Z ankiety w ostatnim Weekendowym graniu wynika, że nie jestem jedyną osobą, która nie wypoczęła w minione święta. Jakoś tak zawsze się składa, że robię plany, słodko marzę o lenistwie i dniach wypoczynku. Niestety życie jak zwykle brutalnie weryfikuje te plany. Jak co roku miałem „świąteczne nawiedzenie” kochanej rodzinki. W moim przypadku sprowadza się to do tego, że muszę zajmować się czeredą dzieciaków. Nie wiem kto sobie kiedyś wyobraził, że biedny osio jest świetną niańką. Tak już jednak zostało i muszę przyznać to szczerze – jestem wykończony. Któż nie byłby po kilku dniach z siódemką dzieciaków w wieku od 5 do 11 lat. Z każdą minutą czułem, że zbliża się apokalipsa. Tak więc jeszcze zanim zjechało całe to towarzystwo zanurkowałem na stryszek. Po dłuższej chwili umorusany jak nieboskie stworzenie wynurzyłem się z kilkoma zakurzonymi pudłami! To była moja tajna broń dzięki której mogłem jako-tako zapanować nad tym całym młodocianym żywiołem.

Co takiego odkurzyłem na ciemnym stryszku? Stare, cudowne konsole do gier. Z nabożną czcią odkurzyłem „piramidkę” czyli Segę Master System i zdecydowanie zdmuchnąłem kurz z cartridge’a z grą Hang-On. Super Nintendo także był gotowy. Z dna pudła wydobyłem też 8-bitowego NES’a, a raczej znaną w Polsce podróbkę czyli Pegasusa ze sporą baterią gier. Z suchego kącika uśmiechało się do mnie nieśmiało pudełeczko z Nintendo64 – czułem, że to będzie wśród dzieciarni największy hit. Narażając swój kręgosłup (pomyślałem, że dobrym pomysłem będzie przyniesienie z piwnicy starego, 24 calowego Neptuna… moje plecy były innego zdania) w jedno miejsce zniosłem cztery telewizory, a na podłodze położyłem gruby dywan. Na ławie rozłożyłem konsole i byłem gotowy! Cóż to były za święta. Mario 64 był prawdziwym hitem, choć inne konsole także nie miały wytchnienia. W pewnym momencie pomyślałem, że może podłączę gościom jakąś nowszą zabawkę, ale po chwili refleksji stwierdziłem, że nie ma to sensu. Mali gracze byli zachwyceni klasyką.

Kiedy tak w tych przed i świątecznych dniach obserwowałem te dzieciaki, które pod koniec roku 2008 świetnie bawiły się grami starszymi od nich samych poczułem pewną zazdrość. Boże! Jak oni potrafią się bawić przez duże „B”. Sam pamiętam trochę przez mgłę jak lata, lata temu, podczas zabawy tymi tytułami angażowało się dziecięcą wyobraźnię. Kiedyś grając w Hang-On sam „gibałem” się podczas skręcania motocyklem. Mario? Ech ileż to dni spędziło się z Super Mario World. Uknułem więc chytry plan. Kiedy cały dom poszedł już spać ja odpaliłem cały podłączony sprzęt i bawiłem się do rana jak nigdy. Za oknem dziko wiało, a gałęzie monotonnie obijały się o szybę. A ja do białego rana przypominałem sobie najważniejsze gry młodości. Potem chodząc po domu jak zombie zaczepił mnie ojciec i zapytał: co ty synku? Całą noc grałeś na tych starych konsolach, spać nie można przez te blipnięcia. Odparłem rezolutnie jeszcze nie do końca obudzony: …trzeba było mi ich kiedyś nie kupować staruszku. Twoja wina. Odszedłem zadowolony kolejny dzień pilnować dzieciaków, ale w głowie nadal miałem te wszystkie cudowne gry.

Tak, kolega Bartosz Kotarba zadał pytanie w swoim felietonie – czy gra to prezent idealny? Dla mnie idealnym prezentem świątecznym było zakopanie się w klasycznych produkcjach. No, ale wróćmy do podsumowania tygodnia.

Tydzień był dość leniwy, ale i tak jeden z nas musiał spędzić kilka dni w siodle. Pokłosiem tej wyprawy była recenzja Mount & Blade. Pisaliśmy także o Gran Turismo 5. Wszyscy, którzy czekają na nowego GT będą musieli uzbroić się w cierpliwość. Wspominaliśmy także o 26 letnim chłopcu (tak, chłopcu), który zdenerwował się, że dostał pod choinkę Nintendo Wii. Chciał zdalnie sterowany samolocik. Nasz bohater tak się zirytował, że pobił się ze swoją dziewczyną. Interweniowała policja. Kolega Krzysztof pisał natomiast o powrocie Richarda Garriotta. Nasz dzielny kosmonauta stwierdził, że jednak zrobi grę MMO w klimatach fantasy. Ciekawe jaki wpływ na decyzję Lorda Britisha miała mega wtopa z „hitem” zwanym Tabula Rasa. W nowym roku powrócił też największy pogromca i enfant terrible branży gier. O kim mowa? Oczywiście o Jacku Thompsonie. Tym razem jednak Jacuś ma Boga po swojej stronie. Naprawdę to nie jest żart!

Na wstępie Luźnych gatek… pardon gadek obiecałem coś 18+. Tak, tak chciałem was paskudnie zwabić do tego tematu, ale naprawdę mam coś nie dla dzieci! Jeśli jesteście delikatni to zatkajcie uszy. A jeśli jesteście odważni to posłuchajcie miksa pioseneczki małej hmm… kuchareczki i Lil Jon’a.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

3 KOMENTARZE

  1. Przynajmniej jakiś klimacik i jakieś wspomnienia z dzieciństwa miałeś:) Tego zazdroszcze:) Moję święta minęły bez tej magii, nie wiem czego to jest wina. A piosenka miażdzy:D słucham ją teraz cały czas:P

  2. ja wróciłem do starych czasów, czyli po 3-5 latach przerwy wyrwałem się na tydzień na narty 🙂 Planuje właśnie usiąść do MotorStorm2 i poczuć się jak Ty, bo jest to dla mnie gra, która zawiera pokłady funu jak dawne produkcje.

  3. własnie przypomniałeś mi o moim najukochańszym commodore64 :)ah. . to były czasy, tyle radości z tej prostoty. o ile nie porozdawałem wszystkich kaset to jeszcze jutro sprawdze stare dobre pozycje 🙂

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here