To historia rodem z dreszczowca. Morderca porywał dzieci i wrzucał je do głębokiej dziury w ziemi. Uwięzione, patrzyły jak padający nieustannie deszcz podnosi poziom wody wokół nich. Przez parę dni krzyczały, prosiły o pomoc, aż wreszcie ich błagania uciszała brudna ciecz . Porzucone ciała znajdywane były przez przypadkowe osoby, a bezsilna policja rozkładała ręce. Tak, to historia rodem z filmu. Filmu, w którym ja byłem gwiazdą.

Bohaterowie czasem potrzebują odpocząć. Ratchet i Clank po kolejnym ratowaniu świata, a może i całej galaktyki oraz przede wszystkim własnych tyłków, wylegują się na plaży popijając drinki (i olej). Próżność Ratcheta nie pozwala mu jednak na spoczynek i poproszony przez małą dziewczynkę o krótki pokaz swoich możliwości rusza do walki ze skorupiakami. Niestety, młode dziewczę zostaje porwane przez obcych, a że Ratchet bohaterem jest pełną gębą nie może po prostu wrócić na leżak.

*Clank!*

Początek dość banalny, ale podany z humorem co sprawia, że mamy ochotę czym prędzej wyruszyć na poszukiwania porwanego dziecka. W trakcie pościgu za porywaczami odwagą, za pomocą wielkiego klucza francuskiego, wykaże się nie tylko Ratchet, ale również zgryźliwy robot Clank. R&C to platformówka połączona ze strzelanką oraz cała masa różnych mini gier umilających i tak już miłą rozgrywkę: grindowanie wewnątrz zamka, przejażdżka na antygrawitacyjnej desce czy strzelanie do dziesiątek przeciwników w kosmosie (kiedy prowadzimy statek bohaterów). Będzie też okazja wcielić się w Clanka i pokierować niewielkimi, ale bardzo agresywnymi robotami.

Ktoś tu zanieczyścił powietrze

Bohaterom na przeszkodzie w odnalezieniu dziecka (co zresztą jest tylko pretekstem zapoczątkowującym większą przygodę) staje naturalnie cała masa złych, mniej lub bardziej, stworów, robotów i innych dziwaczności. Wrogowie pojawiają się grupami, a co pewien czas napotykamy silniejszą bestię, czyli typowego dla takich produkcji, bossa. Walki są szybkie i momentami stanowią spore wyzwanie. Ratchet początkowo nie dysponuje dużą ilością punktów życia i ostrzelany przez kilku przeciwników ginie. Trzeba zatem dużo skakać, kryć się i używać trybu snajperskiego. Ten ostatni przydaje się nie tylko do zabijania oddalonych wrogów czy przelatujących ptaków (zupełnie neutralnych, ale zawsze pozostaje obawa że mogą być wrogimi agentami) ale np. do trafiania w dźwignie opuszczające most. Miejsc gdzie trzeba użyć klucza nie tylko do walenia po głowie, ale na jakimś zaworze wielu nie ma, a i problemów z domyśleniem się „co by tu teraz” również brak. Pomocna jest w tym na pewno praca kamery, w takich Simpsonach dla przykładu często gubimy się bo zwyczajnie nie widać co należy/można zrobić.

Zabawy nie brakuje, a spora liczba przerywników nie pozwala na nudę. Tej zresztą i tak by nie było, bo w grze dzieje się dużo, jest szybko i kolorowo. Ratchet więc skacze, waląc na prawo i lewo kluczem francuskim, używa różnych dziwnych broni od podwójnych pistoletów, przez wyrzutnie kwasu, na rakietach skończywszy. Arsenał jest dość bogaty, a do tego dochodzą zróżnicowane rodzaje amunicji, dobre na różne okazje. Przełączanie pomiędzy nimi czy pomiędzy gnatami jest intuicyjne i nie trzeba wcale włączać myślenia by w trakcie nawet większej potyczki wystrzelić bombę kwasową po czym wrócić do pistoletów. Robi się to jednym przyciskiem – bez problemu i namysłu, przez co gra nie traci na dynamice.

Dodatkowo Ratchet może kupować sprzęt za zdobywane podczas gry punkty. Nowa zbroja, rękawice czy pas zwiększają obrażenia tudzież punkty życia i wyglądają naprawdę efektownie. Skompletowanie zestawu dodaje zaś obrażenia od ognia czy lodu, a to już elementy rodem z Diablo czy World of Warcraft. Kupowanie nowych broni jest przyjemne, ale nie ma co liczyć że szybko zdobędziemy najlepszy sprzęt. Punkty wydawać trzeba często na amunicję, której może i nie brakuje, ale też strzelać bez namysłu nie można.

Scena rodem z Terminatora

Wraz z rozwojem postaci ewoluują także narzędzia zniszczenia: pistolety będą zadawać większe obrażenia, a wyrzutnia zyska opcję naprowadzania rakiet na cel. Broń można w trakcie gry usprawniać również za zdobyte punkty – ale nie ma w tym nic dziwnego, bo uzbrojenie zawsze było dla Ratcheta ważne. Samym kluczem francuskim świata się uratować przecież nie da.

Małe jest piękne

Postacie kontroluje się sprawnie i ogólnego wrażenia nie psują drobne problemy z kamerą (można ją obracać własnoręcznie, więc nawet jeśli nie ustawi się w sposób pożądany będziemy mogli widok skorygować). W wielu grach skacząc po platformach spadamy, bo zwyczajnie nie widać co znajduje się przed bohaterem. Tutaj tego na szczęście nie doświadczymy i to zdecydowanie wielki plus.

Graficznie jest zaś wyśmienicie. Bardzo dobrze wyglądają nie tylko główne postacie, ale również przeciwnicy (rodzajów których jest multum) i otoczenie. Jeśli gdzieś da się zauważyć teksturę w niskiej rozdzielczości to jest to z reguły mało istotny element otoczenia, który zaraz i tak miniemy. Tak kolorowych i ładnych produkcji można sobie życzyć tylko więcej. Wodospady, roślinność i stacje kosmiczne – każdy element jak i całe mapy są dopracowane i inne, co sprawia że nawet wnętrza statków są od siebie różne i nie nużą.

Galaktyka potrzebuje Ratcheta

Świetne są też głosy postaci i odgłosy walk. Nieco lepsza mogłaby być muzyka, a jedyne na co muszę ponarzekać to dźwięk wydawany przez śrubki, sprężyny i zębatki (tak wyglądają tu punkty) wypadające z pokonanych wrogów. Odgłos ten jest dość charakterystyczny i co najgorsze zawsze taki sam, a że wydaje go każdy pokonany – po pewnym czasie strasznie irytuje.

I warto je kupić

Świetna grywalność, sporo zabawy i masa dodatkowych atrakcji choćby w postaci mini gier czy zabawy z kolekcjonowaniem uzbrojenia sprawia że Ratchet & Clank to gra którą po prostu trzeba mieć. Nawet jeśli nie lubicie platformówek – R&C jest tak dobry, że prawdopodobieństwo iż zmienicie zdanie jest bardzo duże. To jedna z tych produkcji, które kupuje się w ciemno i nie żałuje bo w ferworze walki nie ma na to czasu.

Jednak mieliśmy rację. Fakt powszechnie znany, któremu zaprzeczać próbowały jedynie przedstawicielki płci zupełnie nie znającej się na rzeczy. Z aksjomatami dyskutować nie należy: rozmiar się liczy. W tym jednak wypadku… małe jest lepsze!

Plusy

Minusy

[Głosów:0    Średnia:0/5]

3 KOMENTARZE

  1. Grałem w tę pozycję na PSPeku. Duża dawka humoru. Gra przyciągnęła mnie na kilka dni do kosolki. Choć w grze czegoś takiego jak fabuła nie dojrzymy, jednak oferuje to co tygrysy lubią najbardziej – rozpierduchę. Grafika świetna, oprawa audio nie zawodzi, a gameplay to (jak zwykle) popis panów i pań z Insomniac. Mimo, że mam swoje lata, a gra wygląda dziecinnie jest według mnie świetną pozycją dla każdego(małych i dużych :D).

  2. każdego miesiąca sobie obiecuję, że już, już kupię PSP. Chyba muszę się zmotywować i najpierw nazbierać gier. To, God of War i wtedy już nie będę miał wyjścia 😉

  3. Możesz mi wierzyć, że warto zainwestować w kieszonsolkę. Jest dużo solidnych tutułów czego dowodem jest chociażby God of War, albo Syphon Filter(obie częsci). W tej drugiej jest prześwietny tryb multiplayer(polecam). Na PSPeku można pograć dosłownie wszędzie. Obawiam się tylko jednego, że niektórzy developerzy odwrócą się od PSP z powodu piractwa. Niektórzy już to zrobili, ale jestem dobrej myśli, że wszystko będzie dobrze. Co do God of War to pozycja obowiązkowa. Popatrzysz tylko na okładkę, a oczekiwana motywacja pojawi się w mgnieniu oka. 😉 Miłego grania!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here