Comiesięczna wyprawa do kiosku po Top Secret była jak pielgrzymka. Wiedziałem, że już za chwilę zasiądę przed moim ukochanym pismem i otrzymam nową dawkę informacji ze świata gier. Wprawdzie zawartość każdego numeru stanowiły głównie recenzje jednak dla mnie były to informacje bezpośrednio ze Źródła. Niewiele się wtedy mówiło o toczących się pracach nad tym czy innym tytułem. Gry po prostu się pojawiały, a my mogliśmy się nimi cieszyć i czytać o nich właśnie na łamach TS.

Świat od tamtego czasu poszedł mocno do przodu. Narodził się Internet, a gry komputerowe z niszowego biznesu dla dzieciaków stały się potężną gałęzią przemysłu rozrywkowego, generującą zawrotne ilości pieniędzy. W przeciągu tych dwudziestukilku lat gracze zdecydowanie bardziej „zbliżyli się” do producentów – dziś każdy z nas na bieżąco śledzi postępy w pracach nad ulubionymi tytułami, a twórcy czują się też dalece bardziej zobligowani do dzielenia się z nami tą wiedzą. Do sieci każdego dnia trafiają setki czy nawet tysiące screenów, trailerów, teaserów, dem, wywiadów czy sprawozdań z postępów w pracy.

Każdy producent i wydawca posiada dziś swoją stronę internetową, gdzie osobiście możemy sprawdzić na jakim etapie są prace nad wyczekiwanym tytułem, pooglądać materiały promocyjne etc. Dzisiejszy świat gracza to setki serwisów internetowych, tysiące stron amatorskich poświęconych konkretnym seriom, to wreszcie spora ilość periodyków papierowych (polskich i zagranicznych) traktujących o naszym ulubionym temacie.

Wszystko po to, aby jak najszybciej i najpełniej dostarczyć informacje graczom. Ale czy ten morderczy wyścig z czasem da się w ogóle wygrać? Jak ogarnąć ten chaos informacyjny, jak wyłowić z niego rzeczy istotne, a odrzucić te mniej wartościowe? Czy ktokolwiek z nas jest w stanie śledzić w 100% to co dzieje się na rynku gier?

Przyznam, że kiedyś starałem się wytrzymać to tempo. Mój dzień polegał na odwiedzeniu kilku(nastu) serwisów i stron wydawców. Mimo to daleki byłem od ogarnięcia ogromu informacji. Dlatego teraz ograniczam się do odwiedzenia kilku najważniejszych serwisów (m.in. GameSpy, IGN, Kotaku, Gametrailers) i oczywiście Valhalli. I choć mam świadomość, że część informacji mi umyka zadowalam się tymi najważniejszymi, które siłą rzeczy muszę wyłowić po odwiedzeniu tych stron.

Obecność serwisów internetowych i upadek pism, które czytałem lata temu (Top Secret, Secret Service) spowodował, że praktycznie przestałem kupować papierową prasę poświęconą grom. Po pierwsze brak mi czasu na jej czytanie, po drugie wydawana raz na miesiąc gazeta nijak nie może się równać z Internetem pod względem aktualności. Dlatego ograniczam się właściwie tylko do okazjonalnych zakupów powodowanych dołączoną do pisma płytką z pełną wersją jakiegoś tytułu, który wcześniej mi umknął i którego nie posiadam w swojej kolekcji.

Czy da się dziś nadążyć za zalewem informacji? Moim zdaniem nie, dlatego każdy chyba gracz, który stara się być na bieżąco ma swoje ulubione serwisy, które stanowią dla niego główne źródło informacji. Biorąc pod uwagę, że czytacie właśnie te słowa wnoszę, że jednym z nich jest nasza ukochana Valhalla. A jakie są inne? Podzielcie się z nami swoją strategią na przetrwanie w tym gąszczu informacyjnym!

[Głosów:0    Średnia:0/5]

7 KOMENTARZE

  1. Ha, ciężka sprawa z tym ogarnięciem się w szumie informacyjnym. Zakładki ciężkie od ulubionych serwisów, tylko kiedy znaleźć czas na to, żeby je wszystkie prześledzić. Remedium na to, to chyba znaleźć swoją „Valhalle” i na niej się skupić 😉

  2. Jest ciężko opanowac ten zalew informacji, fakt. Mi pomogło uświadomienie sobie, że 3 na 4 growe niusy to niestety wyłącznie bicie piany i przerzucanie siana – nie warto czytać wszystkich szesnastu zapowiedzi, hand-on’ów i relacji z obserwacji przez szybkę. Wiem, na niektóre gry czeka sie napraaawdę niecierpliwie i ale staram się wdrażać ostatnio taką politykę wobec wyczekiwanych gier ;- 2 zapowiedzi na w miarę poważnych portalach, – jednorazowy przegląd screenów tuż przed premierą, (żeby było ich już sporo i nie nizać po dwa), – żadnych bzdurnych trailerów, – 2 gameplaye po premierze,- 2 recenzje po premierze- przecena (ciepłe to ja lubię bułki a pre-order to wg mnie patologia turbokapitalizmu)- zakup (preferowany już w bundlu z dodatkami)wiem, wiem, trudno to czasem zrealizować, ale powiadam wam, warto

  3. Dla mnie Valhalla jest jedynym serwisem jaki odwiedzam, na dodatek zawsze jest otwarta w pierwszej zakładce przeglądarki i nigdy nie nadążam czytać newsów, zazwyczaj czytam z kilku dniowym opóźnieniem, który nadrabiam w niedziele. A to po części przez to że czytam newsa wraz z komentarzami, które na szczęście ciągle w dużym stopniu są wartościowe i czas leci nie ubłaganie. Osobiście nie wyobrażam sobie przeglądania kilku różnych serwisów dziennie w poszukiwaniu informacji. Jak dla mnie doba ma za mało czasu :Ptaki OT, wczoraj poszedłem do kina i trafiłem na jakiś nowy model PS3 😉 http://img340. imageshack. us/img340/2927/16032008105dt5. jpg

  4. No ciężko, ciężko jest nadążyć za nawałem informacji, lecz ja zadaje sobie pytanie czy warto? Warto walczyć o to by być absolutnie na bieżąco? Wyławiać każdego najdrobniejszego newsa? No i po co? Ja czytam wszystko z kilkudniowym opóźnieniem i wcale nie czuję się jakoś specjalnie zacofany. :p Dla mnie Valhalla jest serwisem, z którym jestem wystarczająco na bieżąco więc po co mam spędzać godziny na poszukiwaniach każdej nowinki po całej sieci? 🙂

  5. Lubię prasę komputerową, gdyż nic mi nie zastąpi zapachu czasopisma z grami (jako taki ono wydziela :p). Lepiej się czuję czytając druk, niż informacje na monitorze. 🙂

  6. Jak tak jak przedmówca. . mimo iz dziennie śledzę Valhalle. . jednak jak tylko widzę kolejny numer „makulatury” w kiosku. . nie mogę się opanować 😉

  7. Zgadzam się, zapach świeżutkiej makulatury, czy to czasopisma czy (przede wszystkim) książki jest nie do zastąpienia. Do dziś, żona ma niezły ubaw, gdy kupię nowa książkę, jeszcze przed przeczytaniem prologu otwieram ją gdzieś w środku, wsadzam nochala i przeprowadzam nabożne inhalacje. ;]Jednak niestety nie kupuje już prasy związanej z grami. Wiąże się to głównie z tym, że za bardzo nie ma imo czego kupować (tak, ja też wychowałem się na Top Secret i Secret Service, a może przede wszystkim na Bajtku i Komputerze) oraz z tym, że po prostu nie mam czasu na czytanie miesięczników. Szczerze mówiąc ledwo starcza mi czasu na porządne przeczytanie codziennych newsów na V – coraz częściej łapię się na tym, że pomijam co poniektóre newsy, które mniej mnie interesują, a co do komentarzy to staram się czytać tylko te napisane przez osoby, które zazwyczaj mają coś ciekawego do powiedzenia. Cóż taki lajf. Co do bycia na bieżąco, to ciekawa sprawa. Zawsze interesowałem się grami, ale dopiero od czasów reanimacji V, zacząłem na poważnie wczytywać sie w newsy na jakimś konkretnym serwisie (V). Zapewne to zasługa fantastycznego forum i ciekawych ludzi. Widać gdzie indziej nie mogłem znaleźć czegoś podobnego. Z powodu małej ilości wolnego czasu, często staję przed wyborem, – popisać coś na V, czy zagrać sobie i wiecie co? zazwyczaj wybieram to pierwsze. ;]Dobra, koniec wazeliny na dziś, Mass Effect czeka.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here