Spróbujmy więc wejść do którejś z baz, kopalni czy kolonii. Tu nas już trafi szlag. W całym kosmosie ktoś klonuje ich wnętrza. Przez całą grę (ładnych kilkadziesiąt godzin) przemierzać będziemy trzy do pięciu identycznych map. Serio – identycznych. Nawet skrzynie porozstawiane są w mniej więcej tych samych punktach pomimo tego, że poszczególne lokacje oddalone są od siebie o miliony kilometrów. Poboczne misje zmuszające nas do wchodzenia w te nieprzyjemne miejsca też zazwyczaj sprowadzają się tylko do jednego. Znajdź i zabij wszystkich. Duża część sidequestów jest więc po prostu zapchajdziurą, na siłę przedłużającą zabawę. A szkoda bo główne zadania i przynajmniej kilka pobocznych zaprojektowano z głową. Kiedy porównujemy je z tymi słabymi aż ciężko uwierzyć, że stworzyli je ci sami ludzie. Najwyraźniej jednak po wymyśleniu cudownego świata ekipie Bioware brakło pomysłów na jego zapełnienie. Dyplomatycznie podpowiadam więc, że w produkcjach takiego kalibru nie powinno być takich błędów. To jest po prostu niedopuszczalne. Podobnie zresztą rzecz ma się z dość często kulejącą SI wrogów. Potrafią oni biegać bez celu albo zacinać się w ścianach, nie reagując na zadawane im obrażenia. Nasi towarzysze potrafią natomiast wbiec do pomieszczenia, w którym czai się przeciwnik i w trzy sekundy dać się zamordować (zdarza się to często na początku gry kiedy nasza drużyna nie jest jeszcze bardzo mocna).

Ognia!

Keeperzy skrywają wielką tajemnicę

Rzeczą, która może się nie podobać największym fanom gier RPG jest duża ilość walki, którą zobaczymy w Mass Effect. Strzelamy się naprawdę bardzo często a na dodatek robimy to w czasie rzeczywistym. Starcia przerwać możemy tylko przy zmienianiu broni lub wybieraniu mocy („czaru”), której chcemy użyć. Włącza się wtedy pauza. Do tego elementu zabawy na pewno będziemy musieli się przyzwyczaić. Kiedy jednak opanujemy sztukę prowadzenia starć dostrzeżemy ich prawdziwy smak. Sugeruję grać na wyższym poziomie trudności, by nie przedzierać się przez zastępy wrogów niczym husqvarna przez młode brzózki. Kiedy gra stanie się bardziej wymagająca automatycznie wzrośnie jej miodność. Będziemy musieli kryć się za przeszkodami terenowymi (jak w Gears of War), umiejętnie korzystać z dostępnych mocy i zwracać baczną uwagę na wyposażenie naszej drużyny.

Szkoda jednak, że i tu pojawia się zgrzyt. Inwentarz w Mass Effect to pomyłka. Jest mało czytelny i niespecjalnie intuicyjny. Na pewno się do niego przyzwyczaimy, ale nigdy nie powiemy, że jest wygodny. Na dodatek przedmioty nie są opisane w taki sam ciekawy sposób co cały świat (można na to przymknąć oko, choć szkoda, że tego zabrakło) i jest ich stosunkowo niewiele. Mamy pancerze, strzelby, granaty, pistolety itp. Praktycznie wszystko możemy ulepszać. Niestety „modeli” sprzętu jest bardzo mało. Dzieli on się na wyroby konkretnych korporacji, które pojawiają się w coraz to mocniejszych wersjach oznaczonych kolejnymi rzymskimi cyframi. Na przedmioty nie będziemy z tego powodu w zasadzie zwracać uwagi. Od czasu do czasu sprawdzimy tylko czy ich statystyki się poprawiają i bez patrzenia na to, czego akurat używamy, wybierzemy mocniejszą broń czy pancerz. Wielka szkoda bo w takim świecie przy kreowaniu dostępnego ekwipunku można było solidnie popuścić wodze fantazji. Zamiast tego wysiłek projektantów zaowocował wprowadzeniem idiotycznego limitu 150 przedmiotów, które drużyna może ze sobą nosić. Przy okazji nadmienię, że na misje może z nami wyruszać dwóch towarzyszy z sześciu, którzy dołączą do nas w trakcie zabawy. Postaci pozbawione są cech typu siła, zręczność czy charyzma. Ulepszamy tylko ich umiejętności. Tych na całe szczęście jest dużo. Na pewno będziemy mieli w co inwestować punkty zdobyte przy wchodzeniu przez Sheparda i spółkę na sześćdziesiąty poziom doświadczenia.

Talkie-Walkie

Rewelacyjnie wyszły za to dialogi. Chwalony przez Bioware system, który zapewne znacie z filmów i fotek sprawdza się doskonale. Prowadzenie konwersacji jest łatwe a rozmowy są żywe, stwarzają wrażenie prawdziwych. Napisano je z głową. Świetnie się ich słucha. Tak właśnie powinno to wyglądać w dobrych produkcjach. Oczywiście wszystkie linie dialogowe są czytane przez aktorów. Nawet część wymienionego jakiś czas temu kodeksu prezentowana jest przez znakomitego lektora. W tym przypadku absolutnie nie ma się czego doczepić. To kawał dobrej roboty.

Podobnie jest zresztą z muzyką. Może jest jej troszeczkę za mało, ale przygrywające nam kawałki idealnie komponują się z klimatem gry – wielką wędrówką utrzymaną w konwencji space-opery. Utworów słucha się z przyjemnością. Odrobinę gorzej wypadają jedynie niektóre dźwięki płynące z głośników po użyciu naszych mocy.

Czerwono-niebiescy

Saren musi zginąć!

Wysoki poziom trzyma również oprawa graficzna. Może nie jest to jeden wielki pokaz możliwości Xboxa, kilkugodzinna przejażdżka powodująca opad szczęki, ale i tak jest dobrze. Nie podobał mi się w zasadzie tylko wygląd niektórych postaci i cienie rzucane na ich skórę. Dziwiło mnie również dość długie dogrywanie tekstur po wybraniu zapisanego stanu gry czy przejściu z jednej do drugiej lokacji. Wymienione braki rekompensuje wiele filmowych scen, dobrze prowadzone przerywniki na silniku gry czy przyjemne efekty, towarzyszące używaniu umiejętności. Bardzo ładne są również lokacje, które przyjdzie nam zwiedzać choć czasami są trochę zbyt puste, sterylne. Stanowczo zbyt często musimy również czekać na wczytanie danych z płyty. Da nam się to we znaki szczególnie na początku przygody kiedy będziemy przemierzać Cytadelę (przestaniecie lubić windy). To kolejna drobnostka, która wpływa na obniżenie końcowej oceny recenzowanej gry. Generalnie grafiki nie można mocno krytykować, ale Bioware ma tu jeszcze dość duże pole do popisu. W drugiej części Mass Effect studio powinno trochę dopieścić ten element a już na pewno wyeliminować znaczną część przerw potrzebnych grze do wczytania kolejnej partii danych.

Miało być pięknie

Dobrze, że nie widzieliście różowego pancerza

Czy warto się czepiać potknięć Mass Effect? Z jednej strony nie. Mocne strony tej produkcji sprawią, że zapomnisz o większości niedociągnięć a w zasadzie o całym bożym świecie. Będziesz chciał po prostu grać i grać i grać. Z drugiej strony jednak BioWare koniecznie musi usunąć wszystkie drobne „przeszkadzajki” z Mass Effect 2. Chociażby dlatego warto je wytknąć.

Spodziewałem się, że ten tytuł otrze się o magiczną ocenę 10/10. Ta sztuka prawie mu się udała. Z całą pewnością jest to jedna z najlepszych zeszłorocznych produkcji na Xboxa 360. Jeśli lubisz elektroniczną rozrywkę najwyższych lotów, to koniecznie powinieneś pomyśleć o wydaniu tych kilkuset złotych na swoją kopię Mass Effect. Dla fanów twórczości studia Bioware, a w zasadzie wszystkich wielbicieli gier RPG jest to tytuł, w który po prostu muszą zagrać. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że nie warto czekać tych kilku miesięcy na premierę pecetowej wersji tej produkcji. Jeśli nie możecie jej kupić, to chociaż pożyczcie ją razem z konsolą od kolegi. Tylko później nie miejcie do mnie żalu o to, że się nie wyspaliście. Na Valhalli gra otrzymuje ocenę 9/10. Jest to jednak bardzo mocna dziewiątka.

Niezbyt dawno temu, w bardzo bliskiej nam galaktyce studio Bioware stworzyło grę RPG. Pozycję, która nie przenosi nas do świata Gwiezdnych Wojen. Nareszcie gracze, którzy nie trawią landrynkowego Jar Jar’a i Luke’a dostaną coś, co zaspokoi ich „fantastyczny głód”. Tym czymś jest recenzowany właśnie Mass Effect.

Plusy

Minusy

[Głosów:0    Średnia:0/5]

25 KOMENTARZE

  1. Praktycznie cała recenzja to wypisanie wad gry. A szkoda. Bo po przeczytaniu można się zdziwić, że dostała „aż” 9. 0! Spodziewałem się konkretnej recenzji, a po tym tekście można się do gry tylko zniechęcić, nie dowiedziawszy się właściwie niczego sensownego.

  2. Już miałem zapisać stan gry i odejść od konsoli, kiedy mówiłem sobie, że pogram jeszcze piętnaście minut. Przyklejony do fotela patrzyłem jednak jak mijają kolejne godziny. (. . . )Ten element gry dobitnie pokazuje, że jej autorzy naprawdę doskonale znają się na tworzeniu tego typu produkcji.

    Na dokładkę podano nam jeszcze rewelacyjny Codex, z którego dowiemy się wszystkiego co warto wiedzieć na temat wirtualnego świata zamkniętego na płycie DVD. (. . . )Świat przygniatający swą wielkością a zarazem niczym najlepsza kochanka, odsłaniający swe tajemnice i wdzięki kawałek po kawałku. (. . . )Bioware udało się stworzyć coś naprawdę niesamowitego.

    Rewelacyjnie wyszły za to dialogi. Chwalony przez Bioware system, który zapewne znacie z filmów i fotek sprawdza się doskonale. (. . . )Podobnie jest zresztą z muzyką

    Wysoki poziom trzyma również oprawa graficzna.

    i wreszcie

    Czy warto się czepiać potknięć Mass Effect? Z jednej strony nie. Mocne strony tej produkcji sprawią, że zapomnisz o większości niedociągnięć a w zasadzie o całym bożym świecie. Będziesz chciał po prostu grać i grać i grać.

    Z całą pewnością jest to jedna z najlepszych zeszłorocznych produkcji na Xboxa 360.

    Rzeczywiście. Masz rację. Gra w recenzji została zmiażdżona.

  3. To są wyjątki które moim zdaniem potwierdzają regułę. Mamy całe akapity poświęcone wymienianiu wad a pomiędzy nimi kilka zdań opisujących zalety. Takie odniosłem wrażenie. Aż przeczytam tę recenzję jeszcze raz. . .

  4. Przeczytaj jeszcze raz i zwróć uwagę, że w tym dużym akapicie wymienione są drobiazgi, które nie powinny znaleźć się w takiej produkcji. Esencja typowego RPG (i oprawa audio/wideo) stoi tutaj na bardzo wysokim poziomie stąd ocena taka a nie inna.

  5. Bardzo dobra recenzja. Każdy kto spędził przy tym tytule około 150 godzin czyli skończył grę trzy razy zapewne będzie miał takie samo zdanie jak autor recenzji. Wymienianie wad było potrzebne aby sobie samemu odpowiedzieć na pytanie czy te wady są poważne. Dla jednego pewnie źle zaprojektowany ekran ekwipunku i duzo zręcznościowej walki może przekreslić taki tytuł. Jednak od tego są recki aby mieć możliwość porównania swoich oczekiwań do stanu faktycznego. Nie wiem jak inni fani ME ale ja wręcz ubóstwiam uniwersum stworzone przez Bioware. Historia jest niesamowicie filmowa i jednocześnie bardzo przemyślana. To prawdziwa uczta dla miłosników RPG-ów.

  6. Jak nie znoszę RPGów tak pzy tym straciłem wzrok(prawie dosłownie). Teraz nie mogę się doczekać kiedy znowu zasiądę przed TV. Podobno są jakieś „dodatkowe” planetki na XBL do ściągnięcia?

  7. Co do uwagi Twilitekida, to troszkę się zgodzę – całość recenzji sprawia wrażenie głównie ostrego wytykania wad, trochę umiarkowanego 😉 zachwalania zalet i podsumowanie, które tak naprawdę pokazuje czemu gra, po dość negatywnym „wstępie” dostaje jednak ostatecznie ocenę 9. Ale to chyba taki styl Krzyśka. Pamiętam, że przy okazji recki (chyba) Bioshocka było bardzo podobnie. Nic w tym chyba złego. Jeden, recenzując sadzi same „ochy” i „achy” a o wadach ledwie wspomni, drugi je wyłuszcza i podkreśla ku przestrodze. Zresztą z recenzją się zgadzam praktycznie w całości, pomijając fakt, że owe wady przyjmowałem raczej ze zrozumieniem, niźli z frustracją. W grach realizowanych z takim rozmachem bardzo ciężko świetnie „zawiązać wszystkie końce”. I tak – monotonne misje na planetach musiały być zwykłym dopakowywaniem expów, bo inaczej gra zajmowała by 3 płyty, nie jedną. To, co mnie wkurzało to fakt, że w dialogach mieliśmy na przykład możliwości sześciu odpowiedzi z czego tak naprawdę różniących się od siebie było np. trzy. Reszta była zamaskowana innym ujęciem zdania. Nie lubię być tak oszukiwany.

    • To, co mnie wkurzało to fakt, że w dialogach mieliśmy na przykład możliwości sześciu odpowiedzi z czego tak naprawdę różniących się od siebie było np. trzy. Reszta była zamaskowana innym ujęciem zdania. Nie lubię być tak oszukiwany.

      etam, właśnie o to chodzi, żeby samemu decydować o stylu wypowiedzi głównego bohatera a tym samym decydować o jego charakterze. Jest spora różnica w odbiorze naszej postaci w zależności od tego czy jest grzeczny i ugodowy czy wyburza do wszystkich, bardzo fajna sprawa jak dla mnie.

  8. Rondo, nie zrozumiałeś o co mi chodzi. W Mass Effect masz w konwersacji kilka odpowiedzi do wyboru. Tylko, że te kilka to tylko pozór. Spróbuj sobie zasejwować w jakimś momencie przed rozmową, wypróbuj kilka różnych odpowiedzi i zobaczysz, że mimo iż masz np. 5 różnych odpowiedzi (od „złej” poprzez „neutralne” do „dobrej”), to tak naprawdę różnych zdań wypowiedzianych przez Sheparda jest 3. Przykładowa (wymyślona) rozmowa:Barman:Nie mam pojęcia o kogo panu chodzi, nic nie wiem. Shepard (możliwe odpowiedzi):a) No cóż, jeśli tak, to do widzenia. b) Żadnego z was pożytku nie ma na tej śmierdzącej planecie. c) Powiesz mi albo się pogniewamy. d) Mów natychmiast bo ci odstrzelę łeb!To są pokazane na ekranie możliwe odpowiedzi, ale mówiona kwestia Sheparda to nie jest słowo w słowo to, co napisane, tylko jego „interpretacja” tegoż. Wyborów masz tutaj aż 4, ale tak naprawdę mówionych kwestii masz aż dwie – jedna dla odpowiedzi a lub b i druga dla c i d. Tym samym masz pozór olbrzymiej swobody w rozmowie a tak naprawdę to właśnie nic więcej jak pozór. Czasem oczywiście dialogi są obszerniejsze i wyborów jest więcej (pisanych i mówionych) ale to nie zmienia faktu najzwyczajniejszej w świecie ściemy.

  9. Cujo – cos takiego mi troche smierdzi Fahrenheitem, reklamowany jako pozycja nieliniowa, a tak na prawde sprawiala tylko wrazenie takiej i jakby sie glebiej przyjrzec, to nieliniowych fragmentow w niej praktycznie nie bylo. Co oczywiscie nie zmienia faktu, ze Fahrenheit jest swietny, a na Mass Effect napalam sie jak nigdy i jak tylko wpadnie troche kasy, to od razu kupuje 🙂

    • Cujo – cos takiego mi troche smierdzi Fahrenheitem, reklamowany jako pozycja nieliniowa, a tak na prawde sprawiala tylko wrazenie takiej i jakby sie glebiej przyjrzec, to nieliniowych fragmentow w niej praktycznie nie bylo.

      Tu się zgodzę. Zawiodła mnie ta gra pod tym względem. Ale. . .

      Co oczywiscie nie zmienia faktu, ze Fahrenheit jest swietny

      Jakże by inaczej : )

  10. reklamowany jako pozycja nieliniowa, a tak na prawde sprawiala tylko wrazenie takiej i jakby sie glebiej przyjrzec, to nieliniowych fragmentow w niej praktycznie nie bylo

    Teraz od nieliniowości się odchodzi. Za dużo roboty, a casuale/mainstream i tak nie docenią, bo grę przejdą tylko raz. Jeśli w ogóle (vide ostatnie badania Valve). Tak samo jak nie ma co się wysilać, żeby stworzyć fabułę ambitniejszą niż „SAVE TEH UNIVERSE FROM TEH EVUL”! Znak czasów :P.

  11. Prawda jest taka – z niedociągnięciami czy bez, jest wiele fragmentów, które zrywają gacie i dlatego tej grze należy się wysoka ocena.

  12. Wczoraj skończyłem i już nie mogę się doczekać dodatku, który podobno niebawem ma pojawić się na Live. Nie zrobiłem tylko jednego sidequest’a, bo pozostałe zależne, wykonałem w złej kolejności (zgadnijcie który ;). Jak na razie najlepszy RPG w jaki grałem. To co odróżnia go od innych to częste podejmowanie decyzji, które naprawdę nie dają gwarancji czy postąpiliśmy słusznie czy nie, zwłaszcza, że większość niesie ze sobą nieodwracalne konsekwencje. W tej grze nic nie jest czarne albo białe. Uwierzcie, że trudno podjąć właściwy wybór, zwłaszcza pod koniec, gdy jesteśmy emocjonalnie związani ze swoją drużyną (yes I’m geek). Decyzja kogo wysłać na misję wiedząc, że może już z niej nie wrócić, czy też komu pomóc, gdy czas nie pozwala ocalić wszystkich. Czasami, zanim podjąłem decyzję musiałem ją naprawdę przemyśleć. Szedłem do kuchni, wstawiałem wodę na herbatę i myślałem (geek), a to przecież tylko gra. Podoba mi się to. Ostatni raz taką więź z postaciami czułem w Metal Gear Solid. Takie podejście wzbudza ciekawość: „Co by było gdybym postąpił inaczej?” zachęcając tym samym do ponownego przejścia tytułu – rewelacja. Teraz kilka niedociągnięć które mnie zaskoczyły potwornie. Misja na Feros. Jako że jestem perfekcjonistą i idealistą, chciałem zrobić wszystko idealnie, niestety nie wyszło, tak jak w życiu. A to tylko przez rażące zaniedbanie developerów. Nie wiem jak testerzy testowali grę. Musiałem wyrżnąć prawie w pień wszystkich kolonistów tylko dlatego, że nie mogłem podnieść usprawnienia do granatów (tego z gazem anty-Torianowym). Pokazał się ekran wyboru przedmiotów. Między innymi było tu usprawnienie. Niestety przekroczyłem limit 150 przedmiotów. Nie mogłem już zamknąć tego ekranu, aby cofnąć się do inventory i zredukować do omniżelu innych, aby zrobić miejsce na usprawnienie. Mogłem tylko po kolei redukować do omniżelu przedmioty (łącznie z usprawnieniem do granatów) które pokazane były na tym nie dającym się już zamknąć ekranie. Żenada, ponieważ musiałem zrobić quest nie po swojej myśli :-/ Wiem że miałem LOAD do wyboru, ale nie o to chodzi. Spróbujcie też wjechać Mako na jakąś wielką górę, wysiąść potem zbiec w dół i z powrotem wrócić do pojazdu? WTF? I co?? Dobrze że jest LOAD. Ponadto zdarzyło mi się kilka razy że jeden z członków oddziału gubił się gdzieś na mapie i blokował. Musiałem po niego wracać. Wkurzające. Najczęściej było tak, że utkwił gdzieś za automatycznie zamkniętymi za mną drzwiami. Programiści dali mu biotyczne moce, ale zapomnieli o dodaniu umiejętnośći otwierania drzwi. Mimo tych poważnych, jak dla mnie, niedociągnięć, nie są one w stanie zagrozić grze na tyle aby nie przejść jej kilka razy, rożnymi postaciami, na kilka sposobów. Zabieram się za grę jeszcze raz, tym razem na odblokowanym trudniejszym poziomie.

  13. Dzis nastapil ten piekny dzien i stalem sie dumnym posiadaczem tej gry 🙂 Juz nie moge sie doczekac kiedy opuszcze biuro i zanuze sie w tym nowym niezbadanym swiecie.

  14. Dzis nastapil ten piekny dzien i stalem sie dumnym posiadaczem tej gry 🙂 Juz nie moge sie doczekac kiedy opuszcze biuro i zanuze sie w tym nowym niezbadanym swiecie.

    Nie zapomnij wrócić i napisać co myślisz o grze 🙂

  15. Za krotki. . . za krotki. . . . za krotki. . . i jeszcze raz za krotki. . . . Dopiero co sie fabula rozkrecala a tam KONIEC!Myslalem, ze to jakos koniec pierwszego rozdzialu ale nie, ze koniec gry. Chyba Wiedzmin pod tym wzgledem mnie rozpiescil ;)Gra sie swietnie ale zdecydowanie za krotki. . . . Dobre to, ze mozna drugi raz przejsc gre ta sama postacia a przeciwnicy/przedmioty itp skaluja sie do levelu naszej postaci (Hardcore).

  16. Panowie nie róbcie „siary”. Konsole was odmóżdżyły – widać, że za dużo graliście w gry, które nie mają na nich racji bytu 😛 tako rzecze b4rtaz

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here