Pamiętacie, jak tam ściemniałem, że gdyby gry zniknęły, to nie byłoby problemu? Jak stwierdziłem, że zająłbym się wtedy produkcją lemoniady i wiódł wesoły żywot pustelnika, bez żadnych zmartwień? No cóż, tak, to prawda. Wyobrażam sobie czasem życie bez gier. Ale z drugiej strony – kiedy o tym pomyślę teraz, po godzinie siedemnastej w piątek, po całym tygodniu pracy z grami, po całotygodniowym maglowaniu gier, oglądaniu gier, przeglądaniu gier i przeżuwaniu gier… zaraz pójdę chyba sobie w coś zagrać. Ale najpierw jeszcze trochę popiszę o grach – na Valhalli.

Oglądałem wczoraj w powtórkach na tvn style program pana Mojego-Imiennika Cejrowskiego, który stwierdzał, że każdy dobry specjalista w swym zawodzie musi też mieć pasję, bo inaczej zwariuje. Czyli jeśli ktoś jest wybitnym chirurgiem, który cały tydzień operuje, to w weekend powinien sklejać modele albo grać na puzonie. Jeśli w wolnym czasie czyta jeszcze chirurgiczne książki to jest skrzywiony. Może i coś w tym jest. Ja też mam pozagrowe pasje – rodzinę, filmy, koszykówkę… „Weź już wyłącz w końcu ten cholerny mecz, ja chcę spać!!!” – oto uroki posiadania telewizora w sypialni, kochanie 😉

A jednak największą z moich poza zawodowych pasji jest… GRANIE! Prawdę mówiąc nie miałem dziś zbyt dobrego pomysłu na felieton (złośliwi pewnie zaraz nie omieszkają stwierdzić, że wciąż go nie mam ;P) i powoli zaczynałem dochodzić do wniosku, że przed weekendem już chyba nic nie napiszę. I w tym momencie zorientowałem się, że ja naprawdę CHCĘ coś jeszcze o swoich ukochanych grach napisać. I fakt, że po całym dniu grzebania w nich wciąż mam na to chęć – natchnął mnie. Nie, nie mam przesytu. A za chwilę pewnie siądę przed telewizorem i pogram na konsoli. Po tygodniu składającym się praktycznie tylko z gier.

Ciekawe, czy są filmowcy, którzy po ciężkim tygodniu pracy, gdy tylko wybije siedemnasta w piątek, siadają przed ekranem? Czy są budowlańcy, którzy po pracy wykańczają jeszcze własną daczę w górach i robią to z pasją i zaangażowaniem? Czy są pracownicy urzędów skarbowych (pozdrawiam), którzy po powrocie do domu wyliczają swoje przychody w ostatnich trzech miesiącach i wyznaczają trend spadkowy? Tego nie wiem. Ale wiem, że ja – choćbym oglądał gry codziennie, i choćbym nieraz je przeklinał i stresował się z ich powodu – zawsze będę do nich wracał. I paradoksalnie relaksował się tym, co jeszcze 5 minut temu mnie denerwowało.

Niech ten projekt się wreszcie zakończy! Niech te przeklęte literówki z tekstu wreszcie znikną! Oddajmy to wreszcie, stwórzmy ostateczną wersję, nie chcę już więcej oglądać tych beznadziejnie wybranych screenshotów i kiepskich sloganów! Praca przy grach wideo często jest stresująca. Ale kiedy wybije siedemnasta, przysłowiowa karta pracy zostanie podbita, a nikt nie stoi już nad nami i nie wyszukuje litreówek ;)… to… „chłopaki, odpalcie jeszcze raz tą betkę, pogramy teraz na luzie…” I życie staje się piękne!

[Głosów:0    Średnia:0/5]

3 KOMENTARZE

  1. znam jeszcze jeden taki zawod (o ile o tym czym sie parasz mozna powiedziec zawod ;p) ktory czesto sie objawia tym ze po pracy, przed a czasem i w przerwach od niej robi sie nadal to samo – mianowicie fotograf ;)btw: napewno wszyscy sie ze mna zgodza ze malacar podpada pod punkt: skrzywdzony ;)))))

  2. Tiaaa. to wszystko prawda, każdy musi mieć jakąś inną pasję poza tym co robi w pracy. Tylko że jeżeli coś kochasz i chcesz być w tym naprawdę dobry, taki dobry przez duże „D”, to musisz poddać się swojej pasji całkowicie. Zero kompromisów. Walka 64 godziny na dobę przez 18 dni w tygodniu. Nie ma przeproś. 😉

  3. Wojtku, wynika z tego, że należysz do tych nie wielu ludzi co są szczęśliwi, bo zajmują się zawodowo tym co kochają prywatnie.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here