Choć wszyscy usilnie pracujemy na to, żeby obraz gier w oczach polskiego społeczeństwa uległ zmianie wciąż pozostała masa pracy. Wlecze się za nami smród różnych afer i zbyt pochopnych oskarżeń mediów o to, że jakiś nastolatek, który chwycił za broń zagrywał się całymi dniami w GTA. Nie ułatwiali również zadania przeróżni politycy, którzy na fali świętego oburzenia chcieli zbić polityczny kapitał powołując nawet specjalne urzędy do przyznawania kategorii wiekowej – ignorując funkcjonujące systemy PEGI i ESRB. Z tej okazji mogliśmy pooglądać w mediach co pewien czas grzmiących i ciskających gromy polityków na te „narzędzia szatana”. Na szczęście ostatnio jakoś przycichło – może to cisza przed burzą, ale mimo wszystko warto ten moment wykorzystać do napisania o grach w zupełnie innym kontekście.

Niektórzy psycholodzy, którzy nie wpisują się w główny nurt krytyki wspominają o pozytywnym działaniu gier na graczy. Oczywiście przy zachowaniu umiaru (mając na uwadze groźbę uzależnienia) – ale to zasada, która obowiązuje w każdej dziedzinie życia człowieka. U młodzieży grającej w gry może się poprawiać refleks, koncentracja i spostrzegawczość. Mogą też mieć lepszą koordynację wzrokowo-ruchową. Ci grający w strategie rozwijają zdolność logicznego myślenia. Są to bez wątpienia olbrzymie zalety gier. Ja jednak chciałem dziś skupić się na czymś innym, a mianowicie na walorach poznawczych gier.

Cecha ta wynika z olbrzymiej różnorodności gier i tematów przez nie poruszanych. Codziennie tysiące z nas na komputerach i konsolach wcielają się w sportowców, strategów, żołnierzy, maszynistów, pilotów. Budujemy mosty, całe miasta, a niektórzy nawet olbrzymie imperia. I choć ma to służyć przede wszystkim zabawie ma skutek uboczny. Zaszczepia w nas ciekawość i zmusza do poszerzania wiedzy z przeróżnych dziedzin. Najzabawniejsze, że dzieje się to zupełnie poza naszą świadomością i dopiero po pewnym czasie orientujemy się, że wiemy coś, bo mieliśmy z tym do czynienia w grze.

Sam złapałem się na tym wczoraj (stąd urodził się pomysł na ten tekst) kiedy oglądając film obserwowałem biegających zawodników baseballa. Dlaczego? Nigdy nie grałem w tą grę, nigdy też nie byłem na meczu, ani nie oglądałem go w TV. Ba! Nigdy nie miałem w ręku nawet kija, ale zasady gry znam całkiem nieźle. Skąd? Z gier oczywiście. Na moim świętej pamięci C-64 zagrywałem się w prymitywny podwórkowy baseball (tytułu już nie pomnę) na potrzeby czego musiałem się zapoznać z zasadami tej gry. Podobnie rzecz ma się z footballem amerykańskim, hokejem, curlingiem, golfem czy bilardem/snookerem. Wszystkie te gry rozpracowałem na komputerze, dopiero później ewentualnie kibicowałem przed telewizorem. Znam też całkiem nieźle architekturę torów F1, czy różne pojęcia związane z tenisem (jak top spiny, drop shoty etc.). Wszystko przez gry. Rola poznawcza tychże nie kończy się jednak na znajomości zasad różnych dyscyplin sportowych, nawet tych najbardziej egzotycznych. Zabawa w shootery (takie jak Rainbow Six) zdecydowanie powiększyła moją wiedzę dotyczącą współczesnej broni. To właśnie dzięki R6 wiem, że Desert Eagle to nie zwierz, a całkiem pokaźnych gabarytów spluwa. Co istotne wpływ gier na nas może w tym momencie ograniczyć się tylko do przekazania nam tej podstawowej wiedzy, jednak wielokrotnie tak nie jest, a wiedza zdobyta dzięki grze staje się przyczynkiem do dalszych poszukiwań. W moim przypadku stało się tak przy zabawie w Shogun – Total War. Z przyjemnej zabawy w klimatach średniowiecznej Japonii zrodziła się fascynacja, która skłoniła mnie do pogłębienia wiedzy na ten temat. Z gier strategicznych wiedze historyczną można czerpać całymi garściami – nie tylko na temat samych wydarzeń, ale dotyczącą taktyk stosowanych przez wojska, rodzajów jednostek etc. Symulatory to też istna skarbnica wiedzy – ilu graczy na fali gry w Silent Huntera sięgnęło po poważniejsze opracowania dotyczące wojny podwodnej, ilu z nas po sesji z Flight Symulatorem zapałało chęcią zdobycia patentu pilota, a przynajmniej zapoznało się z tajnikami zasad komunikacji powietrznej? Ba! Będąc dzieckiem przez gry sam sięgnąłem po słownik niemiecko-polski aby przetłumaczyć sobie podstawowe opcje z menusów w grze Veermeer.

Przytoczone przeze mnie przykłady to kropla w morzu możliwości. Dlaczego zatem mało kto o tym wspomina, dlaczego nie słuchamy o pozytywnej roli jaką odgrywają gry we współczesnym świecie, gdzie mało kto sięga do książek z własnej woli. Może dlatego, że to nie wpisuje się w obraz „złych” gier kreowany przez media, a może po prostu, bo o grach najczęściej wypowiadają się ludzie nie mający o nich zielonego pojęcia, a co za tym idzie i doświadczenia wynikającego z obcowania z nimi. Szkoda, bo cierpi na tym dyskusja i to co mogłoby z niej wyniknąć.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

9 KOMENTARZE

  1. Kiedys, gdy nikt z polskich dystrybutorow nawet jeszcze nie myslal o spolszczaniu gier, to wielka zaleta byla mozliwosc nauki jezyka ocego. Sam pamietam ile to razy zaskakiwalem nauczycieli ( i siebie tez 😉 ) znajomoscia jakich przedziwnych slowek z jezyka angielskiego. Z nauka historii z gier to bym sie jednak wstrzymal. Czasami programisci okazuja sie strasznymi ignorantami i nieukami, ktorzy zmiast siegnac po fachowa literature, znagladaj chyba na nonsensopedie 😉 Dlatego wszytkie te informacje trzeba na biezaco weryfikowac, zeby potem nie wbic sobie do glowy, ze, np. Polska rozpoczela II wojne Swiatowa atakujac Niemcow 😉

  2. Taka ludzka natura. Ciekawość zawsze towarzyszy człowiekowi w każdej dziedzinie i gry nie są tu tym „number one”. Telewizja, kino, codzienny spacer. . . coś nam wpadnie w łepetynkę i koniec, musimy wiedzieć jak? co? kiedy? gdzie?. Pytanie czy po sesji w jakąkolwiek grę jesteśmy mądrzejsi czy inteligentni. Czy aby napewno przyda nam się to w życiu? Strzelać do kolegi nie będę :). Chociaż seria z AK47 w autobus wypełniony ludzmi to było widowisko ;P Żartowałem.

  3. Czy gry mogą uczyć? A czy ptak potrafi latać? No pewnie że tak! Z gier można bardzo wiele wynieść pozytywnych rzeczy. Na dzień dobry musimy podszkolić swój angielski, gdyż na szczęście nie wszystkie tytuły są lokalizowane. Potem poprzez znajomość klawiszologii uczymy się poniekąd rozkladu klawiszy. Poprawiamy koncentrację w FPSach, zdolności taktyczne w RTSach. Uczymy się współpracy w grupie w grach multiplayer. Mamy szansę spróbować kierować zespołem jako sojuszem, gildią, korporacją w grach MMORPG. Istnieją też zalety „pozaustrojowe”. Gracze przeważnie nie demolują miasta pod wpływem taniego wina, nie malują po ścianach „jude raus”, nie „kroją” pasażerów komunikacji miejskiej, nie kradną samochodów itp. Tak naprawdę nie robią tego wszystkiego co jako skutek grania wskazują media. Gracze nie robią wielu złych rzeczy, bo siedzą w domu i grają w związku z czym im się nie nudzi. Niestety tego w tv nie mówią. Szkoda, że tak rzadko tym „moralistom” zadaje się pytanie pod tytułem „Wymień trzy gry i podaj właściwym im gatunek”. Myślę, że wyniki byłyby zaskakujące. P. S. Osobiście pod wpływem gier zainteresowałem się historią Bizancjum, astronomią i kilkoma innymi rzeczami, że nie wspomnę o informatyce jako takiej.

  4. Będę kalał własne gniazdo — ale się nie zgadzam z tezą Autora. W każdym razie nie do końca. Gry mogą uczyć, tyle tylko, że tego nie robią. Ewentualnie w minimalnym stopniu. To, że Autor z inspiracji grami nauczył się zasad baseballu, poszukiwał informacji o średniowiecznej Japonii itd. wynika z Jego ciekawości świata. Gry przecież tej wiedzy mu nie dostarczyły. Zaś inspiracją do poznania dla człowieka inteligentnego może być właściwie wszystko. Po cóż więc tak apoteozować akurat gry? Nie demonizujmy! Gry wyrabiają koordynację wzrokowo-ruchową? Może. Ale tak samo strzelnica w lunaparku! A że do niej trzeba dojść, to przy okazji rozruszamy swoje mięśnie nóg. . . Też Desert Eagle’a poznałem dzięki grze, jednak wraz z nim dziesiątki innych broni — nieistniejących. I nie w grach znalazłem informacje, które rodzaje są autentyczne, a które wymyślone. . . Walory edukacyjne i poznawcze ma cały świat wokół nas. Więc i gry. Ale zdecydowanie za wcześnie jest, by mówić o jakiejś poważniejszej ich roli w edukacji. Najważniejsza rola edukacyjna to — jak zauważyli przedmówcy — szlifowanie angielskiego. Ale to akurat nie jest zamierzeniem gier, a wynika z przypadku.

  5. jest cała masa gier edukacyjnych, w tym także bardzo dobrych, dla dzieciaków w różnym wieku – więc proszę mnie tu nie wmawiać, że gry mogą, ale nie edukują 🙂 a z tematu wykorzystania gier w nauce miałem nawet zamiar pisać pracę naukową, ale mi się odechciało – co nie znaczy, że nie można znaleźć kilkunastu przynajmniej gier strategicznych w stylu Europy Universalis chociażby, które nienachalnie uczą historii

  6. Oczywiście, że gry mogą uczyć i uczą. Tak jak już pozostali w komentarzach napomknęli jest cała masa gier edukacyjnych dla dzieci. Ja sam zaskakuje w Londynie znajomych znajomością angielskich słówek, a na pytanie skąd je znam – bo dużo gram ! Bo nie potrafię scierpieć gry spolszczonej, w 99% przypadków nieudolnie, tak więc gram w gry po angielsku gdzie mogę. Niestety gry edukacyjne to nisza, bo kasy nie przynoszą tyle co trzeba więc żadna firma się tematu nie tknie . . .

  7. Twinsen—> nigdzie nie piszę, że gry mają odgrywać poważniejszą rolę w edukacji. Gry to rozrywka i niech taką pozostaną. Ja tylko piszę, o tym, że mają pewne walory poznawcze i zgadzam się tu z Tobą – jak wiele innych rzeczy. Jednak obracanie gier w „samo zło” jak robi to wiele osób jest idiotyzmem, bo jak staram się tutaj dowieść gry mają też cechy pozytywne. Oczywiście, że nie wszystkie się nadają i nie wszystkie są wiarygodne. Ale tak jest ze wszystkim – nawet książki nie wszystkie są wartościowe i wiarygodne (mówię tu o książkach historycznych). Daleko mi do ubóstwienia gier, ja po prostu wskazuję (szczególnie tym, którzy wiedzą o nich mniej i nie znają ich tak dobrze), że mogą one wywierać pozytywny (a nie wyłącznie negatywny) wpływ na gracza.

  8. A ja się zgodzę troszeczkę i troszku zaoponujęjolo – dopisałeś, że „mają pewne walory edukacyjne” w sumie się zgadzam, choć bardziej skłaniam się ku tezie, że są ewentualnym bodźcem skłaniającym do nauki/poznania czegoś. Ale jeśli gry mają być jedynym oknem na świat to cóż wtedy jest niedobrze.

  9. A ja widze co innego , to ze takie same argumenty wymienialismy na lekcji wychowawczej w podstawowce przeszlo 10 lat temu. Refleks, jezyk, inspiracja. Nic sie nie zmienilo pomimo tego ze gry sa coraz lepszym medium by przekazywac jakas wiedze w naprawde przyjemny sposob.

Skomentuj Dariusz R Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here