Nareszcie jest! Największe wydarzenie od czasów premiery Poloneza 1500. Produkt, który odbierze palmę „polskości” słynnej kiełbasie i wódce Wyborowej. W roku pańskim 2007 nastał czas polskiej kultury rozrywkowej. Drżyj Asterixie i Obelixie. Brytyjski Sędzia Dredd ma przechlapane, a amerykańscy superbohaterowie powinni już trząść portkami ze strachu. Do głównego nurtu światowej popkultury zawitał wreszcie polski bohater.

Załóżmy jednak, że było zupełnie inaczej. Pewnego dnia po prostu pojawiła się możliwość wydania gry na polskim rynku. Była to dobra, acz niedoceniona za granicą przygodówka, bazująca na popularności znanego za oceanem serialu. Przedstawiciele dystrybutora kręcili z pogardą nosem, ale ktoś pojechał, pograł, a że miał dobry dzień, zgodził się na wydawanie gry w naszym pięknym kraju. I tak oto za niecałe piętnaście złociszy możemy dziś bawić się przy CSI: Kryminalne Zagadki Las Vegas. Gracze są szczęśliwi, wydawca zarabia kasiorkę. I wszystko byłoby cacy i git, gdyby nie fakt, że w to się zwyczajnie po dobroci nie da grać.

Życie, życie jest… serialem?!

Scena zbrodni. Na szczęście obesżło się bez krwi

Serial CSI jest prawdziwą gratką dla fanów serialowego kryminału, prawdziwą popularności zdobył co prawda za wielką wodą, ale jego emisja odbywała się także w stacjach polskojęzycznych, między innymi AXN. Kolejno powstawały nowe edycje, osadzone w Miami i Nowym Yorku. Opisywana w tej recenzji gra komputerowa została stworzona na bazie Crime Scene Investigation Las Vegas, ponoć zresztą najlepszej.

Przyznam szczerze, że już sam proces instalacyjny może nieco zirytować potencjalnego nabywcę. Mimo naprawdę niewielkich wymagań sprzętowych (P3 300 mhz, 256 MB RAM i 8 MB karta graficzna) CSI wykorzystuje napęd DVD, na dodatek wszystko wgrywa się na dysk strasznie długo, a na końcu marudzi o dodatki typu Quick Time i kilka innych, mniejszych, choć pozornie nikomu niepotrzebnych drobnostek.

Oczami bohatera

Gra działa oczywiście na zasadzie typowej przygodówki – trafiamy na dużo przedmiotów, które specjalistycznymi narzędziami zbieramy z miejsca zbrodni, będące przy okazji niezbędnymi oraz bardzo ważnymi dowodami w sprawie. Wszystkie oczywiście lądują do “kieszeni” głównego bohatera. Akcję zaś obserwujemy – co prywatnie odpowiada mi co najwyżej średnio – oczami bohatera z perspektywy pierwszej osoby. W przypadku CSI może rzeczywiście jest to najlepsze możliwe ujęcie.

Policjant w stroju bibliotekarki

Jak na przygodówkę z prawdziwego zdarzenia, a już na dodatek przygodówkę utrzymaną w konwencji kryminału, jest dużo śledzenia, węszenia, dedukcji i łączenia faktów w logiczną oraz spójną całość. Nasza postać, którą swoją drogą możemy sami stworzyć, nie zawsze musi stuprocentowo poradzić sobie ze sprawą, bo w końcu nie jest to błahe zadanie. Raz się nie uda, tak jak sobie mogliśmy wymarzyć. Mówi się trudno, czeka bowiem aż pięć różnych szans na wykazanie się. Ważne, że w swoich działaniach postać nie będzie osamotniona – gracza calutki czas wspierać będzie serialowy Grossiom czy Catherine. Cała “zabawa” rozpoczyna się od morderstwa w hotelu. Szybko zostajesz wezwany do akcji. Pora zebrać dowody i rozpocząć poszukiwania zabójcy. Ot, bez większej dawki finezji nagle główny bohater zostaje wkręcony w wir wydarzeń.

(…) w to się zwyczajnie po dobroci nie da grać

Dla desperata

Bardzo trudno mi jest jednoznacznie skomentować i ocenić oprawę audiowizualną, bo z jednej strony była tworzona kilka lat temu, ale przecież adresowana jest do dzisiejszych graczy, więc chyba surowość okaże się jak najbardziej zrozumiała. Jest brzydko, ale nie “trąci myszką”, więc jak najbardziej da się grać. Z dźwiękiem natomiast nie jest najgorzej, zwłaszcza jeśli uwzględnimy fakt, że w sporej części (muzyka i głosy autorów) pochodzi on z serialu.

Polska wersja językowa, za którą odpowiedzialna jest Cenega nie jest zła, chociaż i do grupy siedmiu cudów świata wieeeeele jej brakuje. Niezależnie od tego, CSI: Kryminalna Zagadki Las Vegas to przygodówka krótka, prosta, nieco płytka, a na dodatek przestarzała i kompletnie pozbawiona mocy przyciągania. Może te trzy lata temu, kiedy gra dopiero pojawiła się na rynku, ktoś by się na to skusił. Ale dziś? Chyba tylko desperat, bo nawet fani serialu powinni omijać to szerokim krokiem.

Nigdy nie zrozumiem polityki wydawców gier komputerowych. No bo jeszcze jeśli mowa o hicie… Ale kiedy dystrybutor wydaje w Polsce przygodówkę, która za granicą ukazała się przeszło trzy lata temu, dostając przy tym wyjątkowo mierne oceny, to jak go można nazwać? Głupim czy pazernym?

Plusy

Minusy

[Głosów:0    Średnia:0/5]

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here