Żaden Polak, nawet taki nieludzki jak recenzent gier, nie spojrzy na przygody Geralta bez emocji potrzebnych przy wystawianiu oceny. W tym przypadku nie jest to jednak grzech. Białowłosego zabójcę potworów zna każdy, a przynajmniej każdy powinien go znać. Słowiańskie klimaty również nie są nam obce i śmiem twierdzić, że jako mieszkańcy tego samego kraju co Sapkowski, mamy pełne prawo Wiedźmina oceniać zupełnie inaczej niż reszta świata.

Niestety, odpowiedzialne za komputerową adaptację studio Stormfront Studios, do najbardziej kreatywnych nie należy. Eragon jest więc bardzo podobny do poprzednich tytułów tego producenta; Władcy Pierścieni: Dwie Wieże i Forgotten Realms: Demon Stone.

Trudno powiedzieć, czy to dobrze czy źle. W każdym razie Eragon, nie jest niczym więcej poza prostą nawalanką, w której akcję obserwujemy z perspektywy trzeciej osoby.

Widziałem jaja cień

Nie wiem jak film, ale gra, która jest na nim oparta, różni się nieco od książki. Wyeksponowano tu tylko główny wątek, ale i tak przedstawiony jest nieco inaczej. Miało to z pewnością na celu zwiększenie ilości walk, których w książce nie jest przecież tak wiele.

Kim w ogóle jest Eragon i skąd jego popularność? Już mówię, lecz nie miejcie mi za złe, iż tak lakonicznie. Nie chcę nikomu psuć przyjemności obcowania z książką tudzież filmem.

Sieczka, aż miło!

Eragon to młody chłopiec, który podczas polowania znajduje smocze jajo. Oczywiście w świecie bohatera smoczych jaj nie znajduje się ot tak. Zostało ono wysłane za pomocą magii przez Arye. Elfią strażniczkę, zaatakowaną podczas podróży przez Durzę – wysłannika Galbatorixa (najbardziej złego ze złych). Ten ostatni chce odzyskać jajo, gdyż sam jest ostatnim Smoczym Jeźdźcem i nie specjalnie podoba mu się by ktoś miał zostać kolejnym. Eragon o tym wszystkim nie wie i spokojnie wychowuje Sephirę.

Zwolennicy fantasy na pewno się odnajdą

Pewnego dnia wioska głównego bohatera zostaje zaatakowana przez żołdaków Galbatorixa. Nie pozostaje mu nic innego jak walczyć. Żeby było ciekawiej zaczyna mu pomagać Brom – miejscowy bajarz, który jak się okazuje nie jest do końca tym za kogo się podaje.

O dalszych losach całej trójki dowiecie się z filmików pomiędzy kolejnymi misjami. Co dziwne, nie są one fragmentami filmu. W dodatku, choć wykorzystano do ich stworzenia ciekawą technikę (nałożone na siebie dwuwymiarowe tła i postacie) prezentują się niestety bardzo przeciętnie, by nie powiedzieć słabo.

Gandalf miałby kompleksy

Esencją rozgrywki jest walka. W czasie 16 misji, przyjdzie Eragonowi i jego towarzyszowi (nie jest to cały czas Brom) pokonać setki przeciwników. Będą to przede wszystkim żołnierze Galbatorixa. Począwszy od słabo uzbrojonych piechurów i łuczników, po elitarne jednostki wyposażone w tarcze (ci potrafią napsuć krwi) czy dwa miecze. Na drodze staną też Urgale – dużo więksi i bardziej niebezpieczni niż ludzie. Co pewien czas przyjdzie też stanąć do walki z bossem. Najpierw będą to Ra’Zacowie, później sam Durza. Więcej zdradzał już nie będę, ale walki z nimi nie stanowią jakiegoś wielkiego wyzwania.

Eragon nie jest oczywiście bezbronny. Więcej – mimo młodego wieku potrafi całkiem nieźle posługiwać się nie tylko mieczem, ale i łukiem. Po kilku misjach opanuje też magię i stanie się potężnym wojownikiem. Chyba nawet zbyt potężnym.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

2 KOMENTARZE

  1. Suprise same najlepsze gry wyrywa do recenzji :P. Czytałem książkę i bardzo mi się podobała, pograłbym z chęcią i w grę :).

Skomentuj Jakub Kralka Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here