Seria Total War zdobyła sobie stałe miejsce w sercach komputerowych strategów. I choć zapewne wielu z nich wciąż walczy na polach Azincourt, Poiters, Crecy czy Grunwaldu na horyzoncie wyłania się nam już sylwetka Empire: Total War.

Najnowsze wcielenie jednej z najstarszych serii gier jest na rynku od dwóch miesięcy. Okej, prawdę mówiąc, to nie do końca gra. Nazywa się Flight Simulator i robi to, co obiecuje w tytule. Jeżeli masz fisia na punkcie samolotów, ale nie kupiłeś jeszcze nowego produktu MS, lub jeżeli ciągle zastanawiasz się, czy latanie może cię wciągnąć na dobre, zostań z nami! Przez następnych kilka tygodni rozbierzemy Flight Simulatora X na części pierwsze!

Historia Flight Simulatora zaczyna się w 1976 roku i nie ma absolutnie nic wspólnego z Microsoftem. Prawdę mówiąc, Bill Gates był ciągle na etapie wymyślania, jak wyciągać pieniądze – dosłownie! W tym właśnie roku przyszły prezes Microsoftu wpadł na rewolucyjną ideę i stwierdził, że twórcom oprogramowania należy się opłata za ich pracę. Jakkolwiek absurdalnie by to nie brzmiało, jeszcze trzydzieści lat temu takie twierdzenie było herezją.

Spis treści

Loty w dwóch kolorach

Kiedy Bill słał listy do stowarzyszenia posiadaczy komputerów, sugerując im, że swoje pieniądze powinni jednak przekazać jemu, zupełnie gdzie indziej swoją przygodę z grafiką 3D zaczynał Bruce Artwick – programista i dziennikarz, który w kąciku gazety komputerowej w ramach teoretycznych rozważań stworzył prosty symulator lotu. Gdy redaktor naczelny zaczął odbierać listy z zamówieniami na program, zasugerował Artwickowi, że najwyższa pora opuścić gniazdo redakcji, założyć własną firmę i zabrać ze sobą tą całą cholerną makulaturę.

Tak powstała firma subLOGIC, która przez dwa lata żyła z wysyłki pocztowej wymyślonego przez Artwicka programu. Wraz z rozwojem technologii komputerowych, rósł również apetyt posiadaczy komputerów. Tak w 1980 roku powstał pierwszy pełnoprawny Flight Simulator z grafiką opartą na dwóch kolorach i kilkuset kilometrami kwadratowymi powierzchni do latania. Animacja wahała się na poziomie jednej klatki na sekundę, a gracze nigdy nie wiedzieli, gdzie się znajdują, bo odróżnienie nieba, ziemi i wody było niezmiernie trudne w sytuacji, kiedy wszystko było czarne.

Żeby cieszyć oko takimi widoczkami, trzeba najpierw wydać małą fortunę na sprzęt

SubLOGIC pracował nad kolejnymi wcieleniami gry aż do 1986 roku, ale los serii został przesądzony dużo wcześniej. W 1980 roku na scenę wkroczył Bill Gates – już dość bogaty, z doskonały pomysłem na biznes. Bill kupował licencje na oprogramowania, zmieniał kilka linijek kodu i sprzedawał całość jako nowy produkt Microsoftu. Nie inaczej było z Flight Simulatorem. Trzeba jednak przyznać, że w przeciwieństwie do wielu innych, nie do końca udanych produktów Microsoftu, seria Flight Simulator trafiła do serc fanów awiacji na długie lata.

Historia serii to historia gier komputerowych. W kolejnych jej wcieleniach widać zmiany, jakie następowały w związku z rozwojem technologii. Ostatni poważny skok jakości miał miejsce w 2002 roku. Pięć lat później na rynek wkracza Flight Simulator X, który ma wprowadzać największą jak dotąd rewolucję w gatunku.

Pasja pilota

Flight Simulator to pewniak dla Microsoftu. Firma jest tak pewna sukcesu gry, że nie obawia się żądać za swój produkt ponad 70$, o jakieś 30$ więcej, niż producenci innych gier. Sprawa nabiera kolorytu, gdy przyjrzymy się rynkowi w Polsce, gdzie realia są co prawda wschodnie, ale ceny jak najbardziej zachodnie. U nas nowy Flight Simulator kosztuje w okolicach 250-300 złotych, zależnie od wersji.

Flight Simulator to realizm, a realizm to procedury

Skąd pewność, że za takie pieniądze ktokolwiek to kupi? Oczywiście z wieloletnich doświadczeń. Spece od marketingu wiedzą, że nie ma nic bardziej lukratywnego, niż spełnianie marzeń z dzieciństwa dorosłych facetów. A kto nie chciał być pilotem? Średnio wieku nabywców produktu jest znacznie wyższa od przeciętnej. Flight Simulator to realizm, a realizm to procedury, nauka i bardzo dużo czasu, który należy poświęcić na to wszysko.

Ciemno i zimno

Valhalla do recenzji otrzymała wersję deluxe produktu. Choć znacznie droższa od wersji zwykłej, znajduje się w niej kilka elementów, które warto mieć. Poza większą ilością szczegółowo odzwierciedlonych lotnisk, które powalają detalami, deluxe zawiera też kilka dodatkowych samolotów, więcej misji i zestaw do tworzenia dodatków. Wbrew pozorom to wszystko kosmicznie ważne sprawy.

„Ciemno i zimno” odnosi się do stanu, w jakim większość pilotów odnajduje swoje maszyny w hangarach o poranku. Zanim takie cacko rozkręci się na dobre, a kabina pilota nagrzeje się do znośnego poziomu, pilot musi się nabiegać dookoła, sprawdzając tysiąc mniejszych i większych rzeczy, zanim w ogóle pomyśli o uruchomieniu awioniki. Tak też mniej więcej czuje się użytkownik, który instaluje Flight Simulatora X na swoim komputerze. Do pierwszego lotu jeszcze długa droga.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

2 KOMENTARZE

  1. chetnie bym pogral w MFSX ale do tego chyba potrzebny jest wolant :] Dla ludzi ktorzy nei mają 300 zl polecam X-Plane, (ask google) rowniez swietny symulator. pozdro

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here