Jak zrobić grę, którą kupią wszyscy Brytyjczycy? Proste – umieścić w niej pewien okrągły przedmiot, niegdyś szyty ze skóry, napompowany powietrzem. Do tego kilka chwytnych nazw – Chelsea, Manchester United, Three Lions albo coś równie „wymyślnego” i już można liczyć na kasowy sukces. Nie wierzycie? Spójrzcie na brytyjskie rankingi najlepiej sprzedających się gier. Prócz standardowych Simsów niemal zawsze znajdziecie tam jeden albo dwa menedżery piłkarskie. I to niekoniecznie te najlepsze – byle była ulubiona drużyna i zielona trawka. Easy.

Jak zrobić grę, którą kupią wszyscy Niemcy? To również proste, albo jak kto woli – einfach. To musi być jakaś symulacja ekonomiczna z odrobiną strategii. Do bólu przewidywalna, koniecznie taka, w której gracz nagradzany jest za systematyczność w zbieraniu drewna i kamienia. Im dłużej będzie klikał, tym potężniejszym będzie władcą – niezależnie od umiejętności planowania, którą zresztą większość Niemców ma we krwi. Do tego kolorowa grafika (żadnych artystycznych dziwactw, po prostu „przepiękny świat”), najlepiej jakaś średniowieczna tawerna z piwem i voila! A raczej bitte – perfekt Szpil fur Dojcze Folk gotowy.

Jak wygląda gra zza wschodniej granicy? Jest totalnie pokręcona, ma dziwaczną, czasem ekstremalnie brutalną fabułę, pomysły na które nie wpadł nikt inny i rozwiązania, na widok których zachodni księgowy albo marketingowiec wezwałby natychmiast dyżurnego egzorcystę. Skalpele w oczach, robaki jeżdżące samochodami po powierzchni kwasowego snu i krwawe marzenia kremlowskich aparatczyków – to w skrócie idealny przepis na smakowitą gierkę a la byłe ZSRR.

Uogólnienia uogólnieniami, ale coś w tym jest. A czy jest taki gatunek, który uwielbiają Polacy? Zastanawiałem się nad tym i powiem szczerze, że nie wiem. Pierwsze, co przyszło mi do głowy to efektowne strzelanki – FPPki albo TPPki, zawsze z dopracowanym silnikiem i wieloma wybuchowaymi efektami. W końcu w takich grach brylujemy – od zawsze próbowaliśmy tworzyć różne Mortyry, a taki na przykład Painkiller osiągnął na całym świecie całkiem spory sukces. Zastanowiłem się jednak nieco dłużej i doszedłem do wniosku, że nie można tu mówić o preferencjach samych graczy, a raczej o preferencjach TWÓRCÓW. A ci, zgodnie z tradycyjną, polską zapobiegliwością i smykałką do interesów wiedzą, że jeśli tylko zrobią porządnego FPSa, mogą liczyć na przychylność zachodniego wydawcy, który wciśnie grę jako dodatek do roku budżetowego – dynamicznych strzelanek nigdy dość. Szybko, sprytnie i bezpiecznie. Ciekawe ile czeskich firm padło, zanim udało im się w końcu zrobić coś naprawdę genialnego – taki Operation Flashpoint albo Mafię II. Nasze gry nie są wybitne, ale też nie są zbyt ryzykowne.

No to może hack n slashe? Od czasu pierwszego Diablo polska społeczność tej gry przoduje we wszystkim, co związane z „lekką odmianą RPG”, a taki na przykład Sacred osiągnął w naszym kraju nieprawdododobny wiręcz sukces. Nie? To może RTSy? W końcu odnosimy spore sukcesy w tej dziedzinie na międzynarodowych turniejach, kontynuacji swoich ulubionych tytułów wyczekujemy z zaciśniętymi na myszach palcami, a i rodzimych produkcji nam nie brakuje… Nie zapominajmy wszakże o Polanach :). Też nie?

W takim razie wychodzi na to, że Polacy nie kochają szczególnie jakiegoś wybranego gatunku gier, ale to, co ich charakteryzuje to bezkrytyczna i dozgonna miłość do swoich ulubionych tytułów. Ten uparty romantyzm, który tak często dawał nam się we znaki w naszej historii, widać teraz na forach i w opiniach wydawanych na temat ulubionych gier. Mam wrażenie, że większość Polaków, słusznie, czy też niesłusznie, dałaby się pokroić, rozszarpać i poćwiartować za swoje ukochane gry. Czasem zakrawa to wręcz na jakiś growy Sarmatyzm, a hardkorowych fanów nic nie jest w stanie przekonać – VETO i koniec! I może to właśnie jest naszą narodową, grową cechą charakterystyczną. Jeśli tak, to chyba całkiem miłą… Bo jeśli ktoś powie, że Wing Commander III nie jest grą wszech czasów to…

[Głosów:0    Średnia:0/5]

26 KOMENTARZE

  1. Polacy są wyjątkowi, jeśli chodzi o granie?

    Tak tak. Jesteśmy wyjątkowi. Piracimy na potęgę rodzime produkcje. Piracimy na potęgę tytuły, które na „aledrogo” sprzedawane są po 10 złotych. Naszą ulubioną produkcją najprawdopodobniej jest więc osiołek czy inny torrent i klikanie w linki do „darmowych próbek gier, programów, filmów, muzyki, komiksów, książek” (coś pominąłem?) . W dwóch wymienionych przeze mnie produkcjach nikomu nie przeszkadza nawet kiepska oprawa graficzna. . .

    • Tak tak. Jesteśmy wyjątkowi. Piracimy na potęgę rodzime produkcje. Piracimy na potęgę tytuły, które na „aledrogo” sprzedawane są po 10 złotych. Naszą ulubioną produkcją najprawdopodobniej jest więc osiołek czy inny torrent i klikanie w linki do „darmowych próbek gier, programów, filmów, muzyki, komiksów, książek” (coś pominąłem?) . W dwóch wymienionych przeze mnie produkcjach nikomu nie przeszkadza nawet kiepska oprawa graficzna. . .

      Nie no, pewnie. I pewnie dlatego Wiedzminy, Cody czy inne Herolsy sprzedaja sie w nakladach powyzej 100k egzemplarzy? Zapewne rowniez dlatego CDP inwestuje w polskojezyczne wydanie Age of Conan? Itd itp. Takie wyniki sprzedazy w kraju, w ktorym raptem 50% gospodarstw posiada komputer, a glownie wykorzystuje sie go do wysylania maili i czytania www to naprawde niezle rezultaty. Zwlaszcza, ze pewnie 30-40% tych komputerow to po prostu zestawy marketowe lub najtansze laptopy, ktore niczego wiecej niz gra z taniej serii nie uciagna!. No i nastepna kwestia – przeciez gdyby nie Polska i polacy, to producenci wszelkiej masci mod-chipow do konsol poszli by pewnie z torbami. Zapewne rowniez to tylko dzieki polakom taki PirateBay jest w stanie funkcjonowac, bo bez nas mieliby pewnie 5 odwiedzin dziennie. Tak sie sklada, ze piractwo to nie tylko domena naszego kraju, ale wszystkich krajow. Co wiecej – lepiej by bylo, zeby producenci nie walczyli z piractwem (czyli z wiatrakami), tylko walczyli o pozyskanie nowych klientow. Roznica niewielka – ale znaczaca. Bo jak zycie pokazuje – piraci tak czy siak z reguly dostaja to co chca, a nawet jak nie moga tego dostac, to maja to gdzies.

  2. Nie no, pewnie. I pewnie dlatego Wiedzminy, Cody czy inne Herolsy sprzedaja sie w nakladach powyzej 100k egzemplarzy?

    Rzeczywiście liczba jest szokująca. Najlepiej sprzedająca się gra w kraju osiąga wynik rzędu 100K. Myślę, że dystrybutorzy są wniebowzięci. Szkoda, że nie podałeś równie szokujących statystyk dotyczących rynku konsolowego 🙂

    No i nastepna kwestia – przeciez gdyby nie Polska i polacy, to producenci wszelkiej masci mod-chipow do konsol poszli by pewnie z torbami. Zapewne rowniez to tylko dzieki polakom taki PirateBay jest w stanie funkcjonowac, bo bez nas mieliby pewnie 5 odwiedzin dziennie.

    Tego nie napisałem i nie ma co ironizować. Rozumiem, że chcesz mi wmówić, że w Polsce piractwo nie jest rozwinięte i nie jesteśmy jednym z „cywilizowanych” krajów, w których kradnie się gry na olbrzymią skalę? Jeśli tak myślisz to mogę Ci tylko odpowiedzieć „Wake up Neo”.

    Bo jak zycie pokazuje – piraci tak czy siak z reguly dostaja to co chca, a nawet jak nie moga tego dostac, to maja to gdzies.

    I to oznacza, że nie należy z nimi walczyć?

  3. Rzeczywiście liczba jest szokująca. Najlepiej sprzedająca się gra w kraju osiąga wynik rzędu 100K. Myślę, że dystrybutorzy są wniebowzięci. Szkoda, że nie podałeś równie szokujących statystyk dotyczących rynku konsolowego 🙂

    Rynku konsolowego nie znam – bo mnie w wiekszosci nie ciekawi 🙂 Nie wiem tez czy dystrybutorzy sa wniebowzieci, czy nie – ale bynajmniej nie widze, zeby bankrutowali czy przerzucali sie na inne obszary biznesowe. Ba – na moje oko to nawet, przynajmniej niektorzy, sa w stanie sie rozwijac. Znaczy sie – da sie na tym u nas zarobic i wbrew pozorom zle nie jest.

    Tego nie napisałem i nie ma co ironizować. Rozumiem, że chcesz mi wmówić, że w Polsce piractwo nie jest rozwinięte i nie jesteśmy jednym z „cywilizowanych” krajów, w których kradnie się gry na olbrzymią skalę? Jeśli tak myślisz to mogę Ci tylko odpowiedzieć „Wake up Neo”.

    Alez oczywiscie ze jest rozwiniete w Polsce. Mniej lub wiecej – ale porownywalnie z tym, jak wyglada to w innych krajach. Natomiast twoj post odebralem po prostu jako cierpietnicze narzekanie jak to znowu u nas jest zle, a inni sa krysztalowo czysci i tam tego problemu nie ma – co moim (i pewnie nie tylko moim) zdaniem jest nieprawda.

    I to oznacza, że nie należy z nimi walczyć?

    No jak tak patrze na to co sie dzieje, to widze ze juz od lat walczy sie z piractwem wszelkimi mozliwymi sposobami. Utrudnia sie zycie legalnym uzytkownikom ile wlezie. I co? G. . o (przepraszam, ale tylko to mi sie cisnie w tym kontekscie na klawiature). Piractwa nie tylko nie zmniejszono, ale wyglada jak by rozpowszechnialo sie coraz bardziej. Tylko co z tego? Nawet jesli to piractwo sie zwieksza – ale jednoczesnie sprzedaz rosnie – to zle? To moze zamiast tracic mnostwo kasy na zabezpieczanie sie (ktore nic nie daje – vide dowolna strona torrentowo emulowa), to moze lepiej ta kase poswiecic na dopracowanie produktu i zachecenie nowych klientow do kupna?

  4. Pierdu pierdu, a tu trzeba się zastanowić nad growym archetypem gracza Polaka. Mnie się wydaje, że bardzo lubimy RPGi. Często gęsto sprzedają się chyba one u nas najlepiej?

  5. Do dyskusji panów wcześniej: http://crystaltips. typepad. com/wonderland/2005. . . ouse_.htmlA co do polskiego gracza – chyba najwięcej osób gra w FPSy i cRPGAlbo Crysis albo Wiedźmin. Albo Quake IV albo Gothic IIIEwentualnie FIFA/PES albo jakiś manager.

  6. Nie no, pewnie. I pewnie dlatego Wiedzminy, Cody czy inne Herolsy sprzedaja sie w nakladach powyzej 100k egzemplarzy?

    Które to herosy się sprzedały w 100k 😀 Piękny przykład po pół roku COD 4 doczłapał do marnych 100 tys a Wiedźmin to sorry, ale kupilo +100 tysiecy a X razy tyle pewnie ukradło 🙁

    Takie wyniki sprzedazy w kraju, w ktorym raptem 50% gospodarstw posiada komputer, a glownie wykorzystuje sie go do wysylania maili i czytania www to naprawde niezle rezultaty.

    Raptem 😉 w 38 milionowym kraju? Jakie jeszcze szczyty pokrętne trzeba osiągnąć aby tłumaczyć prosty fakt czyli ogromne piractwo? Kanadyjczyków jest o 5 milionów mniej a jakoś więcej gier kupują. I proszę mi nie pisać a bo Kanadole bogatsi są. Tanie gry w tym kraju też sprzedają się słabo. Z tymi komputerami to też trafiłeś jak kulą w płot.

  7. nie mozna nie zauwazyc takze ‚polskiej sily’ w mmo. oczysicie daleko nam do blisko i dalekowschodnich ‚braci’ ale jak na taki skromny rynek mocno zaznaczamy swoja obecnosc. . . ekhm, na swiecie 🙂

  8. ps: co do piractwa – nie uwazam azeby na te chwile bylo wieksze niz srednia swiatowa. nie ma co podawac argumentu 38 mln mieszkancow, bo gdyby isc w tym kierunku to trzebaby podawac faktyczna liczbe gospodarstw domowych z komputerem na ktorym odpalane sa gry wogole. nie sadze zeby – gdyby ktos zrobil takie badanie – liczby przemawialy za szalejacym piractwem w polsce (swoja droga ‚grupy’ ludzi ktorzy ‚uzdatniaja’ gry do grania bez ich zakupu jakos niespecjalnie sie wywodza z polski, rajt ?)

  9. Które to herosy się sprzedały w 100k 😀 Piękny przykład po pół roku COD 4 doczłapał do marnych 100 tys a Wiedźmin to sorry, ale kupilo +100 tysiecy a X razy tyle pewnie ukradło 🙁

    Wiesz, nie obchodzi mnie, ile osob „ukradlo”. Bardziej ciekawi mnie, ile by faktycznie kupilo, gdyby mialo faktyczny i realny wybor nie zagrac wcale lub zaplacic i grac. Moim skromnym zdaniem – niewiele, przynajmniej w obecnych warunkach. Watpie jednak, zebysmy kiedys zobaczyli realny i rzetelny sondaz w tym temacie – nikomu tak naprawde na takiej informacji udokumentowanej nie zalezy. Co wiecej – pamietam jak jeszcze z circa about 10 lat temu szczytem szczescia bylo sprzedanie nakladu Baldurs Gate w ilosci paru tysiecy sztuk! Gdzie praktycznie caly pierwszy naklad po sprzedaniu zwrocil ledwie koszta polonizacji! Jesli przez 10 lat sprzedaz topowych produktow (bo takim byl BG owczesnie) rosnie ci 10-krotnie – to z branza jest zle? Nie – moim zdaniem jest dobrze. Czy moglo by byc lepiej? Pewnie tak – ale jak na razie sadzac po efektach i wzroscie klientow – ja widze pozytywy, bo liczba ludzi placacych (czyli takich ktorzy chca i ich stac) rosnie.

    Raptem 😉 w 38 milionowym kraju? Jakie jeszcze szczyty pokrętne trzeba osiągnąć aby tłumaczyć prosty fakt czyli ogromne piractwo? Kanadyjczyków jest o 5 milionów mniej a jakoś więcej gier kupują. I proszę mi nie pisać a bo Kanadole bogatsi są. Tanie gry w tym kraju też sprzedają się słabo.

    No, jesli dla Ciebie zamoznosc spoleczenstwa nie przeklada sie na ilosc zakupionych towarow luksusowych (jakim ponoc sa gry), to nie wiem co sie przeklada. Dla mnie to jest oczywiste, ze wiecej zarabiajac moge sobie na wiecej pozwolic. Edit: z drugiej stron skoro chcesz inny wywod: a moze po prostu rozrywka elektroniczna jest za oceanem znacznie bardziej rozpowszechniona? W Japonii na ten przyklad stacje telewizyjne zaczynaja notowac powazne spadki ogladalnosci, bo okazuje sie, ze tak wiele ludzi obecnie woli tam gry niz telewizje. Moze w Kanadzie zaczyna narastac podobne zjawisko? A u nas – kompletnie nie, bo to wciaz tv jest _krolem rozrywki_ w przecietnym domu, a na graczy wciaz patrzy sie jak na dziwolagow. No i odnosnie slabej sprzedazy tanich gier – masz jakies dowody? Bo ja uwazam wrecz przeciwnie – ze sprzedaja sie bardzo dobrze.

    Z tymi komputerami to też trafiłeś jak kulą w płot.

    No? A masz jakas podstawe zeby tak twierdzic? Akurat w tym temacie zadalem sobie troche wysilku i wyszukalem cos na googlach, co np. twierdzi GUS o dostepnosci komputerow w naszych _gospodarstwach domowych_ ktorych jest duuzo mniej, niz naszych 38 mln obywateli. http://www.stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/PUBL_P. . . w_2007. pdfChcesz polemizowac z GUSem? Prosze o linki.

  10. Właśnie się dowiedziałem, że gra za stoo złotych to produkt luksusowy!

    Wiesz, nie obchodzi mnie, ile osob „ukradlo”. Bardziej ciekawi mnie, ile by faktycznie kupilo, gdyby mialo faktyczny i realny wybor nie zagrac wcale lub zaplacic i grac.

    Coooo? Ho ho ho co za wybór!!! gra nie bułka nikt nie umrze jak nie zagra.

    Co wiecej – pamietam jak jeszcze z circa about 10 lat temu szczytem szczescia bylo sprzedanie nakladu Baldurs Gate w ilosci paru tysiecy sztuk! Gdzie praktycznie caly pierwszy naklad po sprzedaniu zwrocil ledwie koszta polonizacji! Jesli przez 10 lat sprzedaz topowych produktow (bo takim byl BG owczesnie) rosnie ci 10-krotnie – to z branza jest zle? Nie – moim zdaniem jest dobrze.

    To, że piractwo jest mniejsze, nie znaczy że nie jest problemem. Poza tym ilość gospodartstw domowych 😉 wyposażonych w komputery sukcesywnie wzrosła przez tę dekadę.

    No, jesli dla Ciebie zamoznosc spoleczenstwa nie przeklada sie na ilosc zakupionych towarow luksusowych (jakim ponoc sa gry), to nie wiem co sie przeklada. Dla mnie to jest oczywiste, ze wiecej zarabiajac moge sobie na wiecej pozwolic.

    Gdyby nie fragment luksusowe ten fragment byłby nawet poważny. ByłbyPolemizować z GUSem nie będę, ale z osobą która nie potrafi czytać statystyk już owszem. 6. 8 miliona gospodarstw domowych (wiesz z ilu osób składa się statystyczne gospodarstwo domowe? że tak przykładasz to do tych 38 milionów JEDNOSTEK :D) posiadających komputer co zresztą biorąc pod uwagę metodykę badania jest z pewnością liczbą zaniżoną jest i tak wstydem dla ilości sprzedanej a raczej NIE sprzedanej ilości oprogramowania i nie mam tu na myśli tylko gier.

  11. co do tematu – czytałem kiedyś pewien felieton, gdzie jest sporo róznych statystyk, m. in. właśnie ulubione i najmniej lubiane przez Polaków gatunki gier. Najczęściej Polacy grają w:1. Strzelaniny FPP – 45,05 %2. Strzelaniny TPP – 39,01 %3. Sieciowe gry drużynowe – 38,46 %4. Sportowe – 24,72 %5. Wyścigi – 23,07 %A najrzadziej w:1. edukacyjne – 73,62 %2. taneczne – 72,53 %3. Muzyczne – 59,89 %4. Rytmiczne – 50,54 %5. Party games ( Buzz TV etc) – 48,35 %

  12. Ja natomiast zadam inne pytanie. Jesteś bankrutem, straciłeś stanowisko, ogólnie masz kompa jako takiego, na net Ci starczy. Który z was – zapalonych graczy, jest gotów z ręką na sercu powiedzieć, że nie mając środków zrezygnował by z gier. A jak je zdobyć? Torrent.

  13. powiec to osobom w tej sytuacji, a którym do gier służy PS 3, bo np. PC mają po prostu za słabe. Ale na rynku PC-towym wątpię, żeby prawdziwy gracz się nie złamał, jakby nie mógł zagrać w długo wyczekiwany tytuł. . . a żeby piracić na X0 trzeba jeszcze płytki kupić 😀

  14. A moim zdaniem takie szukanie na siłę „polskiego” gatunku nie ma sensu. I tak każdy z osobna gra w to, co lubi. Ciężko wrzucić część graczy do jednego, a część do drugiego worka. Statystyki? Owszem – statystycznie możemy sobie sprawdzić, co najbardziej się u nas sprzedaje. I tylko na podobnej zasadzie można określić te brytyjskie czy niemieckie gatunki gier. Bo takie walenie z góry, że Angilicy to football, a Niemcy ekonomiki jest moim zdaniem określeniem krzywdzącym i raczej na wyrost. Rozstrzygnąc sprawę moim zdaniem mogą, jak już wspomniałem, tylko suche statystyki. Bo uważam, że takie określenie narodowego gatunku gier jest dosyć płynne. Np na dzień dzisiejszy – praktycznie na całym świecie rządzą casuale : ).

  15. A ja powiem, że po części zgadzam się z Katmayem a po części z Llordusem. Tak, piractwo jest w Polsce ogromne. Jestem pewny, że w stosunku do liczby mieszkańców, czy chociażby „gospodarstw domowych mających na wyposażeniu komputer/konsolę” wskaźnik piractwa jest znacznie większy w naszym kraju niż na zachodzie. Co nie znaczy absolutnie, że na zachodzie piractwa nie ma! Ostatnio na Slashdot rozgorzała dyskusja na ten temat, co dobitnie udowadnia, że problem jest „ogólnoświatowy”. Tym niemniej, u nas jest naprawdę gorzej niż w Stanach, GB i tym podobnych. Jak jest na wschodzie? Ciężko powiedzieć. Przypuszczam, że jeszcze gorzej niż u nas, ale tu dochodzimy do pierwszego problemu:Nikt nigdy nie przeprowadził jakichkolwiek badań na temat piractwaRIAA i inne tego typu pijawki tylko na nim zarabiają i „walczą” z nim, ale nie przeprowadzają jakichkolwiek badań pozwalających ustalić faktyczną skalę problemu. To znaczy, że wszelkie dane dotyczące tego jaki jest stosunek grających na piracie do grających legalnie musimy brać z powietrza, własnych obserwacji lub wyliczeń developerów/wydawców bazujących przykładowo na stosunku piraci/legalni w „wielograjku”. Dlaczego badań nie ma? Bo nikomu nie zależy żeby je robić. Nikt absolutnie nie ma w tym interesu. Piractwo może być wykorzystywane przez developerów do wielu różnych celów – przykładowo do ukrywania faktycznej przyczyny kiepskiej sprzedaży gier takich jak Unreal Tournament 3 lub Crysis, zaś taka ESA, jak wspomniałem, istnieje tylko dzięki piractwu. Co nie znaczy, że piractwo nie jest naganne. Tym niemniej, ostatnio moje podejście do piractwa nieco się zmieniło. Nie, nie zacząłem nagle uważać, że nie ma w tym nic złego, po prostu miałem okazję w pewnym stopniu udać się na wycieczkę do umysłu pirata. A takowa jest mi potrzebna bo sam tego unikam jak ognia, choć nie tylko z powodów moralnych – po prostu granie legalnie jest przyjemniejsze i prostsze (w sensie takim, że nie trzeba blokować sobie łącza, denerwować się dlaczego nie seedują i szukać działających cracków bez gratisowych wirusów) nawet jeśli z finansowego punktu widzenia boli i łatwo nie jest. Ale na szczęście gier kupuję mało bo dość wybredny jestem – z roku na rok coraz bardziej. I w tym momencie przejdę sobie do wspomnianej wycieczki do pirackiego czerepu. Otóż pewien niezależny developer (twórca m. in. gry zatytułowanej Kudos) zapytał ostatnio ludzi dlaczego piratują jego gry. W odpowiedzi otrzymał wiele maili (wbrew temu, co można przypuszczać – w przytłaczającej większości bez wulgaryzmów i z dużą dawką względnie merytorycznych argumentów), choć większość z nich odnosiła się do całości przemysłu, a nie tylko do jego produkcji. Opublikował dostarczone mu argumenty na swojej stronie (czyli tutaj). Nie będę przytaczał tu całej dyskusji bo chcę tylko użyć tego do pokazania pewnej hipokryzji. Jednym z głównych argumentów była niska jakość dzisiejszych produkcji oraz fakt, iż stają się coraz krótsze. Innym – nadmierna obecność DRM’u, który, jak słusznie zauważył Llordus i kilku developerów w branży (m. in. Stardock), utrudnia życie głównie legalnym użytkownikom. Dla mnie osobiście już wystarczającą głupotą jest wpisywanie debilnych kodów aktywacyjnych przy instalacji i wkładanie płyty do napędu za każdym razem, kiedy chcę zagrać. Kiedy pomyślę sobie, że do tego coraz większej ilości gier imputuje się się jakieś poronione ograniczenia ilości instalacji dostaję drgawek z wściekłości. Szczególnie zdając sobie sprawę, że jakiś ruski cracker już napisał no-cd, keygena i złamał owe ograniczenie, żeby banda darmozjadów mogła ściągnąć grę z Internetu. Ufff, trochę się uniosłem, 3 głębokie wdechy. . . . Kolejnym powodem piractwa przytoczonym przez respondentów z krainy czaszki i piszczeli był brak dem lub fakt, że są niereprezentatywne, gdyż trwają kilkanaście minut i schluss. Oczywiście niezaprzeczalne jest, że jakieś 10 lat temu demo przeciętnej gry trwało tyle, co dzisiaj kampania średniej długości FPS’a. Biorąc to pod uwagę trudno się dziwić, że dema są coraz krótsze. Tym niemniej jest to trochę wymówka na siłę – ostatecznie fakt, jeśli demo trwa 10 minut to ciężko na jego podstawie stwierdzić, czy gra będzie warta kilkudziesięciu dolarów/funtów/euro/złotych. Choć jakieś wnioski da się wysnuć, ale o tym za chwilę. Zdaję sobie jednak sprawę z faktu, że nikt nie lubi kupować kota w worku dlatego jestem gotów patrzeć trochę przez palce na ludzi, ściągających gry, których wydawca zaoszczędził na demie – pod warunkiem oczywiście, że kiedy już stwierdzą, że gra jest warta pieniędzy, pójdą i ją kupią – co jak wiemy zdarza się niezwykle rzadko i to jest pierwszy element wspomnianej hipokryzji. Pozostałe „argumenty” piratów ją uzupełniają. Otóż, przepraszam bardzo, ale skoro ktoś jest zły na developerów, że gra jest słaba, krótka, płytka, drętwa, kiepawa, obwarowana DRM’em i na dodatek droga, to nie powinien do jasnej ciasnej ściągać jej z torrenta tylko po prostu w nią nie grać. Co to ma być? Happening jakiś? „W ramach protestu przeciw skracaniu i infantylizacji gier ukradnę Bioshocka” (tak, ten tytuł pojawia się trochę na zasadzie drażnienia się z jego fanami :P)? Dla mnie jest to najzwyczajniej głupie. Ja, kiedy widzę jak wyglądają dzisiaj gry, po prostu nie kupuję tego, co uważam za chałę i tyle. I nie gram w to, bo przecież w chałę grać nie będę. Szef Stardock powiedział kiedyś (i poniekąd udowodnił wynikami SoaSE), że usunięcie DRM, redukcja wymagań, sensowna cena i dobra jakość są lekarstwem na piractwo w pewnym stopniu, zaś tymi, którzy nadal, mimo wszystko piracą, nie należy się przejmować, gdyż nie zaliczają się oni do klientów – są raczej pijawkami z wypłaszczonym mózgiem (tego już nie powiedział, ale pewnie miał to na myśli ;)). I pod tym względem Llordus ma rację, nie należy z nimi walczyć bo znacznie więcej energii zmarnuje się na to i znacznie więcej krwi się legalnym graczom zepsuje niż gdyby po prostu skupić się bardziej na tworzeniu gier lepszych, dłuższych (nie, nie chodzi o 100+ godzin, ale 6 czy 8 to chyba lekkie przegięcie z kolei w drugą stronę) i niewymagających instalacji pół giga patchy zaraz po premierze. Z drugiej zaś strony, i tu ukłon w stronę Katmaya, z piractwem trzeba coś zrobić – nie w ramach nadziei, że ludzie nagle rzucą się do sklepów i ze 100 tysięcy (to JEST żałosny wynik) zrobi się milion sprzedanych sztuk (dobra, nadzieję można mieć, ale z wiarą to bym się nie rozpędzał), ale po prostu w ramach walki z głupotą i ignorancją. I po części brakiem szacunku. Jak walczyć? Na pewno nie DRM’em. Na pewno nie zakazami – wszyscy wiemy, że zakazany owoc. . . i tak dalej. Kary i straszenie nie zadziałają. Moim zdaniem ludziom trzeba w jakiś sposób wytłumaczyć, że to co kradną ma wartość, a tym, którzy to stworzyli należy się zapłata. Niestety często mam wrażenie, że ludzie nie uważają gier/muzyki/filmu za produkt – coś, co istnieje i ma wartość. Owszem, stojące na półce w Realu/Tesco pudełko z grą czy filmem jest produktem – materialnym przedmiotem, który ma wartość. Ale film czy gra jako takie? Przecież to nie istnieje. Zdaje mi się, że wielu podświadomie uważa, że kupując pudełko nie płaci za właściwy content a jedynie za pudełko, instrukcję, poradnik. Sama gra nie ma dla nich żadnej wartości bo nie jest rzeczą materialną. Ten sam człowiek, który na emule’u ma odpalone ściąganie pięciu gier, dziesięciu filmów i dwudziestu plików mp3 nigdy nie ukradnie samochodu. Dlaczego? Bo samochód ma fizyczną formę, której zabraknie właścicielowi, kiedy ów człowieczek zewrze kable i odjedzie. Z tego wynika też kolejny problem – taki pan Kowalski. . . albo nie, lepiej nazwijmy go Smithem, będzie międzynarodowo i nikt nie powie, że zwalam całą winę na Polskę i Polaków ;)Otóż pan Smith jest w stanie postawić się na miejscu pana Johnsona, właściciela samochodu, który ten pierwszy mógłby ukraść. Sam ma samochód, a nawet jeśli nie, to zna kogoś kto posiada samochód. Ba, nawet gdyby nie posiadał samochodu i nie znał nikogo, kto ma samochód, to posiadałby coś, co ma dla niego wartość – coś drogiego i posiadającego fizyczność, na co ciężko pracował i czego utrata poprzez kradzież by go zabolała. Ale ten sam pan Smith najczęściej nigdy nie posiadał własności intelektualnej, a sama ta koncepcja jest dla niego bardziej złożona i niezrozumiała, niż „jeden Bóg w trzech osobach”. I tu pojawia się problem. Nasz pan Smith nie rozumie ile wysiłku trzeba włożyć w stworzenie utworu muzycznego czy gry. Ba, nawet pomimo tego, że widział wiele „Making Of’ów” z różnych filmów to i tak nie jest w stanie pojąć co dzieje się, kiedy on ściągnie dzieło zamiast je kupić. A dzieje się prosta rzecz – jeśli wcześniej twórca nie wyszedł na swoje to traci, a nawet jeśli wyszedł – to nie zarabia. W efekcie czego istnieje możliwość (o ile oczywiście twórca nie jest tak zdeterminowany i śprytny jak Uwe Boll), że kolejnych filmów/gier/utworów nie będzie. Dlaczego? Bo nikt nie lubi harować za darmo. Rzecz w tym, że pan Smith musi być bardzo inteligentny (jak większość społeczności Valhalli na przykład ;)) żeby zrozumieć te wszystkie fakty nie będąc autorem jakiegoś oprogramowania lub innej własności intelektualnej. Gdyby był takim autorem i jednocześnie byłoby to jego jedyne zajęcie (nie jak przykładowo w większości projektów Open Source) i jedyne źródło utrzymania, to szybko skumałby sytuację i strasznie się wnerwiał, widząc, że ktoś na necie ciągnie jego dzieło (damn, ale to brzmi. . . ) aż kable płoną. Poczułby się nagle tak, jakby sąsiad śmigał pod blokiem jego furą. Ale pan Smith najczęściej nie jest w stanie sobie tego wyobrazić i uważa, że nawet 20 czy 50 złotych z Taniej Serii to za dużo, bo przecież płaci tylko za materialne części – pudełko, instrukcję i płytę. A jak ich nie chce to może sobie ściągnąć z netu i na jedno wyjdzie. Co należy zrobić? No cóż, ciężko by było zaciągnąć wszystkich panów Smithów do studia developerskiego, żeby tam popracowali przez kilka miesięcy, po czym wysłać ich do studia filmowego a następnie muzycznego. Co można zrobić zamiast tego? Uświadamiać w inny sposób. Postarać się, żeby pan Smith wiedział dlaczego pojęcie „własności intelektualnej” i płacenia za pomysły wcale nie jest takie głupie w dzisiejszych czasach. Żeby zdał sobie sprawę jak trudne jest stworzenie jakiegoś IP (czy to gry, filmu, muzyki czy systemu operacyjnego), i żeby zdał sobie sprawę z najważniejszego faktu:Gdyby wszyscy piracili to nie byłoby gier, filmów ani muzyki bo nawet największy pasjonat musi jeść. Jak to zrobić. . . ? Ekhem, i tu dochodzimy do bodaj najgłupszej puenty w historii. . . zabijcie, nie wiem 😛 Artykuły popularno-developerskie to z pewnością jedna możliwość, ale nie rozwiążą wszystkich problemów chociażby dlatego, że nie ukazują całości kwestii, a i nie koniecznie są w stanie trafić do tego, do kogo powinny. Reklamy i kampanie billboardowe. . . . No nie wiem. . . Może Wy coś wymyślicie 😉

  16. Prawda jest taka, że każdy gra w co innego ale pragnę zauważyć, że jeżeli w Polsce są trzy ekipy zdolnych młodzieniaszków, które wiele znaczą w świecie w np. CS to zaraz Polska nazywana jest światem fps’ów. Gdyby w latach 2003, 04 i 06 międzynarodowy turniej w fifę wygrał francuz to zaraz wszyscy francuscy gracze byliby okrzyknięci królami wirtualnej kopaniny. Podobnie rzecz ma się z Ukrainą i slakerami. Takie pozostałości po ZSRR, nie?. . . ale zaraz! Ukraińcy są świetni w robieniu FPS, przecież zrobili Stalkera i. . . Stalkera CN! No to teraz Ukraińcy są najzdolniejszym narodem w Europie. I tak to można ciągnąć nie mniej jednak na to co jaka nacja lubi składa się kilka czynników. Podam to na przykładzie GTA. 1. Skoro najlepsze modyfikacje do GTA SA robią rosyjskie ekipy, to oczywistym jest fakt, że dużo ruskich gra w GTA. 2. Cziter niei cziter, grając w SA-MP często na czacie widzimy cyrylicę, czyli dużo naszych sąsiadów popykuje w multi do GTA SA3. To Rosjanie rozpracowali kod gry GTA IV, to też musieli czuć jakieś zamiłowanie do tej serii. 4. Powstało wiele rosyjskich klanów, jest wśród nich dużo mocnych ekip, ale siłą rzeczy muszą być też te słabsze, czyli tak dużo ludzi zapaliło się na wspólną potyczkę w SAWniosek- GTA w Rosji cieszy się dużą popularnością, wśród graczy. I teraz pomyślmy sobie, że w tym samym czasie sprzedało się dużo egzemplarzy gier Just Cause i Saint Row. Czyli Rosjanie lubią gry akcji (chyba tak można przydzielić ten gatunek). A co do Polaków, przeciętny gracz słyszał o Painkillerze, Wiedźmnie, naszych klanach w CS i zawodnikach typu NEO z Pentagramu(?). Toteż w jego głowie układa się schemat: „Polacy lubią gry fps i to oni stworzyli Wiedźmina-dobre RPG”P. S. To moja opinia, niektóre fakty zmyśliłem, lub poprzekręcałem ale wszystko dla celów naukowych 😉

  17. To, że piractwo jest mniejsze, nie znaczy że nie jest problemem.

    Jest problemem? Zeby miec pewnosc, to musialbys znac odpowiedz na problem postawiony przeze mnie wczesniej – „Bardziej ciekawi mnie, ile by faktycznie kupilo, gdyby mialo faktyczny i realny wybor nie zagrac wcale lub zaplacic i grac”. Dopoki nie poznasz, to obracasz sie w strefie dywagacji i niczego wiecej. Obecnie jedyne co mozna powiedziec, to to, ze „piractwo byc moze jest problemem, ale moze tez tak naprawde byc bez wiekszego znaczenia”. Ja po prostu nie przyjmuje „na wiare” tego marketingowego belkotu, ktory nierzadko ma ukryc fakt slabej sprzedarzy jakiegos gniota, ktory probuje sie wykreowac na niewiadomo jaki hit.

    Poza tym ilość gospodartstw domowych 😉 wyposażonych w komputery sukcesywnie wzrosła przez tę dekadę.

    Bo ludzi zaczelo byc na to stac. Z jednej strony zlozylo sie na to obnizanie cen sprzetu, z drugiej wzrost dochodow przecietniej rodziny.

    Właśnie się dowiedziałem, że gra za stoo złotych to produkt luksusowy!

    My fault, sory 😛

    Coooo? Ho ho ho co za wybór!!! gra nie bułka nikt nie umrze jak nie zagra.

    Wiesz, tu wlasnie otwiera sie pole do nastepnych dywagacji. Otoz nie wiem czy wiesz, ale Niemcy obecnie zaczynaja miec dosc ciekawe problemy na tle spolecznym. Mianowicie – ubodzy niemcy. To nie sa goscie jak u nas, tulajacy sie po dworcach, chlejacy w bramach i zebrzacy gdzie sie da. To sa normalni ludzie, ktorzy albo obecnie sa na zasilku albo pracuja za najnizsze pieniadze i po prostu nie stac ich na to, by sobie i/lub dzieciom kupic odtwarzacz mp3, firmowe(!) ubranie czy wlasnie gry. Ale ta niemoznosc stawia ich dzieci poza nawiasem reszty spoleczenstwa – poprzez brak dostepu do tych, wydawalo by sie ze zbednych przedmiotow – dzieciaki ulegaja pewnemu ostracyzmowi, nie sa w stanie nawiazac relacji z rowiesnikami, bo po prostu gubia sie gdzies wspolne tematy. Problem moglby sie wydawac w naszych realiach smieszny i nierealny, ale jestem pewien, ze sa i juz u nas podobne grupy ludzi. I znow – moze brzmiec to jak usprawiedliwianie – ale nie chodzi mi o to by bronic zjawiska, tylko o zwrocenie uwagi, ze problem piractwa jest duzo bardziej zlozony, niz ogolnie sie mowi i chrzanienie, ze kazda 1 piracka kopia gry to strata dla producenta jest po prostu nieprawdziwe.

    zresztą biorąc pod uwagę metodykę badania jest z pewnością liczbą zaniżoną

    Ok, masz jakas podstawe do takiego stwierdzenia? Bo rownie dobrze mozna przyjac, ze liczba jest zawyzona.

    jest i tak wstydem dla ilości sprzedanej a raczej NIE sprzedanej ilości oprogramowania i nie mam tu na myśli tylko gier.

    Moze i wstydem. Ale mysle, ze ten odsetek bedzie sie zmieniac na korzysc tylko i wylacznie w jednym wypadku – wzrostu przecietnego wynagrodzenia.

  18. „Polacy lubią gry fps i to oni stworzyli Wiedźmina-dobre RPG”

    Sądzę, że przeciętny gracz myśli sobie tak „Wolska? A w którym stanie to leży? Wiedźmin? No tak Atari wydało. Bilans polskich gier w ostatnich 20 latach? Bardzo słaby na tle innych narodów jeśli już koniecznie chcemy taką kategorię robić.

  19. Jest problemem? Zeby miec pewnosc, to musialbys znac odpowiedz na problem postawiony przeze mnie wczesniej – „Bardziej ciekawi mnie, ile by faktycznie kupilo, gdyby mialo faktyczny i realny wybor nie zagrac wcale lub zaplacic i grac”

    Nie jest problemem w tym sensie, że twórcy na nim tracą bądź nie. To jest bardziej problem w sensie negatywnego zjawiska społecznego aniżeli w sensie komercyjnym, bo w tym drugim ciężko go rozpatrywać bez jakichkolwiek wymiernych danych. Rozumiesz o co mi chodzi?

    Ja po prostu nie przyjmuje „na wiare” tego marketingowego belkotu, ktory nierzadko ma ukryc fakt slabej sprzedarzy jakiegos gniota, ktory probuje sie wykreowac na niewiadomo jaki hit.

    Czytałeś to co napisałem, czy przerwałeś na pierwszym akapicie? Przecież ja o tym pisałem.

    • Nie jest problemem w tym sensie, że twórcy na nim tracą bądź nie. Jest problemem w sensie takim, jaki starałem się opisać – ludzkiej głupoty i ignorancji. Pirat, zarówno ten, który próbuje swoje piractwo usprawiedliwiać jak i ten, który nie próbuje, jest zawsze debilem, i TO jest problem. To jest bardziej problem w sensie negatywnego zjawiska społecznego aniżeli w sensie komercyjnym. Rozumiesz o co mi chodzi?Czytałeś to co napisałem, czy przerwałeś na pierwszym akapicie? Przecież ja o tym pisałem.

      Sorki, ale posta redagowalem dosc dlugo. Zaczalem jak ostatnim postem byl 15. A jak skonczylem – okazalo sie, ze jestem 18 a nie 16 😉 Stad twoj post przeczytalem dopiero po wrzucie mojego – bardzo mi przykro za zamieszanie ;)I calkowicie sie z Toba zgadzam – wiele rzeczy jak bys wyjal mi z glowy 😉

  20. Nie wiem czy ktoś może tego nie napisał, aktualnie nie mam czasu przeczytać całości. RIA i inne pierdoły to nieporozumienie. Gdyby walczyły z piractwem straciły by dochód. One po prostu na piractwie zarabiają. Coś jak hmm dawna instytucja szczurołapa, żeby zarobić, a nie pozbawić się pracy 🙂

  21. a dla mnie to mało kto tutaj pisze na temat. . . jasne, piractwo, fajnie, ale ile można? słyszałem tę dyskusję n+1 razy. A ja widzę temat o ulubionych gatunkach Polaków. Więc po co ten offtop?ja stawiam na FPSy sieciowe – w CSie czy ET mamy spore, i to wysoko notowane przedstawicielstwo. why so serious. . ?

  22. Ja kiedyś ocierałem się o wiele kopii – każdą co nowszą grę. Później mi to zbrzydło i wszedłem do kręgu oryginałów. I co się stało? Oczywiście wyszło na to, że kupowałem jakieś 2-3 gry rocznie i to tylko z tańszych serii!Taka jest prawda, jak Ci co piracą, mieliby kupować oryginały to by nie kupowali, więc nie można mówić o tym, że producent na nich traci. Wydaje mi się, że częściowo nawet zyskuje. W sensie wypromowania marki na przyszłość. Nawet jakiś gość z Microsoftu powiedział, że jeżeli ktoś ma piracić, to niech piraci ich produkty niż produkty konkurencji – http://nt. interia.pl/news/microsoft-jesli-pira. . . sze,883305Poglądy na piractwo z wiekiem się IMHO zmieniają. Dzieciaki nie mają powiedzmy 200 zł miesięcznie na nowe tytuły, z czasem staną się dorosłe. Będą mieć kasę, ale też i mniej czasu, więc powiedzmy 40zł miesięcznie będą mogli wydawać na gry. Warto jeszcze wspomnieć o przypadku Sins of a Solar Empire, gdzie zrezygnowano z zabezpieczeń. Po prostu dobre gry się sprzedają :PGry to jest dobro luksusowe, bo jak ktoś kiedyś powiedział:

    gra nie bułka nikt nie umrze jak nie zagra

    http://pl. wikipedia. org/wiki/Dobra_luksusowe6. 8 mln gospodarstw domowych. . . Pytanie: czy jak kupisz jakąś grę to pozwalasz bratu/siostrze/matce/żonie grać w swoją kopię? Kolejne pytanie: czy Twoja żona, mama, tata lub siostra jest zainteresowania graniem w cokolwiek?Jeżeli odpowiedziałeś 1. Tak, a tym bardziej jak do tego jeszcze 2. Nie to ta liczba ma wciąż ma znaczenie. Co do tematu to myślę, że lubimy gry, które dają pewne „zachowania społeczne”, czyli np. sieciowe gry (zwłaszcza FPS’y, dobre strategie) i RPG-i, o których można gadać godzinami.

  23. Polski gatunek gry? Co za pytanie! Odnieśmy to do kina – rozumiem, że Francuzi lubią wyłącznie romantyczne komedie, Niemcy – pornole, a Polacy – kino kopane? Niemożebne wręcz spłaszczenie problemu. Jeśli już jakiś wniosek można wysunąć, to raczej tylko majątkowy – w jakich scenach FPS jesteśmy najsilniejsi? W darmowe America’s Army i prawie darmowego CS 1. 6. . . w dodatku oba tytuły dają się odpalić na mocno przedwczorajszych komputerach (CS 1. 6 to chyba na palmtopie pójdzie).

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here