Kilka dobrych miesięcy przyszło czekać posiadaczom PCtów na kolejną odsłonę serii Resident Evil, która wcześniej z powodzeniem rozkręciła czytniki konsol. Nowy Resident kontynuuje dzieło poprzedniczki, która radykalnie zmieniła system rozgrywki, z powolnego survival horroru, przechodząc w dużo bardziej dynamiczną akcję, ukazaną znad ramienia bohatera. Wprowadzający te innowacje Resident 4 został jednak wydany kilka dobrych lat temu, na innej generacji sprzętu. Co przez ten czas udało się usprawnić ludziom z Capcomu?

Zaczyna się banalnie. W tajnym laboratorium stworzono dwa kombinezony do podróży w czasie. Jeden z nich kradnie naukowiec pracujący przy projekcie – doktor Krone. To co widzimy już na początku – wybuch placówki – jest równocześnie zakończeniem, do którego nie możemy dopuścić. Na szczęście w ostatniej chwili przywdziewamy drugi kombinezon i skaczemy. W czasie.

Mechaniczne niewiadomoco

Przy okazji grania w Timeshift znów zacząłem zastanawiać się czy strajk scenarzystów gier nie trwa przypadkiem od kilku lat, co zresztą producenci zdają się olewać i to ciepłym moczem. Obawiam się że tak właśnie jest, bo gra, choć miała ogromny potencjał by zamieszać nam w głowach sprawia wrażenie chaotycznej, a przez dłuższy czas w zasadzie nie wiemy o co chodzi. Wiadomo tylko, że trzeba zlikwidować Krone’a, który w przeszłości wytworzył alternatywną rzeczywistość i wprowadził totalitarne rządy. Potencjał fabuły zupełnie niewykorzystany, a całość sprowadzona do zabij Złego Doktora Zło.

Przyczasonudzacz

Bez specjalnego zapału biegniemy wiec przed siebie, po cholernie liniowych mapach i walimy do napotkanych wrogów. Szczęśliwie przeciwnicy głupi nie są, strzelają całkiem nieźle, organizują się w grupy i próbują zaskoczyć od flanki. Kombinezon bohatera nie jest zaś tak odporny i potężny jak kuzyn z Crysisa.

Czasem bawimy się czasem

Istnieje za to wielce przydatna możliwość manipulowania czasem, z czego korzystać trzeba niemal na każdym kroku. Opcji mamy trzy: spowolnienie – przy czym wszyscy wokół poruszają się naprawdę wooooolnoooo, zatrzymanie – wiadomo, oraz cofnięcie. Tego ostatniego nie można niestety użyć po śmierci, a szkoda. Kombinezon jest sam w sobie dość inteligentny i często słyszymy kobiecy głos podpowiadający, że oto za rogiem czai się zagrożenie (i radzę wierzyć że się czai) a skalna podłoga zawali się pod naszym ciężarem. Byłoby chyba ciekawiej gdyby w przypadku zgonu czas po prostu się cofał – a tak mamy quick load.

Jak już wspomniałem – wrogowie są całkiem upierdliwi. Ich siła ognia jest spora, poziom życia (a raczej osłony kombinezonu, która regeneruje się po chwili odpoczynku) spada dość szybko i bez używania specjalnej zdolności wiele nie zdziałamy.

Efekty użycia kombinezonu są całkiem niezłe. W przypadku zwolnienia obraz ładnie się rozmywa, a kule wyraźnie grzęzną w powietrzu. Kiedy biegamy między wrogami, ci starają się obracać w naszą stronę, a po przywróceniu normalnego biegu czasu krzyczą że nigdy nie widzieli kogoś tak szybkiego. Jeśli oczywiście przeżyją. Jeszcze ciekawiej jest w przypadku zatrzymania – wbiegamy np. do pomieszczenia, robimy stop, częstujemy wszystkich strzałem z shotguna i po zwolnieniu pauzy podziwiamy jak wszyscy jednocześnie zostają odrzuceni w tył. Fizyka jest całkiem niezła, wrogowie ładnie latają odrzuceni siłą strzału, tudzież spadają z wysokości.

Można też stanąć wrogom za plecami i usłyszeć komentarz, że zniknęliśmy. Nic nie stoi też na przeszkodzie by wytrącić wojakom z ręki broń. Manipulowanie czasem wykorzystuje się również w przypadku przeszkód terenowych. Po zatrzymaniu zegarów, można chodzić po wodzie, to samo z górskimi przesmykami, które się nie zwalają. Jeśli na naszej drodze zniszczone zostanie przejście wystarczy użyć czasocofania, a ono na naszych oczach się odbuduje. Niestety owe przeszkody są banalne, jest ich mało i generalnie żal, że twórcy nie poszli bardziej w stronę kombinowania niż ciągłego strzelania.

Samo zabijanie żołnierzy brzmi fajnie i takie jest, ale przez pierwsze dwie misje. Później zwyczajnie włączamy spowolnienie, biegniemy i walimy do kogo się da, nie jarając się już cudownymi możliwościami stroju. W końcu ileż można? A misji jest przecież ponad 20…

Powrót do przeszłości

Najczęściej po prostu strzelamy

Nie ma wątpliwości, że Timeshift jest grą jednego „ficzersa”. Poza manipulacją czasem, która w dodatku nie została w pełni wykorzystana, nie ma tu niczego ciekawego. Design map, świata jest zupełnie nijaki – znam kilka teoretycznie gorszych gier, które prezentowały się pod tym względem lepiej, a o większych produkcjach zwyczajnie wstyd wspominać. Zupełnie nie ta klasa. Indolencja projektantów przekłada się na ocenę grafiki.

Oprócz braku oryginalności miałem też dziwne wrażenie, że świat jest plastikowy. Być może elementy otoczenia zbyt mocno się świecą, a może takie były zamierzenia twórców – nie zmienia to faktu że otoczenie wygląda jakoś tak… neverhoodowo (i nie jest to zaleta). Zupełnie zawodzi również oprawa audio. Szczerze powiedziawszy, choć przed chwilą Timeshifta wyłączyłem, już nie pamiętam czy w tle leciała jakaś muzyka. Momentami prosi się o mocniejszy kawałek, bo strzelania jest sporo (przy okazji bronie zbyt wymyślne nie są, no i razi brak odrzutu – strzelając z karabinu możemy wywalić cały magazynek w jeden punkt).

Timeshit?

Z takim skutkiem

Słyszałem głosy, że Timeshift to jedna z najbardziej niedocenionych gier, że warto w nią zagrać, itp. itd. Owszem, krople deszczu zatrzymane w czasie wyglądają ładnie, sama zabawa z jego cofaniem też jest niezła, ale ci którzy wygłaszają tezy o wspaniałości tej produkcji grali pewnie w demo i nie próbowali ukończyć całości. Stawiam ulubione gacie, że większość pochlebnych opinii została wydana po kilkudziesięciu minutach i nikt nie wytrzyma do końca, a nawet do połowy… Ta produkcja jest zwyczajnie nudna i poza pomysłem na czasokontrolę nie oferuje niczego ciekawego, a wręcz przeciwnie. Szybko nuży, jest liniowa a przez większość czasu biegamy w zasadzie bez określonego celu.

Jeśli zastanawiacie się nad kupnem tej pozycji proponuję zagrać w demo. Tak z 10 razy. W końcu po zakupie nie będzie możliwości cofnięcia się i odzyskania pieniędzy. Nie dajcie się nabrać – to nie jest gra, którą mieć musicie, ani nawet taka którą wypadałoby mieć. Co najwyżej można.

Zaczęło się od Max Payne’a. Bullet time obok świetnej fabuły i mrocznego klimatu był jednym z elementów, dzięki któremu ta produkcja odniosła wielki sukces. Obecnie wprowadzony przez Maxa „ficzers” wykorzystywany jest w wielu tytułach, ale Timeshift poszedł nieco dalej. Zwolnienie jest tylko jedną z trzech możliwości, zresztą najmniej widowiskową – bohater gry może bowiem czas zatrzymać całkowicie albo go…. cofnąć.

Plusy

Minusy

[Głosów:0    Średnia:0/5]

12 KOMENTARZE

  1. Zgadza się. W najlepszym wypadku średniaczek. Kilka ciekawych pomysłów ze skafandrem, ale nie okazały się one koniem pociągowym dla gry. Nuda.

  2. A ja nie zgadzam się w dużej części recenzji. Co prawda grałem w Timeshifta już jakiś czas temu i raczej nie wszystko dokładnie pamiętam, ALE po pierwsze nie jest znowu taki długi, żeby narzekać na nudę (ja zdążyłem skończyć zanim się znudziłem), po drugie zarzuty co do grafiki jak dla mnie są bezpodstawne (efekty zatrzymania czasu są genialne) i po trzecie chyba najważniejsze – ten tytuł był dla mnie naprawdę grywalny, miło się grało po prostu. Niech będzię – o dźwięku zapomnieli całkowicie, fabuła kuleje, ale z drugiej strony pomysł z przerywnikami filmowymi był całkiem nieźle wykorzystany. Trudno nie zgodzić się również z zarzutem schematyczności, ale to tylko teoretycznie, bo w praktyce wszystko zależy od gracza – zabawy z czasem dają mnóstwo możliwości, a to że ktoś decyduje się na najprostsze rozwiązania to już jego sprawa. Jak dla mnie mocne 7 🙂

  3. Bardzo dobra gra z rewelacyjnym gameplayem, dobrą grafiką i pomysłem. Szkoda, że nie ma opcji odradzania artykułów oraz wystawiania własnej oceny (także recenzentowi). A teraz kilka smaczków:

    Zaczyna się banalnie. W tajnym laboratorium stworzono dwa kombinezony do podróży w czasie. Jeden z nich kradnie naukowiec pracujący przy projekcie – doktor Krone. To co widzimy już na początku – wybuch placówki – jest równocześnie zakończeniem, do którego nie możemy dopuścić. Na szczęście w ostatniej chwili przywdziewamy drugi kombinezon i skaczemy. W czasie.

    Rzeczywiście bardzo banalne, spotyka się to w niemal każdej grze. . .

    producenci zdają się olewać i to ciepłym moczem.

    Jaki sens ma promowanie kultury na portalu, jeśli recenzent używa bulwarowego stylu ?

    Byłoby chyba ciekawiej gdyby w przypadku zgonu czas po prostu się cofał – a tak mamy quick load.

    Szkoda tylko że nie miałoby to żadnego sensu, poza praktycznym. Po to właśnie postać umiera, aby mieć poczucie zagrożenia i możliwości porażki.

    Niestety owe przeszkody są banalne, jest ich mało i generalnie żal, że twórcy nie poszli bardziej w stronę kombinowania niż ciągłego strzelania.

    Od razu przypomniały mi się komentarze z Ucharted mówiące, że zagadki są zbyt proste. A może zagadki nigdy nie miały być trudne i może w tej grze postawiono na przyjemność, a nie wielogodzinne główkowanie ?

    . Momentami prosi się o mocniejszy kawałek, bo strzelania jest sporo (przy okazji bronie zbyt wymyślne nie są,

    Proponuję zagrać w Painkillera. Jedna wskazówka – nie każdy lubi sieczkę, a muzyka często ma pozostawać w tle.

    no i razi brak odrzutu – strzelając z karabinu możemy wywalić cały magazynek w jeden punkt).

    Powtórzę się, ale czy recenzent pomyślał, że w tej grze postawiono na przyjemność, a realizm zignorowano ? Nie każdy lubi recoil z counter strike’aJak dla mnie, recenzent grał, bo musiał. Pozdro.

  4. Ja mam tę grę ale niedałem rady przejść. Zabiła mnie nudą i schematycznością. Naprawdę próbowałem ale poprostu szkoda czasu i pieniędzy.

  5. Fizyka jest całkiem niezła, wrogowie ładnie latają odrzuceni siłą strzału,

    Trochę odbiegnę od tematu ale mam dość mówienia, że kiedy wróg po trafieniu przelatuje przez cały pokój to oznacza, że fizyka jest dobra. . . Otóż nie, to jest hollywoodzka fizyka. W rzeczywistości nic takiego nie ma prawa się zdarzyć choćby koleś dostał ze snajperki . 50 prosto w czerep. Sorry za offtop.

    Jaki sens ma promowanie kultury na portalu, jeśli recenzent używa bulwarowego stylu ?

    Niestety się zgadzam. . . Za taki tekst w komentarzu recenzent z pewnością dostałby minusa.

  6. #5 fizyka jest niezła bo jest efektowna, nie napisałem że jest realistyczna bo wiem że nie#3 masz racje – miałem gry dość już po 5 misji, a dyskusja z Twoimi argumentami traci sens w momencie gdy zacząłeś bronić muzyki 😛 ale skomentuje jeszcze obronę zagadek – skoro już dajemy możliwość manipulowania czasem, fajnie gdyby to zostało wykorzystane, a nie sprowadzone do lepszego bullet-time’u

  7. Ja chciałbym tylko dodać, że Max Payne nie był pierwszą grą z trybem bullet time, ale Conker’s Bad Fur Day na Nintendo 64. Niestety, nikt o tym nie pamięta 🙁

  8. Skończyłem Timeshift dwa razy. Imo bardzo dobry FPS. Świetne bronie, przeładowania, uczucie strzelania i klimat. Mogłaby by być tylko trochę trudniejsza. Czekam na drugą część.

  9. Hmm. . . na 147 screen’ów jest ich może 100. „Może” bo po, którymś tam już człowiek traci rachubę. Jeden obraz ma po 5-6 kopii. Z trudem przejrzałem całą galerię, po kolejnej serii tych samych obrazków jedynie nuda powstrzymywała mnie od zamknięcia strony.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here