Podziwiamy okolicę

Tylko dupa jest blada

Innym wartym wspomnienia elementem produkcji Gaijin Entertainment jest samo miejsce, w którym toczy się jej akcja. Ruiny, choć może nieszczególnie zróżnicowane, są duże i zaprojektowane z pomysłem (najwyraźniej jeszcze przed złożeniem głównej bohaterki z tysięcy polygonów). Swoim designem przywodzą na myśl te z cudownego Ico. Nie żeby było się czym szczycić, ale takiej pochwały twórcy XB zapewne już nie usłyszą. Zresztą, to i tak bez znaczenia – cały potencjał tej lokacji został zmarnowany nawet nie w stu, ale w dwustu procentach. Wiecie jak wygląda eksploracja? Każde jedno pomieszczenie to potworna ilość przeciwników. Atakują falami i trwa to tyle, że człowiek może się zanudzić na śmierć, zanim wszystkich odeśle tam, skąd przybyli. Nawet mimo tego, że oponenci są dosyć zróżnicowani, tak pod względem wyglądu, jak i swoich ofensywnych możliwości. Niestety, kiedy już nam się znudzi nawalanie ich ciągle tymi samymi atakami, nie możemy zrobić nic, by skrócić swoje męki. Przez bodaj żaden segment X-Blades nie da się przejść, bez wcześniejszego pokonania wszystkich żyjątek, które w nim spotkamy. Co do jednego. A oni cały czas atakują w grupach, latają jak poparzeni, strzelają jakimiś kolorowym niewiadomoczym, świecą, błyszczą. Innymi słowy, powstaje taki chaos, że chcąc nie chcąc można tylko naciskać LPM, uważając przy tym na stan zdrowia Ayumi.

Niestety, absolutnie dennych starć nie urozmaicają nawet zdarzające się raz na jakiś czas walki z bossami. I jak tak je teraz wspominam, to przychodzi mi na myśl taka teoria, że X-Blades to gra edukacyjna. Dla deweloperów. Idealnych instruktaż jak zrobić słabiutką, płytką i nudną grę akcji, ukoronowaną irytującymi starciami, które zamiast efektowności i dynamizmu oferują co najwyżej odrobinę frustracji. Uwaga, nadchodzi zagadka: czym różni się zwykła walka w XB, od takiej z bossem? Odpowiedź: właśnie bossem. Dalej mamy milion przeciwników, biegających w tę i z powrotem, tylko, że pomiędzy nimi jest jeden większy, który: a) rzadko kiedy się porusza; b) zabicie go zajmuje ze sto lat. Można bić i bić, strzelać czarami, wyprawiać cuda na kiju, ale „szefowie” w X-Blades żyją dalej nawet kiedy pasek energii zejdzie im do zera. I jeżeli o zwykłych potyczkach napisać, iż są nudne, to nawet ciężko mi znaleźć przymiotnik, mogący właściwie określać te „szalenie spektakularne” starcia.

Tapeta

Dochodzimy do tego momentu, w którym wypada mi trochę przystopować i przestać krytykować X-Blades. Oprawa graficzna może na kolana nie rzuca, ale jest zrobiona dość solidnie. Bardzo dobre są tekstury podłoża, efektowne oświetlenie, czy całkiem przyzwoite animacje. Ponadto, gra wręcz tryska całą paletą kolorów, co akurat w tym przypadku do wielkich zalet nie należy. Choć jestem zwolennikiem takiego rozwiązania, to akurat Gaijin Entertainment grubo z tym przesadziło. Patrząc na X-Blades, w którym bez przerwy coś błyska, świeci, wybucha albo płonie można dostać ataku epilepsji. Nie znaczy to oczywiście, że te efekty są brzydkie. Ale jest ich po prostu zbyt wiele i w pewnym momencie zaczynają irytować.

I dźwięk niezły, ale tego nie widać

Najmocniejszy punkt XB to zdecydowanie muzyka. Gdyby w tej grze w ogóle występowało coś takiego jak klimat, to teraz pewnie czytalibyście o tym, że melodie w niej zawarte świetnie go podkreślają. Oczywiście nie ma w tym tytule nawet śladowych ilości takiego wynalazku, natomiast ludzie odpowiedzialni za kawałki przygrywające w tle z pewnością zasługują na to, by pracować nad lepszymi produkcjami. Miłe dla ucha, zróżnicowane melodie to coś, co ratuje udźwiękowienie X-Blades, bowiem już reszta oprawy audio, ze szczególnym wskazaniem na mierny voice-acting, jest bardzo daleka od poziomu reprezentowanego przez soundtrack.

Akysz!

Producenci XB, bracia Judincew, powinni poważnie pomyśleć o zatrudnieniu w swoim studiu kogoś na tyle pomysłowego, by wprowadzał do ich gier jakieś urozmaicenia. Zrecenzowany wyżej slasher to słabizna, ze względu na śmiesznie prosty system walki, dający zero satysfakcji i przeokropną nudę, która nie tyle wkrada, co wręcz wdziera się do zabawy mniej-więcej w momencie, kiedy klikniemy „Nowa Gra”. Tutaj nie można nawet mówić o zmarnowanym potencjale, bo poza nieźle zaprojektowanymi lokacjami, w X-Blades nie miało go zupełnie nic. Zmarnować to się tutaj co najwyżej mógł odpowiedzialny za muzykę Michael Dees, nagrywając dobre kawałki do produkcji stojącej na tak niskim poziomie. Jaki więc jest z tego morał? Cóż, brutalny: goła dupa nawet w wysokiej rozdzielczości nie czyni słabej gry dobrą.

Wydawać by się mogło, że w gatunku slasherów nie ma zbyt wielkiego tłoku. Problem jednak w tym, że z takimi tytułami jak Ninja Gaiden, Devil May Cry, a wkrótce również nowy God of War ciężko jest konkurować. Mimo to, rosyjska ekipa Gaijin Entertainemnt postanowiła spróbować, atakując ze swoim X-Blades. Szkoda, że zamiast na grywalność, nasi sąsiedzi ze wschodu postawili na skąpo odziane pośladki głównej bohaterki.

Plusy

Minusy

[Głosów:0    Średnia:0/5]

8 KOMENTARZE

  1. Od poczatku czulem ze atutem tej gry beda cycki a nie grywalnosc 😛 Zdziwilem sie wielce jak przeczytalem, ze to rosjanie zrobili ta gre. Co jak co, ale kolorowy slaszer z polnaga babka w roli glownej to domena skosnookich. . . nie?

  2. Szkoda, miałem nadzieję na gierkę pokroju ‚Blade of Darkness’ (kto pamięta fenomenalną grę światła i cieni?!) w mocno podrasowanej wersji. . . cóż. . . pozostanie nadal czekać. . .

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here