Szwedzkie studio DiCE miało u mnie minusa za Battlefield: Bad Company. Mocno rozreklamowana gra nie okazała się tak genialna jak zapowiadające ją klipy. Premierze Mirror’s Edge nie towarzyszyła już tak wielka promocja. Szkoda, ponieważ tytuł ten zapowiadał się o wiele ciekawiej, niż kolejna strzelanka z czwórką amerykańskich wojaków w roli głównej. Przygody Faith wywołały jednak niezły zamęt wśród fanów elektronicznej rozrywki. Czy zachwycający się tą produkcją gracze powinni po nią sięgnąć? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć w tekście.

Zapowiadało się kontrowersyjnie. Spend the Night to gra w której gracze wcielają się w wirtualnego Casanovę (lub… Casanoviankę…?) i uprawiają cyberseks w wirtualnych pokojach, nie ukaże się na rynku. Firmie Republik Games nie udało się pozyskać funduszy na dalsze finansowanie projektu, w związku z czym 12 osób poszło na bruk a firma skupić się mogła na bardziej intratnych przedsięwzięciach. Tytuł cieszył się dużym zainteresowaniem internautów, ale „zainteresowanie nie przekłada się na fundusze, a tworzenie gier to droga zabawa”, jak powiedział szefuńcio firmy Robert Coshland.Cóż by tu rzec. Wbrew jawnej obleśności projektu i jego czysto oportunistycznej naturze, nie da się ukryć, że pomysł jest dość interesujący. Z kolegą szefem działu konsol chyżo doszliśmy do wniosku, że wystarczyło z StN zrobić RPG-a – wiecie, skórzane ciuchy jako zbroja, pejcze w postaci magicznych przedmiotów, specjalne umiejętności, które można rozwijać… Z pewnością taka gra niosłaby w sobie kilka nowatorskich elementów. Jest jednak nadzieja, że dramatyczna informacja prasowa, wystosowana przez firmę, skłoni jakiegoś filantropa (albo erotomana) na wyłożenie funduszy, które będzie można spożytkować na ukończenie gry. I kto wie, może autorzy zrobią z niej coś lepszego.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here