Wojenne szachy. Edycja poprawiona

Rozgrywka dalej przebiega według starej zasady: ostrzelaj-oflankuj-wykończ. Jak to wygląda w praktyce? Większość pojedynków przebiega według następującego schematu – jedną drużynę rozstawiamy w dobrym punkcie, która ma ostrzeliwać przeciwnika, a sami (czasem w towarzystwie drugiego zespołu) stopniowo okrążamy i eliminujemy wroga. Podczas gry w poprzednie części BiA ten powtarzający się mechanizm był na dłuższą metę bardzo nużący. W Hell’s Highway jest lepiej, a wszystko dzięki bardzo dobrym projektom poziomów. Mapy są bardziej zróżnicowane, przez co wrażenie, że rozgrywamy partię wojskowych szachów uległo nieznacznemu zatarciu. Częściowo jest to zasługa poprawnie działającego systemu hitboksów. Nareszcie można trafić wystającą za osłony część ciała przeciwnika. Koniec z niezniszczalnymi Niemcami, którym właściwie trzeba było wsadzić lufę w oko, aby mieć pewność, że strzał będzie celny. Podstawowy element każdego porządnego FPS-a w końcu znalazł się w Brothers in Arms. Wracając do ciągłego flankowania – nad każdą grupą przeciwników wisi specjalny wskaźnik, który pokazuje ich chęć walki. Celny ostrzał sprawia, że naziści spuszczają z tonu, a my możemy w miarę bezpiecznie wychylić się zza węgła. Taka przerwa nie trwa wiecznie, należy więc z rozwagą planować swoje posunięcia.

Ciężkie argumenty…

Nowa część BiA ma wszystko. Dopracowano nietypową i ciekawą mechanikę, a całość zaprezentowano w nowoczesnej i efektownej oprawie audiowizualnej. Nie napisałem dotychczas nic o dźwiękach, ale trzymają one wysoki poziom grafiki. Rozkazy wydawane przez naszego protegowanego są donośne, a Niemcy umierając, krzyczą przekonująco. Głosy podłożone zostały profesjonalnie, a dubbingujący aktorzy doskonale wcieli się w odgrywane postaci. Nawet muzyka jest bardzo dobra. Co prawda nie zapada w pamięć, ale jest świetnym uzupełnieniem wręcz kinowych scen. Nawiązując do tytuły tego tekstu – Hell’s Highway, można nazwać wirtualną wersją sławnej Kompanii. Głównie dzięki doskonale przygotowanym przerywnikom – filmiki są efektowne, dynamiczne, świetnie wyreżyserowane i zmontowane. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że grałem właściwie tylko dla nich, bo mimo całej tej wspaniałości, trzecia część BiA jest w zasadzie przeciętna.

Operacja się nie powiodła

Wojna jest okrutna…

Trochę przewrotnie dobrnąłem do punktu kulminacyjnego, czyli wytykania wad. Nie chodzi mi tutaj o błahostki, takie jak problemy z cieniami albo za cicho nagrane głosy jednej z postaci. Niestety, muszę przyznać, że Hell’s Highway popełniło najcięższy grzech, który znajduje się w dekalogu wojennych strzelanek. Ta gra nie wywołuje właściwie żadnych emocji! Po co te szczegółowe modele, twarze i mundury oraz doskonale poprowadzeni aktorzy, jeśli ani przez sekundę nie poczułem więzi z moimi wirtualnymi braćmi? Ich zmartwienia i rany (zewnętrzne oraz wewnętrzne), które są szczegółowo naświetlone w scenariuszu, naprawdę nie robiły na mnie większego wrażenia. Muszę przy tym zaznaczyć, że jest to prawdziwy precedens – do tej pory praktycznie każdy FPS, którego akcja rozgrywała się podczas II wojny światowej, potrafił chwycić mnie za serce. Po części jest to wina bardzo niskiego poziomu trudności. Podczas gry w BiA, trzeba się naprawdę namęczyć, żeby zginąć. Zabrakło również epickich widoków podczas rozgrywki, z których to zasłynęły inne uznane wojenne serie. Ostatecznie mogę z całą pewnością stwierdzić, że nowa produkcja Gearbox po prostu nie ma tego „czegoś” – magicznego pierwiastka grywalności.

Zza drzewka…

Hell’s Highwaya można kupić, aby zachwycić się jego doskonałym wykonaniem. Kampania singleplayera potrafi czasem przykuć do monitora, dodano także całkiem grywalny tryb wieloosobowy. Tak jak wspomniałem wcześniej, jest tu wszystko, czego można oczekiwać od gier tego typu. Mimo wszystko jestem święcie przekonany, że większość osób bardzo szybko zapomni o tym tytule. Nowy BiA jest bezpłciowy i osobiście uważam, że powinien być ostatnim epizodem nowożytnej historii drugo wojennych FPS-ów. Przynajmniej na jakiś czas.

* Pozwoliłem sobie chwilą ciszy uczcić pamięć i ostatecznie pominąć World at War – pozostaje nam wierzyć, że to ostatnie potknięcie programistów z Treyarch.

Zasady wojny nigdy się nie zmienią, a gry komputerowe są tego najlepszym przykładem. Każdy tytuł, którego akcja rozgrywa się na frontach drugiej wojny światowej, jest do siebie bardzo podobny. Ciągłe wygrywanie tych samych bitew po prostu zaczyna być nużące. Autorzy Call of Duty zdążyli to zauważyć i z sukcesem przenieśli się w czasie i miejscu. Honoru Aliantów od tej chwili będzie bronić Gearbox oraz ich nextgenowy Brothers in Arms!*

Plusy

Minusy

[Głosów:0    Średnia:0/5]

10 KOMENTARZE

  1. To nasze odczucia po grze są całowicie inne. Dla mnie ostatni BiA to najbardziej dojrzały FPS traktujacy o IIWS w jakikiedykolwiek grałem, a grałem niemal we wszystko. Gry serii MOH czy COD wydaja sie frywolnymi, pompatycznymi arkadowymi kampaniami Johna Rambo przy tym czym jest BiA. Świetnie poprowadzona i opowiedziana historia 101 dywizji powietrzno desantowej podczs operacji „MG”. Każda miejsówka; podwórko, pole czy uliczka w miasteczku oddaje niesamowity klimat walk na prowincji. Kilkuminitowe akcje z ostrzeliwaniem się i wymianą ognia dają mi to czego nie doświadczam prawie nigdy podczas innych gier tego typu. Fabuła i opowieść świetna, wzruczająca końcówka naprawdę potrafi wycisnąć łezkę. Akcja w szpitalu-genialna. Gra nawiązuje do dwóch poprzednich cześci i to dość mocno. Zawsze gram na najwyższym poziomie trudności i nieuważam, aby ta gra był zbyt łatwa. Po przejściu odblokowuje się kolejny tryb, w którgo jeszcze nie grałem, ale zdaje się, że nie ma celownika przy wychylaniu się zza węgła, więc rozgrywka staje się naorawde wymagająca. Świetna i dojrzała gra. Nie przekolorwana i mniej „hollywódzka” od COD czy MOH, ale jakże sugestywnie oddająca klimat. Dla mnie perełka i czekam na kontynuacje.

  2. Noo, takie podsumowanie i ocena gry z pewnością wywoła burzę protestów. Zaczynając czytać recenzję nie mogłem nie zerknąć szybko w bok na ocenę i przyjąłem, że gra będzie co najwyżej „dobra”. Ale pokonując kolejne akapity, w których autor wychwala grę pod niebiosa, coraz bardziej dziwiłem się i raz po raz zerkałem w bok, czy na pewno jest tam 7 a nie 9. Gdy doczytałem do końca, ogarneło mnie uczucie. . . niesprawiedliwości. Tak, tak to chyba trzeba nazwać. Wrażeniem, że ocena jest niezwykle subiektywna i niesprawiedliwa, skoro gra posiada tyle zalet a jej wadą jest niska trudność i przez to brak klimatu. Może „lekarstwem” na lepszy klimat jest faktycznie granie na wyższym poziomie trudności, jak to sugeruje mcg? A może autor recenzji nie był po prostu w nastroju? Cóż, chyba będę musiał zagrać sam, by to ocenić, bo na razie nie jestem w stanie uwierzyć w taką ocenę przy tylu zaletach gry. :]

  3. Nie mogę sobie wyobrazić żeby najnowsza odsłona BiA nie miała klimatu. Grając w poprzednie 2 części to klimat i emocje jakie ta gra we mnie stwarzała były największym atutem tej serii. W BiA lokacje są odwzorowane na realistycznych miejscach i większość postaci to autentyczni bohaterowie. Według mnie jest to najlepsza seria opowiadająca o losach amerykańskich żołnierzy z czasów II WŚ.

  4. Myślę Panowie, że zbyt chętnie rozdawalibyście 9-tki. Kiedyś grą dobra i godna uwagi dostawała 6, teraz oceny wachają się od 8 do 10, co jest moim zdaniem bezsensu. BiA nie zasłużyło na nic więcej, bo de facto jest za mało miodne.

  5. Nie napisałem dotychczas nic o dźwiękach, ale trzymają one wysoki poziom grafiki.

    ; )Chyba powinieneś napisać coś w stylu: „Nie napisałem jeszcze niczego o dźwiękach, ale podobnie jak oprawa graficzna, utrzymane zostały na wysokim poziomie”. W ogóle to ja bym wyciął to zdanie, bo nawet w takiej „wersji” brzmi ono „od czapy”. . . skoro wcześniej nie pisałeś o dźwiękach, to najlepiej byłoby po prostu zacząć o nich pisać, a nie robić „wstępy” ; ) Pozdrawiam, K.

  6. „Podczas gry w BiA, trzeba się naprawdę namęczyć, żeby zginąć. ” – chyba na mega easy. Ja z tym nie miałem problemów padałem jak mucha 😉 Polecam wyższe poziomy trudności co to za frajda przejść na najłatwiejszym – wtedy faktycznie gra może nudzić.

  7. Grałem na poziomie normalnym, a później próbowałem tego wyższego. Owszem, można zarobić kulę, ale w praktyce mechanika gry jest taka, że można do usranej śmierci ostrzeliwać się zza osłon. Odrobina cierpliwości i bez względu na ilość wrogów można wyjść z opresji bez szwanku. Nie trzeba grać na mega easy 😛

  8. Jak dla mnie należy się 9 i wcale nie należę do tych rozdających wysokie oceny. Ostatni CoD to dla mnie maksymalnie 5 i to głównie dzięki MP ściągniętym z Modern Warfare. W sumie to pierwsza gra od paru dobrych miesięcy, której bym dał tak wysoką notę. Wydźwięk recenzji jest taki, że autor po prostu nie był w humorze chyba tego dnia akurat 😛 Grać na innym poziomie trudności rozwiązuje jeden problem, a brak tego „czegoś”? Dla mnie absolutnie ma to „coś” :)tak btw. link do bloga z własną recenzją pewnie byłby niemile widziany? 🙂

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here