Kiepsko wypadają również dźwięki towarzyszące jeździe samochodami. Generalnie jednak udźwiękowienie Far Cry 2 stoi na wysokim poziomie i nie psują go dwa opisane przed chwilą drobiazgi.

Najgorsza fabuła

Mapy są olbrzymie

Wiem, że recenzowana gra to strzelanka. Pomimo tego, że fabuła nie jest w niej najważniejsza, muszę na nią zwrócić uwagę. To, co dzieje się w nowej produkcji Ubisoftu w żaden sposób nie potrafiło mnie zainteresować. W zasadzie w głowie miałem tylko to, że poluje na znanego handlarza bronią – Szakala. Dwie zwalczające się strony konfliktu, dla których możemy pracować, przez cały czas spędzony przed monitorem pozostały bezpłciowe. Nie zależało mi na tym, by dowiedzieć się kim są i o co walczą. Podobnie było z innymi najemnikami, których spotkałem na Czarnym Lądzie. Niby zlecają jakieś misje, ale ani na chwilę nie poczułem się z nimi związany. W ich przypadku także nie zależało mi na tym, by dowiedzieć się dlaczego znaleźli się w wirtualnym świecie. Podobnie było z partyzantami mającymi pomóc cywilom uciec z ogarniętego wojną kraju. Sytuacji nie ratuje nawet zaskakujące zakończenie gry.

Najgorsze misje

Kto? Co?

To, co opisałem w poprzednim akapicie jest w największej mierze zasługą tragicznie słabych misji. Weźmy pierwszy przykład z brzegu. Handlarz bronią udostępni nam nowy sprzęt jeśli mu pomożemy. Jego misje zawsze polegają na przechwyceniu i zniszczeniu transportów z giwerami. Konwoje zawsze jeżdżą w kółko, czekając aż je odstrzelimy. Nie ścigamy się z czasem, wróg nie może nam uciec. Będzie kręcił się po jednej mapie aż go zniszczymy albo umrzemy z nudów. Na dodatek w ciągle tych samych misjach, za każdym razem niszczymy dwa samochody terenowe obstawy. Następnie strzelamy do…pustej ciężarówki (ciekawe gdzie te pukawki?). Nie musimy jej nawet wysadzić w powietrze. Wystarczy do niej chwilę postrzelać z cięższej broni. Mizernie prezentują się zadania przechwycone w okolicach nadajników GSM. Te sprowadzają się tylko i wyłącznie do zabicia wyznaczonej przez komputer osoby (co niestety czasami jest bardzo trudne, ale o tym za chwilę). Znowu potworna nuda.

Myślisz, że lepiej jest z najważniejszymi zadaniami? Tylko trochę. Wszystkie misje sprowadzają się do wysadzenia czegoś w powietrze, zabicia kogoś albo uwolnienia jeńca. Na dodatek zadania powtarzają się. Jeśli zrobiliśmy coś dla jednej strony konfliktu, to na pewno to samo zrobimy dla drugiej. Praktycznie pewne jest też to, że po odebraniu zadania zadzwoni do nas któryś z najemników, proponując wykonanie jeden czy dwóch misji pomocniczych. Ułatwią one ukończenie głównej misji, ale zawsze zmuszą nas do ratowania kompana. Nuda przez duże „N”. Nic nie wnosi do zabawy teoretycznie ciekawe zarażenie się malarią przez naszego protagonistę. Ta „atrakcja” sprawia, że co jakiś czas po prostu musimy wykonywać nudne (to nic nowego) misje, w których przewozimy lewe papiery z punktu A do punktu B. Szkoda, że po stworzeniu tak obłędnego świata autorzy Far Cry 2 nie wiedzieli co z nim zrobić. Sztuczne wydłużania misji (nawet ostatniej) też recenzowanej grze nie służy. Cieszy natomiast to, że praktycznie wszędzie można się dostać z różnych stron. Ukształtowanie terenu umożliwia przechodzenie misji na wiele różnych sposobów. Znalazłem więc choć jeden plus w gąszczu minusów.

Najsłabsza grywalność

Zebra hunter

Największym błędem twórców Far Cry 2 było jednak pozbawienie gry miodności. To, co było w niej najważniejsze prezentuje się po prostu fatalnie i sprawia, że z zabawy tym tytułem nie czerpiemy praktycznie żadnej przyjemności. Mało tego. On w zasadzie bardziej irytuje niż cieszy. Dzieje się tak z kilku powodów. Żołnierze wroga dzielą się na superwojaków i superkretynów. Ci pierwsi już po pierwszym oddanym strzale namierzą nas niczym doskonale zaprogramowane cyborgi. Krycie się nic nie da. Nawet kiedy naokoło nas wznosi się ściana zieleni taka, że nie widać nic na wyciągnięcie ręki, większość wrogów wypatrzy nas w i zamorduje zanim zrozumiemy co się stało. Jeśli jednak nie spotkamy na swej drodze terminatorów, to natkniemy się na kompletnych bałwanów. Ci mogą stać zanurzeni do pasa w wodzie za bardzo przejęci komarami, by nas zauważyć. Inni nie reagują nawet kiedy nagle znajdziemy się na zupełnie otwartym ternie pięć metrów od nich. Czekają już tylko na egzekucję. Krótko mówiąc SI w tej produkcji bardzo mocno kuleje i jest to jeden z błędów, które widziałem na pokazie prasowym jakieś pół roku temu. Ciekawe czemu przez te kilka miesięcy nic nie dało się z tym zrobić?

[Głosów:0    Średnia:0/5]

21 KOMENTARZE

  1. Przeczytałem tą rezenzję i mimo ostatniego akapitu zupełnie nie rozumiem czemu ta gra dostała aż 8. 0. Jeśli jedyne co w niej dobre to grafika i dźwięk, a grywalność autor opisuje tak :”Największym błędem twórców Far Cry 2 było jednak pozbawienie gry miodności. To, co było w niej najważniejsze prezentuje się po prostu fatalnie i sprawia, że z zabawy tym tytułem nie czerpiemy praktycznie żadnej przyjemności. „To ta gra wygląda na przeciętne 6. 0, a nie przeciętne 8. 0. Moim skromnym zdaniem gra która oprócz oprawy audiowizualnej jest słaba nie zasługuje na tak wysoką notę. pozdrawiam

  2. Zgadzam się z michrzem, naprawdę po spojrzeniu na ocenę a potem wczytaniu się w recenzję towarzyszło mi uczucie niedowierzania. Pomiędzy tymi dwiema rzeczami widać taki rozziew, że aż trudno go nie zauważyć. Proszę mi wierzyć, nie tworzę sobie kolejnej teorii spiskowej, ale tutaj. . . Idąc tokiem rozumowania autora, bardziej na taką ósemkę zasługuje Crysis, który miał oprawę graficzną i był ciekawszy oraz miał lepsze SI. FC 2 Również dałbym maksymalnie 6/10, odgrzewany kotlet w chrupiącej panierce. Od tego można dostać co najwyżej zgagi, tak więc po paru dniach gra została usunięta.

  3. może dla autor sama grafika i muza zrobiła takie warzenie ze dal a nie skoncentrował sie na samej grze i ocena ma wpływ tylko wizualny

  4. Znowu ta dyskusja o ocenach? Uwielbiam to. Postaram się jednak wytłumaczyć. Zakładam, że piątkę (połowa skali) dostaje absolutny średniaczek, który nie jest ani specjalnie zły ani specjalnie dobry. Far Cry dostaje ode mnie punkt, ba nawet półtora punkta za fenomenalną oprawę (rozumiem, że dla was grafika się nie liczy i nie ma wpływu na ocenę – dla mnie akurat ma – może powinniście panowie wyciągnąć z szafy C64 albo poczciwego Spectruma?). Mamy już 6,5. Kolejny punkt, może niecały dodaje za udźwiękowienie. Mamy coś w okolicach powiedzmy 7,3 – 7,4. Dziesiętne części punkta dodaje za ciekawe i duże mapy, konkretną ilość broni z której możemy korzystać i całkiem przyjemne, choć nie do końca udane (a raczej nie takie jak obiecywali autorzy w materiałach prasowych) bajery typu ogień. Mamy ósemkę. Zadowoleni? Nie, na pewno nie.

    • Mamy ósemkę.

      Naprawdę potrzebny jest jakiś system kwantyfikacji cech gry, żeby określić czy jest ona dobra, czy nie (bo o to chyba chodzi w ocenie końcowej)? Gramy, jest dobra, dajemy wysoką notę – tyle. Analogicznie, jeśli wychodzimy z kina, od razu wiemy, czy film nam się podobał, czy nie – nie musimy oceniać każdej sceny z osobna i sumować punktów. Świetne efekty specjalne nie zrobiły z Quantum of Solace filmu, który by się przyjemnie oglądało. Oceniamy gry i filmy jako całość, która może być większa lub mniejsza niż suma poszczególnych części. Dlatego niektóre, nie rzadko w założeniach bardzo proste gry, mają ten czar, mimo iż na pudełku nie ma ani jednego krzykliwego „ficzursa” (np. Half-Life, World of Goo), a inne, często przed premierą opiewane pod niebiosa tytuły, których developerzy nagrywają dziesiątki filmików, wymieniając ich niesamowite cechy i wodotryski, padają na pysk (np. Spore, Age of Conan, Far Cry 2, Alone in the Dark). I nie mówię, że oprawa nie powinna mieć wpływu na ocenę końcową. Ale jest ona tylko pewnym dopełnieniem. Jeśli ładna gra jest słaba, nie będziemy w nią grali. Co z tego, że ogień, co z tego, że grafika, skoro trzeba się zmuszać, żeby odpalić grę. Z tego, co mówisz, to gra o przeciętnej miodności może potencjalnie dostać od Ciebie 10/10. . . Ocena ma być jakimś tam wyznacznikiem, czy gra warta jest kupna, czy nie. A jak ufać takiej ocenie, kiedy FC2 dostał 8/10 po takiej recenzji?

  5. Po przeżyciu afrykańskiej przygody, moje odczucia są praktycznie identyczne, co Katmay’a. Na początku była ekstaza. Łaziłem sobie w spalonej słońcem trawie po kolana, podziwiałem piękne zachody, wsłuchiwałem się w genialne wręcz udźwiękowienie, podziwiałem miejscową faunę przez optykę karabinu wyborowego itd. Niestety po kilku godzinach gry dotarło do mnie, iż ktoś mnie tutaj skutecznie robi w wała. W praktyce w FC2 są dwie rzeczy, które według mnie całkowicie rujnują całą rozgrywkę. Pierwsza sprawa to wspomniane przez katmay’a odradzanie się przeciwników. Kiedy tylko odejdziemy od posterunku choćby o 10 cm za daleko, nagle cudownym zrządzeniem losu posterunek owy znów roi się od żołnierzy. (Podejrzewam, że zrzucają ich tam z talerzy latających). Powiedzcie mi proszę, bo nie rozumiem. Po jakiego diabła implementować w grę mechanikę dzień-noc, skoro nie wykorzystuje się jej do tak podstawowych spraw jak respawn obsady posterunku po kilku godzinach? Przecież technicznie do wykonania to proste jak deptanie kapusty. Druga sprawą, niezmiernie, ale to niezmiernie wkurzającą, jest fakt, że gdziekolwiek mamy misje np. sprzątnięcia jakiegoś jegomościa w szczerym polu, albo zatrzymania ciężarówki z transportem broni, albo odbicia chatki (safehouse), to praktycznie zawsze, z innego wymiaru, tuż za plecami, bezszelestnie pojawia się jeep z naparzającą nam prosto w plecy z wielgachnego ckm’u obsługą. Pomijam tu fakt że wcześniej wspomnianego jeep’a słychać z półtora kilometra, gdy jedzie drogą. Tutaj jednak chyba, założono mu specjalnie na tę okazję superchiper tłumiki, pochodzące z wcześniej wspomnianych talerzy latających. Po prostu *puk* i pojawia się nagle tuz za plecami. Głupota aż boli. Sytuacja ta powtarzała się tyle razy, że po jakimś czasie grania, wyrobiłem sobie odruch idiotycznego gapienia się za plecy, pomimo że znajdowało się za nimi 150km pustej sawanny. Generalnie przygodę z FC2 zakończyłem po jakichś 10h gry. To naprawdę ciekawe, jak dwa, głupie, nieprzemyślane szczegóły, mogą spieprzyć tyle pracy włożonej w zaprojektowanie gry. ps. Właśnie przypomniałem sobie, jak przed wydaniem gry, przez pół roku autorzy chwalili się, że możemy odstrzeliwywać patyczki z drzew. Na tle takich byków jak wspomniane powyżej, fakt ten wydaje się szczególnie ironiczny.

  6. jedynkę far cry, szczególnie w wydaniu na x1 uważam za super giere jednak druga część to dla mnie bardzo słaba gra i z poprzednikami wspólny ma tylko tytuł. Podszedłem do 2 części z entuzjazmem lecz z każą minutą gry coraz bardziej mnie nużyło, szedłem w zaparte przez bite 3 godziny usiłując dać grze szanse ale i to nie pomogło, zwyczajnie gra nie w moim guście. Za duże przestoje przed akcją, za mało kombinowania, nawet grafika dla mnie słaba. Oceniam tą grę na 5/10. Odinstalowałem ją zaraz po tych 3 godzinach po czym grę oddałem koledze.

  7. Z tego, co mówisz, to gra o przeciętnej miodności może potencjalnie dostać od Ciebie 10/10

    10/10 na pewno nie bo pewnie takiej gry nigdy nikt nie stworzy, ale już 9/10 tak. A dlaczego? Ano dlatego, że idąc Twoim tokiem rozumowania taki Puzzle Quest zasługuje na jakieś 3/10. Waży 70MB, muzyczka przypomina rzeczy tworzone w trackerach a grafika, no cóż. . . wystarczy spojrzeć na screeny. Mimo to wystawiłem mu wysoką ocenę. Uważam, że można grze dać wysoką notę zaznaczając, że grywalność w niej kuleje tak samo jak można grze dać wysoką notę pomimo tego, że grafika to w niej dwa piksele, muzyki nie ma, ale gra się świetnie.

    Ocena ma być jakimś tam wyznacznikiem, czy gra warta jest kupna, czy nie.

    Najlepszym wyznacznikiem tego czy gra jest warta kupienia jest tekst-recenzja, zaufanie do recenzenta i Twoje własne zdanie. Ty natomiast przedstawiasz to tak, że liczy się tylko ocena. Po co więc klepać te 13tysięcy znaków. Mogłem napisać „Gra jest ładna. Muzyka jest fajna. Gra się średnio. Ocena XYZ”. Pewnie to by Ci wystarczyło.

  8. Grałem w FarCry2 przez bity miesiąc, aż ją skończyłem na poziomie Infamous. Wiele tej grze można zarzucić. Boli ewidentnie zmarnowany potencjał świata, genialnej grafiki, całej oprawy. To trzeba umieć, żeby nie potrafić wykorzystać takiego potencjału artystycznego jaki zawarty jest w grze. Ubisoft powoli zaczyna nas do tego przyzwyczajać. Assassins Creed, Far Cry2 czy Prince Of Persia. Durne schematy i brak pomysłu sugerują, że za tymi grami siedzą ludzie, którzy nie mają w zasadzie pojęcia o rozgrywce. Cóż. Mówi się trudno i pozostaje grać w to co jest. Mnie pomimo ewidentnych braków Far Cry2 naprawdę wciągnął. Pozwolił poczuć klimat. Wspaniały sugestywnie podany kawał Afryki. Do tego stopnia mi się spodobał, że postanowiłem dokupić nawet Fortune Pack. Jak wspomniałem pomimo tego, że gra ma wiele braków, dla mnie jest grą dobrą. Nie zgodzę, się, że gra jest niegrywalna, Jest bardzo grywalna lecz schematyczna. Ta schematyczność wielu po prostu znudzi i odrzuci. Ja FC2 przełknąłem dawkując sobie sesje z grą. Dałbym jej 8. 5, ale jednocześnie kilka batów na garb twórców. Paradoks. Cóż pomimo wad gra dała mi bardzo wiele radochy i wczówy. Szkoda, że Ubi tak zaniedbuje reżyserię fabuły w grach, bo pod względem A/V gry wymiatają.

  9. Tym co mnie urzekło w tej grze, pewnie jak wielu innych, jest grafika i udźwiękowienie. To mocne strony tego produktu. Innym mocnym akcentem jest mapa lub raczej mapy i duża liczba dostępnej broni. Ale czy te elementy wystarczają by gra była tą „naj. . . ” – według mej skromnej opinii to cechy charakterystyczne normalnej, żeby nie powiedzieć przeciętnej, produkcji. Takie czasy. . . Ale póki co gram. . . jeszcze gram. . . ;)ps. ale cichobieżne jeepy i snajperzy o wzroku terminatora mnie baaaardzo wkurzają. . .

  10. To nie jest gra, to jest demo technologiczne. W 100% zgadzam się z recenzentem, że przed grafiką wypada uklęknąć, ale gameplay nie istnieje. Już nawet nie chodzi o nudne misje, bo zanim któraś się powtórzy, po drodze po raz fafnasty będziemy przebijać się z karabinem w ręku przez identyczny checkpoint. . . i żeby choć dało się go wyczyścić raz na 24 godziny! Wprawdzie nie zgodzę się, że przeciwnicy są tacy „uber” (porównajcie sobie „one shot, one kill” Armed Assault w singla!), ale za to zawsze jest ich chmara. Odpuściłem po kilku godzinach, przechodząc może 10%. Pewnym rozwiązaniem byłby coop dla dwóch graczy – wtedy może te checkpointy nie byłyby aż tak dobijające. Cóż. . wiemy jak gra może wyglądać, teraz po proszę o grę na tym silniku, w którą będę mógł pograć 😀

  11. Mi w Far cry 2 przeszkadzał tylko dziwne działanie save-a. Każdy quick save tworzy nowy zapis, co skutecznie uniemożliwia znalezienie jakiegoś starszego zapisu.

  12. Hmm. . nie chce polemizować ale skoro Katmay dodajesz punkty „średniakowi” za to i za tamto, to powinieneś też odejmować za to czy za tamto. . . wtedy już ósemki nie poskładasz i wszyscy będą happy ;-)A na poważnie. Dla mnie osobiście gra startuje z pułapu 0 i teraz dopiero dodaję punkty o odpowiedniej wadze za poszczególne elementy. Grywalność to 50% mojej „wagi” więc bez grywalności trudno o dobrą ocenę i tak za ten „cudowny choć miejscami kiepskawy symulator sawanny” dałby max 4pkt. . .

  13. Imho gra dobra, ale widać, że przerosła twórców. To co ładnie brzmiało w wideo wywiadzie, zapowiedzi lub w prasówce niekoniecznie sprawdziło się w praktyce. Trochę szkoda, ale i tak wolę FC2 niż zaliczyć girsy2 w jeden wieczór i rzucić na półkę

  14. bardzo słaby storyline tej gry i cała masa błędów i śmiesznych rozwiązań, dyskwalifikują tą pozycję jako nastepcę Far Cry. W ogóle uważam że tytuł tej gry to największy bug jaki tej grze mógł się przytrafic. Jedyne co może łączyc te gry to tylko miejsce na tej samej półce w sklepie. Jak dla mnie jedno z największych rozczarowań roku.

  15. Dla mnie ta gra to zmarnowany mega potencjał. Wyobraźcie sobie jak fajnie by było, gdyby można planowało się akcje, można było się podkradać i załatwiać niektóre misje po cichu. Gdyby tak można było wynająć jakiś najemników, którzy wraz z tobą mogli by w nocy przeprowadzić szturm na małe wioski. jakby wepchnęli do tej gry elementy Jaggeta, urealnili rozgrywkę to byłby miód jakich mało. A tak – średniak. Ostatecznie na wysokim poziomie trudności można się pobawić, ale i tak szybko się nudzi.

  16. Ja pamietam dobrze dyskusje z ktorej wynikalo ze jak recenzent nie wie co postawic, a nie chce narazic sie dystrybutorowi to daje bezpieczna 8. I nie robie Ci Katmay zarzutow bo wiem ze nie chcesz sie nikomu przypodobac, a narazac sie tez nie boisz, ale ocena koncowa faktycznie jest nieadekwatna do oceny koncowej. Jesli tak bardzo gra Ci sie nie podoba (czego wyraz dales dobitnie rowneiz w prywatnej rozmowie) to miej jaja zeby dac ta 6. Zaslanianie sie grafika, a potem riposta ze Puzzle Quest powinien dostac 3 faktycznie nie ma sensu. Dobrze wiesz co sie liczy w grach (grywalnosc). M. in. ja dlatego w swoich recenzjach stawiam ocene nie za poszczegolne elementy, tylko staram sie nia odpowiedziec na pytanie „czy gre warto kupic”. Z recenzji wynika ze nie. Z oceny ze tak. Tym razem Kat, w mojej skromnej opinii, troche nawaliles i pisze to z czystej sumpatii:-) i bez zlosliwosci. Pozdrawiam!

  17. Suprise – jeśli już powołujesz się na naszą prywatną rozmowę, to doskonale pamiętam, że mówiłeś, iż gra Ci się bardzo podoba. Mało tego, rozmawiając ze mną mówiłeś, że nie widzisz żadnych wad, o których wspominam. Czemu więc teraz nagle zmieniłeś zdanie i ocena ci nie pasuje? Wiem co się liczy w grach – wszystkie ich elementy, nie tylko grywalność. Gdyby liczyła się sama grywalność, to gralibyśmy w TIE Fighter i inne hity sprzed lat a nie kupowali Crysisy itd. Zdaje się, że napisałem czy warto grę kupić, kto powinien o niej pomyśleć i dlaczego jest tak wysoka ocena. Wszystko zawarłem w ostatniej części tekstu. A że mało kto potrafi przeczytać 13K znaków, mało kto potrafi się oprzeć pokusie zmieszania kogoś z błotem, no cóż – gdyby gra dostała 6 to dopiero byście mieli używanie. Zawsze będzie źle i niedobrze a recenzent jest z reguły chłopcem do bicia. Cóż tak to działa w naszym kraju – mamy 38 milionów ekspertów od gier, każdy bawi się nimi od kołyski i pozjadał wszystkie rozumy, a jak ocena z tekstu nie zgadza się z jego własną to zaczyna się „zabawa”.

  18. A dla mnie najważnieszy jest tekst recenzji, który w tym przypadku jest bardzo dobry. Katmay napisał co wg. niego w grze jest dobre, a co złe. Nie wydaje mi się aby jakiś aspekt gry pominął. Na podstawie tej recenzji potrafię sobie odpowiedzieć na pytanie, czy warto FC2 kupić. Jeśli ktoś podejmuje takie decyzje na podstawie dwóch cyferek to gratuluję przenikliwości (albo zasobności portfela ;-)). Swoją drogą zauważam, że zaczyna tu funkcjonować pewna mutacja prawa Godwina, w której miejsce Hitlera i nazizmu zajmują oceny numeryczne.

  19. Katmay nie zrozumiałeś. Mnie chodzi tylko o pewną niezgodność mocnej krytyki gry w tekście z oceną końcową. Mnie się gra podobała i dałem 9. Tobie się gra nie podobała i to dość mocno – dałeś 8. To nie jest ocena dla produkcji która jest nudna i zabugowana, w która nie chce się grać bo poza widokami nie ma niczego ciekawego. Skoro jest tak cienko to trzeba było walnąć choćby 6 czy za grafike 7, ale 8 to nie jest ocena dla produkcji słabej ale ładnej. 8 powinny dostawać gry, które warto kupić.

  20. Pierwsza odsłona Far Cry przypadła mi średnio do gustu. Fakt, pograłem, doszedłem do jej końca, dobrze się bawiłem ale nie aż tak dobrze jak kiedyś przy np. Unreal’u. Po mimo tego ucieszyłem się wiadomością o drugiej odsłonie. Teraz jednak raczej pobawię się czymś innym. Co do oceny – o co tu k. . . . chodzi? – takie pytanie obija się mi w głowie co raz częściej po przeczytaniu recenzji. Dawniej, kilka miesięcy temu (nie, raczej w latach trzeba policzyć) graczowi wystarczyło przeczytanie informacji o gatunku do którego należy dana gra oraz oceny punktowej by wiedzieć jak jest dobra i czy warto się nią zainteresować. Treść recenzji była rozwinięciem oceny punktowej, informacją za co gra dostała ją taką a nie inną oraz czego gracz może się spodziewać decydując się zagrać. A dziś? Chyba już wszystkie słowa zostały napisane na ten temat i niestety nie jest dobrze. Podkreślę tylko skoro nie wszyscy recenzenci to dostrzegają – ocena punktowa MUSI być odzwierciedleniem recenzji jeśli istnienie tej pierwszej ma mieć sens i nie pozostawiać niesmaku wśród czytelników. Potem wydawcy gier umieszczają te oceny na pudełkach swoich produktów. Kupujący nie musiał czytać recenzji a wysoka punktacja „krzyczy” do niego z półki sklepowej. IMHO, w ten sposób recenzent stawia siebie na równi z tymi twórcami gier, którzy najpierw zasypują potencjalnych graczy informacjami o ogromnym potencjale ich produkcji (odpowiednik oceny końcowej) by potem okazało się że potencjał jest ale niewykorzystany i/lub był w tech demach , trailerach i innych zajawkach (odpowiednik tekstu recenzji).

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here