Twórcy zadbali tym razem również o to, aby misje poza głównym wątkiem fabularnym nie ograniczały się li tylko do zbierania chorągiewek. Dlatego w drugiej części Assassin’s Creed poza zbieraniem piórek, możemy szukać skrzynek z pieniędzmi, penetrować siedziby asasynów w poszukiwaniu pieczęci, które dadzą nam dostęp do zbroi Altaira, ścigać się po dachach, zbierać karty tajemniczego Kodeksu czy szukać ukrytych w mieście znaków, w których zaszyfrowano wiadomość.

Swoją drogą deszyfracja tych znaków jest sama w sobie całkiem ciekawą zabawą logiczną – z całą gamą zagadek, skojarzeń etc. Jakby tego było mało życie miejskie dostarcza dodatkowych rozrywek. Miasta pełne są ludzi, których możemy najzwyczajniej w świecie okradać. Jeśli jednak będziemy tego nadużywać straż miasta zacznie nas poszukiwać. To odblokuje kolejną mini zabawę – aby zmniejszyć zagrożenie i znów stać się anonimowymi będziemy musieli zrywać listy gończe porozwieszane w mieście lub przekupić heroldów ogłaszających na placach nasz rysopis.

Zamiast okradać niewinnych ludzi od czasu do czasu możemy rzucić się w pogoń za uciekającym kieszonkowcem i po dorwaniu rzezimieszka pozbawić go bogatego łupu. Zgromadzone w ten sposób pieniądze wydamy w okolicznych sklepach – obiektem naszego zainteresowania będzie przede wszystkim broń, pancerze i tym podobne narzędzia pracy każdego porządnego zabójcy. U lekarzy będziemy mogli się podleczyć lub… zakupić truciznę. Dla bardziej wrażliwych znajdą się sklepy ze sztuką gdzie będą mogli nabyć dzieła, które upiększą naszą posiadłość.

Skoro o niej mowa – to mało oryginalny (znany choćby z Neverwinter Nights 2), ale doskonale sprawdzający się element zabawy. W pewnym momencie naszej historii otrzymamy dostęp do posiadłości wuja. Niestety jej kondycja nie będzie najlepsza, a przed nami stanie możliwość przywrócenia jej świetności. Oczywiście zainwestowane pieniądze zwrócą się nam z nawiązką w postaci regularnego dochodu, które przyniesie odbudowane z ruiny miasteczko.

Miasto twoim wrogiem i sojusznikiem

Assassin’s Creed 2 jako gra typu stealth stawia na anonimowość naszego protagonisty. Tylko tak jest w stanie wykonać on niektóre zadania. Dlatego też twórcy gry stworzyli system umożliwiający nam infiltrację miasta bez narażania się na czujny wzrok strażników. Pierwszą i najważniejszą zdolnością znaną nam z jedynki jest umiejętność wspinania się i bezproblemowego przemierzania miasta po jego dachach.

Ależ to była zadyma!

Ten średniowieczny parkour to główna broń przeciwko ciekawskim oczom strażników. Zdarza się jednak tak, że musimy przejść dosłownie pod ich nosem nie mając możliwości dostania się tylnimi drzwiami. W tym momencie pomocny staje się tłum. W tym Ezio skutecznie potrafi „zniknąć” – czy to wmieszawszy się w maszerujących, przystając z dyskutującymi czy siadając na ławce. W sytuacjach kiedy nie ma przydatnego tłumu nasz skrytobójca może sprowokować zamieszanie – rozrzucając pieniądze lub najmując kurtyzany aby te odwróciły uwagę strażników.

Kiedy nie da się rozwiązać sprawy po cichu pozostaje nam jeszcze droga siłowa. Możemy to załatwić sami, korzystając z wyjątkowej sprawności Ezio w posługiwaniu się wszelkimi typami broni (której w grze jest całkiem sporo) lub ułatwić sobie zadanie zatrudniając najemników, którzy za parę florenów staną po naszej stronie.

Same questy związane z wątkiem głównym są w miarę ciekawe i dość dobrze osadzone w fabule przez co nie sprawiają wrażenia sztucznych czy dodanych na siłę. Najczęściej wymagają one dostania się w silnie broniony, trudno dostępny obszar, śledzenia lub eskortowania. Ukoronowaniem kolejnych etapów naszego śledztwa będą oczywiście ataki na cele kończące się efektownymi zabójstwami.

Nożem po gardle

Walka w Assassin’s Creed 2 została wykonana bardzo dobrze. W nasze ręce twórcy gry oddali pokaźny arsenał. Każdy z typów broni ma inną charakterystykę. Sztylety gwarantują szybkość, ale są mało skuteczne w defensywie, szable i cięższe typy broni obuchowej zagwarantują przyzwoitą obronę i optymalną siłę uderzenia. Niestety wszystko kosztem szybkości. Dobrym rozwiązaniem okazuje się broń dystansowa, jednakże i ta sprawdza się tylko w walce z nielicznym przeciwnikiem, przy założeniu, że nie jest on na tyle blisko aby dosięgnąć nas własnym ostrzem.

Who’s da mastah?

Wszystko to zmusza do przemyślenia taktyki walki i odpowiedniego doboru broni. Walka nie ogranicza się jednak tylko i wyłącznie do wyboru narzędzi. Nasz włoski protagonista dysponuje całą gamą umiejętności które ułatwią nam walkę. Może atakować, blokować, wyprowadzać zabójcze kontry, uniki czy nawet sypać przeciwnikowi piachem w oczy aby chwilę później go rozbroić. Dzięki tak rozbudowanej warstwie taktycznej potyczki mogłyby stać się wyjątkowo emocjonujące.

Mogłyby, gdyby nie jeden kardynalny błąd – ostrze zabójcy. Ta niewielka, ale wyjątkowo efektywna broń burzy cały ten misternie zbudowany domek z kart, o którym właśnie czytacie. Ukryte ostrze nie dość, że jest diabelnie szybkie, pozwala atakować z ukrycia, to jeszcze służy do zadawania tzw. „finiszerów” – czyli po prostu pchnięć rozstrzygających starcie. Sprowadza się to do tego, że nawet jeśli nie uda się nam zabić przeciwnika pierwszym ciosem (co zdarza się nader często) to zasypujemy go gradem tak szybkich pchnięć, że nie jest w stanie wyprowadzić żadnej kontry padając ostatecznie pod kolejnym śmiertelnym uderzeniem. Co gorsza, metoda ta sprawdza się nawet w dość gęstym tłumie przeciwników, którzy albo ze stoickim spokojem przyglądają się jak zarzynamy ich kolegę, albo leniwie wyprowadzają ciosy automatycznie stając się dla nas nowym celem. Na nic więc kontry, uniki, zmyłki, kiedy każdą walkę możemy rozwiązać dostatecznie szybko naciskając jeden przycisk odpowiedzialny za atak.

WSAD nie dla skrytobójcy

Assassin’s Creed 2 był projektowany pod konsole, a jego obecność na PC jest efektem dość mechanicznego przeniesienia wersji konsolowej na tą platformę. Widać to na każdym kroku. Wszelkie menu, ekwipunki i nawigacja wewnątrz gry są jak żywcem wyjęte z konsoli. To oczywiście znak czasów, ale o ile w przypadku niektórych gier takie rozwiązanie się sprawdza, o tyle w Assassin’s Creed 2 nie zdaje egzaminu. O ile kwestia układu ekwipunku i tym podobnych to kwestia przyzwyczajenia, o tyle nawigacja wewnątrz gry za pomocą klawiatury i myszy to kompletna porażka. Oczywiście – da się grać, ale od początku zabawy gracz czuje, że jest to system sztucznie narzucony. Brak tu jakiejkolwiek intuicyjności, nie mówiąc już o optymalizacji. Wszystko przez to, że do sprawnego grania poza klawiszami kierunkowymi praktycznie non stop korzystamy z czterech innych przycisków, często wciskając np. dwa z nich równocześnie. W zestawieniu z myszą, z której siłą rzeczy korzystamy do poruszania się cały system okazuje się ekstremalnie niewydajny. Jest to na tyle denerwujące, że ja osobiście migrowałem na pada po pierwszych 15 minutach zabawy, co sprawiło, że gra niemal natychmiast stała się przyjemna, płynna i efektywna. Dlatego, jeśli macie możliwość podłączenia innego kontrolera niż mysz i klawiatura – nie zastanawiajcie się nawet przez chwilę.

Odwiedzić Italię

Na pytanie czy warto zagrać w Assassin’s Creed 2, z czystym sumieniem odpowiadam – tak. To zupełnie inna gra niż jej pierwowzór – zróżnicowana, intrygująca, piękna, a przede wszystkim wciągająca gracza do tego stopnia, że przez kilkanaście godzin spędzonych przed komputerem ani razu nie pojawiła mi się w głowie myśl, żeby grę wyłączyć. To naprawdę solidna propozycja dla lubiących gry akcji, z nutką tajemnicy i sporą dawką parkouru. Ode mnie solidne 8/10.

Niecałe dwa tygodnie temu pisałem, że sequel nie może być lepszy od oryginału. Przewrotność losu zmusza mnie jednak do wycofania się z tego twierdzenia. Wszystko za sprawą Assassin’s Creed 2, który zrobił to czego nie potrafił jego pierwowzór – okazał się grą dobrą, jeśli nie bardzo dobrą.

Plusy

Minusy

[Głosów:0    Średnia:0/5]

12 KOMENTARZE

  1. galnospoke—> ale co tu mówić? Wszyscy wiemy, że DRM jest, ale przyznam szczerze że zupełnie nie dał mi się on tym razem we znaki. Wszystko odbyło się bez najmniejszych problemów.

  2. Nie, nie wszyscy musieli to wiedzieć i przemilczenie sprawy jest błędem. Jeśli działało bez problemów – to dobrze, sam zastanawiam się, czy jeśli kupię, to będę mógł zagrać w oryginalną grę (co jest oczywistą paranoją) w związku z działaniem serwerów Ubi.

  3. . . . bo jolo wgrał cracka:) i po problemach z DRM. . . PS Żałoba ma na mnie depresyjny wpływ, a po flaszce plotę takie głupoty. Pozdrawiam!

  4. wujo444—> widzisz ja wychodzę z założenia, że DRM stanie się specyfiką wszystkich produkcji od Ubi i wydaje mi się, że nie ma sensu przy każdej kolejnej o nim pisać. I o ile nie przeszkadza w graniu (a mnie ani razu nie wszedł w drogę) to właściwie nie ma o czym pisać. Zresztą. . . nawet jeśli ktoś nie wiedział że DRM jest w AC2 (są tacy? ciężko mi w to uwierzyć. . . ) to czytając dyskusję pod tekstem już wie 🙂 Jak zwykle punkt dla Wikingów za czujność 🙂

  5. od połowy góry przeczytać nie mogę bo zasłania banner potem jest okay ale wchodzi między akapit ADgoogle. Odpuszczam sobie. To już przegięcie pałki.

  6. jolo, jakby ludzie czytali wszystko o Ubi, to AC by się nie sprzedał w tych milionach egzemplarzy 😛 A my tu nie jesteśmy, zeby naprawiać Twoje błedy, tylko je wytykać 😛

  7. wujo444 – e tam, że wytykać od razu 😛zielonykaczuchu – cóż ty za przeglądarki nieokiełznanej używasz, że Ci coś w czytaniu przeszkadza? A może czas zapoznać się z jakimś softem tudzież pluginami blokującym pop-upy i inne uciążliwe elementy internetu?Polecam Adblock na FF – ja już nie pamiętam nawet co to są popupy 🙂

  8. DRM to jedyny powód dla którego nie kupilem AC2 na PC. Pewnie jakiś procent osób pomyślał to samo co ja i tak powolutku wydawcy sami sobie zarzynają rynek PC. Miał być bat na piratów wyszło, że spuszczają bombę atomową. jolo wiesz ta reklama między akapitami no koment. Mam pomysła może górny zajawkowy obrazek zamienicie w reklamę prowadzącą do sklepu X z „do koszyczka” z odpowiednią grą. Po całości a co!

  9. kornick – ech, powiem Ci, zmęczony jestem węszeniem spisku czy sugestiami porozumienia z wydawcami czy Bóg jeden wie czego jeszcze. Byliśmy już na finansowym sznurku Microsoftu, SONY, teraz Ubi? Litości ludzie. Rozumiem, że nie podoba się nam DRM, mnie też nie, ale nic na to nie poradzimy (nie należę do grupy wierzącej w siłę wszelkiej maści petycji), a skreślanie tytułu tylko dlatego, że ma DRM to IMO mocne przegięcie. Jak już napisałem – ja nie miałem z nim (i wciąż nie mam) najmniejszych problemów. Nie przeszkadza mi w graniu (choć może niekoniecznie podoba). Dlatego recenzja jest pozytywna, bo gra mi się podoba, bo grało mi się dobrze, a to IMO w grach komputerowych jest najważniejsze. A nie dlatego, że panowie z Ubi podstawili mi mercedesa do garażu (jak sugerujesz). Zresztą myślę, że po mojej recenzji Silent Huntera 5 trudno posądzić mnie o stronniczość wobec UbiSoftu, ale tej pewnie nie czytałeś. . . A co do sugestii, że wydawcy zarzynają rynek PC – wiesz kornick, żyję już na tym świecie od ponad 30 lat, gram od ponad 20 lat, piszę i przyglądam się rynkowi od ponad 10 i nie pamiętam ile już razy słyszałem o zarzynaniu czy też umierającym rynku PC. A jakoś wciąż gram i co więcej, wciaż gier wychodzi na tyle dużo, że ledwo nadążam z ogarnięciem wszystkich tytułów, które mnie interesują. Czy naprawdę wierzycie, że wydawcy świadomie zabijali by kurę która wciąż znosi całkiem dochodowe jaja? wielu można posądzić o szaleństwo, ale w biznesie liczy się tylko pieniądz. I to moim zdaniem jest odpowiedź na wszelkie sugestie co do zabijania rynku PC. A kurczenie się rynku PC jest efektem nie celowej działalności wydawców tylko przesuwania się (zresztą od dawna) ciężaru rynku w kierunku bardziej casualowego gracza, a zatem gracza konsolowego, który nie musi najpierw walczyć z ustawieniami, driverami i innymi bzdurami znanymi wszystkim graczom PC, tylko wrzuca plytke do konsoli i gra. Bez stresu, wygodnie siedząc w foteliku i sącząc drinka z palemką. I jeszcze o DRM – nie zamierzam rozdzierać o niego szat, tak samo jak nie rozdzieram o SecuROM czy inne. Rozumiem, że są upierdliwe. Mnie też wkurza, że jako kupiec legalnej kopii powinienem mieć łatwiej, a nie trudniej, ale jakoś nie widzę też sensu aby każdą recenzję kończyć stwierdzeniem – „gra jest do kitu, bo żeby zagrać trzeba mieć płytę w napędzie”.

  10. Czy naprawdę wierzycie, że wydawcy świadomie zabijali by kurę która wciąż znosi całkiem dochodowe jaja? Od kiedy to od czasu szalonego rozwoju konsol tej generacji robienie gier na PC jest dochodowe? Gdyby gross zarabiano by na konsolach to rynek PC nie przypominałby ochłapów z konsolowego stołu. Ale rozumiem, że twórcy i wydawcy się mylą i specjalnie ignorują te złote góry czekające na rynku PC!!!

  11. kornick—> czyli wszystkie gry pojawiające się na PC są jak mniemam dowodem dobroduszności i działalności charytatywnej wielkich koncernów które dokładają do interesu żeby wydać coś na PC? 😀 Twierdzenie, że to niedochodowy biznes jest co najmniej śmieszne. Nie przeczę, że rynek konsolowy jest teraz bardziej łakomym kąskiem – a przez to bardziej opłacalnym (choćby przez swój zasięg), ale twierdzenie, że rynek PC umiera, czy jest niedochodowy jest niepoważne.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here