Czasy kiedy byłem posiadaczem Commodore C-64 wspominam przez pryzmat obracających się cyferek na liczniku magnetofonu odmierzających ilość przewiniętej taśmy. Wgranie gry było wtedy nie lada wyzwaniem. Nie tylko zajmowało to sporo czasu, ale mogło się nie udać jeśli nieprawidłowo dostroiliśmy głowicę magnetofonu. Potem na szczęście przyszła era stacji dyskietek 5 ¼”. To był dla mnie złoty czas. Szybsze wgrywanie, bardziej rozbudowane gry (fragmenty się dogrywały, czego nie było przy kasetach), możliwość zrobienia save’a (!). W końcu wysłużonego „komodorka” zastąpił pecet ze stacją dyskietek i prymitywnym CD-ROMem (x2 lub x4 o ile mnie pamięć nie myli). W ciągu następnych kilku lat wyścig zbrojeń jaki się rozpoczął spowodował, że 8, 16 czy 32MB RAMu, które jeszcze w czasach mojego liceum było standardem dziś mogą budzić tylko zdziwienie wśród młodszych i sentymentalny uśmiech wśród starszych. Dyski twarde z kilkudziesięciu mega dobijają dziś do 500GB, procesory wiele im nie ustępują, nie mówiąc o kartach graficznych etc. Jednym słowem wszystko prze do przodu. I to w zawrotnym tempie. A gry?

One oczywiście też. Z banalnych, prościutkich, nieskomplikowanych zmieniają się w wysublimowane hiperprodukcje warte dziesiątki milionów martwych prezydentów. Każdy nadchodzący tytuł oferuje nam wszystkiego więcej, lepiej, bardziej i w ogóle naj. A my, gracze wszystko to łykamy i krzyczymy, że mało.

Spojrzenie na gry i graczy z perspektywy ostatnich kilkunastu lat doskonale pokazuje jak bardzo zmieniły się nasze oczekiwania wobec komputerowej rozrywki. Kiedyś w zupełności zadowalał nas kilkupikselowy obiekt, który w niczym nie przypominał tego rzeczywistego, ale nam wystarczał. Spełniał nasze oczekiwania. Nie przeszkadzała nam jego umowność, kanciastość i w ogóle straszliwe kolory w niczym nie podobne to rzeczywistych. Patrząc na ta graficzną potworność widzieliśmy niemal żywego piłkarza, straszliwego kosmitę czy wreszcie dzielnego Indianę Jonesa. A dziś? Coraz częściej kręcimy nosem na grafikę, która jeszcze kilka lat temu wywołałaby u nas ciężkie palpitacje serca czy wręcz niedowierzanie, że takie cudo można stworzyć. Narzekamy na realizm rozgrywki i płytkość gier, choć w pełni satysfakcjonował nas nastawiony na czystą rozwałkę Bullfrogowy Syndicate. Nasze oczekiwania przesunęły się przez te kilkanaście lat zdecydowanie dalej. Pamiętam jakie emocje wywoływał wśród moich przyjaciół Microprose Soccer tylko dlatego, że po strzeleniu gola komputer pokazywał powtórkę (!!). Był to jeden z wielu argumentów dowodzących, że Microprose Soccer jest „da best”. Czy dziś ktokolwiek wymieniłby jako atut jakiejkolwiek piłki nożnej na kompach fakt, że ma powtórki?! Dziś narzekamy na drewniany komentarz, coś co w czasach Microprose Soccer nawet się nam nie śniło!

Co gorsza apetyt rośnie w miarę jedzenia, a my w imię tej zasady oczekujemy od gier więcej i więcej. Realistycznej grafiki, realizmu pola walki, fizyki, nieprzeciętnej muzyki, setek jednostek w grach strategicznych, niesamowitych efektów wizualnych, rozbudowanego i zróżnicowanego świata w RPGach czy zaawansowanej SI. To oczywiste, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Nasze oczekiwania zmieniają się wraz z grami, których te oczekiwania dotyczą. Jednak czy nie wydaje się Wam zabawne, że 10 czy nawet 5 lat temu do zabawy wystarczało nam o wiele mniej niż dziś? A przecież wtedy też świetnie się bawiliśmy. Pewnie, wielu z nas wraca do starszych gier i wciąż potrafią one przykuć nas do monitora (jak mnie nie tak dawno Deus Ex), ale mimo to na pewne przestarzałe już elementy (np. grafikę) patrzymy z przymrużeniem oka czy wręcz politowaniem i sami się dziwimy – „ależ ten Denton ma kwadratową facjatę!”.

Paradoksalnie nasze rosnące oczekiwania wobec gier prowokują to na co głównie narzekamy w przypadku PC-tów – sprzętowy wyścig zbrojeń. Większe, wspanialsze, bardziej zaawansowane i rozbudowane gry, których oczekujemy nie mają szans ruszyć na maszynach, które służą nam od lat. Nowe możliwości kosztują. I to sporo. Lepiej mają posiadacze konsol, choć i oni raz na jakiś czas muszą zmienić generację swojego growego pudełka.

Czy zatem nie warto poskromić ambicji i oczekiwań w imię ograniczenia wydatków? Czy jest to w ogóle możliwe? Czy przemysł, który z tego żyje pozwoli nam na to? Wątpliwe…

We’re doomed?!

[Głosów:0    Średnia:0/5]

5 KOMENTARZE

  1. Na fotce kaseciak od komodorka. . . <- HF return, majstrowanie srubowkretem co by glowice wyrególowac (dwa paski), blackbox, no i ten „malutki” zasilacz. Stare dobre czasy.

  2. Tez sie nad tym zastanawiałem ostatnio. Kiedyś było tak, a teraz jest tak. Nie ma co rozkminiać. Duże firmy produkujące kuchenki mikrofalowe, przyzwyczaiły nas do kuchenek mikrofalowych, a nie piekarników. Telewizory LCD zastąpiły stare kineskopowe Elemisy (mam takiego w pokoju :D). Tak samo gry. Grafika poszła szybko w przód, teraz oczekujemy masy udoskonaleń, każdego detalu i realistycznego otoczenia. Nic na to nie poradzimy, każdy ma większą świadomość ‚grową’ i stąd to zamieszanie i narzekanie.

  3. Alez opisywane zjawisko jest generalnie dobre, i co wiecej – spotykane na co dzien w kazdej innej dziedzinie zycia. Bo przeciez nawet elektrycznosc na poczatku to bylo cos! A teraz nie wyobrazamy sobie zycia bez pradu. Co wiecej – oczekujemy ze napiecie w gniazdku nie zejdzie nigdzy ponizej ustalonej wartosci – mamy na to odpowiednie normy. Tak samo telefon, czy samochod. I tak samo gry. Oczywiste jest, ze skoro da sie cos zrobic, zeby bylo ladne, to nalezy tak robic. Natomiast problemem jest cos innego. Gry staly sie rozrywka masowa. Zaczely byc biznesem prowadzonym przez korporacje. I zaczelo ich byc po prostu duzo. W polaczeniu z doswiadczeniem graczy robi sie ciekawa sytuacja – chyba patowa. Z jednej strony byle gracza byle czym sie nie zadowoli – bo przeciez gracz juz widzial, wie zna i oczekuje czegos wiecej. Z drugiej strony – tym najprostszym „czyms” z punktu widzenia korporacji jest grafika. Bo przeciez mamy utarte schematy i standardy, wiec dorzucenie do standardu nieco lepszej grafiki daje juz cos, czego wczesniej nie bylo. Co wiecej – gry robi sie w celu sprzedazy, ktora zwroci gigantyczne koszta produkcji (dzis nie stworzy sie gry przez miesiac pracy w garazu, jak to bywalo w czasach prehistorycznych), zatem znowu robi sie badania opinii i przygotowuje produkt dopasowany do najszerszego spektrum odbiorcow. Ale takie podejscie niejako z definicji powoduje, ze nie szuka sie czegos nowego – bo tak naprawde ludzie niescpecjalnie chca nowych rozwiazan – nowe rozwiazanie oznacza koniecznosc przyswojenia sobie nowej wiedzy, odrzucenia starych przyzwyczajen. Udostepnienie im nowej grafiki i dopisanie, ze gra ma „nowy, rewelacyjny silnik ktory cos tam ble ble ble” skutkuje tym, czym ma skutkowac – target dla ktorego robiona jest gra idzie i cieszy sie z kolejnego produktu. Produktu, ktory dla ambitnego milosnika branzy jest co najwyzej przecietny i nie ma specjalnie nic wciagajacego.

  4. Jeśli chodzi o oczekiwania wobec gry to nie zgodze sie ze czekamy na coraz lepsza grafike, dźwięk itd – czekamy na przełom. Kiedys wszystko w grach było nowe, wiec ławteij bylo wcielic sie w kwadracik – teraz zostało juz tylko czekac na COS LEPSZEGO, ŁADNIEJSZEGo etc. Dla mnie w grze najważniejszy jest powiew swiezosci, cos innego niz wszedzie – nie tylko grafika i efekty. Grał ktoś może w CARAVANEER?? gierka online i za free, grafika: prafwie brak – dzisiaj grałem 5h i wiece co?? Odsawiłem NWN2 zeby pograc w 7MB gierke. POMYSŁJesli bedzie dobry moge byc nadal jednym pikselem.

  5. vviciu –> Ty czekasz na cos nietypowego i oryginalnego, ale sam nie umiesz tego sprecyzowac. Ja nie tyle czekam na cos nowego i nietypowego, co na pare produktow, ktore juz nawet egzystuja, ale moim zdaniem wymagaja pewnych ulepszen w celu uzyskania wiekszego realizmu. Plus ewentualnie na cos nowego nieodkrytego, czego nie umiem sprecyzowac. Takich osob jak my znajdziemy pewnie jeszcze sporo. Liczac wartosciami bezwglednymi. Po drugiej stronie barykady masz ludzi, ktorzy z roznych przyczyn nie maja tak wyszukanych gustow i po prostu chca dostac kolejna wypasiona scigalke, kolejna wypasiona pilke nozna, kolejna wypasiona strzelanine. Taka ktora bedzie wygladac niesamowicie na ich sprzecie, jaki by on nie byl. Tak, by wszystkim znajomym kopara padla na ziemie, jak zobacza to nowe cudo. Albo po prostu taka, ktora bedzie prosta i nieskomplikowana w odbiorze. Jesli przyjac za wyznacznik proporcje ludzi, ktorzy np. czytaja ksiazki do tych, co zamiast czytania ogladaja film, albo proporcje ludzi ktorzy zamiast ogladac kolejny szmirowaty tasiemiec wlacza sobie klasyka na TCM, TVKultura czy jeszcze czyms innym, to dochodzisz do wniosku, ze ta Wielka Wartosc Bezwzgledna milosnikow „czegos nietypowego i nowego” to zaledwie maly ulamek wszystkich potencjalnych klientow na rynku gier. Jak myslisz – taki manager wielkiej firmy szukajacy odbiorcow produktu kogo wybierze – mala grupke pomylencow, czekajacych na cos na ksztalt Swietego Graal-a, czy stabilna duza reprezentatywna grupe klientow, ktorzy zaplaca za towar, ktory na dodatek latwo jest ujac w konkretne ramy wymagan?Niestety realia sa takie, ze wraz z rozszerzaniem sie grupy odbiorcow, dane medium ulega swoistej infantylizacji i uproszczeniom. Tak bylo z ksiazkami (vide cala seria Harleqinow czy innego shitu), tak bylo z filmami – tak dzieje sie wlasnie z grami. Ma to tez mimo wszystko swoje dobre strony – produkt koncowy w rozliczeniu ostatecznym moze byc tanszy. Bo kiedy koszt produkcji rzedu mln $ mozesz rozlozyc na 100k klientow, a na 1 kk klientow, to roznica w cenie jednostkowej kosztu robi sie ogromna, nieprawdaz? Jesli produkt jest tanszy, to wiecej sie go sprzedaje – zatem do gry o podzial tortu staje wieksza liczba wytworcow – kazdy chce cos uszczknac dla siebie. I tu pojawia sie swiatelko w tunelu (mam nadzieje, ze to nie nadjezdzajacy pociag 😉 ). Raz – chocby ze statystyki wynika, ze gdzies kiedys dobry produkt musi sie pojawic – ot, shit happens, a zawsze nawet przez pomylke jakas firma zrobi cos ambitnego. Dwa – ci nowi, chcac sie przebic na rynku – beda zmuszeni do kombinowania i wymyslania czegos nowego i porywajacego. I zebysmy sie dobrze zrozumieli – ja nie ciesze sie z obecnego stanu rzeczy. Wrecz przeciwnie – martwi mnie to. Ale nie widze specjalnie mozliwosci manewru w obecnej sytuacji. Pozostaje sie tylko cieszyc, ze i tak wydaje sie dzisiaj cos co nie jest Simsem, Fifa, Colinem czy Crysis-em. Kazdy z nas malkontentow moze takim czy innym trafem znalezc cos, co da mu chociaz namiastke radosci, jaka czulo sie kiedys. I nadzieje, ze moze nastepnym razem uda sie trafic cos, co bedzie takim Graalem.

Skomentuj Anonim Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here