Nowością są kontuzje, których o ile pamiętam nie było w FIM Speedway 3. Poważny upadek często oznacza koniec udziału w meczu, choć (co dziwne) nigdy nie zdarzyła mi się kontuzja wykluczająca mnie na dłuższy okres czasu. Czyżby twórcy nie przewidzieli takiej możliwości?

Nowinką, choć niewiele wnoszącą do gry, jest również możliwość obstawiania wyników meczów. Dla zapalonych hazardzistów zakłady mogą okazać się dodatkowym źródłem zarobkowania.

Spis treści

Na torze

Nie lepiej kupić zatyczki?

Niewiele zmieniło się również w samej rywalizacji na torze. Choć twórcy zarzekają się, że jest nowa, ulepszona, ja osobiście różnicy wielkiej nie dostrzegłem. Poprawiono na pewno detekcję styczności z poboczem, która w poprzedniej odsłonie dawała się mocno we znaki. Tym razem nie zdarzyło mi się bezzasadnie zostać wykluczonym z wyścigu po rzekomym zjechaniu na trawę. Trzeba przyznać, że twórcom całkiem nieźle udało się oddać realia walki na torze. Poziom trudności też został całkiem nieźle dopasowany choć czasem zdarzały mi się zbyt łatwe wygrane lub wręcz absurdalne porażki, kiedy niezależnie od moich wysiłków zawodnicy sterowani przez komputer byli nie-do-do-go-nie-nia. Wciąż jednak główną trudnością w grze nie jest sama walka z przeciwnikiem co jazda po torze. Kiedy tą opanujemy, komputerowi adwersarze najczęściej nie będą stanowili zagrożenia i zostawimy ich za swoimi plecami już na pierwszym wirażu.

Niestety, choć tytuł odwzorowuje rozgrywki zespołowe, nie udało mi się zanotować jazdy w parze. Każdy z zawodników walczy sam i ze świeczką doszukiwać się tu jakiejkolwiek współpracy między kolegami z drużyny. Próżno wielokrotnie oczekiwałem pomocy od kolegi czy stwarzałem mu możliwość przesunięcia się na lepszą pozycję. Komputer udawał, że nie wie o co chodzi.

Nowością w czasie jazdy jest wskaźnik „przeciągnięcia” motocykla na wirażach. Kiedy strzałka dojdzie do końca czerwonego pola tylne koło motoru wyprzedza nas odjeżdżając w kierunku bandy, a my możemy już tylko oglądać spektakularny upadek. I wszystko byłoby ok, gdyby nie niedopatrzenie ze strony twórców, które pozwala w banalny sposób unikać „przeciągnięć”, tym samym pozbawiając zmagania dreszczyku emocji. Oczywiście nie zdradzę tej sztuczki, żeby nie psuć wam zabawy. Jednak kiedy sam odkryłem tą metodę, emocje towarzyszące dotychczasowym wyścigom znacznie straciły na sile.

To, co zwraca uwagę zaraz po rozpoczęciu wyścigu to… brak jakiegokolwiek komentarza! Fakt ten bez wątpienia należy zaliczyć in minus. Choć, przypominając sobie jak słabo wypadał on w grze z poprzedniego roku, nie wiadomo właściwie co lepsze. Najlepszym byłby oczywiście porządnie zrealizowany komentarz, który skutecznie podnosiłby atmosferę zawodów.

Twórcy zamiast naprawiać postanowili jednak zastosować strategie wyrwania chwasta. Cóż…

Blaski i cienie

Do niewątpliwych atutów gry trzeba zaliczyć oprawę audio-wizualną. Graficznie trudno tytułowi cokolwiek zarzucić. Zawodnicy poruszają się naturalnie, tory i motocykle wyglądają zupełnie przyzwoicie, a przed meczami możemy podziwiać hostessy z kolorowymi parasolami sygnalizujące pozycje poszczególnych zawodników.  W czasie jazdy gra prezentuje się równie udanie. Motory wyrzucają żużel spod kół, nawet kierowcy całkiem przekonująco upadają, choć tu mam wrażenie, że można by jeszcze trochę popracować. Bardzo przyzwoicie, podobnie jak było to w FIM Speedway 3, prezentuje się oprawa audio. Ostre, rockowe kawałki świetnie komponują się z brutalną i surową walką na torze.

Warto wspomnieć też o statystykach jakie wprowadzono do gry. Ta na bieżąco gromadzi dane profilu gracza – możemy więc sprawdzić ile czasu graliśmy, ile meczów wygraliśmy, pieniędzy zdobyliśmy etc. Mała rzecz, a cieszy.

Jolo na wirażu

Niestety, grze zdarzają się też niefortunne wpadki. Za pierwszym razem błędnie zapisała mój profil i kiedy następnego dnia chciałem wrócić do gry, odtworzenie zapisanego stanu gry za każdym razem kończyło się wyrzutem do windowsowego pulpitu. Szczęśliwie uszkodzeniu uległ profil na którym miałem przejechane zaledwie kilka pojedynczych wyścigów. Drugi  funkcjonował już bez najmniejszego problemu, choć niestety na koniec sezonu zasadniczego zamiast przejść do dalszej fazy rozgrywek zobaczyłem… zieloną planszę. Na szczęście problem ten został rozwiązany w patchu 1.1. Obecnie gra doczekała się już łatki o numerze 1.2.

Więcej, więcej, więcej…

… chciałoby się rzec. Niestety Speedway Liga zawiódł mnie, gdyż jest niczym więcej jak lekko odnowionym Speedwayem z poprzedniego roku. Skandaliczny brak licencji, kiedy produkt reklamuje się jako ten, który „ma wszystkie drużyny”, dopełnia tylko mojego rozczarowania. Jestem tym bardziej zły, że wyraźnie widać potencjał jaki ma ta seria i gdyby twórcy zdecydowali się na bardziej zdecydowane zmiany, wprowadzili porządny komentarz, zainwestowali pieniądze w licencję i ustrzegli się niektórych błędów, gra mogłaby być naprawdę doskonałym tytułem żużlowym. Mam wrażenie jednak, że tegoroczną edycję potraktowano po macoszemu licząc na to, że uda się ją wepchnąć wygłodniałym fanom speedwaya, niezależnie od tego co znajdą w pudełku. Szkoda. Mogło być zdecydowanie lepiej.

Ode mnie tytuł dostaje ostrzeżenie i ocenę 5.5 z nadzieją, że jeśli Techland zdecyduje się na kolejną odsłonę serii, będzie ona zdecydowanie lepsza.

Polityka niektórych zagranicznych firm od lat przekonuje nas, że najlepszym sposobem na zarobienie pieniędzy jest wydawanie kolejnych odsłon tego samego tytułu. Jeden z naszych rodzimych wydawców też postanowił w ten sposób zarobić. Efekt? Chciałoby się powiedzieć, parafrazując pewnego znanego polityka: Techlandzie, serio Speedway – nie idźcie tą drogą!

Plusy

Minusy

[Głosów:0    Średnia:0/5]

4 KOMENTARZE

  1. Rozumiem że recenzowanie takich tytułów jak Train simulator czy co to tam jest i to to ten speedway to przez sezon ogórkowy :D?

  2. quatrix–> jakbyś nie widział, Valhalla nie pisze tylko o grach perełkach, ale też o tych słabszych. Życie redaktora to nie sielanka w ktorej gra się w same hity, o czym zresztą dziś pisał Malacar w swoim felietonie 🙂 Czasem trzeba zagrać w Przygody Adibu, Speedway Ligę czy Seven Kingdoms. . .

    • quatrix–> jakbyś nie widział, Valhalla nie pisze tylko o grach perełkach, ale też o tych słabszych. Życie redaktora to nie sielanka w ktorej gra się w same hity, o czym zresztą dziś pisał Malacar w swoim felietonie 🙂 Czasem trzeba zagrać w Przygody Adibu, Speedway Ligę czy Seven Kingdoms. . .

      Został jesczcze Wilczy Szaniec i ta cała banda gier od City Interactive.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here