Z wizytą u Wielkiej Siostry – recenzja Bioshock 2

Moja pierwsza wizyta w Rapture około dwa lata temu była tyle fascynująca co i zaskakująca. Choć grając w Bioshock sporo po premierze wiedziałem z czym mam do czynienia, to muszę przyznać, że produkcja ta mnie urzekła. Głównie za sprawą klimatu i oryginalnego settingu jaki udało się stworzyć jej autorom. Z tym większą ciekawością sięgnąłem po jej kontynuację.

Kompania luzaków – recenzja Battlefield: Bad Company 2 (PS3)

Wydane dwa lata temu Battlefield: Bad Company można bez cienia wątpliwości określić jako punkt przełomowy w rozwoju tej serii. To między innymi właśnie dzięki niemu marka kultowa wśród pecetowców znalazła swe stałe miejsce na konsolach Sony i Microsoftu. Teraz Electronic Arts uderza po raz kolejny w segment sieciowych strzelanek. I robi to nadzwyczaj dobrze.

Strach ma oczy z boku głowy – recenzja Aliens vs Predator (PC)

Pierwsza osłona Aliens vs Predator autorstwa studia Rebellion to jedna z tych gier, którą znają wszyscy, nawet ci, którzy w nią nie grali. Klimat tej produkcji pożerał nas w całości, pluł kwasem i dźgał odnóżami. Do kanonu weszło słynne "pikanie" wykrywacza ruchu czy "stukanie" w szybach wentylacyjnych. Pamiętam, jak dziecięciem będąc po sesji w AvP prosiłem mamę by sprawdziła czy pod łóżkiem nie czai się Obcy. Po jedenastu latach, Brytyjczycy po raz kolejny spuszcza ze smyczy ohydne ksenomorfy, przerażających Predatorów oraz nieco zagubionych Marines.

Splugawieni nadchodzą – recenzja Dawn of War II: Chaos Rising

Wydany w ubiegłym roku Warhammer 40,000: Dawn of War II okazał się krokiem równie prawidłowym, co ryzykownym. Sami twórcy określili swoje decyzje jako wzięcie wszystkiego co najlepsze z pierwowzoru i połączenie tego z elementami charakterystycznymi dla serii Company of Heroes. Relic Entertainment zmienił więc dość klasyczną i miejscami mało oryginalną strategię czasu rzeczywistego w prawdziwie taktyczną grę akcji z wieloma elementami typowymi dla chociażby gier RPG.

Imperium zachodzącego słońca – recenzja Final Fantasy XIII (PS3)

Gdybym musiał użyć nomenklatury wojskowej, to napisałbym, że japońskie gry przegrupowują się na z góry upatrzone pozycje. Pisząc wprost wychodzi jednak, że produkcje z Kraju Kwitnącej Wiśni coraz częściej przegrywają walkę o portfele klientów z tytułami tworzonymi w bliższych nam częściach świata. Głośno mówią o tym już nawet zaniepokojeni tym stanem rzeczy szefowie japońskich firm ze świata elektronicznej rozrywki. Po kilkudziesięciu godzinach spędzonych przy Final Fantasy XIII przekonamy się dlaczego tak jest.

Bug simulator – recenzja Silent Hunter 5

Na najnowszy symulator u-boota od UbiSoftu czekałem z niecierpliwością i obawą. Czy po raz kolejny otrzymamy produkt niekompletny, pełen błędów, czy może tym razem rumuński oddział wydawcy stanie na wysokości zadania i odda w nasze ręce świetny i grywalny tytuł? Tego, co ostatecznie trafiło w moje ręce nie mogłem się spodziewać…

Wystrzałowe życie piechoty – recenzja Aliens vs Predator (Xbox 360)

Jedenaście lat musieliśmy czekać na to, by studio Rebellion znów pozwoliło nam wcielić się w Obcego, Predatora i Kolonialnego Marine’a na pecetach. Przedpremierowa wersja Aliens vs Predator przypomniała mi jak bardzo tęskniłem za piskiem wykrywacza ruchu, sykiem nacierających ksenomorfów i klekotem polującego Predatora. Zauroczyła mnie ona klimatem, oprawą i kilkoma ciekawymi pomysłami. Czy ostateczna wersja gry jest jeszcze lepsza od próbki jej możliwości? Tego dowiesz się już za kilka chwil.

Powrót do Rapture – recenzja Bioshock 2

Firma Looking Glass Studios istniała krótko na rynku – raptem 10 lat, ale niektóre z ich gier do dnia dzisiejszego uznawane są za kultowe. Wystarczy wspomnieć Thief, który pozwalał wcielić się w postać złodzieja Garretta, grasującego po steampunkowym mieście, gdzie magia i elektryczność przeplatały się ze średniowiecznym budownictwem i postaciami. Rok później, przy współpracy z Irrational Games na rynek trafił System Shock 2.

Bicz z klocków – recenzja LEGO Indiana Jones 2: The Adventure Continues

Produkt, którego sprzedaż zapewni dostatnie życie nie tylko twórcy, ale i jego rodzinie, niekoniecznie musi być bardzo skomplikowany. Tę tezę idealnie obrazują słynne duńskie klocki, które od prawie 70 lat istnieją na rynku i nadal jest na nie wielki popyt. Wprawdzie czasy się zmieniły, zabawy „bez prądu” są spychane na drugi plan, a mimo to LEGO nadal ma się dobrze – głównie dzięki firmie Traveller’s Tales, która przeniosła klocki na konsole oraz PC. Do stworzenia gry brakowało tak naprawdę jednej rzeczy – fabuły, która determinowałaby rozgrywkę i miejsca akcji. Wybór padł na adaptacje filmowe.

ZOBACZ TEŻ