Japończycy przygotowują jRPG o ostatnich chwilach życia sławnego kompozytora. W Trusty Bell wcielicie się w rolę Chopina, który na łożu śmierci przenosi się do wyśnionego świata. Tia...

Macie takie dni kiedy najchętniej spuścilibyście na dom waszego szefa bombę, albo przynajmniej wysadzili mu samochód? To jasne, że jako stateczni obywatele nie posuwamy się do tak ekstremalnych działań – pozostaje nam rozładować emocje w inny sposób. Na przykład grając. A jeśli mowa o niszczeniu, paleniu i wysadzaniu najlepszym tytułem wydaje się właśnie propozycja od Pandemic Studios – Mercenaries 2 o wiele mówiącym podtytule World in Flames.

Zemsta najlepiej smakuje na… gorąco!

To miała być robota jak wiele innych – odbicie z rąk przeciwników generała. Kiedy Carlos Carmona był już w naszych rękach wszystko zaczęło iść źle. Cholernie źle.

Na kogo wypadnie…

Wątkiem przewodnim recenzowanego tytułu jest zemsta. I to nie jakaś tam byle jaka wróżda rodowa. To zemsta prawdziwa, krwawa i gorąca niczym zgliszcza spalonej rezydencji naszego arcywroga. Zemsta najemnika, którego ktoś postanowił wykorzystać i odesłać na wieczną emeryturę. W sumie nie byłoby to nic nowego dla Mattiasa Nilssona i pewnie nawet nie zawracałby sobie tym głowy gdyby nie ujma na honorze – postrzał w… Zresztą zobaczycie sami.

Celem, który Nilsson postanawia dopaść za wszelką cenę jest człowiek o nazwisku Solano – spadkobierca wielkiego majątku zdobytego na nieczystych interesach, człowiek o wielkich ambicjach, organizator puczu wojskowego w Wenezueli. Dlatego też cała gra będzie rozgrywać się w jakże urokliwych okolicznościach przyrody pełnej wzgórz pokrytych lasami, wąskich ścieżek nad przepaścią czy baz rebeliantów ulokowanych gdzieś w głębokiej dżungli.

Aby dopaść Solano będziemy musieli do niego dotrzeć chwytając jego najbliższych współpracowników. Pomogą nam w tym…

Pomocnicy…

Choć na początku gry mamy możliwość wyboru między trzema charakterami nie mam wątpliwości, że miażdżąca większość graczy wybierze charyzmatycznego Nilssona. Ten ostrzyżony na irokeza, wytatuowany na całym ciele z brodą splecioną w warkoczyki potomek wikingów jest bez wątpienia najciekawszą propozycją. Poza nim możemy przygodę rozegrać Jennifer Mui lub Chrisem Jacobsem. Każde z nich ma nieco inne atuty.

Niezależnie od naszego wyboru nie obejdziemy się bez kompetentnych i oddanych pomocników zapewniających nam logistyczne wsparcie. Dlatego też na początku zabawy będziemy musieli wykonać kilka misji, których efektem będzie rekrutacja zespołu. Jego skład będzie dość egzotyczny. Najbardziej zrównoważoną i współpracującą z nami od samego początku jest Fiona Taylor. To ona będzie naszymi oczyma i uszami. Zapewnia nam obsługę podczas misji naprowadzając nas na cele, przekazując najważniejsze informacje etc. Z racji olbrzymiego obszaru jaki będzie teatrem naszych działań nieodzowny staje się transport. Za ten cztero i dwukołowy odpowiedzialna będzie Eva. Będzie pełnić rolę mechanika i konstruktora zarazem. To ona ze znalezionych przez nas części złoży przedziwne pojazdy, które stworzą konieczną w walce przewagę. Wśród nich znajdziemy naszpikowane karabinami samochody czy nawet pancerny motocykl na gąsienicach! Za transport na większe odległości będzie odpowiedzialny Evan – pilot śmigłowca, który poza przerzucaniem nas w żądane miejsca będzie odpowiadać za zrzuty zaopatrzenia czy też za podejmowanie znalezionych tu i ówdzie ładunków (broni i pieniędzy). Ostatnim, najbardziej oryginalnym członkiem zespołu jest Misha Milanich. Ten pilot myśliwców odrzutowych zapewni nam wsparcie ogniowe z nieba sprawiając, że zabawa stanie się bardziej… wybuchowa. Nawet permanentny stan upojenia alkoholowego w jakim się znajduje nie przeszkodzi mu w dostarczeniu „przesyłki” na czas i pod wskazany adres.

…i frakcje

na tego bęc

Wenezuela w Mercenaries 2 to kraj podzielony między walczące między sobą frakcje. Mamy ich pięć, a właściwie sześć jeśli policzyć od początku do nas wrogo nastawioną armię wenezuelską. Poza nią są jeszcze Piraci – mający liczne szemrane, przemytnicze interesy, Universal Petroleum – którego nazwa mówi chyba wszystko, Ludową Armię Wyzwolenia, armię Chin i siły Narodów Zjednoczonych, które są niczym innym jak amerykańską reprezentacją w wenezuelskim konflikcie.

Aby dopaść Solano i jego współpracowników będziemy musieli wykonać szereg zadań dla niemal wszystkich frakcji. Wykonując je zdobędziemy sympatię organizacji i przychylność konieczną do wsparcia nas w naszej głównej misji. Stosunki z frakcją mogą jednak w każdej chwili ulec zmianie. Wystarczy, że zaatakujecie któregoś z żołnierzy tych sił, tudzież zniszczycie infrastrukturę do niej należącą aby wzajemne relacje znacznie się pogorszyły. Nie wyklucza to jednak takich działań. Haniebny czyn może ujść wam na sucho. Wystarczy, że zlikwidujecie żołnierza, który mógłby o nim donieść centrali. Gra daje na to określony czas, jeśli nie zdążymy – komunikat zostanie dostarczony, a relacje z organizacją się popsują. Na sucho ujdzie nam również atak, w którym nie zostaniemy zidentyfikowani – np. przy użyciu helikoptera innej frakcji. Każda bowiem ma charakterystyczne uzbrojenie i wyposażenie, z którego z czasem będziemy mogli skorzystać.

Job

Gra, jak możecie się domyślać, nie ogranicza się tylko i wyłącznie do zadań popychających wątek główny. Każda z frakcji ma do zaoferowania całą gamę kontraktów. Ich charakter jest różny. Są misje konwojowe, lub takie w których musimy dostarczyć ładunek z punktu A do punktu B. Każda z organizacji ma również listę potencjalnych celów do zniszczenia. Najczęściej jest to infrastruktura innej organizacji dlatego wykonując takie zadanie musimy pamiętać o relacjach z zaatakowaną frakcją.

Jolo wyjechał na ryby

Poza celami-budynkami mamy dostęp do listy osób, których pojmaniem lub wyeliminowaniem jest zainteresowany nasz biznesowy partner. Podobnie jak w przypadku infrastruktury często są to przywódcy konkurencyjnej frakcji. Za głowę każdego z nich otrzymamy sowite wynagrodzenie. Aby jednak odpowiednia kwota trafiła na nasze konto po zabójstwie musimy ofiarę zidentyfikować – co wyklucza atak z dystansu bez infiltracji terenu przeciwnika. I to najczęściej właśnie podczas próby identyfikacji rozpętuje się największe piekło. Wszędzie dookoła wyją syreny, z wszystkich stron nadciągają przeciwnicy – pieszo i w pojazdach – jednym słowem to, co najemnicy lubią najbardziej!

Zdecydowanie bardziej lukratywnym sposobem zamiast zabójstwa jest pojmanie celu. Po ogłuszeniu, skuciu kajdankami wzywamy helikopter ewakuacyjny i po robocie. A nam pozostaje już tylko wydostać się z piekła, w które zmienia się w tym momencie obóz wroga. Proste, prawda?

Inną kategorią zadań są zakłady, w które możemy bawić się z członkami naszego zespołu. To cała seria wyzwań, które mają przygotować nas do prawdziwej walki. Ścigamy się z czasem na torze, strzelamy, bombardujemy cele etc. Przed każdym takim zadaniem ustalamy kwotę zakładu. W ten sposób mogą one stać się dla nas w ostateczności dobrym sposobem na zdobycie pokaźnych sum koniecznych do zakupu uzbrojenia i wsparcia.

Nagrodą za wykonanie zadań dla frakcji nie są tylko pieniądze. Uzyskujemy darmowe wsparcie lotnicze i logistyczne oraz dostęp do ekskluzywnych materiałów (czyt. uzbrojenia, nalotów etc.) w sklepach organizacji.

Piękna Wenezuela

Olbrzymim atutem Mercenaries 2 jest otwarty świat. Nie bez wpływu na ostateczną ocenę pozostaje dobór scenerii, bowiem Wenezuela od Pandemic Studios potrafi zachwycić widoczkami. Szczególnie ładnie świat wygląda z lotu ptaka. Przewijające się pod nami lasy z wijącymi się po wzgórzach drogami, przecinające je rzeki i zatoka z wielką platformą wiertniczą potrafią zrobić wrażenie.

Świat gry pełen jest oczywiście przechadzających się tu i ówdzie ludzi, pojazdów wszelkiej maści – od motocykli, przez samochody (te duże i małe) po czołgi, łodzie wszelkiej maści, helikoptery i samoloty. Praktycznie do każdego z nich możemy wsiąść uprzednio wykładając poprzedniemu właścicielowi jakie to palące zadanie zmusiło nas do tej nagłej i nieco zaskakującej (dla właściciela) pożyczki.

Polował też przy pomocy snajperki

O ile pożyczenie zwykłego samochodu jest banalnie proste o tyle zdobycie bardziej wartościowego sprzętu – jak czołg czy śmigłowiec będzie wymagało od nas bardziej złożonych działań, czyli wciskania prezentowanych na ekranie kombinacji klawiszy. Choć brzmi to banalnie w ferworze walki nie raz będzie stanowiło nie lada wyzwanie. Wyjątkowo spektakularnie wyglądają porwania lecących helikopterów, z iście filmowymi przepychankami w kabinie i ostatecznym wyrzuceniem pilota. Nie obędzie się również bez wrzucania granatu do wieży czołgu.

Podczas gry sporo przyjemności daje samo oglądanie świata. Frakcje nieustannie toczą ze sobą walki toteż nie raz zdarzyło mi się jadąc drogą zobaczyć na niebie eksplodujący samolot czy też ciągnący za sobą warkocz ognia spadający helikopter. Praktycznie non stop słychać gdzieś strzały czy wręcz widać walczące ze sobą oddziały co sprawia, że gracz faktycznie czuje się jak w strefie wojny.

Mattias Demolka

Choć otwarty świat naprawdę może przyciągać do tego tytułu tym co deklasuje wszystkie inne atuty tej gry jest model zniszczeń. Po raz pierwszy chyba grając czułem, że wszystko co mnie otacza mogę zniszczyć. Od drzew, które zapalą się i przewrócą od wybuchu po budynki, które zawalą się jak domki z kart pod naszym ostrzałem z ciężkiego sprzętu. Poza otoczeniem zniszczyć możemy wszystkie pojazdy. Ostrzelane po pewnym czasie zapalają się aby ostatecznie przemienić się we wraki w spektakularnym wybuchu.

Możliwość niszczenia otoczenia sprawia, że gra pomimo pewnej szablonowości kolejnych zadań praktycznie się nie nudzi. Metod na likwidację przeciwnika czy wykonanie zadania są dziesiątki. Gra praktycznie dostosowuje się do gracza. Lubisz grać jako snajper – nic prostszego, znajdujesz dobrą miejscówkę i kolejno likwidujesz przeciwników. Jesteś zwolennikiem ostrych starć – wsiadasz do czołgu i wjeżdżasz nim do bazy przeciwnika siejąc dookoła śmierć i zniszczenie. Ba! Nawet tutaj mamy różne możliwości. Możemy bowiem zdecydować się na działanie dywersyjne – porwać wcześniej czołg frakcji, którą chcemy zaatakować i w ten sposób niewykryci wkraść się w samo serce bazy wroga. Dopiero pierwszy strzał uświadomi naszym przeciwnikom jak wielką pomyłkę popełnili nie sprawdzając nam papierów przy bramie.

Jeśli nie lubimy sprzętu pancernego możemy zaatakować z powietrza wykorzystując jeden z wielu rodzajów helikopterów. Każdy z nich jest nieco inaczej uzbrojony. Od lekkich maszyn z działkiem po prawdziwe powietrzne czołgi wyposażone w rakiety, pociski przeciwpancerne i karabiny maszynowe.

i rakietnicy

Możemy też misje wykonać jak na najemnika przystało – wedrzeć się do bazy wroga, oznaczyć cele i sprowadzić potężny nalot. Ich rodzajów jest naprawdę sporo. Od zwykłych bomb, poprzez ataki przeciwpancerne, bomby klastrowe, namierzane pociski, aż po ładunek termojądrowy. Czasem, aby dokonać nalotu będziemy musieli wcześniej zlikwidować obsługę stanowiska AA (i nie mówię tu o Anonimowych Alkoholikach) czy też stacji zagłuszających. Jak sobie z tym poradzić? Na przykład podrzucając granat pod 250kilogramową cysternę pełną paliwa! Widok rozrywanych kolejno wybuchami potężnych zbiorników w samym środku obozu przeciwnika? Bezcenny!

Oczywiście, aby skorzystać z dobrodziejstw nalotów będziemy musieli wcześniej nabyć konieczne do nich uzbrojenie w sklepie. Przyda się również paliwo dla samolotu wykonującego zrzut. Dlatego częściej zamiast wysadzać cysterny, będziemy je kraść.

Na polu bitwy jak i w każdym innym momencie możemy poprosić nasz zespół o zrzut koniecznego ekwipunku – uzbrojenia, amunicji, ładunków wybuchowych czy nawet pojazdu. Sprawia to, że zależnie od sytuacji jaką zastaniemy u celu możemy dostosować do niej swoją taktykę. Owa elastyczność sprawia, że gra w Mercenaries 2 to czysta przyjemność wynikająca z kreatywnego niszczenia. Nawet w sytuacji kiedy nie mamy możliwości skorzystania ze zrzutu zaopatrzenia nie jesteśmy na przegranej pozycji. Wystarczy dopaść jakiegoś żołnierza i pozbawić go ekwipunku. Nie raz, nie dwa przyjdzie nam w czasie wielkich bitew w ten właśnie sposób się dozbroić.

Na szczęście pomimo sianego dookoła zniszczenia gra odtwarza w kolejnych misjach część zniszczonych budynków aby uniknąć sytuacji kiedy zniszczymy wszystko zanim otrzymamy misję.

Możliwość modyfikowania otoczenia sprawia, że i my musimy być czujni. Jakież było moje zdziwienie kiedy jadąc dobrze mi znaną trasą przez most prowadzący do Caracas nagle wylądowałem w rzece. Wszystko przez to, że chwilę wcześniej zbombardowałem go (niszcząc całkowicie) walcząc z bojówkami VZ o czym najzwyczajniej w świecie zapomniałem.

Siła zniszczenia

Kradł nawet sportowe auta

Poza wszystkimi wymienionymi atutami Mercenaries 2 należy wspomnieć jeszcze o szczypcie humoru, którą ludzie z Pandemic Studios dorzucili do gry. Sporo tu smaczków – jak choćby hasło umieszczone na banknocie dolarowym z menu gry – zamiast dobrze znanego In God We Trust tutaj znajdziemy In Cash We Trust. W samej grze znajdzie się kilka wyjątkowo zabawnych przejęzyczeń krytykujących politykę zagraniczną USA.

Na uwagę zasługuje też oryginalnie i ciekawie zaprojektowane menu gry. Nic złego nie można powiedzieć też o dźwiękach. Są przekonywujące. Strzały, silniki, rotory śmigłowców – wszystko brzmi tak jak powinno. O muzyce poza faktem, że jest trudno cokolwiek powiedzieć. Co najważniejsze – nie przeszkadza.

Czyżby zatem gra doskonała? Bez wątpienia nie. Trudno coś pozytywnego powiedzieć o inteligencji komputerowego przeciwnika. Przez całą grę miałem wrażenie, że jego jedyną funkcją jest rola tarczy dla mojego najemnika. I może faktycznie tak jest, biorąc pod uwagę potęgę arsenału, którym po pewnym czasie dysponujemy i ciągłą, miażdżącą przewagę liczebną wroga. Komputerowe żołnierzyki strzelają zupełnie bezmyślnie. Wielokrotnie zdarzało mi się, że w ferworze walki przeciwnik zdetonował własne cysterny rzucając idiotycznie granatem czy strzelając z RPG.

Innym razem natomiast udało mi się utknąć… w kamieniu! – po upadku z lecącego helikoptera. Niestety jedynym ratunkiem był restart z bazy wypadowej naszego nordyckiego najemnika.

Trudno zachwalać też linię fabularną. Jest prosta jak drut i stosunkowo krótka. Grę można skończyć w kilkanaście godzin, choć mnie zajęło to dwukrotnie więcej czasu ze względu na zwiedzanie świata i wykonywanie licznych pobocznych zadań. Z drugiej strony, biorąc pod uwagę, że Mercenaries 2 jest pod względem akcji odpowiednikiem filmów ze Stevenem Seagalem trudno oczekiwać tutaj wyrafinowanej fabuły. Ma być efektownie, wybuchowo i możliwie boleśnie (dla naszych wrogów!). I tak rzeczywiście jest!

Podsumowując – Mercenaries 2 mnie zaskoczyło. Pozytywnie rzecz jasna. O ile spodziewałem się kolejnej nudnej strzelaniny TPP otrzymałem grę która sprawiła, że z wielką przyjemnością siadałem do komputera oddając się niczym nieskrępowanej, odprężającej demolce.

Efektowne wybuchy, ładne widoczki, otwarty świat i niesamowita elastyczność tego tytułu sprawia, że jest to pozycja godna polecenia każdemu kto lubi szybką akcję, której towarzyszą liczne eksplozje.

Ode mnie Mercenaries 2 otrzymuje bardzo wysokie 8.7, choć wszyscy entuzjaści takiej rozrywki spokojnie mogą odczytać to jako 9-tkę.

Na długie jesienne wieczory – jak znalazł!

Jeśli w waszym mrocznym serduszku płonie Ogień Zniszczenia to Mercenaries 2 jest tytułem dla was. W tej grze można spalić i kompletnie zniszczyć otaczający nas świat. Twórcy, aby pomóc nam w tym dziele zniszczenia dorzucili nawet… bombę atomową!

Plusy

Minusy

[Głosów:0    Średnia:0/5]

3 KOMENTARZE

  1. wg mnie istna porażka, grafika mimo wymagań niezbyt ciekawa, filmy tragiczne, przy rozdzielczości 1080 wszystkie napisy na ekranie są fatalnej jakości, fabuła porażająca, a fizyka? tego słowa przy tym tytule lepiej nie wypowiadać. . . Nie wiem skąd to 8. 7 punkta to chyba jakieś kpiny!? Im więcej tego typu gier widzę, tym bardziej skłaniam się ku opinii, iż myślenie w obecnych czasach nie jest już ludziom potrzebne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here