Oddział amerykańskich komandosów, polityczna intryga w Meksyku i kilku porwanych polityków - to wciągająca recepta na naprawdę dobrą grę, którą stworzył autor bestsellerów political fiction, Tom Clancy.

Świat legendarnego reżysera George’a Romero został przeniesiony na ekrany monitorów.

City of the Dead to pierwszoosobowa strzelanka akcji. Nic nowego. Zobaczymy w niej walkę między żywym człowiekiem oraz ożywionymi ciałami umarłych, którym znudziła się bezczynność. Również nic nowego. Oryginalną rzeczą natomiast jest wykorzystanie kreatywności George’a A. Romero, oraz oznaczenie jego nazwiskiem gry komputerowej.

Dla wszystkich miłośników twórczości legendarnego już reżysera filmów, w których pierwsze skrzypce zawsze grały zombie, mam złą nowinę – gra nie będzie oparta o żadną z opowieści Romero, lecz będzie przedstawiała całkiem nowy wątek fabularny. Otóż gracz jako jedna z czterech osób ratuje się przed masową zagładą i ponownym powstaniem do życia, uciekając z miasta zaatakowanego przez plagę zombie. Ląduje na odległej wyspie, gdzieś na wybrzeżu Północnej Ameryki. Tam w wypadku zostaje zniszczony jedyny środek transportu, dla czwórki ocalałych. Trudno. Jak się jednak szybko okazuje, jest za czym płakać, gdyż na wyspie została zlokalizowana baza wojskowa, w której przeprowadzano eksperymenty z bronią na ciałach umarłych.

Problemy służby zdrowia na zachodzie są przerażające.

Jednym z czwórki ocalałych jest William „Red” McLean, jednak to nie w niego na początku wciela się gracz. McLean ma nam pomagać, zaś w niedalekiej przyszłości to on zostanie głównym bohaterem, którym będziemy przechodzić grę. Warto zaznaczyć, że głosu użyczył mu Tom Savini, aktor znany z From Dusk Till Dawn oraz twórca efektów specjalnych. Savini w wywiadzie powiedział, że „czuje się jak morderca, który wyrusza samochodem w dziwne miejsca i zabija ludzi… i rzeczy – w filmie”, dodając również, że „wydaje mu się sensownym, by robić to również w innym dziwnym miejscu, jakim jest gra komputerowa”. Życzymy powodzenia.

Co więcej znajdziemy w City of the Dead? Producenci chwalą się świetnym silnikiem odwzorowującym ruchy ciał. Po zastrzeleniu zombie będzie upadał na wiele sposobów, w zależności w jaki punkt ciała trafimy.

Pretekstów do wyjęcia spluwy raczej nie zabraknie.

Efektownie będą też podskakiwały zwłoki przy wybuchu granatów lub beczek wypełnionych substancjami łatwopalnymi. Namiastkę tych wylewających miód na serce widoków można zobaczyć w pierwszym trailerze. Co więcej, nie da się nie zauważyć jednej z cech produkcji Romero – ogólnie panującego na ekranie meksyku i rzeźni. Latające odłamki ciał, tryskająca krew, rozbita na trzysta dwadzieścia osiem elementów głowa, dodatkowo ociekająca ze ściany, palące się chodzące zwłoki, czołgający i plujący krwią zombie i wiele, wiele innych tego typu widoków, będziemy mogli oglądać na ekranie.

Stan liczebny zombie do pokonania przyniesie nam satysfakcji na następne pół roku.

Mimo, że niektórzy z naszych przeciwników nie będą posiadali jednej ręki, bądź jednej nogi, a czasem nawet dwóch, albo całej połowy ciała, to i tak będą próbowali się dostać do nas, aby ugryźć, okaleczyć, zadrapać, rozszarpać bądź zjeść głównego bohatera. W końcu taka jest ich praca. Jak powszechnie wiadomo, najskuteczniejszym sposobem, aby ich zatrzymać, będzie rozprawienie się z głową takiego umarlaka. Po strzale z broni będzie ona najczęściej rozbryzgiwała się jak, nie przebierając w słowach, pomidor uderzony młotem kowalskim. Następną cechę tego produktu można ująć prosto: będziemy musieli rozbryzgać wiele pomidorów. Stan liczebny zombie do pokonania przyniesie nam satysfakcji na następne pół roku.

Podsumowując, jeżeli twórcy spełnią choć część z zapowiadanych przez siebie rzeczy, to gra będzie przeznaczona raczej dla starszych użytkowników o mocnych nerwach. Zapowiada się wyraźnie krwisty produkt, warto jednak obejrzeć trailery choćby i dla samej fizyki, zaimplementowanej w grze.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here