Kilka dni temu podczas małego grillowania u znajomego, a muszę wyznać, że grillowanie oznacza u niego piwo&orzeszki oraz kawał chabaniny na elektrycznym „cusiu”, ale i tak najważniejsza jest przecież podłączona do telewizora konsola! Więc nie narzekam za bardzo na jego kulinarne ekhem… specjały. Poza tym pani domu robi doskonałe ciasto. Nieważne! O słusznej godzinie przełączyliśmy na program informacyjny. Tam przejęty pan dziennikarz pokazywał profesjonalny symulator gdzieś na Ukrainie. 9 letni syn gospodarza po obejrzeniu materiału zapytał : wujku, wujku, a dlaczego nie robi się takich gier? Zatkało mnie z wrażenia. Młodzieniec miał rację. On nie pamięta, że były czasy, gdy na ekranach komputerów PC królowały symulatory lotu, a firmy produkujące joysticki miały w swojej ofercie takie cuda jak QuickJoy SV-1 miały nawet wyświetlacz ciekłokrystaliczny. Były też cuda z osobną przepustnicą i tak dalej. To znaczy niby nadal są, a ich oferta np. w sklepach internetowych jest całkiem bogata. Sęk w tym, że nie ma w co grać.

Oczywiście mówię o produktach komercyjnych bo wiem, że ktoś może po przeczytaniu powyższych słów zaoponować i podać przykłady kilku rozbudowanych symulatorów lotu w które bawią się zapaleńcy – ot choćby FlightGear, prawdziwy skarb dla zapaleńców. Sęk w tym, że patrząc na sklepowe półki już nie znajdziecie tam ani jednego symulatora z prawdziwego zdarzenia. Jedyne okładki z samolotami to jakieś pokraczne zręcznościówki pokroju H.A.W.X 2 na które żaden symulotnik nawet nie rzuci okiem.

Nie wiem, czy dużo czytelników Valhalli pamięta czasy starożytne. A mówiąc starożytne dla gier to mam na myśli koniec lat 80 i początek… no połowa 90. To właśnie wtedy triumfy święciły takie produkcje jak: F 15 Strike Eagle (w trzech odsłonach), Gunship i jego następca Gunship 2000, czy F 19 Stealth Fighter. Nie bez powodu wymieniam tylko tytuły MicroProse, studia założonego przez Sida Meiera i Billa Stealey’a. Nie bez powodu, ponieważ to pewna legenda, a raczej anegdota związana z tą firmą opromieniała symulatory lotu przez nieomal dekadę. Anegdota związana jest z grą F 19 Stelath Fighter, tytułem, który powstał w 1988 roku. Legenda głosi, że tuż przed premierą tego tytułu Johna Wilbura „Dzikiego Billa” Stealeya – emerytowanego pułkownika USAF zaproszono do Pentagonu ponieważ jego najnowsza gra (czyli F19) wzbudziła zaniepokojenie wśród „smutnych panów w garniturach” ponieważ projekt F 19stki z gry w zbyt wielu kwestiach technicznych zbliżał się do tajnego w tamtym czasie samolotu… F117.

Po dziś dzień nie wiadomo, czy anegdota ta jest w 100 procentach prawdziwa i chyba nie ma na tym świecie osoby, która mogłaby ją potwierdzić. W innej wersji Billa Stealeya po prostu odwiedził ktoś z Waszyngtonu. Tak tworzą się legendy.

Teraz nie ma już takich legend. Na półkach w markecie nie znajdziemy pudełek z symulatorami lotu. Żaden poważny, duży wydawca nie ma w swoim portfolio takich gier jak Chuck Yeager’s Air Combat. Czasy się zmieniły, gracze się zmienili. Sam, przyznam to szczerze – nigdy nie byłem wielkim fanem symulatorów lotu. Owszem grałem, ale brakowało mi fanatycznej wręcz zaciętości i cierpliwości kolegów z redakcji. Dla mnie były takie tytuły jak F 29 Retaliator i na przykład LHX Attack Chopper od Electronic Arts. Dziś obydwa tytuły byłyby mega-trudnymi symulatorami pełną gębą. Wtedy? Te gry były traktowane przez prawdziwych fanów symulacji za niemalże gry zręcznościowe. Jakby ktoś pytał Comanche też zaliczano do tych „lajtowych” tytułów.

Dziś, jak już wspomniałem zagrać możemy sobie co najwyżej w drugą odsłonę H.A.W.X. Nawet mnie, osobie, która za symulatorami nie tęskni tak jak wielu moich znajomych. Taka sytuacja wydaje mi się odrobinę nienormalna. No, ale cóż! To rynek decyduje.

Mówiąc krótko żal mi dawnych czasów. Czasów kiedy symulatorów lotu było bezlik, a każda premiera takiej gry to było prawdziwe wydarzenie. Szlachetny gatunek gier odszedł do lamusa, a raczej do podziemia. Wielka szkoda.

Wiem, że symulatory lotu (i nie tylko lotu!) to temat-rzeka, a ja w tym krótkim felietonie nawet nie wymieniłem 10 procent wspaniałych gier, dzięki którym dotykaliśmy nieba. Jeśli macie jakieś miłe wspomnienia związane z waszymi podniebnymi wojażami to podzielcie się nimi z nami w komentarzach.

A teraz obejrzyjcie sobie wideo z LHX Attack Chopper i F 29 Retaliator. Młodzież niech nie chichocze! To naprawdę były super-grywalne tytuły!

[Głosów:0    Średnia:0/5]

32 KOMENTARZE

  1. Ehh pamiętam godziny spędzone przed LHX i przy F-19. Jakie sprytne zabezpieczenia były i sprawdzanie wiedzy w F-19. Jeżeli dobrze pamiętam, były tam rzuty samolotu, z góry, z boku, od przodu i trzeba było wybrać prawidłową odpowiedź jaki to samolot. Na f19 spędziłem najwięcej czasu ze wszystkich gier w jakie grałem przez całe życie. Gra była super, w tamtych czasach wciągnęła mnie tym, że była bardzo skomplikowana i wymagała pewnego poświęcenia i nauczenia się jej, żeby opanować ją do chociaż średniego poziomu. Czy dzisiaj są takie symulatory? Pewnie są, ale żadnemu nie udało się mnie tak przyciągnąć do monitora jak tym dwóm tytułom. Normalnie składam i pokłon. Jak piękne to były czasy, aż się łezka w oku kręci. . .

  2. Cóż. Artykuł ciekawy, ale nieco mijający się z prawdą. Fakt, mainstream nie gra w symulatory, ale większość gier robi się coraz prostsza, symulatory po prostu nie wpisują się w tą tendencję. Pomimo tego ten rodzaj gier ma się nie najgorzej, wręcz przeżywa swego rodzaju mały renesans. Na koniec tego roku zapowiedziane są trzy duże tytuły – Digital Combat Simulator: A-10C Warthog, X-Plane 10 i Storm of War: Battle of Britain. Rynek dodatkowych maszyn do Microsoftowego FSX ma się bardzo dobrze, sam MS pracuje nad kolejną iteracją swojego symulatora – tym razem pod nazwą Microsoft Flight (i dalej to ma być symulator). Warto też wspomnieć o Combat Helo, symulatorze śmigłowca Apache który tworzy mała grupka zapaleńców. Z gier które są w tej chwili w miarę świeże warto wspomnieć LockOn: Flaming Cliffs 2 – najnowszy dodatek do serii LockOn, DCS: Black Shark – hardcorowy symulator śmigłowca Ka-50 Black Shark, Rise of Flight – symulator maszyn z Pierwszej Wojny Światowej. DCS: Warthog: http://www.youtube. com/watch?v=WUu4SV3GjVw http://www.youtube. com/watch?v=CV35B-vfT4U http://www.youtube. com/watch?v=_MDnglKtcSAStorm of War: Battle of Britain (screeny z wczesnej wersji symulatora) http://fooblog. mexxoft. com/category/computersp. . . terspiele/Combat Helo: http://www.youtube. com/watch?v=Y6ILqIQDaioRise of Flight: http://www.youtube. com/watch?v=l0iNdt9pAVsDCS: Black Shark: http://www.youtube. com/watch?v=VidfUMsV1mcDo tego dodajmy mody do starszych gier które czasem całkowicie zmieniają dany tytuł i otrzymamy całkiem pokaźną liczbę gier, także nie demonizujmy, symulotnicy mają czym się bawić 🙂

    • Cóż. Artykuł ciekawy, ale nieco mijający się z prawdą. Fakt, mainstream nie gra w symulatory, ale większość gier robi się coraz prostsza, symulatory po prostu nie wpisują się w tą tendencję.

      Ależ ty piszesz o czymś innym niż ja. Ja patrzę na stronę komercyjną – tym co Jaś,Staś i Anielka mogą sobie kupić w sklepie. O tym jak się to zmieniło na przestrzeni lat. O „podziemiu” ledwie wspomniałem (patrz FlightGear) bo to temat na tyle bogaty, że można by osobny artykuł, lub nawet całą serię o tym napisać. Dam ci np 200 zł i wyślę w miasto wrócisz z nowym symulatorem? No nie! Chyba, że z HawXem czyli i tak z niczym.

      Duże wytwórnie, pokroju Ubi, Activision, czy EA nie zainwestują w taką grę, to są fabryki gier dla wszystkich i im się nie opłaca wydawać niszowego produktu

      I właśnie o tym mowa.

      Paradoksalnie, to nawet dobrze, że symulatorów nie robią duzi wydawcy.

      Bo ja wiem. Pamiętam jak koledzy-symulotnicy po piórze marzyli jaka to wspaniała ich czeka przyszłość dzięki rozwojowi PC, grafiki itd. No i mają. :/A tak swoją drogą kiedyś w jednym z warszawskich pism o grach były dwie osoby piszące wyłącznie o symulatorach. W pewnym momencie były to nawet trzy osoby. W innych redakcjach było podobnie. Te osoby zajmowały się tylko symulatorami i miały co robić. A teraz? Nawet Microsoft postawił lagę likwidując Aces Studio

  3. Łoj się łezka w oczku kręci. W F19 grałem jeszcze na Amisi. W 117 już na PC. Gunship 2000 to dla tej gry musiałem wymienić poczciwego AT na 386 i dodam pamięci ram. To prawda kiedyś symulatory to była I liga tak pod względem wymagań jak i technologii. W ogóle teraz są rzeczywiście inne czasy. Pierwszy raz jak się zobaczyło voxelowego Comancha to szczena opadała. LHX miał fajne misje, ale jednak wolałem Gunshipa. empeck ale gdzie są nowe symulatory? Mały renenans? No tak w dziupli u zagorzałych fanów. Mainstream odleciał z Tomem Clancy i jego strzelankami i tu się wszystko zgadza.

  4. Oczywiście, że w podziemiu. Mainstream w tej chwili gra w gry w które nie można przegrać, albo które się same przechodzą. Lubię grać też w mainstreamowe gry, sam posiadam PS3 i DSa i bardzo je lubię, ale fakt jest taki, że gry robią się coraz prostsze, prymitywniejsze rzekłbym. Ciężko się spodziewać, by ktoś kto gra w Hawx (grałem w demko ostatnio, fuj) siadł potem do DCS, gdzie sam start samolotu (opcjonalny) trwa kilka minut i wymaga przeczytania kilkusetstronicowego manuala i zrozumienia jak samolot i jego systemy działają. Jeśli ktoś chce pograć jakiś symulator to go znajdzie, taka prawda. Duże wytwórnie, pokroju Ubi, Activision, czy EA nie zainwestują w taką grę, to są fabryki gier dla wszystkich i im się nie opłaca wydawać niszowego produktu (bardzo mnie dziwi, dlaczego Ubi stworzyło piątą odsłonę Silent Hunter). Jeśli ktoś chce polatać samolotem, pojeździć pociągiem, albo popływać kontenerowcem, to się cały czas da. Tylko nie należy tych tytułów szukać u dużych wydawców. Paradoksalnie, to nawet dobrze, że symulatorów nie robią duzi wydawcy. Widać co się działo z Silent Hunterem. Trójkę i czwórkę za Ubisoft dokończyli modderzy 😉 Teraz symulatory robią zapaleńcy, którzy są w stanie dostarczyć dobry produkt – jak na przykład Eagle Dynamics, który poza tworzeniem gier na rynek rozrywkowy tworzą też symulacje dla wojska.

  5. Dam Ci 200 zł i wyślę po Tales of Monkey Island. Albo nową Larę. Wiele gier jest wydawanych tylko online, albo nie są sprowadzanie do Polski. Z simami jest tak samo. Duża część ludzi z Aces Studio pracuje w tej chwili nad Microsoft Flight. Co do pism to się zgadzam. Zarówno w pismach ‚analogowych’, jak i na portalach poświęconych grom ciężko znaleźć kogokolwiek który by się znał na symulatorach (lub pisał o nich jeśli się zna). Podejrzewam, że to wynik zejścia simów do podziemia 🙂

  6. ale bez problemu kupisz inną przygodówkę nie? W Steamie jakoś nie widzę symulatorów więc tam sobie nie uwiły gniazdka. Zresztą po co ludzie uznali, że symulatory są nudne i tyle a wy tu wszyscy płaczecie jakby wam obcięto palec. Ja w życiu na oczy nie widziałem pudełka z grą symulancką. No tak młody jestem i nie elita ;P

  7. Zresztą po co ludzie uznali, że symulatory są nudne i tyle a wy tu wszyscy płaczecie jakby wam obcięto palec.

    Bo to Ci sami ludzie, którzy nie dali szansy ICO, Beyond Good & Evil albo No More Heroes. To, że coś jest mało popularne, nie znaczy, że jest słabe.

    • Bo to Ci sami ludzie, którzy nie dali szansy ICO, Beyond Good & Evil albo No More Heroes. To, że coś jest mało popularne, nie znaczy, że jest słabe.

      Przecież to wideo z LHX jest żałosne czym się tu zachwycać? A sobie nawet zrobiłem wywiad teraz w sieci i wyczytnąłem, że ten F29 Relatiator to rzekomo oprawą graficzną w swoich czasach był prima sort i górował nad konkurencją no dziękuję za takie cuda. Felieton fajny, ale w głowę zachodzę co takiego pięknego było w tych symulatorach.

  8. Hint of the day:Nie oceniamy technicznej strony gier sprzed lat przez pryzmat dzisiejszych hitów. Contra też kiedyś wyglądała świetnie.

  9. glorian, mnie zastanawia co ludzie widzą w Starcrafcie, Modzie na Sukces i bronieniu krzyża. Jeśli coś Tobie akurat nie pasuje, to nie znaczy, że to zaraz jest złe.

  10. Hm. . . Co prawda faktem jest, że symulatory w czasach swojej świetności zwykle przodowały graficznie, ale ocenianie ich wyłącznie przez pryzmat grafiki jest jednak nieporozumieniem. . .

  11. dobry arytkul, dobry. . . zaskoczyl mnie, i to bardzo pozytywnie, bo porusza temat mi bliski i to w ciekawy sposob. faktycznie, kiedys roilo sie od symulatorow (sam w podstawowce ostro meczylem wspomniane przez Autora tytuly), chociaz badzmy szczerzy, np. taki F-117A byl umownym simem (bo ten samolot generalnie w grze byl. . . mysliwcem), ale hah. . . do dzisiaj pamietam intro z tej gry i wyjezdzajacego w nocy z hangaru F-117. to robilo wrazenie w tamtych czasach :)tak samo F-15 SEII. . . kultowa gra na ktorej godziny i dnie spedzalem. EA rozwiazalo (czy tez sprzedalo) dawno temu swoja dywizje odpowiedzialna za simy – Jane’s – robil swietne wywazone gierki, ktore jeszcze na poczatku lat 2000 sprzedawaly sie calkiem niezle. postawie jednak teze, ze winne upadku symulatorow jako gier masowych, sa coraz wieksze uproszczenia w grach jako takich ogolnie, i przestawienie srodka ciezkosci na wyciaganie z rozgrywki jak najwiekszej przyjemnosci jak najmniejszym kosztem. a niestety symulatory lotu to typ gier, w ktore trzeba wlozyc troche wysilku, zeby w ogole moc zaczac czerpac z nich radosc. nawet jesli mowimy o symulatorach zrecznosciowy (nazwijmy je tak umownie) jak F-22 ADF czy jakies produkcje novalogica, wymagaja one jakiegos przebicia sie przez temat i zrozumienia pewnych podstawowych zasad rzadzacych swiatem lotnictwa. niestety HAWX to jedyny w tej chwili masowy ‚samolotowy’ produkt, ktory moze sie sprzedawac – nie wymaga godzin spedzonych na poznawaniu funkcjonowania kazdej maszyny, a jedyne co w tej grze musisz robic, to trzymac ‚fire’ caly czas. reszta dzieje sie sama. co smieszniejsze, ta gra jest tylko nieudolnym nasladowca ace combat, a i kilku innym lotniczym strzelankom sprzed paru dobrych lat ustepuje. ale jak wspominalem, sadze po prostu, ze to juz kwestia ogolnego splycenia gier na przestrzeni ostatnich kilku lat.

  12. Artykuł bardzo fajny ale tak jak napisał ktoś wyżej, świat symulatorów ma się naprawdę całkiem dobrze, pod koniec tego roku wychodzą naprawdę znakomicie zapowiadające się tytuły, dla mnie osobiście najważniejsza jest premiera Storm of War: Battle of Britain, a aktualnie gram w rise of flight i jestem zachwycony tym symulatorem. Tak czy siak miło, że temat symulatorów został poruszony na waszej stronie !

  13. ahh. . zapomnialem dodac. . . jak ktos lubi temat bardziej odrzutowy i bojowy to warto zainteresowac sie poza tytulami wspomnianymi juz na poczatku Free Falconem. to tez kawal dobrego symulatora. obecnie w wersji 5. 5 – http://www.freefalcon. com/polecam wszystkim, ktorzy nie znaja 😉

    • ahh. . zapomnialem dodac. . . jak ktos lubi temat bardziej odrzutowy i bojowy to warto zainteresowac sie poza tytulami wspomnianymi juz na poczatku Free Falconem. to tez kawal dobrego symulatora. obecnie w wersji 5. 5 – http://www.freefalcon. com/polecam wszystkim, ktorzy nie znaja 😉

      Dzięki za linka dawno już w Falcona nie grałem a wersja 4. 0 stoi u mnie na półce z książką licząca bodajże 450stronic :). Gra kupiona w Empiku daaaawno dawno temu.

  14. Ja fanem lotniczych symulacji nigdy nie byłem, ale M1 Tank Platoon jedynkę i dwójkę zaliczyłem i chyba też mogę napisać, że czuję się poszkodowany, że takich gier no kurcze nie ma w sprzedaży już. Tak jak betterstranger napisał słusznie: uproszczenia, uproszczenia, uproszczenia. Jak już by jakiś nibysymulator czołgu był to opowiadałby jakąś rzewną fabułkę o bohaterze i jego czołgu 😉 sterowanym joypadem 😀

  15. Czytam Was okazjonalnie od paru lat ale musiałem w końcu coś napisać. . Nie jest prawdą, że ‚Prawdziwych symulotników już nie ma’, prawdą jest, że się o nich nie pisze. Dlaczego? Bo nie są wydawane przez wielkie firmy wydawnicze, które stać na kosztowną kampanię reklamową? Bo gatunek jest niszowy więc kogo zainteresowałaby recenzja? Czy może dlatego, że nie ma odpowiednich ludzi, którzy potrafiliby taką recenzję napisać?Wymieniane są tu tytuły z przed lat w kontekście symulatorów hardcorowych. Miałem okazję grać w wiele z nich i z perspektywy czasu nie zgodzę się z tym, że takie F-15 Strike Eagle czy inna podobna produkcja to był symulator jakiego dziś nie znajdziesz. Wszystko jest względne. . Kiedyś developerzy dążyli do tego by jak najbardziej urealnić symulator, który tworzą. Jednocześnie mieli związane ręce głównie przez wydajność sprzętową, czy zasoby ludzkie, którymi dysponowali (projekty były dużo mniejsze, a czas produkcji dużo krótszy). W rezultacie wychodził symulator z takim sobie modelem lotu i grafiką adekwatną do czasów, zaś cechą wspólną była rozbudowana ‚klawiszologia’. Czy to był symulator bo trzeba było zapamiętać 20 klawiszy?Kto grał w te gry ( F15 czy inne z MicroProse) na porządnym joysticku analogowym? Jeśli dev zakładał grupę odbiorców grających na klawiszach czy cyfrowym joyu to jaki model lotu opracowywał?W każdym razie nie można devom odmówić, że się nie starali dostarczyć graczom symulatora na miarę ich możliwości, a nad grami pracowały firmy z pierwszej linii. No a dziś mamy inną sytuację. Możliwości techniczne są, można wyprodukować symulator F15 (o ile Pentagon się zgodzi:) ), który powali na kolana swoją ‚prawdziwością’ wszystko co widzieliśmy do tej pory. Wystarczy jedyne 100 milionów USD i trzy lata pracy. SUPER! Rusza kampania reklamowa. Wszystkie portale zamieszczają bajeczne screenshoty, wywiady z wojskowymi wychwalającymi model lotu i dzienniki z pracy deweloperów. Dzień premiery. 500 tyś samozwańczych asów przestworzy zasiada przed monitorem i dziwi się dlaczego do diabła nie udaje im się wystartować z lotniska. . . Na forach rozpętuje się burza, ta gra jest zepsuta!Chyba dobrze, że ‚wielcy’ nie próbują wyprodukować hardcorowego sima na miarę naszych czasów. Zajmują się tym malutcy i o nich należy pisać!

  16. Jeszcze chciałem się odnieść do kupowanie symulatorów w pudełkach w sklepach. W Polsce, owszem ciężko je znaleźć, ale juz za naszą zachodnią granicą to nie jest takie trudne. Rise of Flight jest tam sprzedawany w zlokalizowanej wersji, DCS: Black Shark też, normalnie w sklepach. Railworks też wyszedł w Niemczech w pudełku, nawet z dodatkową zawartością na ich rynek. W USA większość aktualnych tytułów też spokojnie można kupić w sklepie. U nas jeśli coś chcesz kupić zostaje dystrybucja cyfrowa, sprowadzanie gier z zagranicy (co nie jest takie trudne), albo skorzystać z usług http://sklep. pilots.pl@zielonykaczuch: http://www.simhq. com/_land3/land_119a.html http://www.simhq. com/_land3/land_160a.html (tylko ta grafa :/) http://www.tanksim.pl/fire/

  17. Dobrze jest przeczytać od czasu do czasu taki felieton, łezka się w oku kręci. Pierwszą styczność z czymś co można nazwać symulatorem było ACE na Commodore 64. Co z tego, że więcej razy się rozbijałem niż zaliczałem misje, a grafika przy tych wklejonych tytułach była nieporównywalnie lepsza. Liczyła się dobra zabawa. Gdy już zapoznałem się z Pc-tem byłem nastawiony do tych tytułów neutralnie, inne ciekawsze dla mnie gatunki pochłaniały mnie bardziej. Gdy jednak nadeszła mnie ochota na symulator lotu spróbowałem Dogfight z Microprose. Nie był na tyle skomplikowany, żeby mnie odrzucić. Chętnie bym zagrał w odświeżoną wersję. Oprócz tego zabawy z Commanche, który powalał graficznie i był prosty i przyjemny, akurat w sam raz dla mnie ;). Helikoptery mi się „rzuciły” wyraźnie na mózg i grałem jeszcze w Hinda i Apache Longbow. Szczególnie ten pierwszy mnie zaskoczył, Afgańscy żołnierze i klimat uczestniczenia w większym konflikcie. I jeszcze podwodny Archimedean Dynasty – jedna z moich ulubionych gier w ogóle. Nie jestem wielkim fanem symulatorów, ale zawsze miałem duży szacunek do ludzi którzy potrafili obsłużyć całą maszynę bez mrugnięcia okiem. Szczególnie opanowanie klawiszów, za młody byłem żeby to wszystko spamiętać ;).

    A tak swoją drogą kiedyś w jednym z warszawskich pism o grach były dwie osoby piszące wyłącznie o symulatorach. W pewnym momencie były to nawet trzy osoby. W innych redakcjach było podobnie. Te osoby zajmowały się tylko symulatorami i miały co robić. A teraz?

    Pewnie chodzi ci o Gamblera kocie. Lubiałem czytać recenzje i opisy, chociaż i tak nie miałem zamiaru spróbować. Bardziej mnie wciągnęły „kosmiczne” symulatory, choć model lotu nie był do końca realistyczny – choć niektórzy o tym zapewniali ;). X-Wing, Privateer, Wing Commander (Tworzona jest fanowska produkcja Wing Commander Saga na enginie Freespace),czy właśnie Freespace. W tym roku wyjdzie również Evochron Mercenary. Niedawno wyszło demo, i jeśli łącze mi pozwoli – zaznajomię się z nim, bo na trailerze wygląda kapitalnie. Fani Privateera powinni być wniebowzięci. http://www.youtube. com/watch?v=lW6vHgRgTe8Edit: Gra już wyszła, jak zwykle zasypiam przy premierach.

  18. Kiedys tez popularny byl symulator mecha – Mechwarrior. Byla to dosc trudna gra, bez dwoch zdan. Niedlugo bedzie odswiezona konsolowa odslona tej gry. Ciekawi mnie czy zostanie w tym odrobina symulacji, czy bedzie to strzelanina z widokiem z wnetrza kabiny pilota. Obstawam opcje nr 2, bo jestem realista. Dzisiejszy statystyczny gracz to neo kid albo inny patalach, ktory nie jest w stanie zainstalowac Windowsa, nie wspominajac o sterowniku do karty graficznej. Kiedys na PC grali glownie ludzie zwiazani z branza IT, a pozostali mieli chocby odrobine checi by zrozumiec jak dziala sprzet. Dzis taki szczeniak naciska guzik i wszystko musi mu sie samo zrobic, bo inaczej wpada w szal.

    • Kiedys tez popularny byl symulator mecha – Mechwarrior.

      Bardzo fajna gra. Mechwarrior 4: Mercenaries dostępna jest za darmo tutaj: http://www.mektek.net Najlepiej do niej doinstalować MekPaki (nieoficjalne dodatki) i spróbować się online, ponieważ trochę wiernych wyznawców ciągle w nią gra. Mechwarrior 5 napotkał problemy natury prawnej i nie wiadomo kiedy wyjdzie. Może ktoś z redakcji skrobnął by recenzję Rise of Flight w ostatniej wersji?

  19. @boro666nie przesadzaj, co to jest zainstalować widnowsa obecnie :Ddać im win 95 i niech się użerają ze sterownikami, to by było wyzwanieP. S. sorry za ‚off top’ 😉

  20. w sumie jest wiele typów gier które bym chciał znowu zobaczyć. . . choćby coś pokroju ELITE, X-WING, SYNDICATE, INTERSTATE 76, Giants: Citizen Kabuto, MDK, SACRIFICE, BATTLEZONE, czy jeszcze pamiętam jak się jarałem taką grą gdzie życie się toczyło pod wodą i pływało się różnymi statkami podwodnymi (taki wing commander pod wodą :)ogólnie te gry były oryginalne i miały niesamowity klimat, chciało się grać. . . Teraz mam często wrażenie że oglądam ładny film, jestem prowadzony za rączkę i musze nacisnąć w odpowiednim momencie guzik. Trochę mało jest różnorodności w grach dzisiaj.

    • Teraz mam często wrażenie że oglądam ładny film, jestem prowadzony za rączkę i musze nacisnąć w odpowiednim momencie guzik. Trochę mało jest różnorodności w grach dzisiaj.

      Bo takie sa wymagania rynku. To samo masz w telewizji czy kinie. Durna papka dla ludzi, dla ktorych myslenie czy wlasny gust to pojecia abstrakcyjne. Ostatnio mialem okazje chwile pograc w Cywilizacje V, bo zastanawialem sie nad jej kupnem i stwierdzam, ze ta gra zeszla na psy. Nie rozumiem zachwytu dziennikarzy branzowych. Ta gra jest zrobiona jedynie pod katem efekciarstwa i jest do tego znacznie latwiejsza niz nawet Civ1, ktora miala 4 opcje na krzyz. Bo jak inaczej nazwac rozwalenie 8 wrogow jednym okretem na Warlordzie!? W pierwowzorze cos takiego bylo nie do pomyslenia!

      Mechwarrior 5 napotkał problemy natury prawnej i nie wiadomo kiedy wyjdzie.

      Nie wiedzialem o tym. Troche szkoda, ale pewnie jak zwykle ktos zablysnal pazernoscia. Z drugiej strony nowa odslona moze totalnei zbesztac dobra marke Mechwarriora. Ale pozyjemy, zobaczymy.

  21. Taka ciekawostka związana z DCS: Warthog. Na 64bitowych systemach 32bitowy exe jest opcjonalny. Domyślnie gra instaluje się wyłącznie w 64bitach. Wygląda na to, że symulatory jednak wyprzedzają inne gatunki, jak niegdyś 😉

    • Taka ciekawostka związana z DCS: Warthog. Na 64bitowych systemach 32bitowy exe jest opcjonalny. Domyślnie gra instaluje się wyłącznie w 64bitach. Wygląda na to, że symulatory jednak wyprzedzają inne gatunki, jak niegdyś 😉

      Natywny kod 64bit jeszcze o niczym nie swiadczy, choc moim zdaniem sugeruje on pewna rzecz – gra bedzie wymagala bardzo duzej ilosci RAMu. Trudno powiedziec czy to dobrze, czy zle. Byc moze mapy beda ogromne i dosc szczegolowe, a moze po prostu tworcy nie meiscili sie w typowych ograniczeniach i tak bylo po prostu latwiej. Dla mnie wazniejsza rzecza jest pelne wsparcie wielordzeniowych CPU, bo po dzis dzien wydawcy gier maja z tym problem. 4-rdzeniowe procesory sa juz od kilku lat na rynku, a nadal malo ktora gra je wykorzystuje.

  22. Wielordzeniowe też powoli zaczynają być supportowane w DCS. Narazie (w LO2 i DCS:BS) system dźwięku działa równolegle na osobnym rdzeniu, czy coś jeszcze będzie w Warthog, to nie wiem.

  23. w sklepie można kupić ładnie opakowane konfitury. Bardzo też zdrowe 😉 czy ktoś miał kiedyś te legendarne tytuły oryginalne kupione???? i gdzie??? było mało „poważnych” produkcji tak jak i dziś. Większość to prostackie strzelafki z fabułą bardziej urozmaiconą od tego nazwijmy to „ping ponga” (no właśnie to nawet nie był ping pong a tak mi sie kojarzy ta prymitywna gra telewizyjna czy na telewizor). jak kogoś jakiś temat fascynuje znajdzie i kupi sobie symulator nawet jeżeli miałby być po miesiącu czy dwóch sprowadzony z zagranicy. sam czekałem kilka tygodni na nowy rise of flighti. miód. polecam fascynatom z podziemia (jak sie okazuje hehehe).

Skomentuj Wojciech Borowicz Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here