Lubicie dzieci? A pyskatych i przemądrzałych trzynastolatków, którym nigdy nie zamyka się buzia i którzy są przekonani, że ZAWSZE mają rację? Zapomniałem dodać, że ten szczególny dzieciak w wydarzeniach z Roswell widzi spisek kosmicznych mumii, chce zostać detektywem i z tego powodu ma obsesje na punkcie peruki. Jeśli żadna z wymienionych wyżej cech nie wywołuje u was agresji powinniście polubić małego Tony Tougha. No chyba, że zagada was na śmierć…

Zegar prędkościomierza wskazywał 160 mph. Przypomniałem sobie po raz ostatni wskazówki z instrukcji i zamknąłem przepustnicę otwierając równocześnie hamulce aerodynamiczne. Pchnąłem ostro drążek, a mój Ju87D błyskawicznie zwalił się w szaleńczy lot nurkujący. 10 tyś stóp niżej prędkość sięgała już 350 mph, a ja wiedziałem, że zostało mi jakieś 4 sekundy do wyrzucenia podwieszonej pod kadłubem samolotu bomby. Pędziłem w kierunku ziemi ze złowrogim wyciem. Kręcąca się w szalonym tempie wskazówka wysokościomierza przekroczyła właśnie 2,5 tyś stóp. 2,400… 2,300… Zwolniłem bombę, zamknąłem hamulce i z całej siły pociągnąłem drążek do siebie. Olbrzymie przeciążenie prawie pozbawiło mnie przytomności. Ostatkiem sił otwarłem przepustnice. Huk wybuchających bomb zlał się z rykiem wyjących silników i uciekającą sprzed mych oczu ziemią oddaloną zaledwie o 300 stóp – znów się udało…

Dziwne małżeństwo?

Leć w kierunku zachodzącego słońca – western jakiś czy co?

Bitwa o Anglię – jeden z najciekawszych teatrów II wojny światowej. Pierwsza bitwa, w której Hitler musiał uznać wyższość przeciwnika. Niewyczerpany temat dla twórców gier komputerowych. Kiedy Krzysiek Pielesiek zapytał czy nie chciałbym zrecenzować Battle of Britain II – Wings of Victory nie miałem wątpliwości.Kiedy ostatecznie gra wylądowała na moim dysku nie do końca wiedziałem co wyniknie z tego mariażu. Należy zaznaczyć, że owszem, symulatory uwielbiam, ale jakoś tak wyszło, że niezwykle rzadko bywały to tytuły lotnicze. Łodzie podwodne, pociągi, statki kosmiczne i inne żelastwo – jasne, ale samoloty…Szczęśliwie się złożyło, że właśnie kiedy Krzysiek zaproponował mi napisanie tekstu czytałem książkę poświęconą Bitwie o Anglię. To przeważyło. Pomimo pewnych wątpliwości ostatecznie zwyciężyła zwykła, ludzka ciekawość. Chciałem poczuć to, o czym czytałem w mojej książce! A przede wszystkim, chciałem sprawdzić czy ten niesamowity klimat da się oddać w grze komputerowej.

Trudne (bardzo) początki

Świadomy swych niedoskonałości ustaliłem poziom realizmu na niski, ale ambicja kazała mi ustawić realistyczny model lotu. Chwilę później uruchamiałem już pierwsze misje treningowe. O ile starty szły mi nieźle o tyle lądowania wychodziły tragicznie, kończąc się efektownymi eksplozjami mojej maszyny zbyt entuzjastycznie spotykającej się z ziemią. Powiewy wiatru, niezwykła podatność na stery mojego samolotu sprawiły, że lądowanie okazało się dla mnie nie do przejścia. Zdecydowałem się więc na pojedynek. Tu szło nieco lepiej, ale wynik był ten sam. Mniej więcej po minucie (w najgorszym wypadku, po kilku sekundach) mój Hurricane ciągnąc za sobą warkocz ognia, ewentualnie bez skrzydeł zmierzał w kierunku ziemi. W tym momencie doszedłem do wniosku, że… w symulatory lotnicze nie da się grać na klawiaturze, ani przy użyciu myszki.

To się nie skończy dobrze…

Dzień później wyposażony w nowy wolant przystąpiłem do dalszych prób. Tym razem było zdecydowanie lepiej. Choć lądowania wciąż kończyły się dość drastycznie, w powietrzu było już dużo lepiej i nawet kilka razy udało mi się zestrzelić mojego przeciwnika. Dumny ze swojego pierwszego sukcesu butnie postanowiłem zmierzyć się z misją historyczną – tylko ja, moi skrzydłowi i… setka maszyn przeciwnika! Efekt? Pozwólcie, że przemilczę, a ciekawskich odeślę do cytowanego w blogu Krzyśka fragmentu naszej rozmowy.

Mądry Polak po szkodzie

Nieco zirytowany moimi niepowodzeniami postanowiłem wrócić do samego początku. Zacząłem od dogłębnego poznania maszyn za sterami, których twórcy pozwolili mi zasiąść. W tym przypadku są to myśliwce Hurricane i Spitfire po stronie RAFu oraz Bf109, Bf110 po stronie Luftwaffe.

Możemy także pokierować słynnym bombowcem nurkującym Ju87D Stuka czy pobawić się w strzelca potężnego Heinkla He-111. Poza tym w grze zobaczymy jeszcze kilka innych maszyn, które brały udział w tym powietrznym konflikcie (np. bombowiec Dorniera Do-17) jednak nie będziemy mogli nimi pokierować.

Lotnicze ewolucje

W tym miejscu należy powiedzieć kilka słów o instrukcji dołączonej do gry. Z jednej strony wydawcy należą się słowa uznania za jej zawartość. Instrukcja poza wyczerpującą informacją dotyczącą specyfiki poszczególnych samolotów (włącznie z wykresami wydajności silnika) zawiera opis podstawowych taktyk wykorzystywanych przez obie strony, opis faz startu, przeprowadzania ataku bombowego w locie nurkowym, a nawet, krótką notkę historyczną dotyczącą Bitwy o Anglię. Zganić zaś trzeba za to co zwykle (wspominałem już o tym przy recenzji Battles In Normandy) – brak wersji papierowej. Niestety, w tego typu grach instrukcja wydaje się nieodzowna, a skazywania gracza na konfigurację ALT+TAB lub ewentualnie zarżnięcie swojej drukarki (instrukcja ma 140 stron) jest niehumanitarne.

Kiedy wreszcie zapoznałem się z podstawami, zrozumiałem silne i słabe strony maszyn sytuacja zmieniła się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Symulator pełną gębą

Battle of Britain II – Wings of Victory po wnikliwszym zapoznaniu się ze specyfiką samolotów i taktyk rozwija skrzydła. Z irytującej gry staje się niezwykle wdzięczną zabawą potrafiącą wciągnąć na całe godziny. Elastyczny system pozwala ustawić poziom trudności optymalnie dla każdego z graczy. Niedzielni piloci mogą zmienić go w tzw. celowniczek, gdzie nawet amunicji w działkach nie zabraknie. Ci bardziej ambitni będą mogli ustawić sobie realistyczną ilość pocisków do działek, model lotu, podmuchy wiatru itd. Dla prawdziwych „hardcorowców” pozostawiono nawet ręczną regulację kąta natarcia śmigieł, pompy paliwowe, zawory paliwa, iskrowniki i inne straszliwe urządzenia Trzeba również przyznać, że w tej grze naprawdę czuć różnicę między Spitfire’em, a Messerschmittem Bf109. Przekonacie się o tym natychmiast kiedy spróbujecie tym pierwszym wejść ostro w lot nurkowy (nie wykonując wcześniej zalecanej w tym wypadku figury Split-S, czyli przewrotu na plecy).

Wirtualne wnętrze, wirtualnej maszyny

Jakież było moje zdziwienie kiedy po mocnym pchnięciu drążka od siebie… silnik przestał pracować!!! Dopiero potem doczytałem, że montowane w Spitfire’ach silniki Rolls-Roysa miały gaźnik grawitacyjny (czyli, że silnik aby pracować musiał znajdować się cały czas w dodatnim przeciążeniu). Inaczej wygląda sytuacja w Bf109 gdzie zastosowano bezpośredni wtrysk paliwa i może on nurkować bez obaw. Widoczna jest również przewaga samolotów brytyjskich w walce kołowej, co skrzętnie podczas gry wykorzystuje komputer. Pełno podczas pojedynków beczek, śrub, lotów tuż nad ziemią. Trzeba przyznać, że komputer nie pełni tu tylko roli wystawiającego potencjalne cele, ale staje się wymagającym przeciwnikiem. Klimatu całości dodają z najdrobniejszymi detalami odwzorowane wirtualne kokpity czy charakterystyczne dźwięki poszczególnych maszyn. Nie muszę chyba pisać ile radości sprawia nurkowanie Stukasem z charakterystycznym wyciem tuż przed zrzutem ładunku. O ile oczywiście zdążymy go z tego nurkowania wyciągnąć…

Łomot strzelających działek pokładowych, majestatyczne buczenie potężnych silników He-111 czy wreszcie stawiający włosy na głowie ryk przelatującego tuż obok myśliwca sprawią, że naprawdę poczujemy się przez moment jakbyśmy byli w 1940 nad Wielką Brytanią. Swoje robią też komunikaty w językach narodowych. Grając po stronie RAFu usłyszymy charakterystyczny brytyjski akcent, zaś po stronie Luftwaffe „wyszczekiwane” po niemiecku komendy.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

5 KOMENTARZE

  1. Ja tak czy siak zagram. Ił2 Sturmovik to mój ulubiony symulator a poprzednia część Battle of Britain również była niezła. Myślę że warto sprawdzić dwójkę!

  2. Z chęcią bym zagrał, ale jak napisał autor recenzji to myszką i klawą nie da się w to zasadniczo grac, a durny celowniczek to nie dla mnie.

  3. Uważam, że ten symulator jest o wiele lepszy niż mydlana opera pt Il-2 Sturmovik. Niedociągnięcia są, owszem, zwłaszcza jeśli chodzi o scenerię, ale z drugiej strony jest ona bardzo dokładna, więcej, spokojnie można nawigować wg map z epoki, lasy, miasta są na odpowiadnich miejscach. Poza tym, za tą grą nie stoi Ubisoft, wręcz gra powstawała/powstaje w prawie garażowych warunkach 🙂 Wg mnie BoB2 ma większy immersion factor 😉 No i kosztuje poniżej 30złPrzed lataniem polecam pobranie patcha 2. 05, oraz addona multiskin – wówczas samoloty otrzymują historyczne oznakowania. Lada dzień wyjdzie patch 2. 06, który poprawia wiele błędów i zmienia model lotu na bardziej realistyczny. Nowy manual natomiast można pobrać tu: http://shockwaveproductions. com/forum/viewtopi. . . 90&start=0Pdf ponad 300 stron ;)Poważnym brakiem BoB2 jest brak multiplayera.

  4. zdecydowanie polecam . . . niestety zgadzam się z recenzentem co do oprawy ale przy okazji można popykać nawet na słaby notebooku 🙂 czekamy na trójkę . . . a jest co robić póki co . . .

  5. empeck słusznie mówi -> patch 2. 05 obowiązkowy, ponoć wcześniej były problemy ze stabilnością gry, ja w sumie nic takiego nie zarejestrowałem czyli chyba zostało to poprawione.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here