Nie jestem naiwny, a wspomniana we wstępie firma ma na swoim koncie jedną z najgorszych gier ostatnich lat – Turning Point: Fall of Liberty. Tytułem tym w przyszłości będziemy straszyć nasze wnuki, a znachorki przywołując tę nazwę będą odczyniać uroki. Mówiąc wprost – panowie z kalifornijskiego studia Spark Unlimited mają naprawdę niebywały talent do tworzenia okropnych gniotów na które żal wydawać nawet złamany grosz. Jak jest w tym przypadku? Nie oszukujmy się i powiedzmy to już na wstępie: Legendary jest nomen omen jak jedno z nieszczęść, które wypuściła na świat ciekawska Pandora.

Bohater ostatniej akcji

Gryfowi jest wesoło…

Zawiązanie fabuły jest typowe dla gier od Spark Unlimited. Podobnie jak w Turning Point przez pierwsze minuty gry musimy za przeproszeniem umykać co sił w nogach. Ot tak, bez ładu i składu. Tym razem jednak nie uciekamy z wieżowca, ale zmykamy przed katastrofą. Dlaczego? Ponieważ nowojorskie muzeum wali się w gruzy, a razem z nim cały przeklęty Manhattan. W dodatku jest to wina naszego protagonisty. W Legendary wcielamy się w postać Charlesa Deckarda, złodzieja dzieł sztuki, którego ostatnim zleceniem była kradzież tajemniczego artefaktu, czyli Puszka Pandory. Niestety biedny Charlie ma pecha, bo swoim działaniem aktywuje PP i sprawia, że na nasz biedny świat spada plaga. Mitologiczna Puszka symbolizuje nieszczęścia, ale twórcy ze Spark Unlimited machnęli ręką na jakieś tam alegorie i poszli na całość – na świat wypuszczono całą menażerię mniej, lub bardziej mitologicznych stworów. Z gryfem (który wcale gryfa nie przypomina) oraz wilkołaki, które wyglądają bardziej na łyse, zmutowane wyżły niż zacne futrzaste potwory znane nam ot choćby z horrorów klasy „B”.

Zmykamy przed mitycznymi stworami, a chwilę potem strzelają do nas zamaskowani najemnicy. Prawdziwy chaos.Pan wilkołak

Taki jest początek naszej miłej(?) przygody. Zamiast udanego skoku na muzeum mamy prawdziwą katastrofę i splot dziwnych wypadków, które zmuszają naszego bohatera do stania się… no cóż ostatnią nadzieją ludzkości. Deckard po styczności z Puszką słynnej Pandory zyskał nadprzyrodzoną moc. To Animus Vitae – podczas zabawy będziemy mogli zbierać energię życiową pokonanych stworów i uzupełnić naszą własną. AV to także broń zaczepna, potrafiąca wytworzyć falę uderzeniową, która powali na ziemię naszych przeciwników. To akurat jest bardzo przydatne w momencie gdy opada nas fala paskudnych wilkołaków.

Ale o co w ogóle chodzi?

To nie wojsko…

No właśnie o co w tym sztampowym do bólu FPSie chodzi? Zmykamy przed mitycznymi stworami, a chwilę potem strzelają do nas zamaskowani najemnicy. Prawdziwy chaos. Okazuje się, że naszego złodziejaszka wynajął Le Fey, tajemniczy starzec z BTO, czyli Bardzo Tajnej Organizacji o złowieszczej nazwie „Czarny Porządek”. Pragnie ona uzyskać kontrolę nad Puszką Pandory, potworami i oczywiście dzięki takim łotrowskim zabiegom opanować świat. Jesteście jeszcze z nami? To czytajcie dalej. Na szczęście jest też druga „banda”, czyli „Rada 98″. To akurat również bardzo tajna… ekhem… no sami wiecie CO, ale chłopaki z Rady to ci dobrzy, którzy przez wieki strzegli Puszki. Tak więc w samym środku tego ambarasu jesteśmy My. Polują na nas stwory, najemnicy z „Czarnego Porządku”, a w sukurs przychodzi nam Rada. Wszystko jasne? Mózg wyłączony? No to jedziemy dalej.

W Nowym Jorku i Londynie jest ambaras

W wyprawie Deckarda po prawo i sprawiedliwość towarzyszy nam (poniekąd) blondynka o imieniu Vivian, która słodkim głosikiem w słuchawce pomagała naszemu Charlesowi dostać się do muzeum i również została zdradzona przez CP. Teraz dyszy rządzą odwetu. Jej rady pomogą nam podczas rozgrywki. Oczywiście nie jest to potrzebne – Legendary jest bowiem grą równie skomplikowaną co budowa cepa. Oczywiście jak na strzelaninę przystało musimy mieć zacny arsenał, aby odpierać ataki stworów i przygłupich najemników. Podczas zabawy postrzelamy sobie z pistoletu 9mm, pistoletu maszynowego przypominającego słynnego H&K MP5, w nasze łapy trafi też strzelba bojowa, karabin szturmowy i tak dalej. Porzucamy też granatami i koktajlami mołotowa, ale i tak najważniejszą bronią będzie strażacki toporek. Ja wiadomo wilkołaki można nafaszerować toną ołowiu, a i tak po chwili wstaną. Aby temu zapobiec należy roztrzaskać im łby. Jeżeli akurat nie odstrzeliliśmy zwierzoludziowi(?) głowy to zanim truchło się zregeneruje musimy uciąć łeb bestii. Pomysł ciekawy, tylko problem zaczyna się kiedy tych stworów jest na przykład więcej niż jeden. Nie ma szans na zdekapitowanie wszystkich.

Bestiariusz, że głowa boli

Skoro już jesteśmy przy wilkołakach, które są podstawowymi potworami, które pojawiły się wraz z otwarciem Puszki Pandory to warto wspomnieć, że potykać się będziemy także z latającymi gryfami, przetrzepiemy zadek Minotaurowi i ognio-smokom o wyglądzie żaby, ujrzymy też krakena i golema, który jednak ze swoim, wywodzącym się z tradycji żydowskiej odpowiednikiem ma niewiele wspólnego. Ogromny golem z Legendary składający się z samochodów i innego szmelcu przypomina bardziej robota z filmu Transformers niż glinianego człowieka. Tu muszę zatrzymać się na chwilę i przyznać, że walka z tym stworem to jedna z nielicznych świetnie zrealizowanych sekwencji w tej grze.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

21 KOMENTARZE

  1. Na screnach wygląda całkiem spoko. Nigdy też nie grałem w tego Turning pointa. Grał ktoś w to? Serio taka bida z nędzą?

  2. Krótko i zwięźle – trzymajcie się z dala od tej gry. Nie oferuje świetnej grafiki, ciekawej historii. Engine Unreala praktycznie nie jest wykorzystany. Jedynie element zdobywania tej magicznej energii wydaje się trafiony, ale i tak nie ratuje to całości. Fabuła wydaje się być robiona pod twory które wychodzą za 20 zł. Idziemy jak po niewidzialnej linie w kierunku „wspaniałego” finału, zero jakiejkolwiek swobody. Żenada, dla mnie 1,5-2 maksymalnie. Wraz z Turning Point największe nieporozumienia jeżeli chodzi o nowsze FPS-y.

  3. Miałem pożyczone. Na szczęście pożyczone. Sam pomysł z puszką padnory nawet niezły, ale za to za wykonanie i całą resztę należało by twórców wsadzić do puszki. Szare, jałowe, nudne, do bólu liniowe, brzydkie, płaskie i co tam jeszcze. Jedyną rzeczą przyzwoicie wykonaną są gryfy, które to całkiem mi się podobały. Szkoda tylko ze pomimo usilnych prób z mojej strony, żadnemu z nich nie udało się mnie porwać, choć ludzi z ulicy porywały w ilościach hurtowych. ;)Dwa słowa Bida z Nyndzą.

  4. Grałem w wersję na Xboxa. Gdyby podczas sesji w Legendary dostałby Rroda to nawet nie miałbym do niego pretensji. Absolutnie żadnych pretensji. Ktoś pyta o Fall of Liberty? To jest jeszcze gorsze od Legendary. Naprawdę!!!!!

  5. Grzegorzu, byłby z Ciebie dobry krytyk 🙂 Mówiąc szczerze czytając tą recenzję miałem bardzo mieszane odczucia, przede wszystkim ze względu na pewną stronniczość. Zaznaczam że nie grałem we wspomniane przez Ciebie gry, a recenzję odwiedziłem bo. . . przypominała mi „I am Legend” którego jestem fanem :-)Po pierwsze graficznie wydaje się że Legendary nie odbiega od wielu, wielu. . . wielu produkcji na PC i Xboxa więc krytyka akurat tego jest tu trochę bezsensowna. Grałem w wiele gier i wielu rzeczy się już czepiałem, nawet do Fable miałem górę zastrzeżeń. (ach te powtórzenia „wielu” :))Chociaż rzeczywiście jest ten wspomniany wachlarz gier ładniejszych to mimo wszystko. . . bywało gorzej prawda? :-)Z tego co się czyta to człowiekowi pewnie spodoba się pomysł z Puszką Pandory, bardzo innowacyjny jak dla mnie. Tutaj też pewna riposta za krytykę potworów. Pamiętaj że nikt na dobrą sprawę nie wie co miała wywołać mityczna Puszeczka, mogło z tego wyjść nawet monstrum wyglądające jak kaczuszka do kąpieli, who knows. Pomysł samego startu akcji również jest przyjemny, tylko że potem naprawdę może być tragicznie. Nie będę oceniał dalszych działań bo przecież nie mam o tym pojęcia, mam jednak nadzieję że kiedyś powstanie gra oparta o podobny pomysł która zadowoli Was do takiego stopnia że ponownie nakłonicie mnie do kupienia nowego tytułu, będę na to czekać.

  6. Widziałem Turning Point. Wolałbym zjeść suchą psią karmę niż spędzić z tym czymś choćby minutę. Skoro cipanowie 😉 zrobili LEżendary to podziękuję.

  7. kolabor666 sucha karma dla psów jest dobra:D Serio;p A szkoda, że gra taka słaba się okazała bo zapowiadało się ciekawie;]

  8. W Legendary nie grałem jeszcze, ale czytając Wasze komentarze chyba muszę zagrać :)Nie rozumie nagonki na Turning Point. Grałem, ukończyłem z przyjemnością. Gra oczywiście nie była doskonała, ma swoje błędy. Ale klimat i świat bardzo mi się spodobał. Uczucie jak połączenie Wolfensteina z HL2. Bardzo przyjemna strzelanka, być może dlatego mi podobała bo nie oczekiwałem jakiegoś wybitnego tytułu.

  9. Dobra recenzja Grzesiu, ale warto byłoby przystopować z tym ‚nomen omen’, bo ostatnio często się to pojawia w twoich tekstach i uwierz. . . . . . . potrafi być denerwujące 😉

  10. a mi tam się ta gra podobała, ot proste fpp w starszym stylu, 30 minut walczenia i przedzierania się, a potem boss. Liniowa owszem ale za to trzyma spójną akcję i nie ma baboli (pozdrawiamy „czyste niebo”). Grywalność też niezła, jakoś nie miałem ochoty przerywać gry. przy kompie trzyma niejednolitość – mordowanie urozmaicają epizody typu golem, minotaur czy kraken, poziomy też nie są jakoś specjalnie monotonne. Najbardziej podobały mi się fragmenty z duszkami – wchodze do pokoju, przede mna zaczyna unosić się lodówka i zastawia mi wyjście, a tymczasem w kracie wentylacyjnej coś bestialsko ryczy. Ogólnie smaczków raczej nie brakujePłytka i przygłupia fabuła? hmmm no niezaprzeczalnie, ale ale „jestem indianinem i porwało mnie UFO”, „rozbiłem się na obcej planecie”, albo „eksperyment naukowy umożliwił obcym abordażowanie naszej planety!” brzmi lepiej? nie, a brzmi znajomo? o właśnie! bo to „fabuły” najlepszych gier fpp. Strzelanka nie książka, nie ma się co dziwić, że gra polegająca na machaniu palcem wskazującym ma adekwatnie do tej czynności lotną fabułę. Nie o to chodzi i nie ma co za to ganićCo do niezgodności z mitologią przecież każdy z nas może stanowczo stwierdzić, że tak golem nie wygląda!,- no troche to już czepialstwo na wyrost(chyba, że autor bywał w puszcze pandory to zwracam honor :). Twórcy nawet dodali jakąś encyklopedię czy tam bestiariusz, w którym conieco tłumaczą i opisują. Drobiazg ale też im się chwaliOgólnie gra nie jest jakąś rewolucją ale zapewnia w miarę przyzwoitą rozrywkę, osobiście dałbym jej 6. Było by więcej ale trochę za krótka ta produkcja. P. S Szmirą to było Blacksite Area 51 a jej daliście 5

  11. Taka słaba ocena? OMG, muszę w to zagrać i przekonać czy na prawdę takie słabe. Poważnie, to moja pierwsza myśl. Wydaje mi się, że słabe oceny lekko boostują zainteresowanie grą. . . Jakby dostała 6-7 to bym wcale nie pomyślał o jej zakupie 🙂

Skomentuj Anonim Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here