Śmiem twierdzić, iż nawet kontynuacja Diablo, wraz z dodatkiem Lord of Destruction, oraz trzeci WC, wydane odpowiednio w latach 2000 i 2002, nie zdobyły takiej popularności, jak StarCraft, choć przez pewien czas były na ustach całego growego świata. Ba! Mecze w Warcraft III wciąż potrafią elektryzować licznych fanów e-sportu, ale jednak obok WoW-a, to właśnie futurystyczna strategia z Terranami, Protosami i Zergami w rolach głównych jest prawdziwym symbolem koncernu z Irvine, w stanie Kalifornia.

Żyły złota

Prawdziwą perełką i wisienką na blizzardowskim torcie jest kilkukrotnie wspominany już w tym artykule World of Warcraft. Sieciowy RPG, którego popularność prawdopodobnie przekroczyła nawet oczekiwania ludzi z Zamieci. Jeszcze pamiętam, kiedy miejsc w otwartych beta-testach zaczynało brakować już po kilkunastu godzinach. Szał WoW-a ogarnął cały świat.

Ma ów MMORPG oczywiście swoich przeciwników, ale zadajmy sobie pytanie – czy te około 10 milionów ludzi, co miesiąc wpłacających pieniądze na konto Blizzard może się mylić? No pewnie, że może, ale jednak odmówić WoW-owi wielkości byłoby grzechem. Gra swojej premiery doczekała się trzy lata temu i od tamtej pory jest prawdziwą kurą, znoszącą złote jajka i wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że ten stan rzeczy nie zmieni się jeszcze przez długi czas.

Mimo wszystko, wartym nadmienienia jest to, iż ekipa Mike’a Morhaime’a bynajmniej nie spoczęła na laurach po osiągnięciu gigantycznego, również finansowego, sukcesu. Imponujące sumy, jakie nieustannym strumieniem spływały do kieszeni pracowników BE nie powstrzymały ich przed ulepszaniem swojej flagowej produkcji, co zaowocowało styczniową premierą dodatku, pod tytułem The Burning Crusade. Poza tym, w planach jest również kolejny expansion pack. Wrath of the Lich King, bo tak właśnie się on nazywa, pozwoli swoim nabywcom odwiedzić kontynent Northrend czy zdobyć wyższy poziom postaci. Interesujące jest to, iż wraz z pojawieniem się WotLK, mają być wprowadzone pewne kosmetyczne zmiany w silniku graficznym gry. Jej premiera planowana jest na przyszły rok i to w zasadzie tyle, co można w tej kwestii rzecz, gdyż na podanie oficjalnej daty premiery Blizzard jeszcze się nie zdecydował.

Wrath of the Lich King nie jest jednak najbardziej wyczekiwaną grą ze stajni BE. Oczywiście, fani Wold of Warcraft pewnie już nie mogą się doczekać, ale jednak reakcja całego growego świata była zdecydowanie bardziej żywa, gdy w Korei oficjalnie ogłoszono, iż trwają prace nad kontynuacją StarCrafta. I to taką z prawdziwego zdarzenia. Na dzień dzisiejszy SC II jest, razem z trzecim Falloutem, najbardziej wyczekiwanym tytułem na pecety – głównie przez graczy nieco starszej daty, którzy dobrze pamiętają lata świetności poprzedników rzeczonych gier.

Duchy przeszłości

Napisałem w którymś momencie, iż StarCraft był ostatnią nową grą Blizzard na konsole. Pierwotny plan firmy był jednak z goła inny. Tak się składa, że swego czasu na PlayStation 2, Xboxa pierwszego i GameCube’a BE zapowiedziało StarCraft: Ghost. Tytuł ów, ze swoim poprzednikiem wspólne miał mieć jednak tylko uniwersum. Duch bynajmniej nie był strategią czasu rzeczywistego. Blizzard postanowił spróbować czegoś nowego i wziął się za produkcję gry typu action – adventure. I niestety, efektów tej pracy nie widać do dziś. Pierwotnie SCG miał trafić na półki sklepowe w roku 2003-cim, jednak nic z tego nie wyszło. Premierę przesunięto więc aż o dwa lata do przodu, by wówczas dorzucić do tego kolejne 12 miesięcy, co dla fanów wyczekujących tej pozycji było sporym ciosem. Nie tak mocnym jednak jak ten, który nadszedł trzeciego dnia wiosny, 2006-go roku. Wtedy to team Morhaime’a przełożył premierę Ducha na czas nieokreślony i usunął go ze swojej listy wydawniczej. Dużo spekuluje się o tym, iż ta przygodówka w świecie SC już nigdy nie ujrzy światła dziennego, aczkolwiek sam w sobie projekt nie został oficjalnie anulowany, więc wciąż można mieć nadzieję na to, że jeszcze kiedyś dane nam będzie zagrać w StarCraft: Ghost.

Kiedy czwarta część?

SCG nie jest jednak pierwszym nieudanym projektem ekipy z Kalifornii. Najprawdopodobniej prześladuje ich jakaś dziwaczna klątwa, blisko związana z wydawaniem gier przygodowych, bowiem już wcześniej mieli z tym problem. Niedługo po starcie usługi Battle.net, czyli w roku 1997-ym, zdecydowano o małym skoku w bok, czyli stworzeniu czegoś zupełnie nie-online’owego. Miał to być tytuł z gatunku point’n’click, osadzony w świecie Azeroth. Jego tytuł brzmiał: Warcraft Adventures: Lord of the Clans. I na tytule się skończyło. W połowie roku 1998-go projekt został anulowany i już nigdy później do niego nie wrócono. I raczej nie ma takiej możliwości, by to mogło się jeszcze zmienić.

Zawodowi żartownisie

Poza wydawaniem niezwykle popularnych i wręcz kultowych gier, Blizzard Entertainment zasłynął jeszcze jedną rzeczą. Mianowicie – żartami, corocznie organizowanymi z okazji Prima Aprillis. I naprawdę, wiele można o ludziach z BE powiedzieć, ale z całą pewnością nie to, iż brak im kreatywność i świetnych, zabawnych pomysłów na robienie ludzi w balona. Moim ulubionym z kwietniowych żartów Zamieci jest ogłoszenie o założeniu sieci restauracji BurgerCraft, mającej sprzedawać potrawy o nazwach zapożyczonych, rzecz jasna, ze światów wykreowanych przez Blizzard.

To jednak tylko wierzchołek góry lodowej. Dowcipnisiom z Irvine zdarzało się też przy okazji 1-go kwietnia kłamać na temat nowych ras w World of Warcraft, dodania do tejże samej gry czapki niewidki i wprowadzenia współpracy między graczami na zupełnie inny poziom, dzięki stworzeniu postaci dwugłowego ogra. I jakkolwiek osobiście za Blizzard nie przepadam, tak musiałbym skłamać, by stwierdzić, że ich Prima Aprillisowe żarty są słabe.

Veni, vidi, Vivendi

Prawie dziesięć milionów uzależnionych

Na koniec chciałbym jeszcze wspomnieć o kolejnych właścicielach, w rękach których znajdował się koncern Morhaime’a. A było ich całkiem sporo. By zacząć od samego początku, należy wrócić się aż o 13 lat wstecz. Niedługo po tym, jak nazwa Blizzard Entertainment weszła w obieg, firma została wykupiona przez Davidson & Associates, który z kolei również dość szybko doczekał się nowego właściciela. Już dwa lata później D&A stało się własnością Sierry, która jeszcze szybciej przeszła w ręce CUC International. Ta korporacja z kolei, w wyniku sporej fuzji zamieniła się w Cendant, jednak Blizzard nie pozostał w rękach tej spółki zbyt długo, z racji gigantycznego, finansowego oszustwa, jakiego się dopuściła, przez co poniosła monstrualne straty. Był koniec działalności Cendant. Później skazano jeszcze jej dyrektora na 10 lat pozbawienia wolności.

1998-y rok to dla Blizzard kolejne zmiany. Najpierw trafili w ręce francuskiego Havas, by niedługo później zakończyć, przynajmniej dotychczasowo, swoją wędrówkę od właściciela do właściciela i stać się własnością wielkiej, paryskiej korporacji – Vivendi.

Słowem zakończenia

Historia Blizzard to w zasadzie sukces za sukcesem, osiągany pomimo licznych zawirowań, związanych z właścicielami spółki. Nie od razu jednak przyszła chwała, bo z początku jej zdobywcy musieli włożyć w developing dużo, dużo pracy by osiągnąć zamierzone efekty. Efekty, które widać do dziś. Diablo, StarCraft, WarCraft – te tytuły zna każdy szanujący się gracz. I można do nich mieć bardzo różny stosunek – mnie osobiście nie urzekły – ale nie da się im odmówić tego, iż w historii gier wideo zapisały się złotymi zgłoskami.

[Głosów:0    Średnia:0/5]
1
2
PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułRock Band tylko w zestawach
Następny artykułAch, te legendy

12 KOMENTARZE

  1. fajny artykuł i nieźle napisany, na szczęście, bo niestety większość tego typu „publicystyki historycznej” uprawianej w innych portalach wypada żałośnie i wygląda jak ctrl+c i ctrl+v z wikipedii 🙂 jaki będzie następny odcinek? może Origin? albo Troika? będzie można bezsilnie popłakać i pozgrzytać zębami przynajmniej 🙂

  2. nom cudow w artykule nie ma, ale przeczytac sie da ;)co do natepnego arta to podpisuje sie pod seraphimem – origin bylby mila lektura 😉 (najlepiej z dygresjami dot looking glass ;])

  3. Nastepny odcinek juz jest zaplanowany, jako historia Clover Studios, ktorego Ty Seraphim, jako zatwardzialy PC-wiec mozesz nie znac/nie lubic, wiec pewnie Cie nie zaciekawi, ale co do kolejnych czesci EW, to jestem jak najbardziej otwarty na wszelkie sugestie, bo przeciez pisze to dla Was, nie dla siebie 🙂

    • Nastepny odcinek juz jest zaplanowany, jako historia Clover Studios, ktorego Ty Seraphim, jako zatwardzialy PC-wiec mozesz nie znac/nie lubic

      nie znam – więc chętnie przeczytam 🙂 człowiek uczy się przez całe życie 🙂

    • Nastepny odcinek juz jest zaplanowany, jako historia Clover Studios, ktorego Ty Seraphim, jako zatwardzialy PC-wiec mozesz nie znac/nie lubic, wiec pewnie Cie nie zaciekawi, ale co do kolejnych czesci EW, to jestem jak najbardziej otwarty na wszelkie sugestie, bo przeciez pisze to dla Was, nie dla siebie 🙂

      uuu Okami, Gamecuby i tak dalej 🙂 Też chętnie poczytam

  4. Musze sie przyznac, ze nie widzialem, iz Blizzard jest odpowiedzialny za Lost Vikings i Blackthorne. To byly dwie, naprawde dobre platformowki. No, moze Blackthoren byl ciutek gorszy, ale trio Erik, Olaf i Baleog bylo nie do zdarcia ;]Pamietam, tez jak z bratem sie napalalismy na Warcraft Adventures. Szkoda ze gra nie ujrzala swiatla dziennego, bo zapowiadala sie naprawde niezle. Na koniec, musze pogratulowac siergiejowi, bo milo sie czytalo no i czegos nowego sie dowiedzialem 😉

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here