Kamikaze

Znów wysadzamy 88ki

Szwankuje za to sztuczna inteligencja. Rzuca się to w oczy zwłaszcza na Pacyfiku. Otóż raz na jakiś czas (zdecydowanie za często) zdarza się, że któryś z Japońców postanowi zaatakować nas bagnetem. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby przeciwnik stał blisko nas i/lub nie miał nabojów. Najczęściej jest jednak tak, że po spostrzeżeniu nas w losowym miejscu, dany delikwent biegnie przez pół mapy z okrzykiem na ustach, mijając po drodze naszych towarzyszy, którzy przepuszczają go niczym babcię w autobusie. Standardowo już nasi koledzy potrafią zaciąć się na jakiś ostrym zakręcie, skutecznie zablokować sobie drogę czy stanąć nagle w miejscu bez ruchu. Chwilami bywa to kłopotliwe, zwłaszcza ze względu na brak quick save’a.

Medic!

Samoobrona blokuje mównicę – czas na rusznicę

Kampania single player jest stworzona według nowych standardów, czyt. jest bardzo krótka. Przejść ją można góra w siedem godzin. Sytuację w tej kwestii ratuje genialny multiplayer. Tryb dla wielu graczy to kolejny element niemal w całości przeniesiony z Modern Warfare. W myśl zasady, ze lepsze jest wrogiem dobrego wciąż zbieramy punkty za zabitych przeciwników i wykonane zadania. Odpowiednia ilość doświadczenia pozwala nam awansować na kolejny poziom, wraz z którym odblokowujemy nowe bronie lub dodatki do tych już zdobytych. Jeśli idzie nam dobrze i zabijemy określoną liczbę przeciwników pod rząd, możemy wezwać pomoc w postaci zwiadu z powietrza, artylerii czy sfory psów (te ostatnie zastąpiły wsparcie helikopterai i, co dziwne, są równie skuteczne). Jedyną innowacją jest wprowadzenie na niektóre mapy czołgów. Są to jednak pojazdy dość niepraktyczne i stanowią jedynie ciekawostkę.

Łącznie rodzajów rozgrywki dla wielu graczy jest sześć. Są to wszystko tryby znane i eksploatowane już w Modern Warfare.Całkowitą nowością jest natomiast świetnie zrealizowany tryb kooperacji, po raz pierwszy wprowadzony do serii. W ten sposób zagramy maksymalnie w cztery osoby. Zabawa przy tym jest naprawdę niezła, w końcu nie mamy wrażenia, że wróg strzela tylko do nas. Prawdziwą rewolucją i niesamowitym przebojem stał się jednak etap Night of the Undead, odblokowywany po przejściu gry. Odpieramy w nim kolejne fale ataków nieumarłych pożeraczy mózgów, szturmujących nasz fort. Tryb ten absolutnie rządzi na serwerach co-op, powstają specjalne mapy przeznaczone tylko dla ataków zombie. Ludzie na całym świecie kochają te nieumarłe potwory i chyba tylko Left 4 Dead odbierze nieco popularności Nazi Zombies.

Konferencja w Jałcie

Jak można podsumować czas spędzony nad World at War? Na pewno nie był on stracony, choć na pewno nie spędziłem go tak dobrze jak przy poprzedniej części serii. Bohaterowie nie są tak wyraziści, fabuła podejmuje zbyt wiele wątków w zbyt wielu miejscach, przez co trudno za nią nadążyć i utożsamić się z prowadzonymi przez nas szeregowymi. Nie do końca dopowiedziane zostało także przesłanie tytułu, który chciał chyba powiedzieć nam kilka słów na temat brutalności wojny.

Wszystko to sprawia, że obok recenzowanego tytułu przechodzimy bez emocji, zaliczając po kolei wszystkie etapy nie myśląc o motywacjach czy o towarzyszach broni, którzy zresztą odradzają się falami. Zdaje się, że World at War ostatecznie pokazuje, jak zmęczeni jesteśmy ciągłą eksploatacją tematu Drugiej Wojny Światowej. Powrót do tej konwencji to zdecydowanie nienajlepszy pomysł. Z dwóch bliźniaczo podobnych trybów multiplayer bez wahania wybieram ten z Modern Warfare, w który gra się zdecydowanie przyjemniej. Boli także nagminne kopiowanie pomysłów (ile razy można wysadzać te cholerne działa), mizerna inteligencja postaci niezależnych, długość kampanii single. Wygląda na to, że musimy czekać na Infinity Ward i nową odsłonę współczesnego pola walki, by z czystym sumieniem obwieścić „Powrót Króla”.

Po świetnym, praktycznie pozbawionym wad Modern Warfare stało się jasne, że Activision nie zamierza osiąść na laurach. Szybko ogłoszono premierę nowego tytułu z serii Call of Duty, a ciężar produkcji spoczął na studiu Treyarch, a nie na Infinity Ward, czego domagali się fani. Była to decyzja kontrowersyjna, podobnie jak ponowne przeniesienie akcji w realia Drugiej Wojny Światowej. Po znakomitej czwartej części poprzeczkę zawieszono bardzo wysoko. Czy piąta część serii jest lepsza od uwielbianej przez graczy „czwórki”?

Plusy

Minusy

[Głosów:0    Średnia:0/5]

10 KOMENTARZE

  1. bardzo miło się czyta :)szkoda tylko, że autor nie wspomniał o wręcz wspaniłej(IMO) misji w której się wcielamy w rosyjskiego snajpera. chyba najbardziej klimatyczna i emocjonująca w całej kampanii.

  2. No, CoD WaW to gniot i tyle. Nie skończyłem tego pomimo szczerych chęci. Gdy zobaczyłem jak w dżungli znikąd nagle ukazują się przede mną wrogowie powiedziałem sobie dość. Jakie dobrze działające skrypty? Wręcz przeciwnie, proszę spróbować co się dzieje gdy szybko pod ostrzałem nasz bohater przemieści się za linię frontu, wrogowie grzeją z karabinów przez jakiś czas w powietrze a my mamy możliwość wykończyć wszystkich strzałami w plecy. Grę bardzo łatwo „oszukać” i wtedy skrypty zaczynają naprawdę dziwnie się zachowywać. Jak dla mnie ten tytuł to kompletna porażka, pomijając wyeksploatowany temat drugiej wojny. Ja również czekam na kolejne dzieło panów z Infinity Ward.

  3. Zgadza się skrypty leżą – w jednym momencie nie chciało mi się męczyć z wybijaniem wroga – wystarczyło dobiec (fartem bo fartem ale jednak) do ich linii, zobaczyć napis „punkt kontrolny” i grać dalej bez konieczności wybycia obrony. Nie mniej gra fajna – szczególnie kampania rosyjska (snajper, Reichstag).

  4. sama gra to dla mnie odgrzewany kotlet (nic dziwnego, nie ma numerku 5 w tytule, a więc raczej ktoś założył że to bardziej rozszerzenie). Jakby wyszła jako samodzielny dodatek, pewnie przyjęta zostałaby lepiej. Poza tym recenzja ukazuje się znacznie za późno. Podczas gdy co niektórzy przeszli grę po raz n-ty, a inni się rozczarowali, pojawia się recenzja. Recenzje są m. in. po to aby właśnie tym drugim graczom oszczędzic nerwów i dac wyobrażenie mniej więcej czego można się spodziewac. Inaczej pisanie recki z ponad 2-miesięcznym poślizgiem mija się z celem.

  5. artykul powinien byc zaktualizowany o informacje, ze zombi sa juz dostepne dla kazdego, a nie jedynie dla osob, ktore przeszly kampanie. Poza tym nie zgadzam sie z tym ze Gary Oldman pasuje do gry, moim zdaniem jest jedna z niewielu rzeczy ktore mi w tej grze przeszkadzaja a jego rosyjski akcent to tak naprawde przeciaganie wyrazow do granic mozliwosci. Lepiej wzieli by jakiegos amerykanina rosyjskiego pochodzenia bo same nazwisko Oldmanowi nie wystarczylo. Tak czy siak kompletnie sie w tej roli nie sprawdzil taki u niego rosyjski akcent jak u mojego kota albo psa

  6. Skrypty to już niestety znak rozpoznawalny tej serii. No ale co zrobić. Co do samej gry, to powinna nosić nazwę Call of Duty v4. 5 i zostać dodana jako mod do czwórki :D. Pełno tu elementów żywcem wziętych z Modern Warfare. Weźmy np perki; psy, które były w czwórce w kampanii SP, tu dodane dla odmiany do multi; P90 z zerowym odrzutem, zmienionym skinem i odgłosem wystrzału, czyli pepesza etc. Narzekać można też na stabilność gry. Już dawno nie widziałem gry, w której zwykłe alt-tabowanie potrafi ją zawiesić. Jednak czasem nie trzeba nic zrobić, żeby zostać wyrzuconym do pulpitu. Ze strony Treyarch kompletna olewka, patcha zapowiadają, a coś wyjść nie może. A do naprawienie jest trochę, na czele z niedziałającą komendą /record, która jest niezbędna w rozgrywkach ligowych. Kpina. Jednak jak przymkniemy oko na te błędy to w multi gra się naprawdę przyjemnie. Rozgrywka nie jest tak chaotyczna jak w Modern Warfare. Mi to bardziej odpowiada. No i wróciły kochane rifle 😀

  7. Skrypty nie skrypty, mi w nowe cod grało się świetnie zaś sam multiplayer wciąga ludzi konkretnie co widać po statystykach. Zaskoczył mnie na plus patent z soldier of fortune z efektami zabawy wirtualną bronią

    Już dawno nie widziałem gry, w której zwykłe alt-tabowanie potrafi ją zawiesić. Jednak czasem nie trzeba nic zrobić, żeby zostać wyrzuconym do pulpitu.

    raz czy dwa razy gra i u mnie doznała zgonu, zawieszając niby kuloodporną viste 64 🙁

    • raz czy dwa razy gra i u mnie doznała zgonu, zawieszając niby kuloodporną viste 64 🙁

      Ja akurat żadnego z tych problemów nie miałem, mimo, że alt+tabowałem dość sporo, zwłaszcza w multi, gdy czekałem na spawn :P. Czyli jednak XP > Vista.

  8. Właśnie mam ostatnią misje- ludzie, tragedia. Gra z 7 godzin grania ma dobre dokładnie 2 minuty. . . i to ściągnięte z filmu. A chodzi mi o motyw gdzie Reznov instruuje nas w rozwalonej fontannie- aż wali „Worgiem u bram”- i wtedy powiedziałem sobie: no to teraz zacznie się gra. . . Nie wiem jak oni to robią, żeby COD 3 opakować w papierek od COD 5. Tak samo grało mi się w trójkę. Biegłem w byle jakiej formacji i waliłem do niemców, a wszystko to było jakieś na siłę. Moja kompania to totalni idioci a fabuła, dialogi i postacie są ciekawe jak audycje z radia maryja o 4:37. Końcówka to kompletna kpina. Ładujemy się w całą armię i musimy uważać na Banzai atakujących po trzech. . . To ja już bym wolał skończyć gierkę po zdobyciu Berlina. Postacie takie jak Reznov czy Broenbuck do pięt nie dorastają Price’owi czy Griggsowi. Nie wiadomo kim są, jaki mają stosunek do całej sytuacji. Ma się wrażenie, że są to zwykli NPC z podłożoną ścieżką dialogową. Ogólnie jestem tak zawiedziony, że nie chcę mi się nawet po tej grze jechać. Cod 5 to krok w tył wykonany siedmiomilowym butem. Czekam na COD 6, który rzekomo ma być kontynuacją Modern Warfare a Treyrach prosze- zostawcie Cod’a ;]

  9. Wspaniała gra ,której zawdzięczam wiele godzin przyjemności ,w nie których momentach rzeczywiście można było wczuć się w prawdziwego żołnierza ,detale przeszywają na wskroś. Jednak bardziej podobał mi się „Call of Duty 4 : Modern Warfare” ,kwestia gustu 😉 Potrafił zbudować o wiele ciekawszy klimat 😉

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here