Nie dla dzieci…

Nie mówię tu o głównym wątku fabularnym. Ten jest, nie ma co ukrywać, najbardziej mdłym aspektem Saints Row 2. Ot mamy opowiastkę o dyszącym chęcią zemsty gangsterze z misją wykoszenia konkurencji i policzenia się ze złą korporacją Ultor. No właśnie Ultor. To jest właśnie to czego nie mogę wybaczyć twórcom z Volition. Jakieś dziesięć lat temu przy okazji prac nad pierwszym Red Faction zapewne jakiś „game dizajner” stwierdził: Hej, a może teraz każda nasza gra będzie rozgrywać się w uniwersum w którym pierwsze skrzypce grać będzie paskudna korporacja? Koledzy z firmy przyklasnęli pomysłowi i tak narodziła się korporacja Ultor, która gnębiła biednych górników z RF, a potem pojawiła się w pierwszych Saintsach i niestety nie był to strzał w dziesiątkę. Naprawdę dla gry pokroju GTA takie elementy science-fiction nawet dość oszczędnie dozowane nie są dobrym pomysłem. Gangi, ziomale i reszta tego tałatajstwa kontra WZK (Wielka Zła Korporacja). Przypomina mi się odrobinę Robocop i firma OCP.

Spis treści

Szacunek ludzi ulicy

Krąg?

Na szczęście główny wątek fabularny Saints Row 2 to tylko wierzchołek góry lodowej. W Stilwater możemy pobiegać po ulicach w samych majtkach wkurzając stróżów prawa. Jeśli najdzie nas ochota to łapiemy za fraki przechodnia i rzucamy nim w dal, za co otrzymamy punkty respektu. A właśnie w tej grze liczą się dwie rzeczy. Pierwsza to kasa, druga to respekt lub jak kto woli szacun dzięki któremu możemy odblokować właściwe misje, które posuwają fabułę Saints Row 2 do przodu. Szacunek zdobywamy przede wszystkim wykonując różne akcje, dostępne w poszczególnych miejscach Stilwater (zaznaczone na mapie). Co nas czeka? W sumie standard. Możemy zatrudnić się jako ochroniarz gwiazdy lub luksusowej prostytutki, którą musimy chronić w drodze do klienta przed wścibskimi paparazzi. Jeśli najdzie nas ochota to pomożemy handlarzowi narkotyków przemycić towar lub jeśli potrzebujesz kasy to wystarczy upozorować wypadek i zrobić „przewałkę” z ubezpieczeniem. Misji pobocznych jest naprawdę sporo i są dosyć ciekawe.

Oczywiście nie mogę nie wspomnieć o „Zemście szambiarza”. Misja polega na tym, że pewna starsza pani ma porachunki z korporacją Ultor. Wsiada zatem do szambiarki, a nam każe obsługiwać hmm… działo z guanem. Dziarska babcia kieruje wozem (dodając często komentarze od których uszy więdną) a my… polewamy g(r)ównem samochody, ulice, staruszków w parku, stojące na rogu prostytutki i konkretne budynki. Ot choćby restauracje czy ekskluzywne sklepy. W pewnym punkcie zadania ekskrementami spryskamy fasadę zabytkowego kościoła. Najwidoczniej też należy do korporacji. Jeśli wojaże z, za przeproszeniem, gównem zakończą się sukcesem to oprócz kasy i respektu dostaniemy też między innymi bonus. Jest nim zniżka na zakupy w sklepach monopolowych i spożywczych. Ot taki „smaczny żarcik” w typowym dla Saints Row 2 stylu.

Ucieczka…

Między wykonywaniem zadań pobocznych, zdobywaniem szacunu, kupowaniem ciuszków (poprawiają nasz poziom Stylu) i tak dalej możemy spędzić trochę czasu w naszej chacie. Na początek jest to zapuszczone mieszkanie, ale za ciężko zdobytą kasę możemy kupić nowe sprzęty i tak dalej. W chałupie mamy też telewizor i konsolę na której możemy zagrać w Zombie Uprising. Mówiąc krótko. Saints Row 2 jest może prostacki i chamski, ale z całą pewnością nie jest nudny! Szczególnie, że oprócz rozbudowanego trybu dla pojedynczego gracza czeka na nas rozgrywka w sieci. Podstawa to tryb kooperacji dla dwóch graczy – jedyna różnica w tym trybie zabawy to zwiększona wytrzymałość przeciwników. Reszta jest w sumie bliźniacza z singleplayerem. Mamy też typowy Deathmatch i DM drużynowy. Ciekawie przedstawi się tryb „Silna Ręka”. Dwie drużyny rywalizują ze sobą wykonując misje znane z trybu dla pojedynczego gracza. Cel? Zarobić 100 tysięcy dolarów. Niestety należy powiedzieć, że rozgrywka w sieci jest odrobinę niedopracowana. Zdarzają się okrutne opóźnienia (lagi). Mówiąc wprost: tryb sieciowej rozgrywki nie jest najjaśniejszą stroną SR2.

Zmiany. Jakie zmiany?

Osobę, która grała w pierwszego Saints Row czeka niemalże deja vu. Ten sam interfejs, bliźniacza mechanika rozgrywki. Mamy coś nowego? Owszem. W dwójce pojawił się „cruise control” teraz możemy skupić się na strzelaniu z samochodu, który utrzymywać będzie daną prędkość. Nie można nie wspomnieć o GPSie. Patent ten to chyba jedyne oryginalne usprawnienie, które po raz pierwszy pojawiło się w pierwszym Saints Row, a potem zostało zaimplementowane w GTA IV. Tak jest w serii SR coś, co nie zostało „zerżnięte” z GTA! Wspominałem już o znacznie bardziej rozbudowanej w stosunku do poprzedniej części opcji kreacji bohatera. Generalnie gra jest większa, lepsza i bardziej rozbudowana w stosunku do pierwszej odsłony. Nie spodziewajcie się jednak takiego skoku jakościowego jaki miał miejsce między GTA III, a IV.

Wizualne (nie)atrakcje

Kiedy pierwszy raz odpaliłem Saints Row 2 pomyślałem, że moja konsola lub telewizor szwankuje. Pod względem wizualnym najnowsza gra Volition jest dość… kontrowersyjna. Modele postaci wyglądają bardzo przyzwoicie. Stilwater skąpane w promieniach słońca wygląda miejscami spektakularnie. No właśnie słowo-klucz to „miejscami”. Często podczas rozgrywki rażą paskudne tekstury. Także pojazdy, którymi poruszamy się po metropolii nie są tak dobrze wykonane jak w czwartej części hitu od Rockstara. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że jest w Saints Row 2 coś co wygląda naprawdę wyśmienicie. Efekty środowiskowe, wybuchy, ogień wyglądają doskonale. A zresztą sprawdźcie sami jak cudownie wygląda w tej grze płonący wrak samochodu. Muzyka? Tutaj Volition naprawdę nie ma się czego wstydzić. Podczas wojaży po metropolii możemy wybierać między jedenastoma stacjami radiowymi. Lubicie klasykę? Mnie podczas misji z oblewaniem Stilwater z szambiarki towarzyszyło „Eine Kleine Nachtmusik” Mozarta. Kiedy natomiast prułem przez miasto na motocyklu z głośników dudnił Europe i „The Final Countdown” oraz Run DMC. Każdy znajdzie stację dla siebie.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

10 KOMENTARZE

  1. Bez Tery nie ma zabawy tak promowali tę laskę i tyle? 🙁 Na razie pykam w GTA4 i styknie na razie mi takich gier. Jak bedzie na PC to może i zagram

  2. Właśnie gram na xboxie. Podoba mi się, szczególnie ten „buraczany” humor. Trudno porównać do GTA4, moim zdaniem zupełnie inne gry (prócz stylu rozgrywki). Niestety lubi się przywiesić w istotnym momencie i trzeba powtarzać misję. I to wcale nie wina xboxa, posiadacze ps3 też nieco na to narzekali. Oby na PC była dopracowana. GTA boryka się z problemami, to gdyby SR2 był dobrze zoptymalizowany, mógłby odebrać kilku fanów rockstarowi.

  3. Ciężki wybór. Z jednej strony niedorobione GTA IV w wersji na PC, z drugiej nie tak doskonała i w zupełnie innym typie SR2, które jeszcze nie wyszło na PC. Narazie chyba poczekam na łatkę do GTA- zobaczymy czy polepszą wydajność i dodadzą SLi (swoją drogą jest w Games For Windows i tego nie ma?). NA SR2 poczekam jak będzie w eXtra klasyce czy czymś takim, bo mimo że niezłe, to nie za bardzo w moim typie 😉

  4. Muszę przyznać, że podchodzi mi bardziej niż GTA4. Luźny klimacik i humor na każdym kroku, to się chwali. Duże możliwości kustomizacji gry, ale to akurat mnie nie kręci. Do tego bardzo dobrze zrealizowane cutscenki, masa akcji. FUN na maxa, polecam! Klimatem nieco przypomina mi GTA3 i Liberty City Stories.

  5. Ok jedynka na Xboxa jest niezła, ale to w sumie takie GTA 3. 5 w dwójkę zagram na blaszaku. W sumie polecam jedynkę bo teraz bardzo tanio można kupić.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here