Sly 3 jest bez wątpienia lekki, łatwy i przyjemny. Nie traktujcie jednak tych słów jako jakiegoś przytyku w jego kierunku.

Z części na część skakanie i huśtanie się na linach było wypierane przez machanie ziejącymi ogniem spluwami. W ostatniej, czwartej części serii, elementów platformowych jest jak na lekarstwo. 95 procent gry polega na radosnej i nieskrępowanej dezintegracji wszystkiego, co ma czelność stanąć na drodze przedstawiciela rasy lombaxów.

Gdzie jest Clank?

Tym razem fabuła ma wyjątkowo znikomą rolę, a jedynym zadaniem cut-scenek jest wprowadzenie akcentów humorystycznych – swoją drogą prześmiesznych! Ale, ale… o co właściwie chodzi? Ratchet, Clank i mechanik Al zostali uprowadzeni przez złowieszczego Gleemana Voxa – założyciela stacji Pox Network, w której topowym elementem ramówki jest reality show pod tytułem Dreadzone.

Zasady tego programu są niemal identyczne do tych, które panowały w filmie Uciekinier z boskim Schwarzenegerem – z różnych zakątków wszechświata porywani są bohaterowie i zmuszani do walki o swoje życie. Tak więc Rachet musi zmierzyć się zarówno z zastępami robotów, jak i z innymi bohaterami makabrycznego show, ku uciesze widzów i Voxa. Idea Dreadzone do złudzenia przypomina tą z Annhilation Nation, znaną z poprzedniej części przygód Ratcheta – Up Your Arsenal.

Ta gra to niekończące się pasmo rozwałki.

Dla hardcorowych fanów największą niespodzianką będzie nieobecność Clanka, zasiądzie on bowiem w centrali Dreadzone i pomagać będzie swemu kompanowi jedynie podając mu wskazówki dotyczące misji. Ale bez obaw – z odsieczą przychodzą dwa roboty bojowe, które ani na krok nie opuszczają Ratcheta, służąc mu na każdym kroku pomocą. Poza oczywistą rolą wsparcia ogniowego spełniają one również inne, niezwykle przydatne funkcje.

Mogą osłaniać małego lombaxa tarczą ochronną, gdy ten zajmuje się przełącznikami, lub też mogą dostać polecenie osobistego zajęcia się różnymi zadaniami, kiedy to Ratchet jest… zajęty. Rzucają granatami EMP w wieżyczki i tarcze przeciwników, czy też wystrzeliwują liny, na których potem z gracją ślizga się Ratchet. No i co chyba najważniejsze dzięki swym botom Ratchet jest teraz jednym z trzech celów, co wydatnie zwiększa jego szanse na przeżycie. Co jednak nie zmienia faktu, że obecność Clanka jedynie duchem – a raczej głosem – powoduje, że wachlarz dostępnych umiejętności głównego bohatera znacząco zubożał.

Akcja rozgrywa się na 10 planetach oraz na stacji Poxa. Każda z planet podzielona jest na 3-4 lokacje, które trzeba przejść po kolei w formie mini-kampani. Ponadto, po ukończeniu każdej kampanii dostępne są zadania poboczne. Nie są one obowiązkowe, ale dostarczają punktów koniecznych do odblokowywania kolejnych planet. Wszystkie plansze, i te obowiązkowe i te dodatkowe, pomimo faktu że jakimś wybitnym platformero-shooterem nie jestem, zajmowały mi po kilka minut każda.

„Tym razem fabuła ma wyjątkowo znikomą rolę.”

Ale nie ma co się dziwić – akcja ma tak szaleńcze tempo, że gdyby na chwile wytchnienia trzeba było czekać dłużej to prawdopodobnie bym parę razy przed końcem gry zemdlał. W teorii zadania są całkiem zróżnicowane, ale w praktyce polegają na przedostaniu się z punktu A do punktu B, przełączeniu przełącznika, potem do punktu C, przełącznik i tak dalej, aż do skutku. Z założenia zadania są tak proste, by nie przeszkadzać zbytnio w podziwianiu tego, co z mechanicznymi wrogami robią nasze pukawki.

Duża rozwałka

A jest na co patrzeć! Do swojej dyspozycji Ratchet ma nieodłączny klucz francuski, pistolety maszynowe, shotguna, wyrzutnie rakiet i min, karabin snajperski, gigantyczną maczugę, automatyczne wieżyczki, granatnik… no i wszechpotężnego harbringera, który jednym strzałem eliminuje wszystko z pola widzenia, kosztując przy tym tyle, że głowa mała. Każda broń w miarę jej używania zyskuje kolejne poziomy, dzięki którym staje się silniejsza.

PlayStation 2 radzi sobie zarówno z otwartymi, jak i zamkniętymi przestrzeniami.

Bronie, które osiągnęły dziesiąty level można kupić w sklepie w jeszcze mocniejszej wersji i dalej je upgradeować. Ponadto, każde z dziesięciu narzędzi zniszczenia można jeszcze dość dowolnie modyfikować zwiększając ich zasięg, szybkość, ilość amunicji oraz dodając dodatkowe efekty takie jak zamrażanie przeciwnika, lub zmienianie go w wybuchającą owcę czy kurczaka. Efekt tego ciągłego oscylowania wokół giwer jest taki, że grając w Ratcheta nie myślałem jakie mam zadanie do wykonania, tylko jak i którą broń w następnej kolejności ulepszyć.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

3 KOMENTARZE

Skomentuj Anonim Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here