Ten skubaniec, pomimo znajomości angielskiego na poziomie żłobka, jak usiadł, tak nie wstał aż jej nie skończył. Zajęło mu to co prawda parę ładnych dni, ale poważniejszych kłopotów nie miał. Taka prostota rozgrywki mogła by być wadą i to wadą wręcz nie do wybaczenia, gdyby nie cała reszta zabawy. Lubię wyzwania, tak jak każdy inny gracz, ale w tym wypadku nawet nie zauważyłem tego, jak łatwo się grało. Wręcz przeciwnie – nawet się odprężyłem.

Latanie samolotami jest nie tylko przyjemne, ale również dobrze wygląda.

Dlaczego przyjemna? Przyjemne w Sly 3 jest chyba wszystko. Zacznijmy od grafiki, która wciąż wiedzie prym w kategorii cell-shading. Przedstawiony świat jest kolorowy i przaśny, wręcz bajeczny. Może nie wszystkim się ta konwencja podoba, ale moje spojówki zostały mile połechtane. Zdarzają się małe skoki grafiki, ale gdybym nie miał specjalistycznie wytrenowanego pod tym względem wzroku, pewnie bym tego nawet nie zauważył. Dźwięk zaś jest jeszcze bardziej dopracowany niż grafika…

To, że muzyka jest nastrojowa i świetnie dobrana do danej sytuacji nawet nie wspominam. Ale to co zrobiło na mnie największe wrażenie, to dubbing postaci. Każda kwestia mówiona jest dopracowana do najmniejszego szczegółu, a każdy aktor nawet na chwile nie przestał się wczuwać w swoją role. Moim skromnym zdaniem ten element jest najbardziej klimatogenny w tej grze. Dużo przeróżnych elementów urozmaicających rozgrywkę, interesujące postaci, ciekawa historia, kolorowy świat, świetny dźwięk, ogromna dawka humoru – to wszystko jest takie… takie przyjemne.

Dobra gra z kilkoma wadami

O wadach trochę trudno tu mówić – jeżeli już, to raczej o pewnych niedociągnięciach i niedopracowaniach. A więc po pierwsze: lokacje. Gra jest podzielona na kolejne etapy, jak Australia, Chiny czy Wenecja. Są one dość ciekawie zaplanowane i przemyślane, ale niestety jest ich troszkę za mało jak na moje wymagania, co z kolei skraca trochę grę. Po drugie: 3D. Zaimplementowanie opcji 3D miało zrewolucjonizować rozgrywkę i dostarczyć niezapomnianych wrażeń. Do każdego pudełka z grą dostarczane są okulary 3D o założenie których raz na jakiś czas gra się uprasza.

To jedna z tych gier, gdzie wszystko jest na miejscu.

Na szczęście nie jest to obowiązkowe i można z tej opcji zrezygnować. Jeżeli jednak ktoś się zdecyduje na użycie tego gadżetu, to prędzej niż wbicia w fotel z wrażenia może się spodziewać bólu głowy. Po trzecie: tryb multiplayer. W tej części dodana została możliwość gry w dwie osoby. To wielki krok na przód, jednak tryb ten nie został dopracowany tak, jakby mógł być. Co prawda dostarcza nowych wrażeń i stanowi pewne urozmaicenie, ale jest tak ubogi, że nie przykuje niczyjej uwagi na zbyt długo.

Trzeciego Slya polecam absolutnie wszystkim – młodym i starszym, platformowym wyjadaczom i fanom strategii turowych – wszystkim. Niesamowite zróżnicowanie wszelkich elementów rozgrywki oraz cudowna grafika i dźwięk nikogo nie zostawią obojętnym. Nawet wady są wadami tylko z pewnego punktu widzenia. Wszystko to sprawia, że Sly 3 Nie odejdzie w zapomnienie. No może zanim nie pojawi się część 4…

Sly 3 jest bez wątpienia lekki, łatwy i przyjemny. Nie traktujcie jednak tych słów jako jakiegoś przytyku w jego kierunku.

Plusy

+ Milutka dla oka grafika+ Rewelacyjny dubbing+ Ogromne zróżnicowanie zadań i brak monotonii

Minusy

– Niski poziom trudności- Ubogi multiplayer- Niewykorzystany potencjał 3D

[Głosów:0    Średnia:0/5]

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here