Chrome nie zawojował zachodu, ale przynajmniej o nim mówiono

Z moich prywatnych i nie zweryfikowanych informacji w Polsce działa kilkanaście małych grup tworzącących i lokalizujących gry dla zachodnich developerów. Chłopaki i dziewczyny odwalają kawał dobrej roboty, bo wiedzą, że jest na razie jedyna droga do sukcesu. Bycie wyrobnikiem nie jest okej, ale po pewnym czasie pozwala wybić się na samodzielność i zatrząść rynkami zachodnimi. Można potem śmiało przechadzać się w glorii i chwale podczas kolejnego E3 i słyszeć “o, to ten gość co jego gra zarobiła (wpisz dowolną kwotę większą niż 1 mln $ netto)”. Na razie jednak musimy pójść za ciosem, musimy zacząć dbać o własne produkcje nawet kosztem odbijania się od wydawców z zagranicy. Kiedyś na pewno się uda – w końcu początki mamy już za sobą. Musi być lepiej.

What the fuck is wrong with you people?

Weźmy zatem się za bary z problemem dla którego postanowiłem spłodzić ten tekst.

Co jest zatem z nami nie tak, że mimo możliwości, wiedzy i umiejętności nie jesteśmy wymieniani jednym tchem z Czechami czy Słowakami jako reprezentacja twórców gier z Europy Środkowo-Wschodniej? Co jest barierą? Braki technologiczne? Nieznajomość zagranicznych rynków? Biznesy liczone w milionach zielonych banknotów przerażają nas? Nie, nie nie. Na pewno nie są to główne przeszkody. Co więc nimi jest?

Moim zdaniem – kompleksy. Nie potrafimy uwierzyć w swoje umiejętności i możliwości. Nadal jesteśmy dziećmi PRL – jak coś ma pójść źle to na pewno pójdzie źle właśnie nam Polakom. Bo to spisek zawistnych sąsiadów, zakulisowych gier wielkich mocarstw oraz po prostu zawiść innowierców. Tak jest panowie i panie przyznajmy się do tego – lądując nawet w takim cholernym Londynie cały czas pokutuje w nas syndrom biednego kuzyna z prowincji. Jesteśmy inni, gorsi, mniejsi, biedniejsi.

“Geralt, you are my only hope”

Nowa Zelda? Stary Wiedźmin?

Wróćmy do “Wiedźmina”. Wierzę głęboko, że sukces tej gry jest strasznie potrzebny całej polskiej branży. Tym bardziej zaczynam się łapać na tym, że każdą informację o dacie premiery bardzo przeżywam. Do tej pory lekko mówiąc gra ma około 3 lat poślizgu. Pamiętam jak na początku w rozmowach z Michałem Kicińskim pojawiła się informacja, że wzorem dla programistów pracujących nad enginem dla Wiedźmina były takie gry jak “Diablo” i “Dungeons Siege” (Michale, tak zapamiętałem – jeśli bzdurzę, to popraw mnie).

Gra nie miała wtedy nawet sprecyzowanego widoku ani trybu rozgrywki. Podobno miano się wzorować na “Baldur’s Gate”. Te gry to dziś prehistoria. Nawet “Call of Juarez” z zeszłego roku lekko trącił już myszka na tle innych produkcji. Czyżbyśmy zatem powoli zaczynali znowu tracić kontakt z czołówką światowych producentów?

[Głosów:0    Średnia:0/5]

3 KOMENTARZE

  1. mysle ze glownym problemem jest jednak zgromadzenie odpowiedniego kapitału ale moge sie mylic . . . przeciez pierwszy projekt jak widac mozna robic nawet kilka lat bez przychodow 🙁

  2. @ marcel – kapitał CD Projekt na pewno ma. Są w końcu dystrybutorami największych hitów ostatnich lat (seria Baldur’s Gate, PES, Heroes of Might Magic, Dunegeon Siege, F. E. A. R. Gothic. . . ). Kasę na pewno mają. Problem leży w kompetencjach – nie mają doświadczenia w robieniu gier, uczą się na własnych błędach podczas prac nad Wiedzminem. O tym mówił Kiciński i to podkreslal odpowiadajac czego nie ma w Polsce – teamow, ktore moga smialo powiedziec – „tak, bralismy udzial w projekcie, ktory zakonczyl sie sukcesem”

  3. Co do polskich kompleksow to ostatnio uslyszalem w wiadomosciach o sztafecie biathlonowej , ze zajela NIEZLE 10 miejsce xD Tak jak w jakims starym polskim filmie byla scenka z naszym dziennikarzem, ktory pojechal na wyscigi na Zachod i robiac wywiad z zawodnikiem ktory zajal drugie miejsce gratuluje mu swietnego wystepu, a ten zagramaniczny rajder: „Panie, co pan?! Przeciez ja przegralem!”. Taka drobna roznica w podejsciu. . . Inna sprawa ze mam siore w kadrze olimpijskiej LA, i mi mowila ze jak Babiarze narzekaja na to, ze zawodnicy sa szczesliwi po np. 6miejscu na ME, ze to polska mentalnosc, ze nie ma ducha zwyciezcy itd. to sa bzdury, bo kazdy z zawodnikow wie, ze zrobil wszystko co mogl i ze po prostu sie nie dalo. . . A dobre gry robic sie da, co widac takze po Afterfall, ktore imo bedzie udanym tytulem – raczej nie hitem, ale pewno przescignie pod kazdym wzgledem nienajgorsze w koncu The Fall.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here