Carnby’ego czekają też sekwencje jazdy samochodem po ulicach Manhattanu. Niestety to chyba najgorsze fragmenty całej rozgrywki. Model jazdy jest koszmarny, a prowadzenie pojazdu przypomina sterowanie łodzią na morzu podczas sztormu. To doprawdy dziwne biorąc pod uwagę, że twórcy gry mają przecież na swoim koncie Test Drive Unlimited

Anioły w NY

Kolejny feler związany z piątą odsłoną Alone in the Dark to niestety sterowanie. Jest niewygodne i mało intuicyjne, aczkolwiek – co brzmi trochę paradoksalnie – jest w nim pewien urok. Jeśli oczywiście damy grze szansę. Już na samym początku rozgrywki urzekło mnie, iż mój biedny bohater musi kilka razy mrugnąć tylko po to, aby pozbyć się zaćmy z oczu. Do mrugania, a raczej zamknięcia oczu służy jeden z klawiszy – dodać należy, iż ma to niebagatelne znaczenie dla przebiegu gry. No, ale obiecałem nie zdradzać zbyt wiele. Także menu ekwipunku można określić mianem „kontrowersyjne”. Wszystko co możemy nieść ze sobą to przedmioty, które zmieszczą się pod kurtką Edwarda. Nie muszę chyba dodawać, że nie znajdziemy w ekwipunku trzydziestu nabijanych ćwiekami maczug, kanistra z benzyną tudzież innych egzotycznych rzeczy, które tak uwielbiamy zbierać w grach komputerowych. Ot kilka niewielkich butelek, broń palna, aerozol do leczenia ran, trochę innych przydatnych przedmiotów. To wszystko. W dodatku w grze nie ma aktywnej pauzy więc kiedy próbujemy na przykład z kawałka materiału i butelki napełnionej paliwem stworzyć koktajl mołotowa możemy zostać znienacka zaatakowani przez jakąś krwiożerczą bestię.

A trzeba przyznać, że bestiariusz czyhający na Edzia jest dość egzotyczny jak na Nowy Jork. Wampiry, latające dziwadła, zombiaki, pająki i tak dalej. Na szczęście gra nie skupia się na eksterminowaniu hord przeciwników i całe szczęście ponieważ z dość marnej broni palnej można celować jedynie w dość niewygodnym trybie First Person Perspective. Tak samo używanie gaśnicy jest możliwe tylko podczas widoku „z oczu” naszej postaci. Acha warto nadmienić, że od czasu do czasu czeka nas walka z jakimś potężnym przeciwnikiem (bossem) wtedy właśnie uciążliwości związane z niewygodnym interfejsem i sterowaniem stają się najbardziej odczuwalne.

Wizualne atrakcje

Gdzie ten horror?

Wspomniałem już wyżej, że Eden Games popełnili w przeszłości Test Drive Unlimited. Alone in The Dark działa na tym samym, choć poważnie zmodyfikowanym silniku graficznym o nazwie Twilight. Wspiera go fizyczny Havok Engine w rewizji 4.5 i trzeba kolejny raz przyznać, że radzi sobie z tym znakomicie. Modele postaci oraz ich animacja wygląda bardzo ładnie. Naprawdę nie mogę się przyczepić do wyglądu samego Carnby’ego, postaci niezależnych i potworów. Nieco gorzej wyglądają projekty poziomów. Owszem bardzo podoba mi się zawarta w grze subtelna gra światła i cieni. No cóż! W końcu to „Samotny w ciemnościach”, bieganie z latarką i tak dalej, a więc musi trzymać klimat. Sęk w tym, że już sam Central Park i ulice po których jeździmy wyglądają po prostu średnio. Sama fasada hotelu utrzymana w stylu art deco budzi podziw. Także wnętrza wyglądają całkiem przyzwoicie. Choć trzeba powiedzieć, że wszystko świetnie maskowane jest przez ogień i postępujące zawalenie się budynku.

Na pochwałę zasługuje oprawa muzyczna, która jak ulał pasuje do akcji dziejącej się na ekranie. Wersja na PC została w pełni zlokalizowana. W Edwarda Carnby’ego wcielił się znany aktor Robert Gonera. Polskiego detektywa Carnby’ego słucha się z prawdziwą przyjemnością. Niestety nie można tego powiedzieć o innych postaciach, które wypowiadają swoje kwestie nieco beznamiętnie, albo też z emfazą godną teatrzyku dla dzieci. Dodatkowo same dialogi w grze są po prostu fatalne. No, ale tego nie uratuje nawet najlepszy aktor.

po czterdziestu minutach zabawy zaciskałem zęby próbując przyzwyczaić się do tandemu mysz plus klawiaturaWszędzie ogień!

Ku uciesze gracza Alone in The Dark jest bardzo „filmowy”. Co to oznacza? Po prostu dzięki menu, które podobne jest do tego znanego ot, choćby z filmów DVD możemy przeskakiwać poszczególne sceny i rozdziały. Denerwuje Cię jakaś szczególnie trudna sekwencja lub zagadka? Nie ma problemu. Możesz ją ominąć. Niestety jako, że AitD miało być podobno horrorem odbiło się to fatalnie na klimacie. Tej gry się nie „czuję” tylko ogląda i klepie w klawisze. Smutna prawda!

Śmieszno i nie straszno

Na krawędzi…

Muszę przyznać szczerze, że jestem w kropce. Nowy „Alone…” został przez większość recenzentów zniszczony i wdeptany w ziemię. Ja także miałem taką ochotę gdy po czterdziestu minutach zabawy zaciskałem zęby próbując przyzwyczaić się do tandemu mysz plus klawiatura. W pewnym momencie jednak zreflektowałem się! Nadal w TO grałem. Mimo, że nie czułem żadnego strachu, co jest przecież karygodnym i niewybaczalnym błędem gry z gatunku survival horror. Dziwne? Być może, ale w tym tytule po prostu drzemie potencjał. Ja wiem, wiem. Pisałem już wyżej o dennej fabule. Wymagania sprzętowe też są dość wygórowane (bez dwurdzeniowego procesora i karty rzędu GeForce 8600 lepiej do tej gry nie podchodzić). Mimo to grało mi się bardzo przyjemnie. Prawdziwy paradoks.

Tako rzecze Ojciec dyrektor!

Alone in the Dark otrzymuje ode mnie nad wyraz wysoką ocenę. Inna produkcja za tak poważne wady, które są udziałem przygód Edwarda C zostałaby oceniona znacznie niżej. W to po prostu miło się gra. Może to kwestia tego, że widać w niej ukryty i niestety niewykorzystany potencjał? Nie wiem. Wam – szanowni Czytelnicy radzę przekonać się na własnej skórze czy piąta odsłona AitD przypadnie wam do gustu. Tylko uczciwie ostrzegam, że możecie się sparzyć.

Ja jednak żałuję jednego. Dlaczego nikt nie pomyślał, aby zrobić po prostu remake pierwszej części Alone in the Dark? Któż nie chciałby wrócić do cudownych lat 20 ubiegłego stulecia?

Edwarda Carnby’ego znamy od niemal szesnastu lat. To właśnie wtedy po raz pierwszy na platformie PC pojawił się pierwszy Alone in the Dark. Ten tytuł to prawdziwy protoplasta wszystkich gier z gatunku survival horror. Do dziś nie zapomnę tej kanciastej grafiki i klimatu, który towarzyszył nam podczas mrożącej krew w żyłach przygody.

Plusy

Minusy

[Głosów:0    Średnia:0/5]

11 KOMENTARZE

  1. hmm recenzje na V. sa o tyle ciekawe, ze do tematu gier podchodza mniej ‚popowo’ jak cala masa serwisow. bardzo mi sie to podoba :)hmm chyba bede musial nabyc Alone in the Dark. . lubie specyficzne gry.

  2. Ja jednak żałuję jednego. Dlaczego nikt nie pomyślał, aby zrobić po prostu remake pierwszej części Alone in the Dark? Któż nie chciałby wrócić do cudownych lat 20 ubiegłego stulecia?

    Podpiszę się pod tym. Jedynka AITD jest grą wybitną.

  3. Zgadzam sie z tym co napisał recenzent. Aczkolwiek ja bym dał piątce może 5,5/10. Głownie tak nisko za to, że tak sie na niej zawiodłem.

  4. Nie wiem jakoś mi się ten Alone w ogóle nie podoba. Kiedyś to była niezła seria. Porównanie do dziełka Uwe trafione bo też wolałbym klimat taki jak w jedynce był

  5. Gra ma ciekawe pomysły. Cóż z tego kiedy dobra gra to nie jest prosta suma pomysłów. Tak samo jak obiad nie jest tylko zwykłą mieszaniną potrzebnych produktów.

  6. Też uważam, że jak na horror ta gra wogóle nie jest straszna, natomiast jestem już w siodmym poziomie i nie jest źle. Moim zdaniem przeciętna gra, która miała potencjał być jeszcze lepsza. Draźnią niektóre epizody (jazda taksówką po mieście to koszmar. . . ).

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here