Gdy blisko rok temu, producent gry, Treyarch zapowiedział, że akcja CoD: World at War osadzona zostanie w realiach Drugiej Wojny Światowej na forach internetowych podniosła się wrzawa. Padały argumenty, że temat został wyczerpany a gracze są już nim znudzeni. Przekonywano, że po znakomitym Modern Warfare powrót do lat 39 – 45 będzie błędem, pojawiał się przecież problem perków (drone’y zwiadowcze, helikoptery), prymitywnych broni (brak celowników laserowych itp.).

Całe to marudzenie przyjmowałem z pewnym zdziwieniem. Czy istnieje bowiem lepszy temat na grę niż najstraszniejszy konflikt w dziejach ludzkości? Skala działań wojennych, ich zasięg (od Europy, po Pacyfik) – pole do popisu jest wręcz ogromne. Treyarch wykorzystał cześć tego potencjału, tworząc grę brutalną, przedstawiającą w nowym świetle traktowaną dotychczas po macoszemu wojnę na Pacyfiku (o Medal of Honor: The Rising Sun, już chyba nikt, na szczęście, nie pamięta).

Spis treści

Niegrzecznie, brutalnie, prawdziwie

World at War podzielono na dwie, wahadłowo przeplatające się części. Jako żołnierz armii amerykańskiej odbijamy zajęte przez Japończyków wyspy południowego Pacyfiku, zaś wcielając się w szeregowego armii radzieckiej jesteśmy świadkiem agonii Trzeciej Rzeszy.

Uraaa…

Najpierw kilka słów o Japończykach: są niesamowicie wymagającym przeciwnikiem. Okopani w tropikalnej gęstwinie, nieźle uzbrojeni, gotowi w każdej chwili poświęcić życie w obronie swojej ojczyzny. Stawiają opór na plaży, w dżungli poprzecinanej systemem podziemnych korytarzy czy wreszcie, na przesiąkniętej żelbetonowymi bunkrami Okinawie. Najskuteczniejszą bronią do walki w takim terenie jest miotacz ognia. Jego debiut w serii odbył się zaskakująco bezboleśnie. Płomienie w naturalny sposób rozchodzą się po klaustrofobicznych japońskich schronach, a jęki wydawane przez żołnierzy Armii Cesarskiej oraz widok ich palących się ciał potrafią naprawdę wzbudzić obrzydzenie. Serie z broni maszynowej odrywają wrogim żołnierzom kończyny, przeciwnicy leżąc na ziemi łapią za zdeformowane, bluzgające krwią ciała. W tej grze łatwo sprawić przeciwnikowi krwawą łaźnię. Jako żołnierz armii radzieckiej wchodzimy w skład oddziału dowodzonego przez żądnego zemsty oficera Armii Czerwonej, pod rozkazami którego kończymy wojnę w Berlinie. Czerwonoarmista zachęca swoich ludzi do zabijania „starych i młodych” […] „szczurów” nie wahając się własnoręcznie wykończyć chcących się poddać Niemców. A robi to tasakiem! Tak, brutalność wojny przedstawiono w bardzo realistyczny sposób.

Déja vu

Siwy dym…

Berlin, Stalingrad – brzmi znajomo? W istocie rzeczy World at War nawiązuje do najlepszych poziomów z dotychczasowych części serii. I tak, w najnowszym CoD odnajdziemy level w którym wcielimy się w rolę strzelca wyborowego (vide Czarnobyl z CoD IV), w którym jako strzelec pokładowy latającej łodzi przyjdzie nam ostrzeliwać konwój marynarki japońskiej ( vide poziom „lotniczy” z CoD IV). Pojawia się poziom polegający na jeździe czołgiem (vide „polskie” poziomy z CoD III), oraz inny, przedstawiający zdobywanie Reichstagu (vide CoD I). Oczywiście zestaw ten nie mógł się obyć bez poziomu polegającego na zdobywaniu wrogiej plaży (CoD II). Osobiście taka kompilacja mi nie przeszkadza, szkoda tylko, że poza kalkowaniem dotychczasowych pomysłów gra Treyarchu wnosi do serii tak mało nowych rozwiązań.

Parę słów o leniwym developerze…

i wybuchy…

Od strony graficznej, najnowszej części Call of Duty wiele nie można zarzucić. Tradycyjnie modele żołnierzy (rysy twarzy!), broni, czołgów wykonane zostały z największą dokładnością. Aby tradycji stało się za dość warto dodać, że jak zawsze, oglądane z bliska tekstury potrafią przerazić stopniem rozmazania rodem z Nintendo 64. Jednak umówmy się – czy ktokolwiek kupuję grę po to by przyglądać się na potrójnym zoomie teksturom ścian? Przyczepić się można także poziomu polegającego na przełamywaniu umocnień niemieckich czołgiem. Wizualnie prezentuje się on dosyć przeciętnie odstając jakościowo od reszty gry. Oczywiście dodano kilka ciekawych efektów np. unoszącego się w powietrzu żaru lecz rewolucji w stosunku do poprzednika nie ma. Rewelacyjnie spisuje się za to udźwiękowienie. Terkot karabinów maszynowych, wybuchy granatów, świst latających nad głowami kul. Wszystko to wydaję się być takie realne! Co więcej, dyszącą nabojami pepesza zachowuje się zupełnie inaczej na otwartej przestrzeni niż np. w tunelu. Nie inaczej ma się sprawa głosów użyczonym wirtualnym żołnierzom. Rozchodzące się po ciasnych pieczarach echo pokrzykujących między sobą japońskich wojaków wypada rewelacyjnie. Musicie to usłyszeć! Drażnią jednak pewne zapożyczenia. Cześć wypowiadanych przez Niemców zdań jest po prostu bezczelnie zerżnięta z drugiej części serii („Komunistem!”). Z czego to wynika? Ze skąpstwa? Lenistwa? Chyba raczej z tego drugiego…

[Głosów:0    Średnia:0/5]

4 KOMENTARZE

  1. bardzo słusznie, że autor wytyka grze błędy historyczne. skoro to gra osadzona w REALIACH IIwś to niech się tych realiów trzyma. dziwi tylko ocena, bo czepiania się było w sumie sporo, a ocena jednak wysoka. ja nie grałem, także nie mnie oceniać. jeszcze tylko a propos tej historii, czy każdy żołnierz armii czerwonej ma swoją broń? ;>

  2. Osobiscie bym tej grze wystawil mocne 7. 0 Gralem w demo MP i mi sie podobalo, dlatego tez kupilem sobie na gwiazdke pelna wersje. Ale sie zawiodlem strasznie. Treyarch nie dorasta do piet panom z Infinity Ward. Dziwie sie, ze ta czesc serii sprzedala sie w tak duzym nakladzie (cos kolo 4 mil o ile sie nie myle?). Z calej gry podobala mi sie tylko pierwsza i ostatnia misja ruskich. Ah, No i te beznadziejne filmiki podczas ladowania misji. . .

    • Mała uwaga dla autora, tłumiki były używane w czasie II wojny światowej -> http://en. wikipedia. org/wiki/Suppressor

      umknęło, prócz tego można jeszcze dołożyć cichostrzelca stena. . . 😉

Skomentuj Anonim Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here