Zapowiedzi, informacje prasowe, screenshoty, trailery – wszystkie te źródła są dla nas w większym lub mniejszym stopniu wskazówkami przed ostatecznym podjęciem decyzji zakupu danego tytułu. Trudno jednak polegać na opinii innych osób czy też kierować się zrzutami ekranowymi, które mają tendencje do wyglądania znacznie lepiej niż w rzeczywistości prezentuje się finalna wersja gry. Oczywiście, część z nas ma redaktorów czy też serwisy, których opinii ufa, niezależnie jednak od tego najbardziej ufamy własnym osądom. Dlatego też jedynym słusznym sposobem weryfikacji tytułu okazuje się wersja demonstracyjna. Wersje demo nie dość, że pozwalają nam sprawdzić tytuły o których wcześniej nie słyszeliśmy, to także zweryfikować tytuły z listy życzeń.

Obecnie wersje demo nie są tak popularne jak w przeszłości, choć odnoszę wrażenie, że jest ich ostatnio więcej niż było to rok czy dwa lata temu. Niestety wiele firm rezygnuje z tego sposobu promowania swojego produktu argumentując to stratą czasu i sił przerobowych na przygotowanie takiej wersji. Z jednej strony trudno się z nimi nie zgodzić, z drugiej należy zadać pytanie – czy promocja własnego produktu jest stratą czasu? No chyba, że twórcy z góry wiedzą, że nie mają nam nic ciekawego do zaoferowania i materiał demo mógłby ich jedynie pogrążyć. Jednak nie należy zapominać, że wersja demonstracyjna to nie tylko ukłon w stronę klienta. To także możliwość wybadanie reakcji rynku na szykowany produkt, a więc informacje o kluczowym znaczeniu dla każdego wydawcy. Skąd więc ten lęk przed wersją demo?

Niektórzy wydawcy decydują się na rozwiązanie pośrednie udostępniając demo po premierze gry. Oczywiście trudno wtedy mówić o rozpoznaniu rynku, wciąż jednak jest do doskonała promocja produktu.

Jednak czy publikacja dema jest tak samo ważna dla dużego i małego wydawcy? Wydaje się, że nie. O ile głośny tytuł samą siłą marki sprzeda się wyśmienicie, niezależnie od niedociągnięć producenta (vide casus GTA IV PC czy też Fallout 3), o tyle tytuł o którym nikt nie słyszał już nie. W wielu przypadkach ów anonimowy tytuł jest bardziej dopracowany i ciekawszy niż konkurujący z nim hit – nie zmienia to jednak faktu, że grono potencjalnych nabywców bez szeroko zakrojonej akcji promocyjnej będzie nieporównywalnie mniejsze. Ratunkiem dla takich produkcji okazuje się właśnie wersja demo, która w tej sytuacji pozwala graczom bez zbędnego ryzyka sprawdzić czym jest ów anonimowy tytuł. Sam przekonałem się o tym całkiem niedawno ściągając z sieci wersję demonstracyjną gry, o której wcześniej praktycznie nie słyszałem. Demo Drakensanga szybko uświadomiło mi, że to tytuł dla mnie. I jestem pewien, że wkrótce wyląduje on na moim komputerze. Gdyby nie demo, pewnie nawet bym nie spojrzał na pudełko w sklepie. Czasem demo pozwala zweryfikować tytuł negatywnie. Tak stało się w przypadku Dark Horizon – tytułu, który miał nawiązać do legendarnych już Freespace’ów. Kiedy pojawiła się w sieci wersja demonstracyjna, błyskawicznie ją ściągnąłem i… już wiem, że na pewno gry nie kupię. Gdyby nie demo pozostałoby mi tylko pomstować na twórców i ubolewać nad wyrzuconymi w błoto pieniędzmi (które mogę przeznaczyć na Drakensanga!).

Trudno więc o bardziej przydatne graczom narzędzie weryfikacji tytułów niż wersja demo. Potężna broń w rękach tych, którzy faktycznie mają nam coś do zaoferowania i bicz boży na tych, którzy chcą nas oszukać sprzedając nam niedopracowaną wersję beta. Dlatego nie unikajcie drodzy gracze wersji demonstracyjnych. Nawet jeśli ich waga przyprawia czasem o zawrót głowy w ostatecznym rozrachunku wychodzi, że warto zainwestować trochę czasu i transferu w ten wysiłek. Oszczędzi to wam później wielkich rozczarowań, a czasem pozwoli odkryć coś czego zupełnie się nie spodziewaliście.

Gracie w dema? Wersje demonstracyjne jakich tytułów zobaczylibyście najchętniej w najbliższym czasie? Ja nie obraziłbym się na Deus Ex 3…

[Głosów:0    Średnia:0/5]

11 KOMENTARZE

  1. Taa, gdyby wyszlo demo Alone in the Dark, to bym wiedzial ze mam tego nie ruszac kijem nawet. A tak, wydalem prawie 100 zl, zainstalowalem, pogralem 5 minut i odstawilem w najciemniejszy kat polki z grymasem totalnego zawiedzenia na twarzy. . . Z drugiej strony niektore dema sa tak krotkie, ze po ich przejsciu ni jak da sie osadzic czy warto gre kupic, czy nie. . .

  2. Taa, gdyby wyszlo demo Alone in the Dark, to bym wiedzial ze mam tego nie ruszac kijem nawet. A tak, wydalem prawie 100 zl, zainstalowalem, pogralem 5 minut

    A ja ściągnąłem demo AitD, pograłem dobre ponad pół godziny i mnie tytuł zaciekawił : ).

  3. O Drakensangu słyszałem ale nie miałem nawet zamiaru kupować. Zainstalowałem demo i i przeszedłem je na wszystkie możliwe sposoby;p Oryginał w drodze;]

    • O Drakensangu słyszałem ale nie miałem nawet zamiaru kupować. Zainstalowałem demo i i przeszedłem je na wszystkie możliwe sposoby;p Oryginał w drodze;]

      Mnie Drakensanga polecił bodajże Katmay (mogę się mylić). Dawno miałem na tę grę chrapkę i jego opinia zaważyła. Gra przyszła. . . . . . i od 3 tygodni leży w folii na półce, zaraz obok innych swoich zafoliowanych koleżanek. Jezu kiedy ja w to wszystko zagram?

  4. Bartek aka jolo poruszył ciekawy problem i ważny w dzisiejszych czasach. Dlaczego?Ano z prostego powodu – producenci nie chcą ryzykować i wkładać w nie wysiłek na rzecz wszelakiej maści wymianie plików p2p. Bo niektórzy sądzą, że to wygodniejsza promocja swego produktu zasłaniając za zasłoną dymną – „piractwo”. Jest tu kilka problemów, że mimo wszystko, jest mało dem w porównaniu z lat ubiegłych i je przedstawię w punktach:- producenci mają mało czasu – przygotowanie dema wymaga czasu – przeklęci wydawcy. . . Więc nie muszę tego problemu rozwijać, bo przyczyna jest prosta – kasa. – gry są coraz bardziej złożone technicznie więc jest obawa, że padną obelgi, narzekania itp. , że dana gra jest lipna z powodu kulejącej optymalizacji, mnóstwa bugów – a przecież nie o to chodzi! Ludzie tzn dzieciaki już nie umieją patrzeć na grę jako całość, jako zapowiedź (klimat, rodzaj gry itp) – kiedyś byliśmy bardziej wyrozumiali. . . – wersje demonstracyjne gier są coraz większe objętościowo, że wielu macha na to rękę i czeka aż wyjdzie pełna wersja i ściągną sobie pełną wersję bo „opłaca się”, bo „demo to jedna trzecia wielkości pełnej wersji”, patrzę z zgrozą, że jak wydają demo to są tak duże, że trzeba się naczekać aż się ściągnie a często nie ma tych dem w magazynach growych (a nie wszyscy mają szybką neostradę!). Pamiętacie wydania dwupłytowe CD od Secret Service wypełnione po brzegi gier? To było coś, które już się nigdy nie powtórzy (wątpię w BD). – złe podejście niektórych producentów – wydają wpierw pełną wersję a potem demo. Kiedyś nie było takiego problemu, dema gier były krótkie i mało miejsca zajmowało. Mogłem sprawdzić czy temat gry i jego rodzaj mi odpowiada, czy demo mnie wciągnęło. Jeśli tak to kupowałem w sklepie i grałem do upadłego. Np. gdyby nie demo Megarace 2 to bym jej nie kupił. Tak samo z serią NFS czy Tomb Raider (tu jest ciekawy przypadek z Angel od Darnkess, tą grę kupiłem dopiero jako cover do magazynu growego – demo było porażką!). Wniosek jest taki, że dopóki będą zapatrzeni w kasiorkę, „więźniami” niektórych wydawców i nie zmienią podejścia w tej sprawie to demo jako takie umrze. . . Już można powiedzieć, że już umiera ponieważ coraz częściej spotykamy je jako gameplay bez naszego udziału – pokazują najlepsze momenty, „ficzery” z gier. Pozwalają na uniknięcie pokazu różnego rodzaju baboli, które zawsze towarzyszyły demom. PS. Ech, a kiedyś królowały shareware w które można było pogrywać przez cały pierwszy epizod i ten głód po jego ukończeniu. . . 😉

  5. u mnie tez drakensang juz czeka na dysku – ale akurat w tym gatunku w zasadzie kupuje wszystko co wychodzi (i tu ciekawostka – przez ostatnie kilka lat najbardzie zawiodlem sie chyba na. . . wiedzminie – normalnie jak gra mi nie podchodzi to juz do niej nie wracam, a wiesiek otrzymal ode mnie kilka szans, ale nie bylem w stanie sie z nim dogadac – nawet fosaken gods ktorgoe nie ukonczylem przez bug – jeden z opisywanych na necie – mam mniej za zle – bo byl tanszy i jednak troche czasu mi zajal :]). crpgi maja to do siebie ze (z reguly) poswieca sie im mnostwo czasu, wiec jako ich fanowi wiele wiecej nie trzeba – kilka fpsow, jakas scigalka, czasem odskocznia np w postaci ostatnio przeze mnie skonczonego kings bounty + jak piszczy jakis mmorpg (tudziez inna trackmania lub lfs :)) – i to mi w zupelnosci wystarcza. jak mozna wnioskowac nie, nie gram w dema – wiem co chce kupic, wiem w co chce zagrac, poza crpg nie bede zalowal zadnej niezagranej produkcji ktora mogla byc naprawde dobra – ale te z reguly ktos jednak wylapuje i kieruje na nie wzrok spragnionych graczy. kiedys gralo sie we wszystko co wpadlo w rece, teraz wpada w rece to co chce sie zeby w nie wpadlo – o reszcie wystaczy mi jak poczytam na kibelku z cda (do teraz nie ‚trawie’ tej gazetki, ale wybor jest raczej niewielki) – i to jest jedyna opcja kiedy mam dosc cierpliwosci na taka lekture bo via net po prostu nie chce mi sie czytac o gatunkach ktore mnie nie interesuja 😉

  6. Prawie nigdy nie instaluje pecetowych dem szkoda mi zaśmiecać sobie windowsa czymś takim. O grze czytam, ogladam galerię, filmiki i wystarczy.

  7. demo gry nad której kupnem się zastanawiam?oczywiście, w moim przypadku to druga po filmikach z gameplayem rzecz mająca bezpośredni wpływ na zakup, fakt są ciężkie, ale czasem naprawdę warto poczekać, i zobaczyć co i jak. . . no chyba że mówimy o demach na psp 🙂

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here