Jericho to gra w której zmierzymy się z siłami zła, zobaczymy krwiożercze bestie i przekonamy się na własnej skórze, co to jest strach. Podobnie jak legendarny Undying, gra sygnowana jest nazwiskiem popularnego pisarza Clive’a Barkera.

Witam po dłuższej przerwie w kolejnym odcinku cyklu artykułów opowiadających o historii naszej ulubionej branży. Ósmy Elementarz Wikinga postanowiłem jednak potraktować z lekkim przymrużeniem oka, toteż zostanie on poświęcony człowiekowi, który jakby nie było nie jest bezpośrednio powiązany z rynkiem elektronicznej rozrywki i zdecydowanie bliżej ma do bokserskich rękawic niż do devkitów. Tak, tak, niniejszy tekst przedstawi wam dzieje Uwe Bolla, nazywanego czasem mianem Eda Wooda XXI wieku.

Boll jest Niemcem. Przyszedł na świat w niewielkim miasteczku Wermelskirchen, znajdującym się w pobliżu słynnego Zagłębia Ruhry, przemysłowego centrum kraju położonego nad Renem. Narodziny Uwe miały miejsce pierwszego dnia lata, w roku 1965, a więc już prawie pół dekady temu. Boll już w dzieciństwie interesował się produkcją filmów. Ową pasję zaszczepiło w nim obejrzenie produkcji powstałej jeszcze przed jego narodzinami, czyli nominowanego do siedmiu Oscarów Mutiny on the Bounty z Marlonem Brando występującym w głównej roli, jako porucznik Fletcher Christian.

Spis treści

Raczkowanie

Nasz bohater

Uwe Boll, nazywany czasem Mistrzem Błędów, zaczynał od narzędzia typowego dla reżyserów-amatorów. Jego pierwszym instrumentem była taśma filmowa w formacie Super 8mm, wprowadzona na rynek w 1965 roku przez firmę Eastman Kodak właśnie z myślą o osobach takich jak Herr Boll, które dopiero zaczynały swoją przygodę z kamerą. Uwe jest jednak postacią na tyle wszechstronną, że nie ciągnęło go tylko i wyłącznie do srebrnego ekranu. W tej chwili już ponad czterdziestoletni Niemiec z Nadrenii Północnej-Westfalii, miał również zacięcie sportowe i pragnął zostać bokserem. Na amatorce się jednak skończyło, aczkolwiek okazało się to doświadczeniem, które w XXI wieku miało jeszcze odbić się na karierze Bolla – o tym jednak odrobinę później.

Zamiast pięściarzem, Boll postanowił tymczasowo zostać studentem oraz, o ironio, krytykiem filmowym pracującym dla lokalnej stacji radiowej. I tutaj również trzeba zwrócić uwagę na szeroki wachlarz uzdolnień człowieka, który chyba najmniej nadaje się właśnie do tego, co obrał za swoją profesję. Najpierw Boll wziął się za to, o czym marzył – rozpoczął studia reżyserskie w Monachium i Wiedniu. Właśnie w tym czasie, a działo się to w roku 1987, Herr Uwe napisał swój pierwszy scenariusz, pod tytułem The Trip. Na Wiedniu i Monachium nie zakończyła się edukacyjna kariera bohatera niniejszego artykułu. Po zakończeniu studiów filmowych udał się on do Siegen, gdzie zajął się marketingiem. To jeszcze wciąż nie koniec, bowiem Uwe Boll w 1995 roku został uhonorowany doktoratem z literatury na uniwersytecie w Kolonii – jednej z najstarszych szkół wyższych w całych Niemczech.

Pierwsze kroki

W międzyczasie – jeszcze zanim skończył studia – Boll zaczął stawiać swoje pierwsze profesjonalne kroki na reżyserskiej scenie. Już w 1991 roku do niemieckich kin wszedł German Fried Movie, będący ukłonem Mistrza Błędów w stronę ponad dekadę starszego Kentucky Fried Movie, w reżyserii Johna Landisa. Señor Bollo, jak czasem mówi się o opisywanym człowieku, nie tylko opracował scenariusz i wprowadził go później w życie, ale również zagrał jedną z głównych ról w swojej debiutanckiej produkcji. Poza tym, to właśnie przy pracy nad German Fried Movie nawiązana została współpraca pomiędzy Uwe, a Frankiem Lustigiem. Ci dwaj panowie mieli w przyszłości stworzyć jeszcze dwa filmy przed tym, jak ten pierwszy wypłynie na szerokie wody filmowej branży. Oczywiście zapewne wszyscy się domyślacie, jak GFM skończył. Co tu dużo mówić – średnia ocena równa 1.3 na 10 możliwych punktów na największym sieciowym serwisie poświęconym produkcjom rodem ze srebrnego ekranu, Internet Movie Database, przekazuje w zasadzie wszystkie ważne informacje na temat tego tworu.

Brak powodzenia u krytyków i zwykłych odbiorców jego twórczości bynajmniej nie zraził Uwe do dalszych prób pracy w filmowym biznesie. Już rok po spektakularnej klęsce German Fried Movie założył on własną spółkę (z ograniczoną odpowiedzialnością) – Boll Filmproduction and Distribution, w której producentem wykonawczym pozostaje do dziś. Nie trzeba było długo czekać, by zobaczyć efekty założenia własnego studia filmowego przez Eda Wooda XXI wieku. Już w roku 1993 dzięki współpracy z Lustigiem pojawił się political thriller zatytułowany Barschel – Mord in Genf. Jak można się było spodziewać, bynajmniej nie przyjęto go cieplej od GFM. Mimo to, słynny Señor Bollo, ku politowaniu jednych i uciesze drugich wciąż się nie poddawał. Ba, wręcz przeciwnie! Z kolejnej porażki, do których powoli musiał się już przyzwyczajać, otrząsnął się na tyle szybko, iż już po roku stworzył kolejne wiekopomne dzieło pod tytułem Amoklauf. Niestety, a może i stety, trzeci film Bolla – tym razem horror- również nie zdołał przekroczyć magicznej bariery, jaką jest średnia ocena na IMDb wyższa niż półtora oczka, nawet pomimo tego, iż w ojczyźnie najgorszego reżysera ostatnich lat Amoklauf uhonorowano nagrodą Maksa Ophülsa.

Jego dhampirzyca

W 1995 roku Uwe dołączył do prężnie działającego na rynku niemieckim od niemal półwiecza TaunusFilm i pozostał tam przez kolejne pięć lat, czyli w zasadzie do momentu, w którym spróbował trafić w gusta szerszej publiczności. Ten czas spędzony w TF to chyba największy przestój w karierze reżysera z Nadrenii Północnej – pod jego pieczą w ciągu tej połówki dekady wyprodukowany został zaledwie jeden film. Das Erste Semester wedle zamierzeń miał być komedią i choć teoretycznie w tym gatunku Uwe powinien czuć się najlepiej, to efekty i tak były takie jak zawsze – marniutkie. Ta – kolejna już – sromotna klęska zapewne tymczasowo sprawiła, iż Herr Boll postanowił oddać się pracy, z całym szacunkiem, nieco bardziej odpowiadającej jego reżyserskim zdolnościom. Wziął się za kręcenie spotów reklamowych i zauważyć należy, iż całkiem nieźle odnalazł się w tym świecie. Nakręcił bowiem materiały promujące miedzy innymi Pall Mall, Lucky Strike, czy nawet Porsche. To jednak wystarczało mu tylko do końca ubiegłego millenium, kiedy to postanowił na dobre rozkręcić własny biznes.

Nowe horyzonty

Wraz z nadejściem 2000 roku, Ed Wood XXI wieku postanowił założyć swoje własne studio filmowe, Boll KG. Działa ono, dość prężnie należy dodać, po dziś dzień i to głównie dzięki wsparciu od niemieckiego rządu. Jest to coś, o czym w jednym z wywiadów powiedział kiedyś sam Mistrz Pomyłek – w Niemczech, inwestując w produkcję filmu, można liczyć nawet na połowiczny zwrot kosztów produkcji przez państwo. Takie finansowe wsparcie dało Bollowi możliwość ekspansji na światowy rynek kinematograficzny, toteż ulubiony reżyser wszystkich graczy szybko wziął się za swoje pierwsze anglojęzyczne dzieło, Sanctimony. Obraz poświęcony gwieździe rocka zamieniającej się w seryjnego mordercę okazał się być przesiąknięty brutalnością na tyle, że w Wielkiej Brytanii wycięto z niego prawie dziesięć minut. Odbiór oczywiście był taki jak zwykle, o czym chyba nie muszę już nawet wspominać. Kolejne jego trzy produkcje, czyli Angels Don’t Sleep Here, Blackwoods oraz Heart of America powstające rok po roku również nie zdołały się oprzeć bolesnemu poturbowaniu przez krytyków, publiczność oraz organizacje ratingowe.

[Głosów:0    Średnia:0/5]
1
2
PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułKryzys wzmocni Playstation 3
Następny artykuł2 miliony Sackboyów

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here