Oto kilka dni temu produkowałem się o swoich przemyśleniach na temat gier wideo i tego, czy są one rzeczywiście tak drogie, jak nam się wydaje. Po krótkim namyśle doszedłem do wniosku, że nie jest tak źle i że jeśli tylko dobrze się je dobiera, to zabawy za niezbyt wygórowaną cenę możemy mieć mnóstwo. Wśród wielce rozsądnych komentarzy pod owym wpisem pojawił się również – nagrodzony przez internautów – wpis kolegi digital_cormacka (mam nadzieję, że tak się to odmienia), który stwierdził, że gry (oraz wszelka rozrywka masowa) jest ZA DROGA i JUŻ. Szczególne emocje wywołało u mnie porównanie moich naukowych wyliczeń do czegośtam u cioci Stasi ;). Uśmiałem się szczerze i sympatycznie. A przy okazji już na wstępie chcę zaznaczyć, że uważam ten wpis za bardzo przydatny.

Nie zmienia to jednak niestety faktu, że absolutnie z kolegą digital_cormackiem się nie zgadzam. I o ile poprzednio twierdziłem, że „nie jest tak źle”, teraz powiem wprost, ale chyba nieco bardziej szczerze – choćby nie wiem jak nam się to nie podobało, gry NIE SĄ za drogie, a tym, którzy ustalają ich cenę, nie możemy nic zrobić. Dlaczego? Dlatego, że jeszcze nigdy w świecie wolnego rynku (a taki – dzięki Bogu – mamy w Polsce) nie zdarzyło się, żeby ktoś sprzedawał coś taniej, niż może sprzedawać. Albo dawał oryginalnym producentom więcej zysków, niż może dawać.

Moi drodzy, prawda jest taka, że jeśli 15 lat temu płaciliśmy 100 złotych za grę, w której koślawe sprajty w rozdzielczości 320×200, koślawo skakały sobie do oczu w rytm niedorobionej muzyczki MIDI, a my zachwycaliśmy się tym, że na okładce jest hollywoodzki aktor klasy B, to niestety – choćbyśmy nie wiem jak zaklinali rzeczywistość – na świecie znajdą się dziś miliony osób, które z chęcią zapłacą 100 złotych za dopracowany produkt multimedialny, ze świetnymi animacjami i profesjonalną fabułą. Jasne, oczekiwania też wzrastają, ale gwarantuję, że nie nadążają z rozwojem grafiki/dźwięku/animacji/grywalności i ogólnego poziomu rozrywki dostarczanej przez gry.

Ja też chciałbym, żeby gry kosztowały 10 złotych. Albo żeby były rozdawane za darmo. Ale skoro idę do sklepu i wydaję dwie stówki na nową grę konsolową, to raczej nie mam się co spodziewać, że dobroduszny wujek dystrybutor obniży cenę. Produkt jest wart tyle, ile ktoś chce za niego zapłacić i nikt mi nie powie, że miliony ludzi w Polsce, którzy właśnie walą do sklepów z grami drzwiami i oknami, dają się oszukać. Nie, płacą tą MEGA WYGÓROWANĄ CENĘ, bo uważają, że to się opłaca. Ni mniej, ni więcej.

I nie, nic nie da „głosowanie portfelem” czy nawoływanie do buntu na forach internetowych. Ogromne masy klientów i tak kupią gry, bo jak widać – cena do jakości wcale nie jest dla nich nie do zaakceptowania. Wszyscy godzimy się na gry wydawane w wersji beta, na niedoróbki, na patche, na pęknięte płyty, na bugi graficzne i drogie dodatki. Dlaczego? Bo jak widać reszta nam to rekompensuje. Dystrybutor pewnie mógłby do każdej gry dorzucać jeszcze (przepraszam za wyrażenie) „kopa w dupę”, a i tak mógłby pociskać gry za 250 złotych i by nie zbankrutował.

Dystrybutorzy gier nie bankrutują, a nawet więcej – powodzi im się, jak nigdy dotąd. I niestety – czy się to komuś podoba, czy nie – przedstawiciele innych branż rozrywkowych – producenci filmów, wydawcy książek czy wytwórcy plastikowych zabawek mogą tylko marzyć o takiej sytuacji. Żeby mogli wydawać pół-buble, których koszt wytworzenia to pewnie 5 euro, a wyciągać za to od ludzi 250 złotych. Jest jak jest, a skoro gry się sprzedają, to znaczy, że NIE SĄ ZA DROGIE.

I ja się przyznaję, dokładam swoją cegiełkę. Płacę krocie za coś, co mogłoby być tańsze i daję się zaszantażować. I kupuję chińskie trampki, wyprodukowane przez nieletnich niewolników. I jeżdżę autobusem napędzanym ropą naftową, przez którą jakiś Bogu ducha winny Irakijczyk z rodziną przez przypadek oberwał moździerzem. Ideały to piękna rzecz, ale rzeczywistość boli. Gdybym ja mógł brać za swoją pracę dwa razy więcej, to też bym to robił. I nie, niech mi nikt nie wmawia, że nie ubolewam nad takim stanem rzeczy i że za tanią ropę chętnie rozpętałbym wojnę. Ubolewam. Ale to wszystko co mnie i nam wszystkim pozostaje. Można się denerwować i wygrażać na forach albo to zaakceptować. Alternatywą jest szycie sobie samemu butów, jeżdżenie na skonstruowanym przez siebie, drewnianym rowerze i granie w kółko i krzyżyk osmalonym patykiem na kamieniu. Cała reszta jest produkowana w Chinach/opłacana krwią/nabija kabzy chciwym dystrybutorom gier. I nie zmienimy tego. Bo nie chcemy.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

35 KOMENTARZE

  1. Ciekawy felieton, ale czy to miało byc o grach, czy o działaniu gospodarki kapitalistycznej?Autora troche wyobraźnia poniosła, te miliony raczej nie walą do sklepów, a jeśli nawet, to o wiele więcej milionów włącza torrenta. . . Trudno do wszystkich tez się ustosunkować, bo by mi wyszedł jeszcze dłuższy felieton, więc tylko o jednej sprawie. Otóż wszelkie bunty, głosowania portfelem, nawoływania na forach internetowych maja sens. Klienci może dadzą się nabić w butelkę raz czy dwa, ale w końcu zareagują. Jest na to sporo przykładów. Upadały już koncerny samochodowe, zbrojeniowe i z każdej innej branży. Firmom od gier też już to się zdarzało. I będzie się zdarzać w przyszłości. Żaden autor felietonu nie obali podstawowych prawideł gospodarki wolnorynkowej.

    • Otóż wszelkie bunty, głosowania portfelem, nawoływania na forach internetowych maja sens. Klienci może dadzą się nabić w butelkę raz czy dwa, ale w końcu zareagują. Jest na to sporo przykładów. Upadały już koncerny samochodowe, zbrojeniowe i z każdej innej branży. Firmom od gier też już to się zdarzało. I będzie się zdarzać w przyszłości. Żaden autor felietonu nie obali podstawowych prawideł gospodarki wolnorynkowej.

      To mi się wydaje bardzo interesujące. Poprosiłbym o kilka spośród tych wielu przykładów. Nie wydaje mi się też aby autor próbował obalać prawa rządzące gospodarką wolnorynkową. Nikt nie będzie sprzedawał taniej jeśli może drożej (z zyskiem) i nikt nie będzie sprzedawał drożej niż mu się opłaca. Generalnie dystrybutorowi wisi, czy cię na jego grę stać czy nie, bo on patrzy na rynek, a nie na jednostki. Zakłada sobie ile sprzeda i po jakiej cenie i tyle. Jak przeczuwa, że tyle nie zejdzie to obniża cenę. Obecnie sporo ludzi jest skłonnych kupować gry za tyle ile kosztują, więc nie ma potrzeby obniżki. To tak w skrócie o gospodarce wolnorynkowej ;-). Opisany „bunt konsumentów” może ew. wprowadzić w kłopot JEDNEGO producenta, ale raczej nie całą branżę. No chyba, że na to też masz przykład – wtedy chętnie posłucham/poczytam.

  2. Porównanie butów czy autobusu, do gry jest durny. Gry nie są dobrem podstawowym, nie zbędnym dla twojej egzystencji. A buty czy autobus owszem. Jakoś trzeba się dostać do pracy, jakoś trzeba przejść się bo na boso nie pójdziesz. A gra? Gra to durny dodatek po to, by wydawało się nam że dobrze wykorzystujemy czas. I tak, nadal grałbyś w kółko i krzyżyk, bo kiedyś komputery i granie na nich nie było tak istotne. Dzieciaki były kreatywne, i miały multum pomysłów. A teraz to po świecie chodzi stado mułów, które w lesie były tylko na Discovery Channel za karę, na lekcji Biologii.

  3. Żyjemy w Polsce i dopóty siła nabywcza Złotego będzie taka, jaka jest – to będziemy płacić za wszystko tyle ile płacimy (za paliwo 3,5 PLN za gry 200 PLN). I będąc dalej w temacie – butów z Chin już nie kupuję. Wolę mieć 3 pary butów przez 3 lata (tych samych) za które co prawda płacę po 300-400 PLN, ale za to wygodnych i spełniających wymagania warunków pogodowych niż 9 par butów, które de facto do niczego się nie nadają i rozwalają się po jednym sezonie. . .

  4. Ale wiesz że te buty za 300-400 zł, wygodne i spełniające wymagania, zwykle również są robione w Chinach? Ewentualnie w Tajlandii, Wietnamie, na Tajwanie. Tam wielkie koncerny już dawno przeniosły swoją produkcję. A co do gier – kosztują rzeczywiście tyle coby się kalkulowało wydawcy – takie równanie podaż – popyt. Czyli tyle ile przeciętny nabywca jest skłonny zapłacić.

  5. dokładnie autor chyba nie patrzy an to ile ludzi zasysa gry z neta moim zdaniemm gry kupuje około 15% ludzi a 85% zdziera nie miłosiernie z neta i taka jest prawda a ja nie powiem do których należę :>

  6. Nie zgadzam się panem autorem. Gry są za drogie bo to nie ceny Polskie tylko zachodnie. Przykład? Wchodzimy na Amazona w domenie co. uk i klepiemy GTA4 (x360) i po chwili widzimy cenę – niecałe 40 funtów x dzisiejszy kurs daje nam to 182 zł, cena w popularnym polskim sklepie (który znany jest z niskich cen) – 234 zł. . . Jaki z tego morał? Morał jest taki, że cena w Polsce to cena zachodnia + haracze dla polskiego dystrybutora – i tyle. Porównywać przeciętnych zarobków Polaków i Brytyjczyków chyba nie muszę. . . Nie mówię o przeciętnym wynagrodzeniu statystycznym tylko takim realnym z obserwacji znajomych. Statystyka wiadomo jaka jest, wliczeni są do niej wszyscy jak leci. . . nawet prezesi zarządów zachodnich firm. Kupienie gry przez przeciętnego Brytyjczyka to nie taki sam wysiłek jak dla przeciętnego Polaka. . . Moim zdaniem rozsądna cena gry w Polsce to około 70zł (PC) 150(konsole). Ale to raczej moje pobożne życzenia, dlatego że nasi dystrybutorzy kupują u zachodnich dystrybutorów a tamci cen obniżać nie chcą. Można pokusić się o stwierdzenie, że rzeczywiście ceny gier są OK. . . . tylko zarobki w Polsce są niskie. . . (ps. jestem młodym pracującym Polakiem, nie narzekam na swoje zarobki – to tak dla informacji)

  7. Nie, płacą tą MEGA WYGÓROWANĄ CENĘ, bo uważają, że to się opłaca. Ni mniej, ni więcej.

    Powiedzialbym raczej, ze nie maja wielu opcji. Moga grac i kupowac gry po cenach jakie sa, albo ta mniej przyjemna opcja – przestac grac . . .

  8. Idąc tym tokiem rozumowania należy stwierdzić, że absolutnie NIC nie jest „za drogie”. Bo mamy wolny rynek, a ceny kształtowane są przez podaż i popyt. Za drogie? Wcale nie, przecież ktoś jednak kupuje.

  9. No bo to prawda. Nic nie jest za drogie tak ogólnie. Może być za drogie dla ciebie, dla mnie, dla pani Zosi ale dla innego może nie być, nie?Wakacje na Dominikanie na przykład. Znam takich dla których są w sam raz, a dla mnie są za drogie i już. Im więcej jest ludzi dla których coś jest za drogie, tym bardziej to coś staje się luksusowe. Z grami jest tak samo. Już wielokrotnie czytałem jak różni ludzie udowadniali że zakup konsoli bardziej się opłaca niż PC. Ale dla mnie, w moim małym rozumku to cały czas luksus właśnie. Gry za 250 zł, trzeba walnąć duży TV, a i do pracy się nie nadają. Dlatego mam PC. Na to mnie stać. I to nie jest za drogie. Dla mnie oczywiście.

  10. kafar: wszystko się zgadza z tą podażą i popytem, ale w przypadku gier w Polsce nie do końca tak jest ponieważ zachodni dystrybutorzy traktują kraje, że tak powiem rozwijające się na zasadzie – „jak się sprzeda to się sprzeda” i tyle. . . nie specjalnie się rozczulają. . . cena jest kalkulowana do rzeczywistości ZACHODU. . . kenitan wyjaśnił jak to jest w Polsce – albo bulisz za dużo i grasz albo nie bulisz i grasz na piratach albo w ogóle nie grasz. . . proste. Ceną można dużo zadziałać, istnieje coś takiego jak cena optymalna na rynku. . . gdzie poniżej się nie opłaca a powyżej spada sprzedaż – rysuje się dwie krzywe i punkt przecięcia to nasza cena (czy jakoś tak, dawno temu miałem podstawy ekonomii w szkole). . . tylko taką cenę trzeba wyliczyć dla danego rynku (np. Polska)A odnośnie luksus nie luksus. . może i tak, może gry i granie w Polsce to jest luksus. . . ale nie sądzę, żeby na zachodzie tak to widzieli. . . stawiałbym to raczej obok kina czy wypadu na koncert. . . czyli rozrywka tak zwana masowa. . .

  11. Tyle, że jeśli przyjmiemy taki punkt widzenia to po co te artykuły, dzielenie ceny na godziny zabawy, itd. Przecież chyba oczywiste, że bez względu jak wysoka będzie cena, prawie zawsze znajdzie się jakiś chętny. Choćby z czystego snobizmu. Problem właśnie w tym wolnym rynku, który tak pięknie to tylko w podręcznikach podstaw ekonomii wygląda. Na cenę wpływa znacznie więcej czynników niż tylko popyt/podaż i rzadko kiedy jest ona tą ceną równowagi rynkowej, o której pisze b4sh.

  12. Ano rynek rynkiem ale zawsze moje lewicowe serce ranić będzie to że mnie nie stać na coś na co stać innych. Zwłaszcza jak nie zależy to ode mnie ale np. od tego że urodziłem się w Polsce. I wkurza mnie to czasem. Wkurza mnie że jesteśmy biedakami w porównaniu z Zachodem, chociaż pracujemy tak samo, a może i lepiej od nich. Ale wtedy sobie przypominam że mógłbym urodzić się w takich Chinach. Pracować po 12h w fabryce markowych butów za dolara dziennie. I myslałbym sobie że te buty pojadą na Zachód, do Polski np. gdzie jakiś bogacz kupi je za 100$. I wtedy klikam na tak w ankiecie 🙂

  13. chińskie trampki nie są aż tak drogie, spokojnie. w sklepie za piątaka można już znośną parę kupic. i starczają na trochę dłużej niż hity growe za 250 pln. . . A tak na poważnie to punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Od lat mieszkam na zachodzie i dla mnie WSZYSTKO, nie tylko gry są znacznie za drogie w Polsce, biorąc pod uwagę nie tylko już polski portfel. Żałosne ale prawdziwe. I dlatego wolę pracowac na zachodzie 2 godzinki niż w Polsce kilka dni na tą samą grę. Trzeba byc albo z Krainy Czarów albo spac na forsie żeby tej oczywistej prawdy nie widziec i nadal twierdzic że gry nad Wisłą są tanie. . .

  14. Cena rzeczywiście rzadko jest ceną równowagi rynkowej, bo i model w którym ona występuje jest delikatnie mówiąc uproszczony. Cena zależy oczywiście od bardzo wielu czynników (koszt wytworzenia, licencje, marże itd. ), ale koniec końców ustala ją np. dystrybutor. To on kalkuluje sobie te czynniki wpływające na cenę, dodaje swoją marżę i na tej podstawie ustala za ile będzie daną grę sprzedawał. Generalnie wybiera taką, jaka mu się opłaca, podobnie jak wszyscy pośrednicy. Jak czytam niektóre komentarze na temat cen gier (niekoniecznie chodzi o te tutaj) to odnoszę wrażenie, że ich autorzy uważają funkcję dystrybutora gier za misję społeczną. By ludziom żyło się lepiej!. Tymczasem dystrybucja/sprzedaż gier to nie jest żadna misja tylko biznes, a biznes ma to do siebie że w długim okresie ma przynosić zysk. @kafar: Rzeczywiście bez względu jak wysoka będzie cena, prawie zawsze ktoś będzie skłonny ją zapłacić. Co więcej jest coś takiego jak efekt Veblena, który polega na tym, że zwiększenie ceny powoduje wzrost (!) sprzedaży – podręcznikowy efekt snobizmu ;-). Coś jak z Rolls-Roycem – jeśli pytasz o cenę to znaczy, że cię nie stać. Generalnie jednak cała sztuka polega na tym aby ustalić taką cenę aby dany produkt kupiło na tyle dużo ludzi żeby cały interes nam się zwrócił z zyskiem. Zysk = cena x ilość_sprzedanych – kosztyJeśli wyskoczysz z jakąś astronomiczną ceną to grę kupi na tyle mało osób, że cały interes ci się nie zwróci. Analogicznie jeśli ustalisz niską cenę to nawet ogromna sprzedaż może nie wystarczyć. Trzeba więc szukać tego sweet spot, co przy nieliniowej zależności cena-wielkość_sprzedaży nie jest takie proste.

  15. Ojejku, jejku, sam Mal wspomniał o mnie w swoim felietonie – jestem sławny!! ;)A tak na poważnie to poczuwam się po części zobowiązany do dalszych wyjaśnień, ponieważ mój poprzedni post, choć celowo utrzymany w humorystycznym tonie, może faktycznie nie do końca wyjaśniał o co mi tak naprawdę chodzi. Otóż Mal, znowu uderzasz w ten sam ton co poprzednio. Moim zdaniem to podstawowy błąd, nie można bowiem przechodzić nad sednem sprawy, czyli w tym przypadku nad ceną do porządku dziennego, tylko dlatego że jak napisałeś „tym, którzy ustalają ich cenę, nie możemy nic zrobić”, oraz nie można zakładać fundamentalnej tezy że „gry NIE SĄ za drogie”. Rozumiem też, że twoje twierdzenia są oparte na pewnych wyliczeniach, , prawdopodobnie słusznych, z tym że wyliczenia te opierają się na danych, które otrzymałeś od samych producentów/dystrybutorów a tym samym nie muszą wcale być dokładne. W skrócie (dla tych normalnych, którzy pogubili się w tym co napisałem powyżej) nie należy zbytnio wierzyć w to, co inni starają się nam zewsząd wtłoczyć do głowy. Jako przykład podam pewną sytuację. Pracuję w firmie, w której to cena produktu, który wykonuję wyliczana jest na podstawie ilości godzin, które poświęcam na jego wykonanie. Jakiś czas temu, usiadłem i wyliczyłem, że minimalną granicą opłacalności jest zarobek 2000 zł za 5 dni mojej pracy, biorąc pod uwagę technologie którą stosuję, moje umiejętności itd. Na podstawie moich wyliczeń, ustalamy więc cenę końcowego produktu. Co się okazało. Otóż produkt nie sprzedawał się zbyt dobrze. Był za drogi. Hmmmm, co tu zrobić w takiej sytuacji, przecież wyliczenia są dobre. Sytuacja taka trwała dłuższy czas. W końcu trzeba było coś postanowić. Zmuszony twardymi realiami rynku, siadłem więc ponownie i kombinowałem tak długo, aż udało mi się zmodernizować proces technologiczny w taki sposób, że byłem w stanie obniżyć koszt praktycznie o połowę, nie tracąc na tym wiele, ponieważ czas wykonania również się zmniejszył. Chodzi mi dokładnie o to. Twardy rynek zmusił mnie do podjęcia kroków, które wydawały się w/g mnie racjonalnie niemożliwe. Co więcej, po podjęciu tych kroków zysk jest praktycznie taki sam jak poprzednio, albo i wyższy, bo sprzedajemy więcej. Piszę to dlatego, iż na prawdę przekonałem się na własnej skórze, że wiele można zmienić będąc przypartym do muru. Wcześniej przecież sam wmawiałem klientom, z szczerym przekonaniem, iż taniej się po prostu nie nie da. Podsumowując. Na prawdę uważam, iż gry są w Polsce zbyt drogie. Wiem, nie da się tu abstrahować od tematu naszych zarobków, ale jestem święcie przekonany, że spokojnie można obniżyć koszta produkcji/dystrybucji i tym samym obniżyć cenę, zarabiając na tym praktycznie tyle samo. Trzeba jedynie, jak napisałem wcześniej, zostać przypartym do muru. Należy więc mówić o tym głośno. Pisać na forach, udzielać się itd. Może właśnie wtedy, gdy podobne odczucia zacznie dzielić szersza grupa odbiorców, producenci wreszcie zostaną przyparci do muru, co w końcowym rozrachunku wyjdzie nam na dobre, a oni wcale tak wiele nie stracą. ps. Właśnie po chwili przeczytałem ponownie mojego posta. Jeżeli ktokolwiek coś z niego zrozumiał to stawiam piwo 😉

  16. A ja chciałem dziś wieczorem zjeść coś dobrego choć chory nadal leżę i człapałem dziś od lekarza do lekarza więc chwyciłem za telefon i. . . 38 zeta za pizzę to jest dopiero drogo :/

  17. A ja chciałem dziś wieczorem zjeść coś dobrego choć chory nadal leżę i człapałem dziś od lekarza do lekarza więc chwyciłem za telefon i. . . 38 zeta za pizzę to jest dopiero drogo :/

    Zabrzmi jak jakaś chora licytacja, ale 18 złotych. . . . za Colę 0,2To jest dopiero drogo 😀

  18. digital_cormac ma rację, tylko przy grach jest jeszcze ważne to, że gra raz wyprodukowana jest później tylko POWIELANA. To znaczy, że panowie planujący budżet już na początku założyli cenę i ilość sprzedanych egzemplarzy (wg zachodnich standardów). . . Potem jest produkcja a potem jest produkcja fizyczna (tłoczenie krążków). Cena fizycznego wyprodukowania krążka z pudełkiem jest śmiesznie mała w stosunku do ceny detalicznej gry. . . Wiosek z tego taki, że wytworzenie tego produktu ma trochę inny charakter, bo każdy egzemplarz to po prostu kopia. . . Dla dystrybutorów to żaden problem dotłaczać kolejne partie krążków wtedy kiedy przyjdzie potrzeba. . . Zmierzam do tego, że gdyby chcieli mogliby policzyć POLSKĄ cenę do każdej gry – spadło by piractwo a sprzedaż poszłaby do góry. . . ale dystrybutorzy (producenci) wolą tylko narzekać na torrenty. . . Już pisałem że ceny w Polsce to ceny zachodnich dystrybutorów plus marża polskich dystrybutorów. . . moim zdaniem to nie jest zdrowa sytuacja. . . gry są drogie i na dodatek płacimy więcej(!) niż np Brytyjczycy.

  19. W Polsce gry są i drogie i tanie. Za 99 jestem w stanie kupić edycję bogatą w dodatki, książeczki, muzykę itp i jednocześnie za 159 pudełko DVD z czarno-białą instrukcją – SPORE. Cena tylko po to by utrzymać paru PR-owców w Polsce gadających o tym jakie to gry EA są cudowne i rozdających gadżety. Ogólnie polityka cenowa EA jest w u nas beznadziejna a tłumaczenie pracowników, że koncern wie lepiej i oni muszą go słuchać (Ea mówi: skacz, to skaczą) raczej tylko potwierdza tezę o likwidacji polskiego oddziału – na co po cichu liczę. Z drugiej strony nie gram w 10 gier miesięcznie – co niechybnie doprowadziło by mnie do ruiny, a w jedną dwie na kwartał (ok ostatnio aż 4 ale to było nagromadzenie hitów), Więc cena za nowość oscylująca gdzieś w okolicach 89 – 119 wydaje się być wystarczająca. Przyznajcie się tak szczerze, czy jak widzicie nowość za 39 – 49 to nie zastanawiacie się aby czy to przypadkiem nie budżetowy crap? 😀

  20. możecie sobie pisać co chcecie ale w ostateczności po prostu nie chcecie płacić za gryNICNie przeszkadza komputer za 5+ koła który po 6 miesiacach jest szmelcem ale gra za 179 zł to za drogoŁadne wyniki ankiety nie ma co!

  21. Ja się w tą całą dyskusję za bardzo włączać nie chcę, bo sam osobiście zwykle po prostu czekam aż gra pojawi się w taniej serii i kupuję ją wtedy (o ile oczywiście wymagania mi na to pozwalają i uznam, że mam czas grać. . . ). To jest mimo wszystko jakieś, choć prowizoryczne, wyjście z tej chorej, polskiej sytuacji. Tym niemniej jedną rzecz muszę powiedzieć, bo wydaje mi się, że Majorzupa trochę za bardzo się uniósł. Powiem za siebie – nie mam komputera za ponad 5 tysięcy. Nawet kupując go zapłaciłem mniej (i to jeśli policzyć z dokupionymi później monitorem, drukarką, itd. . . ). Co więcej, nie uważam, żeby sześciomiesięczny komputer był „szmelcem”. . . Sorry, ale takie stwierdzenie jest dla mnie po prostu głupie. No, chyba, że ktoś ma na tyle pokręcone pod czaszką, że przesunięcie suwaczków w lewo uważa za skazę na honorze, a grę w takiej postaci za niegrywalną. . . Wtedy to ja nie mam pytań, bo takie podejście jest dla mnie zwyczajnie chore. Natomiast wracając do meritum, czyli do cen. Nie chodzi tu o to, drogi Majorze, że cena gier jest dla mnie czy dla kogokolwiek innego za wysoka, a wszystko inne jest jak najbardziej w porządku. Debatujemy tu o grach bo to portal i forum o grach, ale to nie zmienia faktu, że to, co piszemy można odnieść w zasadzie do wszystkiego – od chleba, przez internet aż po samochody. W Polsce ceny niemal wszystkiego, w stosunku do zarobków, a czasem i w zwykłym przeliczeniu walut, są najzwyczajniej horrendalnie wysokie. Ot cały temat. . . I nie chodzi tu o to, że wolałbym nie płacić za nie wcale. Chyba każdy, kto ma trochę oleju w głowie i wie na jakim świecie i w jakiej gospodarce żyje wie, że jest to najzwyczajniej niemożliwe, bo choćby developer chciał oddać swoją grę za darmo, to zrobić tego nie może, bo oznaczałoby to pogodzenie się z niechybną śmiercią głodową. Chodzi tu tylko o to, żeby nie robić nas, zarabiających powiedzmy od tysiąca do dwóch tysięcy złotych Polaków, w jajo. Dla formalności: Naturalnie piractwo nie jest tu żadnym rozwiązaniem, a ludzie, którzy zasłaniają się ceną celem usprawiedliwienia takiego poczynania są najzwyczajniej śmieszni (o czym pisałem wielokrotnie). Podobnie nie chodzi tu o to, żeby każdy mógł sobie pozwolić na „jedną grę w tygodniu”, choć istotnie wolałbym, żeby to wyłącznie zdrowy rozsądek i czas, a nie ceny, decydowały o tym, że nie gramy w ten sposób. . . Tym niemniej, to wszystko nie oznacza, że o problemie nie należy mówić. A już na pewno nie oznacza to, że nie należy go zauważać.

    Przyznajcie się tak szczerze, czy jak widzicie nowość za 39 – 49 to nie zastanawiacie się aby czy to przypadkiem nie budżetowy crap? 😀

    Owszem, ale tylko przez porównanie. Gdyby nowe Gears of War kosztowało 50 złotych, to za crap widziałoby się gry w cenie powiedzmy 15 złotych.

  22. Problem w tym, że o cenach chleba, internetu czy samochodów można rozmawiać, a o cenach gier już nie. Boś pirat, złodziej i ludobójca. I jeszcze tłumaczyć się trzeba. Paranoja

  23. Ogólnie polityka cenowa EA jest w u nas beznadziejna

    No rzeczywiście, zwłaszcza że ostatnio wydają nowe gry na konsole najtaniej spośród chyba wszystkich dystrybutorów. Mirror’s Edge i Dead Space za mniej niż 170 (widziałem i za ok 110 w sklepie pewnego byłego redaktora pewnego pisma na literkę N)? I myślę, że będzie coraz lepiej. . .

  24. Piszę o grach na PC, konsoli nie posiadam więc w tym przypadku nie mam takiej wiedzy. Dla PC standard to 89 – 119 a ceny EA oscylują wokół 139 lub więcej za pudełko DVD i świstek zwany dalej instrukcją, coś tu moim zdaniem nie gra i to bardzo. Koszty produkcji, zwłaszcza przy dużych ilościach robią się naprawdę niewielkie (Taki Dead Space dodatkowo przeznaczony jest dla Węgrów), więc skąd im się takie ceny biorą to nie wiem. To że ceny gier na konsole powinny być identyczne z grami na PC wiedzą już wszyscy, ale nie polega to na podbijaniu cen gier PC w górę!

  25. Ależ oczywiście, że gry są w Polsce za drogie. A zyski dystrybutorów i sklepów w tym względzie opierają się głównie na lenistwie klienta, jego niewiedzy lub braku dostępu do innej opcji. Nie każdy wpadł na pomysł, że może sobie sprowadzać gry z UK, Niemiec czy innych pobliskich krajów z dostawą do domu za cenę dużo niższą (konsole, aczkolwiek z PC też jest nieźle) niż w polskich sklepach. I nie potrzebuje do tego niczego poza kartą płatniczą lub jej wirtualną odmianą, pozwalającą na wykonywanie transakcji internetowych. Sam fakt, że tak się rozkładają ceny jest dla mnie jedną wielką paranoją ;/Poza tym polskie sklepy nie idą tak naprawdę na ilość sprzedanych egzemplarzy, oni próbują zarobić na jednostkowym produkcie. Dawno dawno temu pracowałem w takiej sieci sklepów, ich średnia marża na produkcie wynosiła 18%. Nie mogę znaleźć takich danych na zachodzie, jedynie coś mi świta, że kiedyś widziałem raport MS w sprawie sprzedaży konsol, gdzie średnia marża sklepowa w Europie Zachodniej była wartością jednocyfrową. Przy konsolach dochodzi do tego kuriozalna sytuacja, gdzie w dystrybucji pośredniczy jeszcze jedna firma, na zachodzie zyski idą do konkretnego sklepu i MS, natomiast u nas za kupienie X360 kasę dostaje sklep, MS i jeszcze CDP 🙁 Dlatego bazooka mi się w kieszeni otwiera jak widzę zestawy typu „bundle” w brytyjskich sklepach z 4 w miarę najnowszymi hitami za ok 860 zł, a w polsce rzuca się tę samą konsolę z Gearsami dwójką i każe płacić 950 zł :/Wydaje mi się, że nadal żyjemy w społeczeństwie, które jeszcze nie zdążyło się „nachapać” po upadku poprzedniego ustroju, na różnych szczeblach zatrudnienia, nawet tam gdzie zyski są duże. Oby jak najwięcej ludzi zaczęło myśleć perspektywicznie, tak jak digital_cormac – czyli obniżanie kosztów i ew. zmniejszenie zysków za pojedynczy egzemplarz produktu po to, żeby zarobić na większej ilości sprzedanych sztuk i mieć bazę zadowolonych klientów. Wtedy nie trzeba będzie kombinować z kupowaniem w zachodnich sklepach i sytuacja zrobi się trochę bardziej normalna. Bo nie jest.

  26. Przepraszam za podwójny post, pomyliły mi się przyciski. I jeszcze: argumentacja Malacara to jest typowa reakcja psychologiczna, gdy wydajemy na coś (spore?) pieniądze. Nie chcemy sami przed sobą czuć się jak durnie, chcemy mieć poczucie, że rozsądnie wydajemy pieniądze, więc staramy się znaleźć jak najwięcej dobrych stron danej sytuacji czy produktu 😉

  27. digital_cormac: Sorry, że znowu odpisuję 10 postów za późno ;)Wydaje mi się, że o ile dobrze zrozumiałem, Twój komentarz tylko potwierdza moją teorię. Tzn. ten produkt z Twojego przykładu był rzeczywiście ZA DROGI ;). Sam stwierdziłeś, że słabo się sprzedawał i to właśnie TO sprawiło, że zastanowiłeś się, jak obniżyć jego cenę. Gwarantuję Ci, że gdyby sprzedawał się doskonale, nie przyszłoby ci do głowy, żeby cenę obniżać ;)dr_judym (odpiszę akurat tobie, bo jesteś tuż nade mną): czułbym się jak znacznie większy dureń, gdyby wszyscy wokół grali sobie w gry w najlepsze, a ja bym nie grał w ramach protestu przeciwko za drogim grom ;)Argument „to oczywiste, że gry są za drogie” mnie nie przekonuje ;). Wydaje mi się nawet, że sam digital_cormack udowodnił właśnie (pośrednio), że za drogie nie są (skoro są kupowane). Fakt, że na pewno MOGŁYBY BYĆ TAŃSZE (gdyby producent nie był rozrzutny, gdyby szukał ulepszeń itd. itp. ) to już zupełnie inna sprawa.

  28. Malacar – też bym się tak czuł :] A jeszcze odnośnie tematu: trudno mi zaakceptować myślociąg pt. „coś jest kupowane -> coś nie jest drogie” jako relację wynikową, implikację czy cokolwiek w tym rodzaju. Rolls-Royce’y też są kupowane, a jak wiemy do tanich nie należą. Choć w porównaniu z prywatnymi statkami kosmicznymi są taniutkie :]Myślę, że jakby za kryterium wziąć ceny nowych gier w stosunku do przeciętnej pensji i porównać je np. z sytuacją w innych krajach zachodnich, to jednak wyjdzie nam kuriozum, że tam zarabiają więcej i gry są tańsze niż u nas – to mnie w całej tej sytuacji denerwuje najbardziej 😉

  29. Mal, teraz to z naszej małej dyskusji zrobiliśmy kwadraturę koła. Coś mi się tak wydaje, że się nie zrozumieliśmy. Dobra, nie drążmy już dalej tematu w ten sposób. Uprośćmy więc sprawę, bo w zasadzie wszystko sprowadza się do kwestii indywidualnej. Zarabiam 1000 zł –> gry są ZA DROGIEZarabiam 3000zł –> gry NIE SĄ ZA DROGIEWobec powyższego dalsza dyskusja nie ma sensu, ponieważ każdy będzie rozpatrywał sprawę ze swojego punktu widzenia. Jak mawiają „Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”.

  30. Zarabiam 1000zl —-> współczuje, trzeba bylo nie chodzic na wagary. . . Zarabiam 3000zl —-> za duzo na gry na mało na nowe CayenneZarabiam 10 000zł —> nie mam czasu na gry. . . . Zawsze są jakies powody. Jak ktos chce kupic gre, to kupi, uzbiera, wezmie dodatkowe prace, cokolwiek. Problem jest bardziej natury mentalnej. Nie myslmy o tym, czy 100zl to duzo, czy malo, a raczej jak zarobic wiecej, jak podniesc swoje kwalifikacje, itp.

  31. Teraz całkiem inne spojrzenie na tanie granie:Wii 14WX360 119WPS3 160Wand voilaPecet zalecany przez Rockstar do GTA IV najmniej 700W. Jeżeli zużycie prądu przez pecety będzie postępować w takim tempie, to wszyscy przejdą na konsole. Choćby dlatego, że rodzice jak zobaczą rachunek za energię to szlaban na kompa na cały miesiąc :). „Moi drodzy, prawda jest taka, że jeśli 15 lat temu płaciliśmy 100 złotych za grę, w której koślawe sprajty w rozdzielczości 320×200, koślawo skakały sobie do oczu w rytm niedorobionej muzyczki MIDI, a my zachwycaliśmy się tym, że na okładce jest hollywoodzki aktor klasy B”15 lat temu z reguły grę mógł wyprodukować jeden człowiek, inwestowało się tysiące i zarabiało przy najlepszym razie milion. Dzisiaj inwestuje się miliony aby zarobić miliony. 20 mln zeta na Wiedźmina nie zostało zainwestowane bo CDprojekt miał kaprys tylko dlatego, że trzeba było tyle zainwestować aby produkcja stała na przyzwoitym poziomie. Gdyby dało się wydać mniej to by wydawano ale jak podejrzewam trudno już optymalizować koszty, nawet płacąc mniej pracownikom. W Chinach jest tania siła robocza ale jakoś nie widać masowej produkcji gier Made in China. Trudno oczekiwać, że w miliardzie chińczyków nie znajdzie się grupa utalentowanych ludzi, którzy potrafią zrobić dobry produkt. Podejrzewam, że temat finansowania jest trudny do przeskoczenia przez byle kogo. Więc na końcu klient musi za to wszystko zapłacić. Zresztą klienci sami podkręcili rynek kręcąc nosem na coś co nie posiada efektów cząsteczkowych, shaderów i hdr w najnowszej wersji bo trzeba jakoś znaleźć usprawiedliwienia do wydania kasy na panoramiczne monitory czy TV.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here