Jolo jakąś chwilę temu wspominał o aktualnej sytuacji Maxa Payne (i bardzo słusznie), a ja zerkam na całą sprawę z nieco szerszej perspektywy. Oto bowiem naszą (i nie tylko) branżę opanowała mania łączenia się, dokonywania fuzji lub wykupywania większych przez mniejszych (a czasem nawet odwrotnie). Na papierze takie przedsięwzięcia wyglądają bardzo atrakcyjnie (szczególnie dla tych, którzy je wymyślili), często jednak okazuje się, że wynik takiej fuzji jest znacznie gorszy, niż suma poszczególnych jej składników. I nie mówię tu tylko o stracie w przypadku klientów końcowych, dla których więcej podmiotów to większa konkurencja i oczywiście niższe ceny.

Co rusz dowiadujemy się, że jeden koncern wykupił inny, a ostatnio te przejęcia stały się prawdziwą plagą. Microsoft wykupił swojego największego konkurenta na rynku akcesoriów (Logitech), 2K Games co rusz przejmuje pomniejsze studia (ostatnio Illusion Softworks), a samo być może wkrótce zostanie wykupione przez jeszcze większego gracza (pisał o tym Jolo). Ubisoft co rusz broni się rękami i nogami przed przejęciem, Blizzard+Activision to fuzja dwulecia ;), a rynek coraz bardziej zaczyna się polaryzować.

I nie chodzi tylko o to, że małe studia z wizją zostają przejęte przez gigantów, co może niekorzystnie wpływać na ich kreatywność i wolność. Zyskują inne rzeczy – wsparcie marketingowe, studia testów kompatybilności i inne rzeczy. Problem w tym, że jak świat już nieraz pokazał – fuzja dwóch sprawnie działających organizmów może zakończyć się sporym fiaskiem. Jak widać czytuję Forbesa nie tylko dla lansu ;P

Gigantyczne połączenia, takie jak AOL+Time Warner czy Hewlett-Packard+Dell są do dziś symbolami porażki. Oczywiście, oba koncerny istnieją i mają się dobrze, ale dziś już żaden ekspert nie ma wątpliwości, że decyzja o połączeniu nie była strzałem w dziesiątkę. Oczywiście, fuzja to często oszczędności – zasoby, które dotąd były gromadzone przez dwie mniejsze firmy mogą być wykorzystane przez dwie. W przypadku gier komputerowych, jeden gigantyczny koncern to tańszy marketing (kontrakty reklamowe załatwiane hurtem), tańsza baza grafik (wystarczy tylko jedna), tańsze koszty produkcji i tak dalej i tak dalej.

Ale taki gigant może być kolosem na glinianych nogach. Z doświadczenia wiem (chociaż – co ja tam wiem w porównaniu z takim Microsoftem czy Take 2), że im więcej pracowników, im więcej dyrektorów i im dłuższy łańcuch decyzyjny, tym dłużej trwa wydanie sensownego rozkazu i rozpoczęcie działań. W małym studio trzeba wziąć się w garść i wydać grę – inaczej firma zbankrutuje. W gigantycznym koncernie zanim w ogóle podejmie się jakąkolwiek decyzję, trzeba dokonać stu analiz, dwustu kontropinii i jeszcze wziąć pod uwagę, że dyrektorzy poszczególnych działów się nie lubią i mogą sobie nawzajem podkładać tak zwane świnie. Niech żyje korporacjonizm!

Nie będę tutaj desperował, że ktośtam przejmie 2K, a inny połknie Ubisoft. Jeśli tak się stanie – będę po prostu spokojnie obserwował przebieg sytuacji. Osobiście wydaje mi się, że aktualna sytuacja na rynku jest całkiem dobra – mamy wielkich graczy, średnich i tych całkiem małych. Wcale nie wydaje mi się, żeby połknięcie średnich przez wielkich komuś wyszło na dobre. Ale może jednak wyjdzie? Tylko żeby nie bokiem 🙂

[Głosów:0    Średnia:0/5]

4 KOMENTARZE

  1. Od strony klienta końcowego rzecz jest całkiem prosta – czym mniejsza konkurencja tym gorzej, to zasada praktycznie niepodważalna. Jednak od strony samych zainteresowanych to nieco inna para kaloszy. Mianowicie w dzisiejszych czasach zawsze lepsza jest stabilna współpraca, niż mordercza konkurencja.

  2. Takie fuzje w świecie firm produkujących gry to zdecydowanie gorsza wiadomość niż fuzja gigantów produkujących hardware. Tam nowe technologie przejęte od wchłoniętej firmy pozwalają najczęściej wprowadzać innowacyjne produkty na rynek (choć w przypadku fuzji AMD-ATI nie do końca to wyszło). A połączenie Take-Two z EA co nam da? Narzucenie swojej woli do niedawna samodzielnemu TT i zmuszanie do wprowadzania pomysłów „Made by EA” przy pracach nad kontynuacjami szanowanych czy kultowych serii (mówię o GTA i Max’ie Payne). Jednym słowem – ŻENADA. Czarne chmury się zbierają nad tą branżą, mówię wam. Obym się mylił.

  3. jako klienta końcowego nie interesuje mnie kto za daną grą stoi, gra ma być grywalna i spełniać moje względem niej oczekiwania. Równie dobrze producentem / wydawcą / developerem może być wielka korporacja jak i studio z garażu 🙂 (choć to ostatnie to już tylko wspomnienie dawnych lat przemysłu).

  4. Osobiście nie popierałem tych fuzji nigdy zw. na odbieranie pewnej części kreatywnośi i ograniczenia nakładana ne mniejsze firmy, nie podoba mi się też przejmowanie tytułów na które pracowały inne osoby, a chwała trafia teraz nie w te ręce, które powinny. Oczywiście są też ogromne plusy i nie mamy prawa ich podważać, dodatkowo musimy brać pod uwagę, że Ci ludzie znają się od nas na tym wszystkim jednak znacznie lepiej i chociaż możemy narzekać czy być po prostu niespokojni o dalszy przebieg ich pracy to chyba zwykle i tak wszystko wychodzi in plus :-)Czekamy na Star Wars 2009 😀

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here