Granie wymaga spokoju i skupienia. Dlatego każdy z nas szuka ich tworząc sobie własne miejsce do grania – miejsce gdzie będziemy mogli skutecznie odciąć się od szarej rzeczywistości i zanurzyć się w świecie gry. Niewielki pokój z kilkoma półkami, w którego centrum znajduje się biurko a na nim komputer – jakże częsty widok w naszych mieszkaniach. Do niedawna i ja cieszyłem się dobrodziejstwem własnego „gabinetu” gdzie mogłem odizolować się od rodziny, telewizji i codziennego szumu aby oddać się wirtualnej rozrywce.

Właściwie jeśli spojrzeć wstecz zawsze miałem swój kąt w domu tylko dla mnie i komputera. Jako mały brzdąc miałem to szczęście mieć wlasny pokój gdzie do późnych godzin wieczornych (czasem skrycie, wbrew zakazom rodziców) grałem na moim ukochanym C-64. Potem, już w liceum po zmianie mieszkania również mogłem cieszyć się własnymi czterema ścianami, a centralnym punktem mojego 30-metrowego pokoju (który przyjaciele przezywali hangarem) było olbrzymie biurko w kształcie litery L, na którym (a jakże) stał komputer z wszystkimi przystawkami (od drukarki po skaner i głośniki).

Czas studiów to okres koniecznego minimalizmu. Na pierwszym roku zupełnie musiałem rozstać się z komputerem gdyż nie było dla niego miejsca w niewielkim pokoiku, który wynajmowałem od jakiejś starszej kobieciny w jednym z łódzkich bloków. Po roku, kiedy moja gospodyni przeniosła się na tamten świat (z czym nie miałem nic wspólnego!) zmieniłem lokal na coś większego, a komputer znów mógł zawitać w moje wciąż skromne progi. Z racji braku klasycznego biurka wylądował na olbrzymim stole, który od tego momentu do końca studiów pełnił jego rolę. Początkowo nie mogłem się przyzwyczaić do braku wysuwanej półki na klawiaturę i myszkę, ale szybko mi przeszło. Niestety problemem była dość mocno ograniczona przestrzeń, gdyż w jednym pokoju poza komputerem znajdował się mój cały studencki dobytek. Nie było jednak na co narzekać – miałem swój kąt gdzie mogłem do upadłego (choćby i do świtu) grać, pracować etc.

Sytuacja uległa zmianie kiedy wprowadziła się do mnie moja dziewczyna (a obecnie żona). Ta sama przestrzeń zamiast przez jedną osobę była teraz dzielona przez dwie. A ja musiałem się nauczyć współegzystować z inną osobą w jednym pokoju. Nagle okazało się, że nie ma za bardzo miejsca na moje pudełka z grami, joysticki, kable, płyty etc. Najstraszniejsze miało jednak dopiero nadejść. Szybko wyszło na jaw, że moja przyszła żona nie jest w stanie zaakceptować tak intensywnej i trwającej nieraz do późnych godzin nocnych komputerowej rozrywki. Skończyły się więc całonocne sesje w America’s Army czy Civilization 3. Nie było też najmniejszych szans na przekonanie jej do zostawiania włączonego kompa, aby moja postać w Lineage II sprzedała przez noc zbędne towary. I choć początkowo było to dla mnie dziwne i uciążliwe z czasem się przyzwyczaiłem i zaakceptowałem. Kupno mieszkania otwarło nowe możliwości, a my (znaczy się ja i moja droga małżonka) zgodnie stwierdziliśmy że muszę mieć miejsce do pracy i grania. W ten sposób przez ponad rok mogłem cieszyć się własnym pokoikiem, w którym zgromadziłem wszystkie moje bibeloty – od literatury historycznej po pudełka z Silent Hunterem III i IV.

Świat jednak się zmienia, a ja jak pewno wiecie oczekuję obecnie nadejścia potomka. Córeczka, która ma urodzić się lada dzień choć jeszcze nie wyszła z brzucha mamy już wysiedliła mnie z mojego „gabinetu”, a ja wylądowałem na wygnaniu… w salonie. Oczywiście zrobiłem wszystko aby zapewnić sobie w miarę wygodną egzystencję. Zakupiłem nowe biureczko (pasujące kolorystyką do salonowych mebli), nawet udało mi się zmieścić na półkach książki i gry! Pojawił się jednak problem, którego wcześniej nie przewidziałem – jak grać, pisać, pracować w pokoju, w którym po pierwsze primo przebywa inna osoba, po drugie primo – działa np. telewizor!? Kiedy byłem bliski rozpaczy z pomocą przybył redakcyjny kolega – Coppertop, który podsunął mi banalnie i diabelnie skuteczne rozwiązanie – kryte słuchawki, które izolują mnie od domowego zgiełku. Nawet nie przypuszczałem jak zbawienne działanie mogą one mieć – od momentu pojawienia się ich w naszym domu ja spokojnie mogę sobie grać i pracować zupełnie nie przeszkadzając mojej żonie w oglądaniu wieczornego M jak Młotek czy czegokolwiek innego.

Jak widzicie przekonałem się na własnej skórze, że granie to czasem sztuka koegzystencji (wybacz, ale mnie to wygląda bardziej na terroryzm i uległość przyp. Katmay) z domownikami, a zapewnić ją mogą tak proste rozwiązania jak słuchawki. Wciąż w powietrzu wisi jednak pytanie – jak uda się pogodzić granie i oglądanie telewizji kiedy kupię konsolę? No i co zrobić kiedy będę pilnował śpiącego dziecka, a równocześnie chciał pograć – przecież wtedy izolacja nie wchodzi w grę. Ech, ciężkie jest życie gracza…

A Wy – macie swój własny kącik, czy podobnie jak ja musicie uciekać się do różnych sztuczek aby zagwarantować sobie optymalne warunki zabawy?

[Głosów:0    Średnia:0/5]

9 KOMENTARZE

  1. U mnie sprawa jest prosta – wszystkie wnetrza w domu jak kuchnia/salon itp itd sa „zarzadzane” glownie przez moja druga polowe. Oczywiscie zawsze rozmawiamy o tym co i jak zrobic. Jednak jest jedna zelazna zasada, z ktorej nigdy nie zrezygnuje – jeden pokoj w domu jest dla mnie i moich gratow (server/komputer/konsole/projektor. . . ). Juz tak mam, ze po prostu musze miec swoja „jaskinie” gdzie momentami moge sie zamknac i „wylaczyc” na pewien czas. Aktualnie rozwazamy kupno domu i planujemy kupic cos z garazem. . . ktory bede przerabial na swoje male „krolestwo”. No ale zobaczymy co z tego wyjdzie, jak wiadomo zycie czasem samo zmienia nasze plany 😉

  2. Ja i moja przyszła żona na razie męczymy się jeszcze na studenckich warunkach. Więc na razie komp stoi na biurku w naszym jedynym pokoju i grać mogę. . . no w tedy kiedy mogę czyli dość rzadko. W końcu nie jestem sam i druga połowa też musi mieć możliwość skorzystania z komputera. Gdzieś pod koniec roku nasze warunki pewnie się trochę polepszą bo w planach jest przeprowadzka do niedużego mieszkania. Co prawda nadal nie dorobię się prywatnego kąta na komputer, ale jest szansa na wywalczenie sobie jakiejś jednej nocy na tydzień lub dwa kiedy będę mógł bez skrępowania grać do upadłego. Co dalej nie wiem. Zobaczymy co wyjdzie. Marzy mi się powrót do czasów licealnych gdzie miałem wielkie wygodne biurko dla komputera w moim pokoju. Może za jakiś czas jak będzie opcja na konkretne lokum. Na razie mam to co mam i jestem z tego zadowolony. W końcu mogło być gorzej. Mogłem na przykład nie mieć swojej drugiej połowy 🙂

  3. Ja po latach doczekałem się realizacji marzenia – porządne stanowisko do grania. Komp podłączony do amplitunera, porządne głośniki rozmieszczone w rogach pokoju, kanapa do siedzenia i monitor przede mną na stoliku – miodzio. Teraz tylko TV 52″ i rozkładany fotel :)Jak los da to dorobię się jak cherub – całkowicie osobnego pokoju, bo na razie gram w salonie, ale to raczej odległa przyszłość. Przyznam, że nawet dawna „partyzantka” mi nie przeszkadzała. Miał człowiek biureczko, krzesełko i jakoś było. Trochę się ręka męczyła bo nie było gdzie łokcie oprzeć ale czy to mogłoby mnie powstrzymać od ratowania świata?

  4. No ja mam to szczescie mieszkac w nieduzym domku jednorodzinnym, a z racji, ze moja „jednorodzina” jest raczej niepelna, to te 150m^2 przypada na zaledwie dwie osoby, wiec z wygospodarowniem miejsca dla siebie raczej nie mialem problemu. I tak w salonie stoi X360 podlaczony do 32″ LCD, a w swoim pokoju mam starego rzęcha, ktorego czasem sie zapomne i nazwe PC-tem oraz wysłużoną PeeSdwójkę z 21″ kineskopem wciśniętym w róg 🙂

  5. Osobny pokój do grania to rzecz tak niezbędna jak powietrze i piwo. Na szczęście mam możliwość ustawienia kompa i konsolki w takim właśnie miejscu. Miejsce to, czyli mały pokoik, dzielę oczywiście z rozmaitymi dziwnymi urządzeniami do szeroko pojmowanego szycia, bo moja małżonka ma takie hobby (i pracę), że lubi coś szyć, projektować itp. Na marginesie, większości z tych jej urządzeń nie potrafię nawet włączyć. Oczywiście wiąże się to z pewnym podziałem ról. Małżowina w dzień coś sobie szyje, a ja w nocy w coś sobie gram, czy coś oglądam. Niestety połączenie tych dwóch czynności jest niemożliwe, z uwagi na poziom decybeli wydawany przez te jej urządzenia (nie pomagają nawet pełne słuchawki o wadze jakichś 2 kilogramów, a dźwięki można porównać jedynie z dwudziestoma X360 pracującymi w upalny dzień). Tak więc sytuacja jest średnia. Dodatkowo od 4 lat z hakiem, jesteśmy dumnymi posiadaczami potomka, więc dochodzi tu kolejna zmienna wpływająca na podział czasu na nasze hobby. Niestety zdaję sobie sprawę, iż za kilka lat, potomek będzie potrzebował własny pokój i moja oaza nocnego spokoju odpłynie w niebyt. Nie mam bordowego pojęcia co wtedy pocznę. Zauważyłem bowiem u siebie pewien dziwny symptom. Po tylu latach grania po nocach w zamkniętym, ciemnym pokoju, jeżeli przydarzy mi się chwila szczęścia w dzień i żona pojedzie gdzieś z małym, jakoś nie mogę złapać klimatu podczas grania. Jakoś tak jasno, powszednio i mało, jakby to powiedzieć intymnie. To taki mój prywatny odruch Pawłowa – nie ma nocy, nie ma przyjemności z grania. Ciekawe. Na poważnie rozważam zmontowanie sobie pokoiku elektronicznej rozrywki w piwnicy, niestety reakcja mojej małżowiny na ten pomysł jest tak a nie inna, więc nie wiem czy z tego coś wyjdzie 😉

  6. Przywilejem tutaj, ktory ma najwiekszy wplyw na posiadanie wlasnego kacika do grania, jest chyba brak zyciowej partnerki, choc jak widac jedno z drugim mozna niekiedy pogodzic – coz, ze droga kompromisow, ale takie zycie. Ja, poki co, jestem wolnym facetem, i poki moge, korzystam z tej przyslowiowej wolnosci. Swoj upragniony kacik do grania i nie tylko, mam od dawna, a w planach mam przeniesienie sie do nieco wiekszego „kacika”, z ktorym wiaze swoje ambitne wizje, stworzenia mojego wlasnego Centrum Dowodzenia Marzen :D. Obecnie nie moge narzekac, na to co mam, ale jak wiadomo apetyt rosnie w miare. . . Jestem zadowolony ze swojego komputera, ktorego w miare mozliwosci dopieszczam udoskonaleniami. Stoi on na wielkiej lawie (bo biurek nie lubie i sa za male ;-)), a ja zasiadam na duzym i wygodnym fotelu. Podpiete jest to wszystko pod moj wysluzony juz amplituner z zestawem 5. 1. Sciany ozdobione sa roznymi plakatami oprawionymi w antyramy. Co moge wiecej powiedziec. Jesli uda mi sie zrealizowac plany i przeniesc sie do wiekszego lokum, to bede mial wreszcie miejsce na wiecej sprzetu grajacego i moja druga pasje, czyli muzyke i DJ’ke.

  7. Na samym graniu człowiek nie żyje a nasze hobby trzeba jak najberdziej pielęgnować. Nie można się ograniczać do gier i słuchania muzyki czy oglądaniu filmów bo jest jeszcze dużo fajnych rzeczy którymi można się zainteresować. Podróże, fotografia, modelarstwo, sztuka, książki, rower, gra na instrumencie (np. perkusja, gitara) itp. Oczywiście jest super gdy nasza druga połowa lubi choć jeden z w/w pasji. Siedzenie bez przerwy po za pracą i obowiązkami przed komputerem jest uwsteczniająca. Aczkowiek lubię grać, ale nie ograniczam się tylko do nich.

  8. Od najmlodszych lat do momentu wyprowadzenia sie z domu dzielilem pokoj z mlodsza siostra. Tak wiec doskonale jestem obyty z problemami koezystencji. Nie raz przeszkadzalo komus swiatlo, lub z glosnikow dobywaly sie dzwieki lamanych kosci podczas gry w Mortal Kombat, ktore tak bardzo lubil moj ojciec. Jako takiego grania nie ulatwiala tez konfiuracja szybko starzejacego sie sprzetu. Kiedy tylko sie wyprowadzilem sie od rodzicow moj problem dzielenia sie pokojem zniknal, jednak komputer nadal pozostal koscia niezgody. Tym razem pomiedzy moja druga polowa a mna, dlatego ze zamieszkalem razem z wybranka mojego zycia. A, ze swoimi wdziekami uzekla mnie kobieta, z ktora mozna sie spierac na temat wyzszosci procesorow AMD nad Intelem, to wydzieranie sobie klawiatury bylo na porzadku dziennym. Na szczescie, po niedlugim okresie czasu w naszym domu pojawil sie nowy komputer, ktory za osiagniecia w nauce dostala moja dziewczyna. Mnie w spadku zostal przydzielony uzywany dotychczas sprzet. Tak wiec za jednym zamachem rozwiazane zostaly dwa problemy. Od tej pory posiadalem swoj kacik i komputer na wylacznosc. Jednak i w tym przypadku znow pojawil sie problem szybko starzejacej sie konfiuracji. Wiec obecnie nie mam zbytniej mozliwosci zagrania w najnowsze tyluly. I dzie tu sprawiedliwosc. . . ?;)PS A jesli juz gram w jakas gre to ze sluchawkami na uszach.

  9. No ja nadal wynajmuje w „stolicy” jakieś maleńkie mieszkanka (bo ceny zabójcze) i aktualnie mieszkam z moją lepszą połową w jednym pokoju. Jedną ścianę zajmuje dłuuuugie biurko (a w zasadzie blat położony na dwóch szafkach) na którym w jednym końcu stoi moja poczciwa nokia 21″ CRT a na drugim LCD’ek – oba podłączone pod komputer. Przez większość czasu ja walczę na mniejszym a kobieta ogląda „seriale” na większym. Do tego projekcje filmów z komputera na LCD, oraz granie na Xboxie 360 – też LCD. A granie na PC – tak jak autor – odkrywam cudowne właściwości „zamkniętych” słuchawek i jest OK. Jak zwykle największy problem z graniem to czas. . . raz, że praca, a dwa że moje maleństwo burzy sie niemiłosiernie jak za długo widzi moje plecy. . . więc parę h tygodniowo to naprawdę dobry wynik 😉

Skomentuj Krzysztof Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here