Bez dwóch zdań, to jedna z najlepszych gier na Xboxa 360.

Jak sprzedać tytuł, który sprowadza się do gry klasycznych kawałków rockowych na imitacji gitary, w światowej stolicy klasycznych kawałków rockowych? To pytanie postawiła sobie dystrybutor Guitar Hero w Anglii, Red Octane. Odpowiedź? Koncert, ale nietypowy. 25-letek Luke Albigens przez dwie godziny grał na sztucznej gitarze w stacji metra Leicester Square, promując w ten sposób grę, dzięki której każdy może zostać bogiem sześciu strun. No, prawie każdy, bo jak mówi Kelly Sumner, szefowa Red Octane, „nasze urządzenie nigdy nie zastąpi prawdziwej gitary”.

Gitar Hero to wściekle popularna i niezmiernie innowacyjna gra, która zgarnia multum nagród na wszelkich imprezach branżowych. Za pomocą kontrolera imitującego gitarę, gracze mogą odegrać 30 klasycznych kawałków rockowych, w tym „Take Me Out” Franza Ferdynanda, „Ace of Spades” Motorhead, czy „Ziggy Stardust” Davida Bowiego (boże, ten teledysk… feh). Kontroler to znacznie uproszczona replika gitary Gibsona SG, która mniej więcej oddaje sens grania na gitarze, natomiast z pewnością nie pozwoli na poczucie tego niesamowitego uczucia, kiedy w czasie koncertu pęka struna.

Póki co brak informacji o wersji Guitar Hero na Polskę, choć wydanie Singstara pozwala na snucie przypuszczeń, że może coś takiego się pojawi. Nie mogę sobie co prawda wyobrazić, co można byłoby usłyszeć w takiej grze, ale jako częsty gość warszawskich sklepów muzycznych uważam, że zamieszczenie „Unforgiven” z pewnością zainteresowałoby rzesze niespełnionych młodocianych quasi-muzyków z przetłuszczonymi włosami. Może nie przesiadywali by wtedy w sklepach, doprowadzając sprzedawców i klientów do szewskiej pasji oklepanymi riffami?

[Głosów:0    Średnia:0/5]

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here